Reklama

Rosnąć jak Aston Villa [REPORTAŻ Z BIRMINGHAM]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

30 listopada 2023, 14:26 • 16 min czytania 2 komentarze

Gigant się budzi — głosi hasło widoczne na dachu sklepu klubowego Aston Villi. Slogan reklamowy drużyny z Birmingham nie jest przypadkowy. Zasług The Villans odmówić nie można. Tylko trzy angielskie zespoły mają w gablocie więcej trofeów zdobytych w Europie. Ledwie pięć częściej sięgało po mistrzostwo kraju. Tylko jeden dostarczył większą liczbę zawodników reprezentacji Anglii. Aston Villa pielęgnuje swoją historię, ale nie chce już tylko wzdychać, powtarzając: kiedyś to było… Rośnie, żeby rozdawać karty w Premier League.

Rosnąć jak Aston Villa [REPORTAŻ Z BIRMINGHAM]

Jeszcze pięć lat temu na Villa Park wydawało się, że wszystko się wali. Aston Villa w końcu spadła z Premier League. Przez kilka sezonów krzątała się po niej niemalże bez celu. Nick Miller, angielski dziennikarz, pisał o The Villans:

Jeden z najbardziej nudnych zespołów do śledzenia. Są zbyt słabi, żeby cokolwiek wygrać, ale nie aż tak beznadziejni, żeby paść na deski. Po co więc w ogóle zwracać na nich uwagę?

Powolna degrengolada sprawiła jednak, że Aston Villa w końcu stała się dostatecznie beznadziejna, żeby przywitać się z Championship. Spadek okazał się wskoczeniem do rozpędzonego pociągu. Spowodował kosztowne inwestycje w zespół, który miał błyskawicznie awansować. Porażka w finale baraży oznaczała więc finansową katastrofę.

W 2018 roku klub nie znalazł wolnych czterech milionów funtów, żeby zapłacić należny podatek. Chiński właściciel Aston Villi, Tony Xia, miał problem z tym, żeby wysupłać parę groszy, bo zagraniczne operacje finansowe blokował wówczas jego rząd. Drugi rok w Championship oznaczał nie tylko brak szans na zastrzyk gotówki w ramach nagród dla zespołów tworzących najlepszą ligę świata, ale też zmniejszenie opłaty solidarnościowej dla spadkowiczów. A że skład budowano na awans, czyli na bogato, pojawiły się też problemy ze spełnieniem wymogów finansowego fair play.

Reklama

Zamiast upadku z hukiem przyszedł spektakularny powrót. Aston Villa trafiła w ręce czwartego najbogatszego człowieka w Afryce — Nassefa Sawirisa — oraz współwłaściciela Milwaukee Bucks, Wesa Edensa. Klub najpierw wrócił do Premier League, a potem po raz pierwszy od trzynastu lat dostał się do fazy grupowej europejskich pucharów. Mimo że to tylko Liga Konferencji, na Villa Park przyjęto ją z pompą i wszechobecnym entuzjazmem.

Jako przedsmak i dowód tego, że gigant naprawdę się budzi.

Jak rozwija się Aston Villa? Kulisy i plany nowej siły Premier League

Premier League to wielka kasa. Aston Villa sprzedała Jacka Grealisha za 100 milionów funtów. Na nowych piłkarzy wydała dwukrotnie więcej. W takich okolicznościach cztery bańki zaległości względem fiskusa sprzed paru lat wyglądają wręcz śmiesznie. Rozwoju i nowej rzeczywistości, w jakiej znalazł się klub z Birmingham, nie można jednak spłaszczyć do kwot wyłapanych na “Transfermarkt”. Projekt The Villans na nową modłę, która zakłada uczynienie z drużyny jednej z głównych sił ligi, sięga dużo głębiej.

