Reklama

Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa? 

Autorzy:Jakub Białek Szymon Janczyk

05 grudnia 2023, 10:46 • 16 min czytania 27 komentarzy

Latem interesował się nim Tottenham, ale musiałby wyłożyć na stół trzydzieści-czterdzieści milionów euro, żeby przekonać KAA Gent do transferu. To nie o Samuelu Cardenasie, nowym dyrektorze sportowym Rakowa Częstochowa, a o piłkarzu, który stał się jego wizytówką. Gift Orban to modelowy przykład skautingowego wizjonerstwa. Jeszcze w styczniu tego roku młodzieżowy napastnik pochodzący z Nigerii szykował się do rundy w drugiej lidze norweskiej. Zaledwie po kilku miesiącach „Spurs” widzieli w nim potencjalnego następcę samego Harry’ego Kane’a. Za transfery mistrza Polski będzie odpowiadał facet, który zniósł dla belgijskiego klubu złote jajo.

Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa? 

Raków Częstochowa ogłosił nazwisko nowego dyrektora sportowego. Poszukiwania były bardzo długie. Przeciągały się tak mocno, że aż Michał Świerczewski zniechęcił się w pewnym momencie do dalszego szukania. Wybrał zaledwie dwudziestoośmioletniego Niemca z meksykańskimi korzeniami, który spędził ostatnie trzy lata w KAA Gent. Samuel Cardenas to fachowiec z ogromną siecią kontaktów, świeżymi pomysłami i bardzo dobrą skutecznością transferową. Ma wznieść mistrzów Polski na jeszcze wyższy poziom.

Kim jest? Dlaczego akurat on przekonał właściciela Rakowa? Czemu wybrał akurat klub z Częstochowy? Zabierzemy was za kulisy tego dealu i przedstawimy wam zupełnie nową postać polskiej piłki.

Historia Samuela Cardenasa. Kariera dyrektora sportowego Rakowa 

Wzrok przybyłych na salę konferencyjną dziennikarzy i fotoreporterów skupia się na Archiem Brownie i Omrim Gandelmanie. Pierwszy to dwudziestojednoletni lewy obrońca pochodzący z Anglii. Przychodzi do KAA Gent za cztery miliony euro ze szwajcarskiego Lausanne Sport. Drugi występuje na środku pomocy i ma dwadzieścia trzy lata. Izraelski Maccabi Netanya, w którym się wychował, puszcza go za niespełna dwa i pół miliona euro.

Brownie i Gandelman klepią banalne formułki o wyzwaniu, jakie czeka ich w lidze belgijskiej. Obok siedzi szef skautów „de Buffalo’s”, Cardenas właśnie, którego klub chętnie wysyła na prezentacje nowych piłkarzy. Nowy dyrektor sportowy Rakowa lubi rozmawiać o piłce. Mówi wprost o wadach czy zaletach sprowadzonych zawodników. Szczegółowo opisuje ich charakterystykę. Posługuje się perfekcyjnym angielskim. Dobrze wypada i nie wzbudza kontrowersji. 

Reklama

Nie tym razem. 

Gdy szef skautów dostaje pytanie o Gandelmana, wypala ku zaskoczeniu wszystkich: – To transfer Heina. 

Ma na myśli Heina Vanhaezebroucka, trenera, który pracuje w KAA Gent już siódmy rok i skądinąd także może mieć trudną osobowość. Kojarzymy go z historyjki, którą opowiadał nam Kenny Saief. 2017 rok, Gent trafił w 1/16 Ligi Europy na Tottenham i wygrał u siebie 1:0. Gdy szatnia cieszyła się ze zwycięstwa nad papierowym faworytem, szkoleniowiec urządził piłkarzom połajankę. – Powinniście się wstydzić tego, jak zagraliście! – sprowadza do pionu rozbawioną ekipę.

