Po pucharowych zmaganiach wracamy do Ekstraklasy, zatem trzeba sobie zadać kilka kluczowych pytań przed zaczynającym się weekendem z naszą ukochaną.
Czy Zagłębie planuje wrócić do męczenia buły?
Przez jakiś czas wydawało się, że Zagłębie ma dość swojej przeciętności i będzie chciało razem ze Śląskiem i Jagiellonią walczyć o miano rewelacji rundy. Ba, przecież to Miedziowi są jedną z ledwie dwóch drużyn, które ograły Śląsk, a jedyną, która zrobiła to we Wrocławiu. No można było oczekiwać sporo, tym bardziej że w Lubinie zmontowano całkiem przyzwoity skład, dyrektor Burlikowski zdecydowanie nie musiał latem oglądać każdej złotówki dwa razy.
Zagłębiu całkiem fajnie żarło, ale w końcu zdechło. W lidze lubinianie notują trzy mecze bez zwycięstwa, szczególnie z Jagiellonią nie mieli nic do powiedzenia, która ich zmiotła, strzelając gola nawet z rożnego. Ostatni mecz z Cracovią? Też nędza. Dość powiedzieć, że Zagłębie nie oddało ani jednego strzału. A nie mierzyło się przecież z potomkami legendarnej defensywy Milanu, tylko z Pasami, które ostatnio przyjmowały sztuki hurtowo i to właśnie u siebie.
Podtrzymanie tej passy może skutkować tym, że Zagłębie zleci dość nisko w tabeli i po optymizmie z początku sezonu (pamiętacie zachwyty nad pełnym stadionem) nie zostanie wiele. A możliwości finansowe ma zdecydowanie większe, mianowicie takie, by kończyć sezon w okolicach piątego miejsca.
Ile punktów ugrają w tej kolejce beniaminkowie?
I czy odpowiedź przekroczy zero? Ach, wspaniale prezentują się w tym sezonie nowi w ekstraklasowej branży. Rozegrali 38 spotkań, wygrali pięć, z czego trzy między sobą – całą pulę oddała tylko Pogoń, Korona i Stal. Gdyby zsumować oczka trzech nowicjuszy, wystarczyłoby to do przegrania trzeciego miejsca gorszym bilansem bramkowym z Lechem.
To jest w sumie niezła zabawa na resztę sezonu – sprawdzać, gdzie mogliby wylądować nowi, gdyby połączyli siły. Coś nam mówi, że będzie tylko gorzej i podium zniknie za zakrętem.
W tej kolejce na rozkładzie Pogoń, Lech, Śląsk. No, może być nieciekawie, delikatnie mówiąc. Najbardziej ciekawi w sumie to, jak zaprezentuje się ŁKS po piątce od Górnika i 120 minutach z Rakowem. Stokowiec miał przecież ogarniać obronę i nie przegrywać 0:3, tylko 0:1. A przegrał w poprzedniej kolejce 0:5.
Niemniej czy to dowód na to, że powiększenie ligi było błędem? Przemek Michalak w swoim tekście przekonuje, że nie.
Czy Legia wygra mecz?
Krótkie, aczkolwiek zasadne pytanie, bo Legia w ostatnim czasie meczów nie wygrywa. Cztery ostatnie spotkania to cztery razy przyjęcie w trąbę i to jak boleśnie, bo albo wyżywa się Śląsk i wrzuca cztery sztuki, albo sposobem podchodzi Stal i wali trójkę na Łazienkowskiej, albo nie ma czego szukać w Białymstoku, albo jeszcze sprzeciętniały Raków też zabiera pełną pulę do domu.
Niesforność Legii w tyłach była całkiem sympatyczna, gdy nadrabiał przód, ale w ostatnim czasie atak przestał wyciągać kolegów z defensywy za uszy. No i jest problem. Dało się go przełamać dwukrotnie, ale nie w Ekstraklasie – w Lidze Konferencji i w Pucharze Polski.
Wiadomo, że wysokie zwycięstwo z GKS-em Tychy zrobiło wrażenie, bo to w końcu wicelider 1. ligi, ale jaki poziom tam może panować, widzimy po beniaminkach.
Runjaić musi coś wymyślić i sprawić, żeby jego słabi defensorzy byli chociaż przeciętni i nie kopali się po czole jak ze Stalą. Cofnąć ich, by nie stali na linii środkowej, wybrać podstawową trójkę i grać na upartego, aż się nauczą? Twardy orzech do zgryzienia.