W cieniu wielkich transferów trwa równie imponująca inwestycja w infrastrukturę. Nowi właściciele dostrzegli lukę w akademii, która rywalizuje o talenty w wybitnie konkurencyjnym regionie. Rzut beretem od Villa Park znajdziemy siedziby Birmingham City FC, Wolverhampton Wanderers czy West Bromwich Albion. Ci pierwsi zyskują sławę dzięki żywemu diamentowi. Adeptem szkółki Blues jest sam Jude Bellingham. Sawiris i Edens chcą, żeby następny zawodnik tego kalibru wyszedł spod skrzydeł The Villans. Zwłaszcza że Aston Villa już w przeszłości miała się czym pochwalić — Jack Grealish to w końcu wychowanek klubu.

W minionym sezonie ponad dwudziestu młodych zawodników z akademii Aston Villi otrzymywało powołania do młodzieżowych reprezentacji kraju. Do tego grona zaliczali się zarówno Oliwier Zych, który zakładał biało-czerwoną koszulkę, jak i trzech mistrzów Europy do lat 19 z drużyną Lwów Albionu.

Reklama

Nowi właściciele chcą więcej. Uznali, że warto zainwestować w obiekty akademii w pobliżu Villa Park, bo centrum treningowe Bodymoor Heath znajduje się zbyt daleko — dwanaście kilometrów — od klubu. Zainwestowali więc osiem milionów funtów w budowę bazy w nowym miejscu. Dzięki temu Aston Villa ma przyciągać najbardziej utalentowaną młodzież w okolicy w wieku od pięciu do szesnastu lat. Niedaleko Villa Park powstaje kryte boisko z zapleczem i parkingiem dla blisko pięciuset samochodów.

W międzyczasie wydatki klubu na szkolenie młodzieży wzrosły z 10,8 do 13,9 mln funtów rocznie, mimo że w analogicznym okresie klub zaliczył spadek przychodów z racji niższego miejsca w tabeli na koniec sezonu (dane finansowe opublikowano w marcu 2023 roku, udany finisz minionych rozgrywek będzie miał przełożenie na następny raport). Kryje się za tym inwestycja w lepszą kadrę trenerską, która pracuje z młodzieżą.

Przestawienie wajchy na jeszcze lepsze szkolenie ma związek z reformą zasad odnośnie zagranicznych zawodników w Premier League. Nowe regulacje będą promowały te kluby, które lepiej szkolą i będą mogły korzystać z tzw. „homegrown players”. Efektywność szkolenia to jednak nie tylko etap edukacji piłkarskiej w akademii, o czym w Aston Villi doskonale wiedzą. Wraz z inwestycjami w zaplecze, rozwinięto dział wypożyczeń i monitorowania rozwoju młodych piłkarzy w pierwszym zespole.

Ogromną rolę odegrał w tym Johan Lange, były dyrektor sportowy klubu, który po przyjściu Monchiego odszedł do Tottenhamu. Duńczyk podzielił nadzór nad wypożyczeniami Mile’owi Jedinakowi i Adamowi Henshallowi. Jednocześnie stworzył dział analityczny, który na podstawie zaawansowanych danych wybierał młodym zawodnikom jak najlepiej dopasowane do ich profilu kluby w niższych ligach. Zyskał na tym Cameron Archer, który notował fantastyczne liczby w Middlesbrough. W tym samym zespole wypromował się Aaron Ramsey. Obydwu sprzedano za łączną kwotę ponad 30 milionów funtów, zastrzegając w umowie opcję odkupu. W tym samym czasie za ok. 20 milionów funtów do Chelsea odszedł Carney Chukwuemeka.

Wychowankowie przebijają się także do pierwszej drużyny Aston Villi, czego przykładem jest Jacob Ramsey. Ciekawym aspektem pracy Johana Lange było to, że osobiście zajmował się i sprowadzaniem zawodników w wieku 12-17 lat do klubowej akademii, i przedłużaniem kontraktów najbardziej utalentowanej młodzieży ze szkółki. Równie interesujące jest to, że właścicielom mocno zależało na tym, żeby inwestycja w rozbudowę akademii poprzedziła perłę ich projektu — Villa Park.