Ruga zawodników. Wytyka błędy. Gent może i wygrało 1:0, ale nie grało tak dobrze, jak mogłoby. Były lechista, który grał w tamtym spotkaniu, podaje tę historyjkę jako przykład wielkich wymagań Vanhaezebroucka wobec współpracowników. Tymczasem młodziutki szef skautów zieje w niego ogniem na konferencji prasowej. Jego przekaz jest jasny: ja nieszczególnie popieram ten transfer, nie podpisuję się pod nim, blokowałem trenera, ale on postawił na swoim. Robi się niezręcznie, zwłaszcza że izraelski piłkarz siedzi tuż obok.

Cardenas kontynuuje: – To chyba jasne, co mam na myśli. Nie mogę tego tutaj szerzej wyjaśnić. Powiem tylko, że dokonaliśmy wystarczającej liczby transferów. Trenerowi bardzo zależało na tym zawodniku.

Reklama

Pasjonat, który szybko pokonywał szczeble 

Pochodzi z meksykańskiej rodziny, ale wychowywał się w Niemczech. Płynnie posługuje się więc trzema językami: niemieckim, hiszpańskim, no i angielskim. W piłkę kopie jedynie amatorsko. Szybko zaczyna. Gdy ma siedemnaście lat, dostaje propozycję trenowania chłopaków z lokalnego klubu. Zgadza się. Łapie bakcyla. 

Zaczyna myśleć o piłce w kontekście przyszłości. Bardziej niż trenerka pochłaniają go analityka i skauting. Inspiruje się, jak wielu innych niemieckich „laptopowych trenerów”, blogiem taktycznym Spielverlagerung. Wyjeżdża na studia do Wielkiej Brytanii. Kierunek: zarządzanie w sporcie. Na miejscu poznaje kogoś z Southampton FC. Nawiązuje współpracę ze „Świętymi”, ma polować na młodych piłkarzy w regionie Londynu i składać raporty do klubu mieszczącego się osiemdziesiąt mil od stolicy wyspiarskiego państwa. 

Równolegle zależy mu na stażach. Dobija się, gdzie się da. Odbywa je choćby w Athletiku Bilbao, Burnley FC, Hoffenheim czy Red Bullu Salzburg. Najwięcej czasu, aż sześć miesięcy, spędza w Valencii. Zdobywa w Hiszpanii licencję trenerską, potem zdaje w Londynie licencjat.

Wraca do Niemiec. Pali się do pracy. Zaczepia się w Schalke 04 jako skaut. Poważniejszą funkcję powierza mu Stuttgarter Kickers, gdzie zostaje koordynatorem młodzieżowego skautingu. Szuka talentów do akademii, ale też trenuje przy tym młodych adeptów. Klub ze Szwabii może nie gra wysoko, ale ma swoją renomę w szkoleniu. W międzyczasie Cardenas tworzy raporty skautingowe także dla węgierskiego Honved. Jeździ po meczach, analizuje, notuje, buduje sieć kontaktów. 

Rok przed rozpoczęciem pracy w Gandawie miałem już kontakt z ludźmi z tego klubu, takimi jak Tim Matthys (były skaut i dyrektor sportowy – red.). Rozmawialiśmy o piłkarzach i transferach. Wykonywałem dla nich drobne zadania. Pomagałem przy transferach Dorscha czy Kleindiensta – opowiada skaut w magazynie wydawanym przez Gent. 

Tak się przebił. 

W grudniu 2020 roku zostaje skautem belgijskiego klubu pracując w dziale wspomnianego Matthysa. 

Nie minie rok, a mianują go szefem skautów.

W Gent nie ma chemii

Oczywistym było, że doświadczony trener wkurzy się na publiczne zaczepki. – Pomyślałem, że to trochę niefortunna wypowiedź, zwłaszcza że obok był piłkarz – ripostuje ze spokojem szkoleniowiec i kontynuuje: – Musimy zadać sobie pytanie, czy Samuel jest odpowiednią osobą do prowadzenia tych konferencji prasowych? 

Gandelmana, o którego toczyła się wojenka, oczywiście zachwala, przemycając kolejny pstryczek w nos. – Odegrał kluczową rolę w dotarciu do półfinału mistrzostw Europy U-23. Belgów tam nie było, prawda? A potem słyszę w Gandawie, że jest niewystarczająco dobry. W porządku. Na szczęście wiele do powiedzenia ma trener. Dla mnie wszyscy są równi niezależnie od tego, czy ich transfer przejdzie przez trenera, czy nie. 

