Kamil Dankowski to piłkarz ŁKS Łódź. W niedzielę po raz pierwszy od transferu w 2020 roku zmierzy się przeciwko swojemu macierzystemu klubowi Śląskowi Wrocław.
Kamil Dankowski to wychowanek Śląska Wrocław. Rozegrał dla niego przeszło sto meczów. W 2020 roku opuścił klub i przeniósł się do ŁKS Łódź, dlatego zapytany o to, czym dla niego jest spotkanie przeciwko WKS, odpowiedział: – Powrót do domu, to proste.
W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” obrońca ŁKS odniósł się również do okoliczności opuszczenia Śląska, a ten nie były przyjemne. Obrońcę celowo zdegradowano do roli rezerwowego, by jego kontrakt nie został automatycznie przedłużony.
– Wydawało mi się, że nie patrząc już na kwestie stricte piłkarskie, zostałem nieładnie potraktowany w czasach, gdy trenerem Śląska był Vitezslav Lavička. Kiedy Łukasz Broź w końcówce rundy jesiennej sezonu 2019/20 doznał poważnej kontuzji kolana, ja wskoczyłem w jego miejsce i rozegrałem pięć ostatnich meczów przed zimową przerwą. Później pojechaliśmy na obóz, jednak po rozpoczęciu nowej rundy nie mogłem już liczyć na miejsce w podstawowym składzie. Wydaje mi się, że wpływ na to miał mój kontrakt, który wygasał z końcem sezonu, a jego przedłużenie było uzależnione między innymi od liczby rozegranych minut – powiedział Dankowski, po czym po chwili dodał:
– Teraz, po kilku latach, naprawdę nie chciałbym już jednak do tego wracać. Ja z Wrocławia zapamiętałem przede wszystkim mnóstwo fajnych rzeczy. To tam rozpoczynałem swoją przygodę z piłką, tam jest mój dom i mogę powiedzieć, że zawsze byłem mocno zżyty z tym klubem oraz kibicami. O tym chciałbym pamiętać.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- W głąb zacnej ewolucji. Co zmieniło się w Śląsku Wrocław?
- Trela: Frekwencyjny boom. Ekstraklasa z szansami na rekordowy sezon na trybunach
- Głowacki: Mózg na wierzchu i trepanacja czaszki, tak skończyłem z piłką
Fot. Newspix