Reklama

Maldini, Zanetti, Pepe… Najstarsi zdobywcy gola w historii Ligi Mistrzów

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

09 listopada 2023, 09:48 • 10 min czytania 3 komentarze

Miniona kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów upłynęła pod znakiem spektakularnych wyczynów w wykonaniu weteranów piłkarskich boisk. 37-letni Olivier Giroud poprowadził AC Milan do arcyważnego triumfu nad Paris Saint-Germain, natomiast 40-letni Pepe trafił do siatki w zwycięskim dla FC Porto starciu z Royal Antwerp. To dobra okazja, by sporządzić ranking dziesięciu najstarszych strzelców w dziejach Champions League. Giroud oraz Pepe znaleźli się bowiem w naprawdę doborowym towarzystwie.

Maldini, Zanetti, Pepe… Najstarsi zdobywcy gola w historii Ligi Mistrzów

No to lecimy!

10. PAOLO MALDINI – 36 lat, 10 miesięcy, 29 dni

Zestawienie otwiera prawdziwy futbolowy gigant, czyli Paolo Maldini – ośmiokrotny finalista i pięciokrotny triumfator Pucharu Europy/Ligi Mistrzów. Choć Włoch przez znaczną część kariery występował jako lewy obrońca, do siatki rywali trafiał od wielkiego dzwonu. Ostatecznie za jego czasów było jeszcze zupełnie normalne, a nierzadko wręcz wskazane, by boczni defensorzy koncentrowali się przede wszystkim na blokowaniu dostępu do własnej bramki, ograniczając swoje ofensywne zapędy do minimum. W Champions League wieloletni gwiazdor Milanu wpisał się więc na listę strzelców zaledwie trzy razy – dwukrotnie na początku lat 90., w meczach o niewielkim ciężarze gatunkowym, a raz… w wielkim finale rozgrywek. To przecież nie kto inny jak Maldini 25 maja 2005 roku otworzył wynik w pierwszej minucie spotkania z Liverpoolem w Stambule, rozpoczynając – jak się wtedy wydawało – spektakularny marsz Rossonerich po końcowy triumf w rozgrywkach.

Jak się ten marsz w praktyce zakończył, wszyscy bez wątpienia doskonale pamiętają. 3:0 do przerwy, 3:3 po przerwie, porażka w rzutach karnych. Coś nam się zatem wydaje, że Maldini chętniej wraca wspomnieniami do pozostałych dwóch trafień w Lidze Mistrzów, a o golu wbitym z The Reds wolałby na zawsze zapomnieć.

Reklama

9. LAURENT BLANC – 36 lat, 11 miesięcy, 29 dni

Zawodniczą karierę Laurenta Blanca trudno ocenić w sposób jednoznaczny. W narodowych barwach Francuz spełnił się w stu procentach, sięgając po mistrzostwo świata i Europy, jednak na arenie klubowej nie było aż tak kolorowo. Wprawdzie Blanc bronił barw naprawdę wielkich drużyn, żeby wspomnieć FC Barcelonę, Olympique Marsylia, Inter Mediolan czy Manchester United, a jednak trofeów wywalczył w sumie niewiele. Jeden Puchar Francji (z Montpellier), jedno mistrzostwo Francji (z Auxerre), po jednym Pucharze Króla oraz Pucharze Zdobywców Pucharów (z Barceloną), no i mistrzostwo Anglii, po które obrońca sięgnął na Old Trafford.

Jak gdyby tego było mało, “Duma Katalonii” w spotkaniach kluczowych dla losów obu wygranych turniejów z powodzeniem radziła sobie bez Blanca. No a w Manchesterze francuskiego gracza też nie wspomina się dziś ze szczególnie wielkim rozrzewnieniem.

Sir Alex Ferguson polował na Blanca już w połowie lat 90., lecz finalnie ściągnął go do ekipy United dopiero w 2001 roku, widząc w nim tymczasowego następcę dla odchodzącego Jaapa Stama. 36-letni “Le Président” nie zdołał jednak dorównać holenderskiemu twardzielowi. Prezentował szalenie nierówną formę, a kolejne pomyłki dobitnie świadczyły o tym, iż jego najlepsze lata kariery dawno przeminęły. – Kiedy sir Alex skontaktował się ze mną po raz pierwszy, nie mogłem przyjąć jego oferty. Dogadałem się już z Barceloną. Propozycja została ponowiona pięć lat później i wtedy już dałem się przekonać. Ferguson powiedział, że widzi mnie na rok lub dwa, bo ma w składzie kilku bardzo młodych obrońców, którzy będą potrzebowali doświadczonego partnera – wspominał Blanc.