Trener Gent wyznaje także, że przez klubowy dział skautingu przeszły tylko dwa letnie transfery. Reszta miała być udziałem prezesa lub innych pracowników klubu. Cardenas gotuje się, gdy to słyszy. Młody szef skautingu uważa, że pracował przy większej liczbie ruchów. 

Wszyscy wiedzą, że w KAA Gent nie ma chemii. 

Ale zanim Cardenas skonfliktuje się z Vanhaezebrouckiem, bardzo szybko pnie się w hierarchii klubu z Gandawy. Nie spędza w Belgii nawet roku, a już otrzymuje fuchę szefa skautów. Jego poprzednik, Tim Matthys, rzuca papierami, bo nie zgadza się z tym, jak niewielki wpływ na politykę transferową klubu. Ten sam los podziela wcześniej Peter Verbeke, dyrektor sportowy w latach 2018-20, który także skarży się na niewielką swobodę przy ruchach kadrowych.

Zarządzającym klubem imponuje rozwój Cardenasa. Czynią go tymczasowym szefem skautów. Meksykański Niemiec zna Vanhaezebroucka i jego zagrywki, więc wie, na co się pisze. Ale czy dwudziestopięciolatek u progu kariery może w ogóle wybrzydzać, gdy dostaje taką szansę? 

No właśnie. 

Jak Cardenas obserwuje piłkarzy? 

Cardenas zakasuje rękawy i bierze się do pracy. Jego pierwszy samodzielny transfer to Jordan Torunarigha z Herthy Berlin, najpierw wypożyczony, następnie wykupiony za trzy miliony euro. Lewonożny stoper wciąż jest jednym z filarów „de Buffalo’s”. Cardenas nie tylko kieruje działem, ale i samemu aktywnie jeździ na obserwacje zawodników i kontaktuje się z ich agentami. Wydaje nieporównywalnie większe pieniądze niż mistrz Polski. Mimo to twierdzi, że musi ograniczać pomyłki transferowe do minimum, bo takie kluby jak Gent są bardzo wrażliwe na każdą wpadkę. – Im jesteś mniej zamożny, tym większe znaczenie ma zarządzanie ryzykiem. Ci, którzy mają mniej pieniędzy na transfery, siłą rzeczy ryzykują więcej – dzieli się refleksją.

W Rakowie będzie jeszcze więcej ryzyka. 

Żeby znaleźć sezon, w którym „ de Buffalo’s” wydali na piłkarzy mniej niż dziesięć milionów euro, musimy cofnąć się do rozgrywek 15/16. To skala różnicy poziomów pomiędzy „Medalikami” a czołowym belgijskim klubem. Rekordowe wydatki Rakowa to tegoroczne 4,7 miliona euro. 

Cardenas dzieli obserwacje piłkarzy na kilka etapów. Pierwszy: nowoczesne platformy skautingowe i analityczne. To na nich wyszukuje zawodników. Twierdzi, że jeżdżenie na mecze bez planu na obserwację konkretnego gracza, bo może a nuż ktoś wpadnie w oko, jest nieefektywne. Woli wyszukać piłkarza online i dopiero później obserwować go w akcji. Cardenas twierdzi, że choć większość klubów posługuje się zaawansowanymi statystykami, to mało który bierze je na serio. – Nie ma sensu włączać absolwentów Harvardu do twojego zespołu, gdy nie stosujesz się do ich rad – opowiada.

Harvard to w tej metaforze zaawansowane statystyki. Jest w nie wkręcony po uszy. Jeśli liczby się zgadzają, obserwacja wchodzi w drugi etap, czyli oglądanie na żywo, bo „zbieranie danych nigdy nie zastąpi ludzkiego oka”. Cardenas podczas obserwacji zwraca uwagę na rzeczy, których nie da się wyłapać na platformach skautingowych. Poruszanie się bez piłki, osobowość, funkcjonowanie w grupie. Raporty zapisuje w autorskiej bazie danych. 

