Reklama

Jak wyglądały poprzednie igrzyska organizowane w Paryżu?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 października 2023, 14:34 • 20 min czytania 1 komentarz

Już w przyszłym roku Paryż po raz trzeci w historii będzie gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich. Z tego względu, w ramach serii poświęconej igrzyskom, postanowiliśmy przybliżyć, jak wyglądały dwie poprzednie edycje rozegrane w stolicy Francji. A jest o czym opowiadać, bo choć obie imprezy miały miejsce w zamierzchłych czasach, to były niezwykle barwne. Ale nie zawsze w taki sposób, w jaki życzyliby sobie tego ich twórcy…

Jak wyglądały poprzednie igrzyska organizowane w Paryżu?

Poniższy artykuł jest czwartym tekstem z cyklu „Droga do Paryża” – serii poświęconej igrzyskom olimpijskim w Paryżu, tworzonej we współpracy z PKN ORLEN, która do końca roku będzie ukazywać się na naszym portalu.

***

PARYŻ 1900 – GRECY CHCĄ SWÓJ KLEJNOT

Zacznijmy od samych początków nowożytnych igrzysk olimpijskich, czyli XIX wieku. Zamysłem ich pomysłodawcy, barona Pierre’a de Coubertina było, aby pierwsze zawody zostały zorganizowane właśnie w Paryżu w 1900 roku. Pomysł ten narodził się już sześć lat wcześniej, podczas pierwszego zjazdu Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, a jego autorem był nie kto inny, jak Francuz. Od początku planował on też, by impreza sportowa odbyła się w połączeniu z Wystawą Światową. Obawiano się jednak, że sześć lat to za długi okres, by podtrzymać wysokie zainteresowanie opinii publicznej tym tematem. Dlatego też Grek Demetrios Vikelas, który został wybrany pierwszym prezydentem MKOl, zaproponował, by premierowe nowożytne igrzyska odbyły się cztery lata wcześniej – i to w Atenach.

Tak też się stało, ale pomysł de Coubertina na paryską edycję igrzysk cały czas pozostawał aktualny… choć cwani Grecy próbowali przeforsować inną ideę. Zachęceni zainteresowaniem wygenerowanym przez wydarzenie, chcieli by zawody co cztery lata odbywały się wyłącznie w ich kraju. Doszło nawet do tego, że greccy obywatele wysyłali do prasy listy w których nazywali barona „złodziejem, próbującym pozbawić Grecję jednego z klejnotów jej szat”. I nie byli w tej opinii odosobnieni. Za pomysłem igrzysk wyłącznie na greckiej ziemi opowiadali się liczni sportowcy z Ameryki czy anglosascy publicyści.

Reklama

Te niewygodne żądania wygłaszał sam król Jerzy I Grecki, a francuski arystokrata próbował wybrnąć z sytuacji udając, że nie rozumie języka monarchy. Ostatecznie jednak wykaraskał się sugerując władcy organizowanie igrzysk panhelleńskich. Po jakimś czasie król przyjął z ulgą taki kompromis. Dokładnie nastąpiło to wtedy, kiedy zdał sobie sprawę, z jakim kosztem wiązałoby się organizowanie tego wydarzenia co cztery lata. Przyjęcie koncepcji igrzysk panhelleńskich (która nigdy nie została zrealizowana) pozwoliło władcy wyjść z twarzą z tego sporu.

PARYŻ 1900 – FATALNA ORGANIZACJA

Połączenie igrzysk olimpijskich z organizacją wystawy światowej miało dla de Coubertina ogromne znaczenie. W zamyśle barona jedno wydarzenie napędziłoby drugie. Pierwotnie w skład EXPO (jak później będzie nazywana Wystawa Światowa) miała wchodzić część Altis – świątyni sportu, w której ustawione byłyby dzieła sztuk oraz dokumenty traktujące o jego istocie już od starożytności. W Altis miały się znaleźć także stadiony i sale gimnastyczne, czyli obiekty w których rywalizowaliby sportowcy. Lecz piękna wizja trafiła na biurko Alfreda Picarda – komisarza generalnego wystawy, który sportem szczerze gardził. Picard nie rozumiał idei de Coubertina i marginalizował miejsce zawodów w wystawie.

W ten sposób, w wyniku tarć i nieporozumień, powstał pierwszy Komitet Organizacyjny igrzysk, na przewodniczącego którego baron mianował wicehrabiego de la Rochefoucaulda. Powołanie takiej instytucji spotkało się z dobrym odbiorem opinii publicznej, a sam KO ustalił wstępny plan dyscyplin olimpijskich. Prace postępowały, dopóki Pierre de Coubertin nie otrzymał ciosu z niespodziewanej strony. Związek Francuskich Stowarzyszeń Sportów Lekkoatletycznych (USFSA), którego baron był współzałożycielem i sekretarzem generalnym, nagle zaczął rościć sobie wyłączne prawa do decydowania o kształcie sportowej części imprezy.

Pierre de Coubertin.