Summa summarum defensor rozegrał dla “Czerwonych Diabłów” 75 meczów i czterokrotnie wpisał się na listę strzelców, w tym aż trzy razy w Champions League. Ostatniego gola w tych rozgrywkach strzelił w wyjazdowym starciu z Olympiakosem Pireus w październiku 2002 roku.

8. OLIVIER GIROUD – 37 lat, 1 miesiąc, 8 dni

Sześć goli w Serie A, no i na dokładkę trafienie w Champions League w zwycięskim starciu z Paris Saint-Germain. Olivier Giroud naprawdę jest niezatapialny. We wtorek show trochę skradł mu Pepe, ale wyczyn 37-latka także zasługuje na wyróżnienie. Dzięki niemu Milan pozostaje w grze o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.

Reklama

Musimy w końcu docenić należycie jego karierę. W żadnym momencie nic nie zostało mu podane na tacy – apelował Arsene Wenger.

Trudno się nie zgodzić.

7. EDIN DŻEKO – 37 lat, 1 miesiąc, 23 dni

W sezonie 2023/24 Edin Dżeko fenomenalnie sobie radzi w barwach Fenerbahce, gdzie – występując u boku między innymi Sebastiana Szymańskiego – zanotował już dziesięć bramek oraz cztery asysty w samych tylko rozgrywkach krajowych, a do tego dorzucił również dwa gole w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. W fazie grupowej tych ostatnich rozgrywek Bośniak jak na razie nie wystąpił, bo i nie było takiej potrzeby. Stambulczycy doskonale radzą sobie nawet bez swojego weterana, a trener İsmail Kartal chętnie korzysta z okazji, by dać Dżeko chwilę wytchnienia i nie przeciążać go za bardzo już w rundzie jesiennej. Wszystko wskazuje bowiem na to, że wiosną przed Fenerbahce ostra walka o powrót na tron w tureckiej ekstraklasie, a i w Lidze Konferencji ekipa “Kanarków” powalczy zapewne o pełną pulę.

Nie ma wątpliwości, że optymalnie dysponowany Dżeko może odegrać kluczową rolę w realizowaniu tych wielkich ambicji. W zeszłym sezonie Bośniak zapisał na swoim koncie cztery trafienia na drodze Interu Mediolan do finału Ligi Mistrzów. Wprawdzie w decydującym starciu zespół Nerazzurrich nie sprostał Manchesterowi City, ale w sumie już awans do finału był dla Interu sukcesem samym w sobie.

Dżeko trzy razy ukąsił w grupowych starciach z Viktorią Pilzno, a raz – w półfinałowej konfrontacji z Milanem.

6. LUKA MODRIĆ – 37 lat, 1 miesiąc, 24 dni

Obecność pięciokrotnego triumfatora Champions League w tym gronie chyba nikogo nie zaskakuje.

Wprawdzie Luka Modrić w bieżącej odsłonie rozgrywek jeszcze nie trafił do siatki, lecz w poprzedniej kampanii zanotował dwa trafienia dla Realu Madryt na europejskiej arenie. Zresztą w obu przypadkach wicemistrz świata z 2018 roku skarcił tego samego przeciwnika, czyli Celtic Glasgow. Bramkostrzelność rzecz jasna nigdy nie należała do głównych atutów Modricia, lecz jego całościowy bilans w europejskich pucharach i tak jest dość imponujący. 158 występów i 15 goli, z czego dziewięć zanotowanych właśnie w Lidze Mistrzów. A jesteśmy przekonani, że Chorwat nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W hiszpańskich mediach huczy od pogłosek, jakoby Modrić był niezadowolony, że Carlo Ancelotti nie pozwala mu w tym sezonie na występy w większym wymiarze czasowym.

Co tu dużo gadać, Luka jest po prostu nie do zdarcia.

5. JAVIER ZANETTI – 37 lat, 2 miesiące, 10 dni

858 występów na wszystkich frontach – trzeba powiedzieć, że staż Javiera Zanettiego w Interze Mediolan naprawdę robi piorunujące wrażenie. Tak okazała liczba meczów rozegranych w barwach jednego klubu imponuje nawet w przypadku wychowanków, a przecież Argentyńczyk nie zaczął wcale kariery we Włoszech. Do Serie A trafił dopiero w 1995 roku, mając już 22 lata na karku. Gdy notował pierwsze występy w koszulce Nerazzurrich, przyszło mu powstrzymywać takich napastników jak Gabriel Batistuta, Enrico Chiesa, Olivier Bierhoff, George Weah czy Roberto Baggio. Z kolei na finiszu kariery Zanettiego – czyli w sezonie 2013/14 – bramki na włoskich boiskach zdobywali już seryjnie tacy gracze jak Ciro Immobile, Gonzalo Higuain, Carlos Tevez czy Domenico Berardi. Zupełnie inna epoka.