Kolejny etap to weryfikacja przeszłości. Rozmowy z otoczeniem, trenerami, znajomymi, poznanie osobowości i charakteru. Jeśli po trzech fazach nadal jest przekonany do piłkarza, to kontaktuje się z agentem. Gdy transfer zmierza do finalizacji, odbiera zawodnika z lotniska, je z nim kolację i na tym jego rola się kończy, negocjacje przekazuje innym. 

Jak transfer nie wypala, to zawsze chce mieć plan B. 

Jak plan B nie wypala, to zawsze chce mieć plan C. 

Tyle. Nic odkrywczego. Zasady, o których mówi każdy szef skautów. 

Piłkarze Cardenasa 

Pracując w KAA Gent, Cardenas celuje w niedocenianych zawodników, tak przynajmniej deklaruje. Mają być głodni i mieć coś do udowodnienia. Niedoceniony i głodny jest z pewnością w momencie wypożyczenia Kamil Piątkowski, który trafia do Belgii z ławki rezerwowych Salzburga. To nowy dyrektor sportowy Rakowa stoi za półrocznym pobytem polskiego obrońcy w Gandawie. Za modelowy przykład sprowadzenia niedocenianego gracza podaje jednak transfer Hyun-seok Honga, koreańskiego pomocnika, który w poprzednim klubie, LASK Linz, nie notuje okazałych liczb. Zaczyna robić to w Gencie. Kosztuje półtora miliona. Dziś Transfermarkt wycenia go na siedem. 

„Śledziliśmy go przez kilka lat”, mówi belgijskim mediom Cardenas o Koreańczyku. Z kolei Arche Browna obserwował „jeszcze w drugiej lidze szwajcarskiej”. Były szef skaut Gent wypluwa podobne frazy przy okazji wielu ruchów. Tego widział cztery lata temu. A tamtego trzy kluby wstecz. Ma potężną bazę danych. Prezes Gent Michel Louwagie twierdzi wręcz, że „Cardenas jest encyklopedią”. 

Musimy szukać tam, gdzie inni nie zaglądają, czyli na niedoszacowanych rynkach. Dopóki inne kluby nie patrzą na tego typu ligi, będziemy na tym korzystać – przekonuje w „The Athletic”, powołując się na transfer niedoszłego następcy Harry’ego Kane’a, do którego za chwilę przejdziemy. Skandynawia, z której Orban przyszedł do Gent, jest dla Cardenasa kluczowym rynkiem, na którym przygląda się absolutnie każdemu młodemu piłkarzowi.

Dalej Cardenas: – W przypadku Gifta różnicę zrobił fakt, że wyraziliśmy zainteresowanie bardzo wcześnie. Naszą siłą ostatnich transferów było to, że byliśmy pierwsi. Z podobnego powodu udało nam się wypożyczyć Kamila Piątkowskiego i Jordana Torunarigha. 

No właśnie, Piątkowski, diamencik oszlifowany w Rakowie. Dostał w Gent aż dwadzieścia jeden meczów w ledwie pół roku, choć nie miał w kontrakcie wpisanej kwoty, za którą Belgowie mogą go wykupić. Polski obrońca także był wyskautowany przez Cardenasa na bardzo wczesnym etapie, jeszcze w Rakowie Częstochowa.

Cardenas w szczegółowy sposób potrafi uargumentować swoje pomysły. Zwróćcie uwagę, jak o wypożyczeniu Piątkowskiego mówi w rozmowie z Weszło: 

– Podoba nam się, bo jest kompletnym defensorem, może robić wszystko. Jest szybki i silny, do tego dobrze gra w powietrzu. Jest też proaktywny i co najważniejsze: bardzo dobrze radzi sobie z piłką przy nodze. Przejmuje inicjatywę, potrafi zagrywać wertykalne, prostopadłe podania – to idealnie do nas pasuje. Potrzebowaliśmy środkowego obrońcy, który jest kompletny, którego profil predysponuje go do gry w wysoko ustawionej linii defensywy, bo właśnie w ten sposób bronimy. 

