Reklama

ŁKS lepszy niż zwykle, ale rezultat taki jak zawsze – zero punktów

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 listopada 2023, 15:24 • 4 min czytania 31 komentarzy

ŁKS Łódź mógł się podobać w dzisiejszym starciu ze Śląskiem Wrocław, serio. Rzadko komplementujemy łódzką ekipę, bo i nie ma zwykle ku temu powodów, ale akurat dziś sporo się w grze podopiecznych Piotra Stokowca zgadzało. Nawet Dani Ramirez poczarował jak za dawnych lat. Ale efekt jest, koniec końców, dokładnie taki sam jak zwykle – zero punktów na koncie i kolejny krok w stronę powrotu do 1. ligi. ŁKS maszeruje na zaplecze Ekstraklasy nadzwyczaj dziarsko.

ŁKS lepszy niż zwykle, ale rezultat taki jak zawsze – zero punktów

Zanim zaczniemy jednak omawianie konkretnych boiskowych wydarzeń, kilka słów o kwestii podstawowej. Mianowicie o… strojach. Nie potrafimy bowiem pojąć, kto wpadł na tak genialny pomysł, by ŁKS wystąpił dzisiaj w ciemnych trykotach, bardzo podobnych do domowych kostiumów Śląska. W teorii proces doboru strojów meczowych przebiega w taki sposób, że gospodarze informują gości o kolorze swojego ubioru, no i drużyna przyjezdna – wyposażona w tę wiedzę – dobiera odpowiednie trykoty na wyjazd. Jeśli zatem wrocławianie rzetelnie spełnili swój obowiązek, to wina leży po stronie ŁKS-u. Ale nie można też zupełnie zwolnić z odpowiedzialności sędziego Bartosza Frankowskiego, który przed meczem miał prawo zadecydować, by Śląsk awaryjnie przebrał się w wyjazdowe komplety.

Nie chodzi tylko o to, że starcie drużyn ubranych w tak podobne koszulki po prostu źle się oglądało. Choć to oczywiście istotne, ostatecznie mecze piłkarskie mają stanowić widowisko dla kibiców. Kluczowy jest tutaj jednak również komfort samych zawodników. Na boisku wiele decyzji podejmuje się w ułamku sekundy, niemalże z automatu, rejestrując ruchy partnerów z zespołu kątem oka. Dużo łatwiej zatem o błąd, gdy oponent występuje w niewyróżniających się trykotach. Zresztą widzieliśmy przykłady takich pomyłek. Choćby wtedy, gdy Nahuel Leiva odegrał futbolówkę do przeciwnika, ewidentnie w przekonaniu, że kieruje ją do kolegi z własnej ekipy.

Niebywałe, że o takich zdarzeniach piszemy w kontekście meczu Ekstraklasy. Tego rodzaju standardów należy dopilnowywać nawet na najniższych szczeblach rozgrywkowych, a co dopiero na najwyższym.

Niemrawe spotkanie

Wróćmy jednak do kwestii czysto piłkarskich, choć akurat w tej materii działo się na wrocławskim stadionie niewiele. Śląsk wyszedł na prowadzenie już po dwunastu minutach gry – defensywa ŁKS-u tradycyjnie nie popisała się przy stałym fragmencie gry, a najskuteczniejszy w podbramkowym zamieszaniu okazał się ostatecznie Erik Exposito. Ale tak pomyślny początek meczu wcale nie rozochocił gospodarzy, wcale nie sprowokował ich do frontalnych ataków. Podopieczni Jacka Magiery mieli oczywiście przewagę, lecz generalnie grali bardzo ostrożnie.

Reklama

Widać było, że nie ma w zespole Śląska ciśnienia, by zmiażdżyć dziś beniaminków z Łodzi.

Skromne prowadzenie ewidentnie satysfakcjonowało wrocławian. Tym bardziej że ŁKS w ofensywie kompletnie niczego nie potrafił sobie przed przerwą wykreować. Okej, w końcowej fazie pierwszej połowy raz czy drugi zrobiło się gorąco w okolicach szesnastki Śląska, kilka nerwowych zagrań zanotowali Paluszek czy Pokorny, ale przyjezdni nie potrafili tego wykorzystać. Brakowało jakości.

Co innego w drugiej połowie. Śląsk zauważalnie przegiął, jeśli chodzi o koncentrację na obronie jednobramkowej zaliczki, całkowicie oddając inicjatywę gościom. Chwilami można się było zastanawiać, kto tutaj jest ekipą z czołówki Ekstraklasy, a kto drużyną z dna tabeli. Wrocławianie po prostu przestali na murawie istnieć i kompletnie ignorowali kolejne sygnały ostrzegawcze, wysyłane im przez graczy ŁKS-u. Zwłaszcza Daniego Ramireza, który złapał wiatr w żagle i z każdą minutą pozwalał sobie na coraz więcej swobody w dryblingach.

No i to właśnie Hiszpan w 78. minucie gry popisał się genialnym podaniem, które otworzyło łodzianom furtkę do wyrównującego trafienia. W polu karnym z piłką świetnie zabrał się Dankowski, a całą akcję uderzeniem z najbliższej odległości wykończył Jurić.

Zasługiwał ŁKS na tego gola. A Śląsk zasługiwał na prztyczka w nos za jazdę po linii najmniejszego oporu.

Cios w ostatniej akcji

Niewiele wskazywało na to, by gospodarze mieli się jeszcze otrząsnąć po straconej bramce. Ba, mogło się nawet wydawać, że to ŁKS pójdzie za ciosem i sensacyjnie zatriumfuje we Wrocławiu, ostatecznie karcąc gospodarzy za minimalizm. No ale cudów nie ma – defensywa ekipy Piotra Stokowca przez kilkadziesiąt minut wystrzegała się rażących pomyłek, więc w końcu musiała przecież narozrabiać.

Reklama

Pech gości polegał na tym, że pogubili się w obronie… w ostatniej akcji meczu.

I to, dodajmy, akcji niesłychanie czytelnej – dośrodkowanie Camerona Borthwick-Jacksona z lewego skrzydła było w gruncie rzeczy kompletnie nieudane i banalne do wyczyszczenia, a jednak ŁKS-owi nie udało się z nim uporać. Mało tego, futbolówka spadła wprost pod nogi Piotra Samca-Talara, który znajdował się kompletnie niepilnowany na osiemnastym metrze. Takiej serii prezentów Śląsk po prostu nie mógł odrzucić. Gospodarze zadali zatem łodzianom zabójczy cios na sekundy przed ostatnim gwizdkiem Bartosza Frankowskiego.

I tak to już z tym ŁKS-em jest. Rzadko gra dobrze, ale nawet jeśli tak, to wciąż potrafi znaleźć sposób, by skończyć mecz z zerowym dorobkiem punktowym. Natomiast Śląsk po dzisiejszym starciu może się cieszyć wyłącznie z korzystnego rezultatu. Żeby utrzymać się w czubie tabeli do końca sezonu, ekipa Jacka Magiery będzie potrzebowała znacznie lepszych występów.

CZYTAJ WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:

Fot. Newspix

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
11
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
10
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
11
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
10
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

31 komentarzy

Loading...