Jedno jest pewne – działać trzeba szybko, gdyż strata do nieuwiązanego w Europie Lecha to już pięć punktów (tak, mecz zaległy, znamy te śpiewkę bardzo dobrze).
Czy Raków jeszcze pogra fajnie w piłkę?
W fazie grupowej Ligi Europy – nędza. Raków zapomniał, że można atakować w pierwszych połowach i je kompletnie przesypia, próbując nadrabiać po przerwie, ale przeważnie nieudanie.
I dobra, to jeszcze można tłumaczyć wysoką klasą rywali, ale polskie podwórko? Tu przecież ostatnio nie jest specjalnie lepiej.
Raków się męczy, przegrywa z Górnikiem, ledwie remisuje z Widzewem i potrzebuje 120 minut oraz czerwonej kartki dla ŁKS-u, by z nim wygrać. To nie jest sprawnie działająca machina, tylko taka rzężąca, którą każda składna akcja z przodu zdaje się kosztować dużo. My rozumiemy, że jest natłok meczów, ale one przecież nie spadły z nieba nagle. My rozumiemy, że są kontuzje, ale zdrowi piłkarze też nie są w najwyższej formie – na przykład dziesiątki, które nie pomagają średnio kompetentnym napastnikom wyglądać na nieco poważniejszych.
Raków prezentuje się schematycznie, nudno, bez ikry, błysku, więc jest łatwy do rozczytania. Również dla krajowych rywali. To nowość w naszym futbolowym światku.
Czy Piast znów zremisuje?
Zostawiamy to na koniec nie bez powodu – to jest pytanie, którym ludzie żyją. Tak jak najlepsi wykonawcy grają na festiwalach jako ostatni, tak jak rekin nie wypływa w Szczękach w pierwszej scenie, tak remisy Piasta są absolutnie kluczową sprawą piłkarstwa polskiego i zasługują na najlepszy anturaż, skoro o tym rozmawiają ludzie w tramwajach.
Piast po trzynastu kolejkach ma remisów dziewięć. Najlepsza w tym względzie Jagiellonia podczas poprzedniego sezonu miała na koncie 14 podziałów punktów. Białostocczanie są więc jak najbardziej do łyknięcia, ba, jak się w Piaście zepną, zrobią to jeszcze w tym roku, skoro do końca rundy zostało sześć spotkań.
Kibicujemy każdej miłości, a miłości Piasta do remisów kibicujemy podwójnie, bo jest szczera i uczciwa – zyskuje bowiem nie tylko Piast, ale i przeciwnik, który nie wychodzi ze starcia z pustymi rękami.
Jedźcie, chłopaki, z tym już do końca. Sami jesteśmy ciekawi, ile można ugrać, mając na koncie 30 remisów. Spaść, nie spadniecie, beniaminkowie nie pozwolą, a nauka będzie wdzięczna.
Kupon redakcji na weekend
załóż konto w Fuksiarz.pl!
PIAST GLIWICE – KORONA KIELCE, PIĄTEK 18:00
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – STAL MIELEC, PIĄTEK 20:30
PUSZCZA NIEPOŁOMICE – POGOŃ SZCZECIN, SOBOTA 15:00
WIDZEW ŁÓDŹ – WARTA POZNAŃ, SOBOTA 17:30
LECH POZNAŃ – RUCH CHORZÓW, SOBOTA 20:00
ŚLĄSK WROCŁAW – ŁKS ŁÓDŹ, NIEDZIELA 12:30
RAKÓW CZĘSTOCHOWA, ZAGŁĘBIE LUBIN, NIEDZIELA 15:00
RADOMIAK RADOM – LEGIA WARSZAWA, NIEDZIELA 17:30
GÓRNIK ZABRZE – CRACOVIA, PONIEDZIAŁEK 19:00
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Największe więzienie świata. Piłkarskie sceny z konfliktu Izraela i Palestyny
- Wróżyli mu gangsterkę w Brazylii, pracuje na transfer w Polsce. Jak Radomiak znalazł Pedro Henrique
- „Bad Boys”. Najbardziej znienawidzeni mistrzowie w dziejach NBA
- Stal Brzeg przeżyła swój pierwszy raz. Bunkrów nie ma, ale też jest fajnie [REPORTAŻ]
Fot. Newspix