Nie żadne tam „dobrze broni” czy „potrafi wyprowadzać”, tylko konkretne cechy i konkretne walory. 

Gift Orban

Przy Gifcie Orbanie wszystkie inne transfery młodego skauta to jak trzecia liga przy ekstraklasie. Gent zadziałał błyskawicznie. Już w sierpniu deklarował, że chce kupić piłkarza, który dopiero co przyjechał do Europy. Napastnik z rocznika 2002 kosztował finalnie 3,3 miliony euro. Transfermarkt wycenia go dziś na dwadzieścia baniek. W prasie czytamy, że Gent chce za niego ponad trzydzieści. 

Nie tylko Tottenham zastanawiał się nad wykupieniem Orbana. W kontekście nigeryjskiego napastnika wymienia się także takie marki jak Leicester, Leeds, Napoli, Union Berlin, Eintracht Frankfurt, Lille czy Galatasaray. A przecież nie gra w Belgii jeszcze nawet roku! Jego kariera jest zawrotna. Latem 2022 roku trafia z nigeryjskiego Bison FC do norweskiego Stabæk, które gra wówczas w drugiej lidze norweskiej. Ruch pilotuje Atta Aneke, czyli agent znany z lokowania afrykańskich piłkarzy w Skandynawii, gdzie sprowadza wcześniej Odiona Ighalo czy Davida Datro Fofany. Ten drugi, sprzedany poprzedniej zimy do Chelsea za dwanaście milionów, trochę utrudnia Belgom negocjacje. Stabæk stawia twarde warunki. Widzi, że afrykańscy piłkarze grający w Norwegii to już marka, więc nie odda napastnika za marne pieniądze. 

Władzom klubu nieszczególnie się ten transfer podoba. Nosem kręci Vanhaezebrouck: uważa, że suma odstępnego (3,3 miliony) jest zbyt wysoka, skoro mowa o piłkarzu, który pewnie usiądzie na ławce (bo tak postrzega chłopaka z drugiej ligi). Prezes Louwagie uderza w podobne tony, mówi o ryzyku, które finalnie podejmuje tylko dlatego, że „szef skautów codziennie powtarza mi, że absolutnie musimy go podpisać”. 

I podpisali, opłaciło się. 

24 mecze, 19 bramek i siedem asyst, to bilans Orbana w Norwegii. Odpala tam momentalnie. Choć ostatnio zasiada na ławce i targa nim z tego powodu frustracja, to w Gencie również szybko robi furorę. Strzela 31 goli w 43 meczach. Bije przy tym rekordy. W marcu, gdy nie mijają nawet dwa miesiące od zmiany otoczenia, zdobywa najszybszego hat-tricka w historii europejskich pucharów. Wystarczają mu trzy minuty. Do siatki tureckiego Basaksehiru trafia w 31., 32., i 34 minucie. Poprzedni rekord należy do Mohameda Salaha i wynosi około sześciu minut. 

Jako pierwszy gracz KAA Gent w tym stuleciu strzela cztery gole w meczu ligowym (przeciwnikiem Zulte Waregem). Karci także Pogoń Szczecin, w meczu eliminacji do Ligi Konferencji to on trzykrotnie pokonuje Bartosza Klebaniuka. Do pewnego momentu Orban jest też najlepiej strzelającym napastnikiem w dziesięciu najlepszych ligach w Europie.

Wypowiedzi dyrektora sportowego Rakowa dla BBC: 

– Bardzo naciskałem na ten transfer przez trzy miesiące. Jedynym sposobem na takie transakcje jest odwaga i wiara. 

– Rok temu grał w klubie, którego nie można nawet znaleźć w Google. Teraz to po prostu szaleństwo.

– Nie mamy wielkich środków. W Belgii może jesteśmy czołowym klubem z dobrym budżetem, ale gdy patrzymy na młodych zawodników spoza Belgii, zawsze może zapukać do drzwi ktoś bogatszy.