Mimo że to przebudowany stadion będzie kluczem do zwiększenia przychodów klubu, w świat miał zostać wysłany sygnał o tym, że akademia to oczko w głowie Aston Villi.

Villa Park i Villa Live – plan rozbudowy stadionu Aston Villi w Birmingham

Nie da się jednak ukryć, że wizja nowego Villa Park ekscytuje kibiców. The Villans chwalą się jednym z najstarszych obiektów w Anglii, który na przestrzeni lat był wielokrotnie modernizowany. Villa Park gościł mecze Mistrzostw Świata w 1966 roku oraz Mistrzostw Europy w 1996 roku, widział finały europejskich pucharów i największe sukcesy zasłużonego klubu. Elewację obiektu ozdabia galeria sław — zawodników, którzy sięgnęli z Aston Villą po Puchar Europy. Wchodząc na murawę stadionu piłkarze mijają replikę trofeum, które ich poprzednicy zdobyli kilka dekad temu.

Historia to jednak nie wszystko. Na początku XXI wieku średnia frekwencja na domowych meczach Aston Villi przekraczała 31 tysięcy osób. Dziś klub mierzy się z równie dużą kolejką chętnych na zakup karnetu. Na zwolnione przez stałych bywalców miejsca czyha 28 tysięcy osób, dla których obecnie brakuje krzesełek na stadionie. W ostatnich dwóch sezonach Villa Park wypełniał się w 98%, notując nowe rekordy wypełnienia obiektu.

Żeby temu zaradzić, zaplanowano stumilionową inwestycję w rozbudowę trybuny North Stand. Pojemność stadionu wzrośnie dzięki temu z 42 650 do 52 500 tysięcy miejsc. Celem nadrzędnym jest osiągnięcie pułapu 60 000 krzesełek, co uczyniłoby Villa Park jednym z czterech największych klubowych obiektów w Anglii.

Impulsem do rozbudowy — poza planami nowych właścicieli — było wyznaczenie Birmingham na miasto-gospodarza EURO 2028. UEFA wymaga, żeby rozbudowa została ukończona na sezon przed rozpoczęciem turnieju, więc prace muszą zostać ukończone w maju 2026 roku.

W czerwcu 2024 roku, po koncercie grupy Foo Fighters, North Stand zostanie tymczasowo wyłączona z użytku i przebudowana. Oznacza to, że Aston Villa tymczasowo będzie zmagała się z jeszcze większym ściskiem na trybunach, ale gra jest warta świeczki. Nowoczesna trybuna nie tylko pomieści więcej osób, ale przede wszystkim stworzy szansę na maksymalizację przychodów ze stadionu w dniu meczowym, a także w dni, w których The Villans nie korzystają z obiektu.

Projekt nazwano „Villa Live”, pod czym kryje się ogromna przestrzeń ze strefą kibica i komercyjnymi pomieszczeniami codziennego użytku. Nową lokalizację zyska także sklep klubowy, który obecnie mieści się w budynku na terenie stadionu i już teraz oferuje bogaty asortyment. Kluczową sprawą jest jednak to, żeby przyciągnąć i zatrzymać kibica na obiekcie jak najdłużej. Po pierwsze dlatego, że wyda wtedy więcej pieniędzy. Po drugie dlatego, że Villa Park mierzy się z problemami, których nie przeskoczy.

Lokalizacja stadionu, a co za tym idzie transport dla kibiców, nie są najsilniejszą stroną Aston Villi. Stacja kolejowa Witton jest permanentnie przeładowana, dojazd autobusowy jest utrudniony, a miejsca parkingowe dla kibiców dostrzegamy już na kilka kilometrów przed bramami wejściowymi. W teorii piętnaście do dwudziestu minut spaceru nikomu nie zaszkodzi. W praktyce trzeba doliczyć do tego korki lub — w przypadku komunikacji miejskiej — prawdziwe polowanie na to, żeby wskoczyć do wagonu i nie czekać na kolejny kurs.