W przypadku Zanettiego profesjonalizm i cierpliwość zostały sowicie wynagrodzone, ostatecznie swój największy sukces w karierze klubowej Argentyńczyk odniósł w 2010 roku, sięgając z Interem po Puchar Mistrzów. Miał już wtedy 37 lat. W sumie boczny obrońca rozegrał w Champions League 97 meczów, zdobywając zaledwie dwa gole. Pierwszego – jeszcze w latach 90. Drugiego – jesienią 2010 roku, niedługo po triumfie w rozgrywkach.

4. FILIPPO INZAGHI – 37 lat, 2 miesiące, 25 dni

“SuperPippo” i Liga Mistrzów – ależ to była dobrana para!

Najlepiej świadczą o tym chyba statystyki Włocha z sezonu 2006/07. Inzaghi na przestrzeni całej kampanii znajdował się w beznadziejnej dyspozycji, zdobywając zaledwie dwa gole w dwudziestu występach w Serie A. Kiedy zatem Carlo Ancelotti postanowił umieścić go w wyjściowej jedenastce na finał Ligi Mistrzów z Liverpoolem, wielu przedstawicieli Rossonerich popukało się z politowaniem w czoło i uznało, iż sentymenty przysłoniły szkoleniowcowi zdrowy rozsądek. – Na kilka godzin przed finałowym meczem wahałem się tylko w jednej kwestii. Nie wiedziałem, kogo wystawić na pozycji napastnika, Gilardino czy Inzaghiego. Alberto czuł się już lepiej, ale Pippo to Pippo. Zapewne nikt z nich się teraz do tego nie przyzna, ale przed meczem kilku zawodników przyszło do mnie z pytaniem: “Chyba nie rozważasz wystawienia Pippo, co? Przecież jest w koszmarnej formie…”. Faktycznie, Inzaghi wydawał się już na wpół martwy, ja wiedziałem jednak, że takie wieczory należą do niego – wspominał były trener Milanu. Instynkt go nie zawiódł – dwa gole Włocha pozwoliły Milanowi odzyskać europejski tron.

Dwa trafienia w całym sezonie ligowym, tyle samo w finale Champions League. Cały “SuperPippo”. Na tym jednak Inzaghi nie zakończył, jeśli chodzi o strzelanie w europejskich pucharach. Jego ostatni wielki wieczór miał miejsce 3 listopada 2010 roku, gdy Inzaghi wbił na San Siro dwie bramki Realowi Madryt. – Miałem 37 lat, wszedłem na boisko z ławki i odmieniłem losy spotkania z Realem, który prowadził wówczas Jose Mourinho. Ale nie wspominam tego meczu całkiem pozytywnie – przyznał Inzaghi. – Tydzień później zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie i już nigdy nie odbudowałem dawnej dyspozycji.

3. RYAN GIGGS – 37 lat, 9 miesięcy, 16 dni

Reputacja Ryana Giggsa bardzo mocno ucierpiała wskutek pozaboiskowych skandali, ale trzeba Walijczykowi oddać, że na boisku trzymał fason naprawdę długo. Sir Alex Ferguson znany był zresztą z niechęci do rozstawania się ze swoimi wychowankami, dlatego Giggs czy Paul Scholes przez całe lata mogli liczyć na miejsce w składzie Manchesteru United, a szkocki manager liczył na ich pomoc oraz doświadczenie zwłaszcza w momentach kryzysu ekipy “Czerwonych Diabłów”. Zresztą “Fergie” nie odwrócił się od Giggsa również w ostatnich, trudnych dla Walijczyka czasach. Były szkoleniowiec United zeznawał w charakterze świadka podczas procesu eks-piłkarza, który został oskarżony o przemoc domową. Szkot zapewnił, że nigdy nie widział, by Giggs stracił nad sobą panowanie i nazwał go wzorem sportowca.