Kiedy Orban debiutuje w drugiej lidze norweskiej, na trybunach jest ledwie dwieście siedem osób. Cardenas zyskuje na tym transferze wizerunkowo. Pisze o nim „The Athletic”, wypowiada się dla BBC i innych zagranicznych mediów. 

Orban staje się jego wizytówką. 

Dlaczego Cardenas odszedł z Gent? 

Nawet współpraca z gościem robiącym takie transfery może generować konflikty. Niezależnie od wyczynów nigeryjskiego snajpera, wpływy szefa skautów w Gencie malały. Konflikt ze szkoleniowcem to tylko jedna strona medalu. Przy pożegnaniu z klubem Cardenas rzuca wymowne: – Powróciły stare czasy. 

Ma na myśli okres, w którym dział skautingu Gent nie miał do powiedzenia tak dużo, jak krążący wokół gabinetów zaprzyjaźnieni menedżerowie, Mogi Bayat i Dudu Dahan. Meksykański Niemiec na chwilę zmienia ten trend. Opiera transfery na rzetelnym skautingu, a nie sieci kontaktów i koneksji. Agenci idą w odstawkę. Chwilę taki model funkcjonuje, lecz Gent szybko wraca do starego układu, w którym rola skautingu systematycznie leci na łeb na szyję.  

Cardenas nie chce w tym uczestniczyć. Bayat wsadził do belgijskiego zespołu dwóch piłkarzy, Dahan jednego. Gandelmana, czyli tego, o którym Cardenas mówił na konferencji prasowej, że to transfer Vanhaezebroucka. Szkoleniowiec nad wyraz często odrzuca propozycje szefa skautingu, którego zaczyna ta sytuacja frustrować. Jednocześnie czuje się mocny. Potrzebuje wyzwań, a nie regresu. Myśli o posadzie dyrektora sportowego. 

23 października oficjalnie odchodzi z klubu.

– Po trzech fantastycznych latach nadszedł czas, aby zająć się bardziej odpowiedzialnym stanowiskiem – rzuca na odchodne, dając do zrozumienia, że posada szefa skautów już go nie zadowala.

Zaskakujące jest przy tym to, jak na odejście Samuela Cardenasa zareagowali kibice KAA Gent. Hein Vanhaezebrouck to uznany trener. Gent prowadził trzykrotnie, raz wygrał z nim mistrzostwo kraju, przy drugim podejściu zdobył Puchar Belgii. Ma więc zasługi i wyniki. Mimo to kibice są na niego wściekli. W komentarzach każą trenerowi wstydzić się, że przez jego widzimisię klub traci profesjonalistę, który zarobił dla nich miliony. Ironicznie dziękują “nieomylnemu” Heinowi. Piszą, że to najgorsza decyzja klubu od lat i duży krok wstecz.

Lekko kuriozalne, ale liczba podobnych głosów każe sugerować, że Samuel Cardenas w oczach fanów Gent był cenionym fachowcem. To dobry znak dla Rakowa.

Jak Cardenas trafił do Częstochowy?

Rakowa, który – nie oszukujmy się – skorzystał z okazji. Bardzo prawdopodobne, że w innych okolicznościach Medaliki nie miałyby szans sięgnąć po taką postać. Wciąż młodą, ale już z pewną renomą. Tak się jednak złożyło, że Samuel Cardenas szukał pracy akurat wtedy, kiedy klub z Częstochowy szukał dyrektora sportowego.

Mimo wszystko słuszne i zasadne pytanie zadadzą sobie wszyscy, którzy pomyślą: skoro gość jest tak dobry, to dlaczego chce pracować w Polsce?

Były skaut miał pewne oferty w Belgii, ale liczył na upgrade, który oferuje mu Michał Świerczewski. Najważniejszą posadę w pionie sportowym. To nie tak, że było łatwo przekonać go podjęcia zadania. Samuel Cardenas przeszedł wieloetapową rekrutację, zabiegał o tę pracę, przedstawiał swoje wizje przyszłości transferowej Medalików. Raków też jednak musiał zabiegać. Pokazać mu, że nie jest efemerydą i będzie się stale rozwijał.

