Borussia Dortmund przegrała 0:4 z Bayernem Monachium w sobotnim Klassikerze. Choć wydawało się, że emocje w tym spotkaniu zostały zabite już w dziewiątej minucie, to w Julianie Ryersonie buzowały jeszcze długo po końcowym gwizdku. Norweg szukał sprzeczki z Kingsleyem Comanem.
Przez pełne dziewięćdziesiąt minut Julian Ryerson starał się powstrzymywać ataki Bayernu Monachium na swojej lewej stronie boiska. Radził sobie lepiej niż jego kolega Marius Wolf na przeciwległym skrzydle, ale i tak nie ustrzegł się błędów. Kwadrans przed końcem meczu Kingsley Coman urwał się Norwegowi, precyzyjnie dośrodkował do Harry’ego Kane, który skompletował dublet. Mimo tego błędu Ryerson mógł zostać zapamiętany jako jeden z nielicznych piłkarzy Borussii Dortmund, który starali się walczyć i wyszarpać choćby jedną bramkę w derbowym starciu. Po meczu nie zostawił jednak po sobie dobrej opinii.
Norweg przez całe spotkanie wdawał się w regularnej zaczepki słowne z Comanem. Kilka razy piłkarze musieli być rozdzielani przez sędziów bądź kolegów. Obrońca BVB zarobił nawet żółtą kartkę. Emocje w Ryersonie buzowały jednak długo po końcowym gwizdku. Według „sport1.de” 25-latek czekał pod szatnią Bayernu na Comana. Gdy wyszedł Serge Gnabry, Norweg ze wściekłością zapytał: – Gdzie jest ten drugi skrzydłowy?!. Wtedy między zawodnikami doszło do ostrej wymiany zdań.
Ryerson i Gnabry skakali sobie do gardeł. Do akcji musiał wkroczyć ochroniarz, by rozdzielić obu piłkarzy. Gdy Norweg się uspokoił, wrócił do swojej szatni, ale nie powiedział dziennikarzom, co było powodem jego wybuchu. Milczał również Coman.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Nikt dwa razy z rzędu nie drażni Bayernu. Sroga lekcja dla Dortmundu
- „Nawet po najlepszej imprezie przychodzi poniedziałek”. O problemach Koeln i Mainz
- Trela: Podmuch Saarbruecken. Trzecioligowiec obnażył kruchość Bayernu tuż przed Der Klassikerem
- Trela: Zmęczenie byciem trampoliną. Borussia Dortmund w poszukiwaniu stabilnego kręgosłupa
Fot. Newspix