Reklama

De Coubertin poczuł się zdradzony. Wkrótce zrezygnował z funkcji sekretarza USFSA i z bólem serca przekazał jedno ze swoich dzieł życia w ręce państwowych oficjeli. Wobec postępującego organizacyjnego chaosu, komitet de la Rochefoucaulda został rozwiązany. Na jego miejsce powstała grupa, której przewodził Daniel Mérillo, prezes Francuskiego Związku Strzeleckiego. Oraz człowiek Picarda, który do zmagań sportowych pragnął podejść w sposób naukowy. Pragnął zarazem, by bardziej niż nowym tworem barona, impreza kojarzyła się z Wystawą Światową. Dlatego na plakatach promocyjnych oraz w prasie nie używano nazwy „igrzyska olimpijskie”, lecz „mistrzostwa świata”, „igrzyska międzynarodowe” czy nawet… „mistrzostwa Paryża”. Między innymi z tego powodu wielu sportowców nawet nie zdawało sobie sprawy, że bierze udział w igrzyskach!

– Traktowanie tych zawodów jak mistrzostw świata byłoby obrazą dla rangi, którą powinny one posiadać. Większość zawodników uważa je za OGROMNY ŻART, a dla kogoś, kto przyjechał aż z Australii by w nich rywalizować, to wydaje się niedorzeczne – powiedział dla krajowej prasy Stanley Rowley, Australijczyk który w Paryżu wywalczył w biegach aż cztery medale, w tym jeden złoty.

Co przede wszystkim było nie tak z drugimi igrzyskami? Najkrótszą oraz najbliższą prawdy odpowiedzą byłoby stwierdzenie, że wszystko. Ale nie możemy nie rozwinąć tego tematu. Po pierwsze, jako że wystawa światowa trwała od kwietnia do listopada 1900 roku, to postanowiono rozwlec także same zawody sportowe. Igrzyska nie miały oficjalnego otwarcia, ale pierwsza konkurencja, którą była szermierka, została rozegrana 14 maja. Z kolei ostatnie zawody – mecz Anglii z Francją w rugby – odbyły się 28 października. To oznacza, że francuskie igrzyska trwały 5 miesięcy i 14 dni!

Za mało chaosu? Dołóżmy do tego, że w konkurencjach biegowych rywalizowano na… trawie. Co nawet jak na końcówkę XIX wieku świadczyło o wyjątkowym braku profesjonalizmu ze strony organizatorów. W dodatku konkurencje, które odbywały się na ulicach miasta, takie jak bieg maratoński, nie posiadały zamkniętych tras. Zawodnicy często wpadali w ulice na których roiło się od cywili. Doszło nawet do tego, że biegacze ze Stanów Zjednoczonych posądzali zwycięzcę, którym został Michel Theato, jakoby skracał on swoją trasę. Dowodem na to miał być fakt, że Theato jako jeden z nielicznych nie dotarł do mety umorusany błotem, choć trasa przebiegała przez takie odcinki. Michel, pomimo że pochodził z Luksemburga, to od lat mieszkał w stolicy Francji, przez co jego zwycięstwo nabrało większych podejrzeń. Ostatecznie jednak oszustwo nie zostało udowodnione mistrzowi.

Poszczególne konkurencje były porozrzucane po całym mieście i fatalnie skomunikowane. Zmieniał się ich harmonogram, a palącą kwestią były chociażby finały rozgrywane w niedzielę. Dla wielu sportowców wyznania chrześcijańskiego (głównie amerykańskich) był to dzień święty, w którym nie godziło się rywalizować. Sprawa była tak poważna, że w biegu sztafet planowano nawet by drużyna z USA pobiegła w poniedziałek, a jej wynik później porównano by do zespołów z niedzielnego finału. Ostatecznie do aż takiego absurdu nie doszło. Jednak wielu sportowców zza Oceanu zdecydowało się po prostu odpuszczać niedzielne finały.

PARYŻ 1900 – PIERWSZE SPORTY

Jeżeli myślicie, że zamieszanie organizacyjne wynikające z kwestii religijnych było jedynym problemem drugich nowożytnych igrzysk olimpijskich, to jesteście w błędzie. Dołóżmy do tego, że w niektórych konkurencjach, jak strzelectwo czy szermierka, do udziału dopuszczono zawodowców. To była potwarz dla twórcy idei nowożytnych igrzysk, czyli barona de Coubertina, który sprzeciwiał się zawodowstwu. Tak samo jak i rywalizacji pań. – Igrzyska z udziałem kobiet byłyby niepraktyczne, nieciekawe, nieestetyczne i niewłaściwe – pisał Francuz.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Tymczasem w Paryżu wystąpiły 22 reprezentantki płci pięknej, a największą furorę zrobiła Charlotte Cooper. Brytyjska tenisistka, która w karierze aż pięć razy wygrywała Wimbledon, w Paryżu okazała się najlepsza w singlu oraz mikście. W stolicy Francji kobiety grały też w golfa, a także rywalizowały w krykiecie, żeglarstwie czy jeździe konnej. Na marginesie dodajmy, że w 1900 roku na igrzyskach wystąpił pierwszy czarnoskóry sportowiec. Był nim Constantin Henriquez – Francuz haitańskiego pochodzenia, który zdobył złoty medal grając w drużynie rugby zespołu gospodarzy. Ten sam sportowiec później wyjechał do rodzimego Haiti gdzie… rozpropagował futbol. Założył pierwszy klub piłkarski w tym kraju – Union Sportive Haïtienne.