Aston Villa namiastkę tego, co chce osiągnąć, oferuje już teraz. W budynku na terenie stadionu stworzono strefę zabaw dla rodzin z dziećmi. Klub wygospodarował także dwa specjalne miejsca dla fanów – „The Terrace View” i „The Lower Grounds”. Reklamuje je jako doświadczenie meczu w standardzie premium.

W skrócie: „The Terrace View” to trybuna-bar z Wi-Fi, restauracją, telewizorami i innymi atrakcjami dla kibica. Można zameldować się na Villa Park na dwie i pół godziny przed pierwszym gwizdkiem i zostać na obiekcie do półtorej godziny po zakończeniu spotkania, jedząc i pijąc ze znajomymi, jednocześnie mając dostęp do trybun. “The Lower Grounds” działa na podobnej zasadzie. Trzy godziny przed startem spotkania oferuje miejsce z szeroką ofertą gastronomiczną, połączone z jedną z trybun stadionu.

Wejściówki do strefy premium różnią się ceną w zależności od wydarzenia. Mecz z Legią to 72 funty, spotkanie z Manchesterem City – 132 funty. W przypadku „The Lower Grounds” dostępne są pakiety na mecze z Fulham i City. Dla posiadacza biletu – 60 funtów. Z wejściówkami w bonusie – 120 funtów. W obydwu strefach można liczyć na dodatkowe atrakcje, takie jak wizyty legend i zasłużonych dla Aston Villi postaci.

Taką samą opcję można zaklepać podczas wycieczki po stadionie. Podczas gdy normalna wizyta to koszt 20-23 funtów, dorzucenie do touru klubowej legendy podwyższa cenę do 43 funtów. Tak, jak w przypadku karnetów, kolejki są ogromne, a miejsca szybko się kończą. Na wycieczkę natknęliśmy się pierwszego dnia na Villa Park. Kilkadziesiąt osób tłoczyło się przed wejściem, podekscytowanych wizytą na obiekcie ukochanego klubu.

Władze Birmingham wiedzą jednak, że sama próba zatrzymania kibica na stadionie na dłużej nie wystarczy, żeby uporać się z problemami z transportem publicznym. W końcu pojemność obiektu także wzrośnie, więc ludzi będzie tylko przybywać. Rozbudowa Villa Park została więc włączona w szerszy projekt miejskich inwestycji spod znaku „Big City Plan 2040”. Lokalni politycy spierają się teraz, czy warto wydawać 30 milionów funtów na rozbudowę stacji Witton, która na dobrą sprawę żyje tylko w dni meczowe.

Wątpliwości nie ma za to w kwestii inwestycji w inną okoliczną atrakcję. Zabytkowa rezydencja Aston Hall przyciąga coraz większą liczbę turystów. Rzut beretem od stadionu, w środku tutejszego parku, stoi imponująca konstrukcja wzniesiona przez dawne angielskie elity. Za dziesięć funtów możemy przenieść się w czasie, zwiedzając poszczególne kondygnacje zabytkowego obiektu. Wrażenie robi przede wszystkim to, jak postarano się oddać klimat epoki. W poszczególnych pomieszczeniach znajdziemy mnóstwo detali i szczególików, sztucznych ozdób, które pozwolą turyście wczuć się w rolę pana na włościach, ale także jego nadwornej służby.

Dzielnica Aston ma rosnąć wraz ze swoim diamentem.