Słyszymy, że temat pracy Cardenasa w Częstochowie w pewnym sensie zaczął się od polecenia jednej z polskich agencji. Grupa ProSport Manager (Marcin Lewicki i Maciej Zieliński) to autorzy najdroższego transferu wychodzącego w historii Rakowa. Kamil Piątkowski opuścił zespół za 6 milionów euro. Jak już pisaliśmy, Cardenas na niego polował. Agenci obrońcy bardzo dobrze wspominali ten deal i wrażenie, jakie za sprawą Cardenasa wywarł na nich belgijski klub. Wspomnieli właścicielowi mistrza Polski, że ktoś taki akurat szuka pracy, więc warto spróbować.

Spróbował. W rozmowach uczestniczyli najważniejsi działacze częstochowskiego klubu. Właściciel, Piotr Obidziński, Wojciech Cygan. Zero zaskoczenia. Dla pewności, że wizja obydwu stron jest spójna, w proces rekrutacyjny włączono także przedstawicieli sztabu szkoleniowego i pionu skautingu. Słyszymy, że w tym drugim rewolucji póki co nie będzie. Nie tak dawno, bo latem, Raków dokonał pewnych zmian w grupie skautów. Dział skurczył się o trzech pracowników, do pomocy w obserwacji piłkarzy oddelegowano sztab szkoleniowy. Zmieniła się specyfika pracy, ale Raków zapewniał, że jakość nie ucierpiała.

Z naszych ustaleń wynika, że Samuel Cardenas pozytywnie ocenia pracę działu skautingu mistrzów Polski. Na starcie nie ma planów ściągnięcia do współpracy swoich ludzi. Zresztą w Gent wcale nie pracowało ich tak wielu. Ciekawe jest to, że Belgowie operowali na dość ograniczonych zasobach ludzkich; Cardenas mnóstwo spraw ogarniał samodzielnie. Także dlatego nie przeraża go fakt tego, że Raków jest pod wieloma względami w budowie. Bez imponującej infrastruktury, z ograniczonymi możliwościami finansowymi.

Nowy dyrektor sportowy z miejsca zabiera się do pracy i przygotuje zimowe okno transferowe, choć nie należy spodziewać się rewolucji akurat teraz. Celem jest długofalowe odmłodzenie drużyny. Ściąganie zawodników z niższych lig w całej Europie, żeby potem sprzedać ich z zyskiem, tak jak robił to w Gent. Samuel Cardenas dzięki Orbanowi ma też mnóstwo kontaktów w Afryce. Wychowywał się w Niemczech, więc świetnie zna także ten rynek, a tak się składa, że Raków patrzy za zachodnią granicę z dużą przychylnością.

Jest oczywiście wiele znaków zapytania. Cardenas jeszcze nigdy nie pracował jako dyrektor sportowy. Znajdzie się w środowisku, w którym tylko on będzie osobą, dla której polski nie jest pierwszym językiem.  Ewidentnie ma poczucie własnej wartości, skoro postawił się tak zasłużonemu trenerowi jak Vanhaezebrouck. Jeśli braki budżetowe Gent musiał nadrabiać sprytem, to co będzie w Rakowie, który wydaje przecież nieporównywalnie mniej?

Celem na najbliższe lato będzie skonstruowanie niekoniecznie szerokiej, ale bardzo jakościowej kadry odpowiadającej nowoczesnemu futbolowi. Młodość i polot w ofensywie, więcej doświadczenia z tyłu, wybieranie piłkarzy wyróżniających się możliwościami gry na wysokiej intensywności na kilku frontach. Słyszymy, że Cardenasowi spodobała się filozofia pracy sztabu szkoleniowego Rakowa i uważa to za czynnik, który przekona do transferu nawet tych zawodników, którzy po wizycie w Częstochowie nie zachwycą się stadionem i “centrum” treningowym.

Twierdzi, że to oni rozwiną piłkarzy. Tak jak on rozwinie Raków.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

27 komentarzy

Loading...