Jeśli chodzi o występy w Lidze Mistrzów, skrzydłowy zanotował ich aż 145, notując 28 trafień i 46 asyst. Bilans w klasyfikacji kanadyjskiej godny pozazdroszczenia, bez dwóch zdań. Po raz ostatni na listę strzelców w Champions League Giggs wpisał się zaś 14 września 2011 roku w starciu wyjazdowym z Benficą. Był to pierwszy mecz fazy grupowej w sezonie 2011/12. Fazy grupowej, która – dodajmy – zakończyła się nieoczekiwaną klęską Manchesteru United.

2. FRANCESCO TOTTI – 38 lat, 1 miesiąc, 29 dni

Nawet poza Rzymem był kochany, nie bez powodu. Francesco Totti stał się symbolem wierności barwom, jednym z ostatnich sprawiedliwych w świecie futbolu. Legenda Wiecznego Miasta to nie tylko setki goli strzelonych w barwach Giallorossich, to nie tylko maestria techniczna, ale i niesłychana boiskowa oraz pozaboiskowa charyzma. Jeśli ktoś miał odwagę powiedzieć, że futbol to tylko bieganie za napompowanym balonem, to odsyłaliśmy do nagrań najpięknięjszymi zagraniami Tottiego.

Kariera Włocha była bardzo długa, wydawało nam się, że Totti znalazł jakieś serum i będzie grał dla Romy wiecznie. Ostatniego gola w Lidze Mistrzów zdobył w sezonie 2014/15 i było to trafienie z piątej kolejki fazy grupowej. Wówczas jego Roma mierzyła się na wyjeździe z CSKA. Totti przy stanie 0:0 idealnie przymierzył z rzutu wolnego i wyprowadził swój zespół na prowadzenie, którego Roma nie dowiozła do końca.

1. PEPE – 40 lat, 8 miesięcy, 12 dni

Czwarty krzyżyk od dawna za nim, lecz Pepe wciąż z powodzeniem występuje na wysokim poziomie. Nie jest to może zawodnik, którego łatwo pokochać – jego brutalne faule i chamskie boiskowe prowokacje zdecydowanie nie mogą pójść w zapomnienie – ale trzeba oddać mu honor, bo starzeje się naprawdę godnie. Umówmy się, czterdziestolatkowie rzadko są w stanie sprostać wymaganiom panującym w przeciętnych bądź egzotycznych ligach, a tymczasem Pepe jak gdyby nigdy nic rywalizuje o najwyższą stawkę w ekipie FC Porto. Ba, nie zakończył również kariery w drużynie narodowej. Wprawdzie runda jesienna sezonu 2023/24 niespecjalnie się jak dotąd stoperowi układała, ponieważ dręczyły go mniejsze i poważniejsze urazy, ale wygląda na to, że ze zdrowiem Portugalczyka jest już wszystko w porządku.

Dowód? Trudno o lepszy niż gol zdobyty w Champions League.

Kiedy Pepe rozgrywał swój pierwszy pełny sezon (2002/03) w portugalskiej ekstraklasie w barwach Marítimo, bramki dla Sportingu strzelał jeszcze Mario Jardel, Jose Mourinho sięgał z FC Porto po swój pierwszy europejski puchar, Złota Piłka padła łupem Pavla Nedveda, Erling Haaland i Vinicius Junior byli uroczymi trzylatkami, a Jude’a Bellinghama nie było jeszcze na świecie. Z kolei w debiutanckim sezonie rozegranym w Porto (2004/05) Pepe spotkał się w szatni z takimi zawodnikami jak Vitor Baia, Ricardo Quaresma, Maniche, Diego, Benni McCarthy czy Derlei. Koledzy Pepe z tamtej ekipy są już dziś działaczami, trenerami, ekspertami.

Tylko on jeden nie zakończył jeszcze zawodowej kariery piłkarskiej. No, on oraz Ibson, który kopał ostatnio w drugiej lidze brazylijskiego stanu Minas Gerais.

Przede wszystkim, to wyjątkowy dzień, bo dziś są urodziny mojej mamy. Powiedziałem jej, że zdobędę dla niej gola! – uśmiechnął się Pepe w pomeczowej rozmowie. – Grać na takim poziomie, w tym wieku, to coś niesamowitego. Wymagało to ciężkiej pracy, wielu poświęceń i niekończącej się pasji do futbolu. Było moim największym życiowym marzeniem, by pewnego dnia zostać piłkarzem. Grać na pełnych stadionach, przeżywać te wyjątkowe wieczory. Wiem, że pozostało mi już naprawdę niewiele czasu, a będę musiał zakończyć karierę. Tym bardziej staram się każdego dnia dawać z siebie wszystko dla FC Porto.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Liga Mistrzów

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

3 komentarze

Loading...