Liczby, analizy i nowy pion sportowy. Jak Aston Villa zbudowała zespół na TOP4 Premier League

Skoro jednak Aston Villa ma pod wieloma względami zbliżyć się do największych angielskich marek piłkarskich, rosnąć musi także drużyna. To, jaki postęp po powrocie do Premier League poczynili The Villans, zasługuje na uznanie. Znów trzeba wrócić do postaci Johana Lange, któremu powierzono kompletną przebudowę pomysłu na klub w nowoczesnym stylu. Uwagę na Duńczyka zwrócono dzięki temu, jak rozwinął klub FC Kopenhaga, stawiając na analizę danych i mocno “liczbowe” podejście do transferów. Profity? Dziesięciokrotna przebitka na sprzedaży Roberta Skova. Dziewięciokrotna na transferze Denisa Vavro. Lange zerkał w liczby, zbudował sieć skautingu i wyłapywał ludzi, którzy robili karierę. To samo miał robić w Aston Villi. Nic dziwnego, że w Birmingham wkrótce zaroiło się od geeków i doświadczonych analityków. Szefem działu rekrutacji został Rob Mackenzie, który miał udział w mistrzowskim projekcie Leicester City. Lange stworzył także dział opieki nad piłkarzami – Phil Roscoe dostał zadanie pomocy w procesie adaptacji nowych zawodników.

Podejście Lange zaowocowało bardzo udanymi transferami Boubacara Kamary czy Diego Carlosa oraz flagowym ruchem — ściągnięciem młodego Jhona Durana. Zwłaszcza ten pierwszy ruch wygląda jak majstersztyk. Dział analiz wykazał, że Kamara ma profil idealnie wpisujący się w to, czego Aston Villa wymaga od „szóstki”. Ruch był nieoczywisty i darmowy, ale wypalił w stu procentach. Z drugiej strony były wpadki, choć przypisywanie Lange zakupu Philippe Coutinho, czyli największej pomyłki, to przesada, bo Brazylijczyka osobiście chciał Steven Gerrard.

Lange najbardziej ceniono za proces, który zapoczątkował, a niekoniecznie za konkretne ruchy. W jego dziale znalazł się wspomniany już Mackenzie, a także Alex Fraser, szef skautingu ściągnięty z Brighton & Hove Albion. Szefem rekrutacji został Frederik Leth, z którym Johan pracował w FC Kopenhaga. Wreszcie Aston Villa ściągnęła bardzo mocną personą w świecie data scientist — Arjava Trivediego, który budował sławny dział StatDNA w Arsenalu.

The Villans inwestowali w nowe technologie także w sztabie szkoleniowym. Aston Villa jest szeroko doceniana za to, jak wykorzystuje stałe fragmenty gry. Stoi za tym trener Austin MacPhee, ale nie tylko on. Ciekawostką jest to, że klub zakupił maszynę, którą spopularyzował golf: TrackMan. Pozwala ona analizować proces kopnięcia futbolówki i doskonalić technikę podania lub strzału, szczególnie gdy mówimy o uderzeniach ze stojącej piłki. Douglas Luiz przyznawał, że jego dwa bezpośrednie trafienia z rzutów rożnych to pośrednia zasługa analizy opartej o TrackMan, która pozwoliła mu poprawić technikę wykonania kornerów.

Za analizy wziął się także sam Unai Emery, który pracy poświęca się jak mało kto. Początkowo spędzał w centrum treningowym całe dnie, teraz ogranicza się do dwunastu godzin. Przed meczem z Legią Warszawa rozpływał się nad warunkami pracy, jakie oferuje siedziba Aston Villi. Jego sztab rozkłada na czynniki pierwszego każdego rywala, a także swoich własnych zawodników. Ollie Watkins zwyżkę formy zawdzięcza długim rozmowom z hiszpańskim trenerem, który na przykładzie Edinsona Cavaniego i Carlosa Bakki pokazywał mu, jakich ruchów oczekuje od napastnika. Następnie, już na boisku, wdrażał to w życie jego asystent, Rodri, podczas indywidualnych sesji treningowych.

Piłkarze The Villans pracę z Emerym określają jako niekończące się spotkania, rozmowy i analizy, na których chłoną wiedzę. Nawet Jan Bednarek, który pracował z nim krótko, opowiadał w “Foot Trucku” o tym, jak szkoleniowiec zwrócił jego uwagę na detale odnośnie ustawiania się i ułożenia ciała przez obrońcę. Unai już jest traktowany w Birmingham jak postać o boskim statusie, bohater prowadzący Aston Villę ku Lidze Mistrzów. On sam tonuje nastroje, ale jednocześnie zagarnia coraz większą władzę w klubie.

Władzę wręcz niebezpiecznie dużą. Wszystko, co sprawiło, że Villa urosła, cały proces i sztab ludzi Johana, można wyrzucić do kosza. Ich wpływ na rozwój klubu był ogromny, ale Duńczyk i większość jego współpracowników, pracują dziś dla Tottenhamu. Musiał odejść, bo właściciele przystali na nietypowy pakt z Emerym. Otrzymali dobrego trenera, pozwalając mu na co tylko mu się podoba.

Unai Emery z pełnią władzy. Hiszpan urządza Aston Villę po swojemu

Pion sportowy Aston Villi zbudował własnoręcznie Unai Emery. Jego pierwszą decyzją było ściągnięcie do Birmingham Damiana Vidagany’ego, zaufanego współpracownika, który został jego doradcą i prawą ręką. Właściciele klubu wyrazili też zgodę na to, żeby Hiszpan wybrał dyrektora sportowego. Ściął więc głowę Johana Lange i ruszył po Mateu Alemany’ego. Ten ostatecznie został w FC Barcelonie, ale Emery się nie zraził. Wyciągnął z Półwyspu Iberyjskiego Monchiego.

Tercet wspólnie planuje transfery i jest w zasadzie nierozłączny. Gabinet głównego trenera podzielony jest na trzy pokoje bez drzwi. Poza Emerym siedzą w nim właśnie Vidagany oraz Monchi. Unai Emery ściągnął za sobą także bardzo szeroki sztab szkoleniowy. Ze starej gwardii ostał się tylko MacPhee. Nowe twarze to:

  • Pako Ayestaran – asystent trenera
  • Pablo Villanueva – trener
  • Javi Garcia – trener bramkarzy
  • Rodri – trener indywidualny

Przebudowa sięga jednak znacznie dalej. Victor Manas został szefem działu “Performance Analysis”, dokooptował sobie własnych asystentów. Moises de Hoyo dostał posadę szefa działu przygotowania fizycznego. Dyrektorem technicznym jest dziś Alberto Benito. Unai Emery ściągnął do Aston Villi nawet nowego głównego skauta: Pablo Rodrigueza. Hiszpanie zastąpili lokalnych specjalistów.

Brytyjscy dziennikarze zaznaczają, że to właśnie ogromna władza nad każdym ruchem klubu sprawiła, że w przeciwieństwie do Arsenalu, w Birmingham Unai Emery jest w stanie budować swój wymarzony projekt i osiąga sukcesy. W West Midlands wszystko układane jest na modłę pierwszego trenera, co jest drastyczną zmianą podejścia w porównaniu ze sposobem budowania klubu przez Johana Lange — nawet jeśli oba projekty mają punkty wspólne, a zatrudnienie hiszpańskiej ekipy nie oznacza rezygnacji z nowych metod wyszukiwania i ściągania zawodników.

Faktem jest jednak to, że Aston Villa, która za sprawą Duńczyków odchodziła od opierania się na współpracy z agentami na rzecz szukania okazji, ponownie mocniej zawierza temu, co postanowią trener i Monchi. Od kiedy Emery prowadzi The Villans, do klubu trafili już Pau Torres, Clement Lenglet i Alex Moreno — każdego z nich Hiszpanie doskonale znają z czasów pracy w La Liga. Moussę Diaby’ego Emery może natomiast pamiętać jako świetnie zapowiadającego się prospekta akademii PSG z okresu, który spędził w Paryżu.

Nassef Sawiris i Wes Edens w pełni ufają jednak, że sukces i rozwój Aston Villi jest tożsamy z posiadaniem wybitnego trenera. Unai Emery jest dziś nazywany trzecim najlepszym szkoleniowcem w Premier League. Wznosił średniaków na wyższy poziom. Nowi właściciele wierzą, że to samo uczyni w Birmingham. O tym, jak bardzo zależy im na dobrych relacjach ze szkoleniowcem, niech świadczy fakt, że dopiero co ogłosili dość kuriozalną z punktu widzenia klubu z Premier League współpracę.

Aston Villa została partnerem trzecioligowego hiszpańskiego Realu Union. Tylko dlatego, że władzę w tym klubie sprawują bracia Unai i Igor Emery.

V Sports. Nassif Sawiris i Wes Edens, właściciele Aston Villi, budują sieć klubów na całym świecie

Miliarderzy, którzy założyli spółkę V Sports, przy pomocy której kontrolują Aston Villę, nie są jednak krótkowzrocznymi szaleńcami. Ich plan inwestycji w Villa Park i akademię wygląda solidnie i zapewni klubowi wieloletnie profity. W międzyczasie Nassef Sawiris i Wes Edens naśladują inne angielskie drużyny. Wzorem pozostałych gigantów postanowili stworzyć futbolowe imperium wykraczające poza Wyspy Brytyjskie.

W lutym 2023 roku ogłoszono, że właściciele The Villans osiągnęli porozumienie w sprawie wykupu 46% akcji portugalskiej Vitorii Guimaraes. Koszt operacji: 5,5 miliona euro. Kolejne dwa miliony zostaną przekazane na rozwój infrastruktury klubu, a w tle przewija się temat dalszego wsparcia. Wszytko po to, żeby w Portugalii urządził przyczółek dla talentów z Afryki i Brazylii, z których słynie tamtejsza liga i które później mogłoby trafić bezpośrednio do Premier League.

Klubów partnerskich jest jednak więcej. V Sports współpracuje także z japońskim Vissel Kobe, a w Egipcie – ojczyźnie Sawirisa – ma partnera w postaci ZED FC. To najlepsza akademia w całej Afryce według rankingu z 2021 roku. Filie akademii Aston Villi także zaczynają rosnąć i wykraczać poza Wielką Brytanię. Głośno o tym, że The Villans szykują taki projekt w Senegalu. Na radarze pojawiła się także opcja wykupu franczyzy w MLS. Nassef Sawiris i Wes Edens mieliby stać się właścicielami Las Vegas Villains. Nazwa niemal stworzona pod to, żeby gigant z Birmingham się nią zainteresował.

Założenia holdingu są jasne. Kluby mają zbudować wspólną sieć skautingową, dzielić się metodologią pracy trenerskiej oraz szkolenia młodzieży i rozwijać akademie w ramach jednej, wielkiej familii. Wszystko ku chwale tego, kto stoi na końcu łańcucha pokarmowego. Aston Villi, perły w koronie, wkrótce pewnie całkiem dosłownie. Siedmiokrotni mistrzowie Anglii są bowiem ulubioną drużyną pierwszego w kolejce do brytyjskiego tronu Księcia Williama.

Członek rodziny królewskiej losy The Villans śledzi od najmłodszych lat. Chciał wybrać kogoś z drugiego szeregu, nie najsilniejszą ekipę, którą wspierali wszyscy jego koledzy. Z Aston Villą przeszedł wiele, pojawiając się na jej meczach w Championship, znosząc porażkę w finale baraży o awans do Premier League. Odwiedza centrum treningowe, ogląda zajęcia, przyjaźni się z piłkarzami. Pojawił się na Villa Park, żeby zobaczyć historyczny powrót do Europy i mecz ze Zrinjskim Mostarem.

W jego głowie także tkwi plan przyświecający władzom klubu. Obudzić giganta, uczynić z Aston Villi topowy zespół w angielskiej ekstraklasie. Z takim wsparciem na drodze do końcowego sukcesu przeszkód jest coraz mniej. Aston Villa maszeruje ku niemu z rosnącą armią fanów i zachęca, cytując inny slogan reklamowy z okolic stadionu: Zarycz razem z nami.

WIĘCEJ REPORTAŻY NA WESZŁO:

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

2 komentarze

Loading...