Jedna z najlepszych historii drugich igrzysk stoi za Margaret Abbott. Była to studentka z Chicago, która przyjechała zobaczyć wystawę światową wraz z mamą. Obie zapisały się na „międzynarodowy turniej golfowy”, jak oficjalnie określono zawody na polu golfowym Compiègne. Abbott triumfowała, zaliczając 47 uderzeń na 9 dołkach. Za swój sukces otrzymała porcelanową miskę zdobioną złotymi wzorami. I tyle. Sama zainteresowana do końca życia (zmarła w 1955 roku) nie zdawała sobie sprawy, że została mistrzynią olimpijską. Choć o paryskim turnieju nie raz opowiadała swoim dzieciom. Prawda wyszła na jaw dopiero w latach 80., za sprawą Pauli Welch, która zaczęła interesować się kontekstem rozegrania tamtych zawodów oraz postacią ich triumfatorki. Tym samym Abbott oficjalnie została pierwszą mistrzynią olimpijską w golfa. Oraz jedyną aż do 2016 roku, kiedy kobiecy golf powrócił do programu igrzysk.

Podczas tamtejszej imprezy złoto zdobył prawdopodobnie najmłodszy mistrz olimpijski w historii. Wszystko za sprawą Françoisa Brandta i Roelofa Kleina, którzy rywalizowali w wioślarstwie w konkurencji dwójki ze sternikiem. W eliminacjach Holendrzy dopłynęli do mety z wyraźną stratą do wioślarzy z Francji, jednak szybko zdiagnozowali problem. Okazał się nim Herman Brockmann, czyli… sternik załogi. Wszystko dlatego, że był dorosłym, ważącym około 60 kilogramów mężczyzną, podczas gdy konkurenci na pozycjach sterników osadzali o wiele lżejsze dzieci. W finale Brandt i Klein zastosowali ten sam manewr i tak zamiast Brockmanna w ich osadzie znalazł się anonimowy paryski chłopiec, nawet niewymieniony z imienia. Wówczas do zawodów dopuszczano wielonarodowe zespoły, więc pochodzenie chłopaka nie stanowiło problemu. Holendrzy triumfowali, a po ich sterniku ostało się tylko zdjęcie z którego można wywnioskować, że dziecko miało 8-12 lat. Bardzo możliwe, że podobnie jak Abbott, ten młodzian również do końca życia nie zdawał sobie sprawy, że wywalczył olimpijskie złoto…

Wioślarze François Brandt, Roelof Klein oraz ich sternik – francuski chłopiec, dzięki któremu Holendrzy wygrali swoją konkurencję na igrzyskach olimpijskich.

Oczywiście drugie igrzyska olimpijskie obfitowały w sporą liczbę konkurencji, które można uznać za dziwaczne, a nawet zatrważające. I tak w programie pojawiło się przeciąganie liny, pływanie z przeszkodami czy też… strzelanie do gołębi. Jasne, zdajemy sobie sprawę z tego, że w XIX wieku do tematyki polowań podchodzono inaczej niż dziś. Ale nawet wtedy gołąb uchodził za symbol pokoju. Tymczasem blisko 200 zawodników, podczas wydarzenia dla którego w antycznych latach zawieszano wojny, w imię rozrywki zestrzeliło 300 tych ptaków.

Wspomnieliśmy, że sportowcy nie wiedzieli czy uczestniczą w igrzyskach. MKOl do dziś nie ustalił*, które konkurencje zaliczały się do programu zawodów, stąd jedne źródła podają liczbę 89, a inne 95. Taki chaos wynika między innymi stąd, że na wystawie światowej rozgrywano konkurencje znacznie wykraczające poza olimpijski charakter. Nie do końca wiadomo było, które sporty to te olimpijskie, a które to inicjatywa EXPO. Na przykład w sportach wodnych, do których zaliczało się żeglarstwo czy wioślarstwo, dopisano także wyścigi motorówek. Ponadto odbyły się zawody w takich konkurencjach jak lot balonem, wyścigi samochodowe, strzelanie z armaty, zawody w puszczaniu gołębi czy też właśnie strzelanie do nich.

Tego rodzaju sporty na pewno nie są zaliczane do oficjalnego programu igrzysk 1900. Ale na przykład zawody w powożeniu zaprzęgami konnymi już liczą się do tabeli medalowej. Skoro przy medalach jesteśmy, tych w wielu dyscyplinach pierwotnie w ogóle nie rozdawano**. Zwycięzcy otrzymywali tylko srebrne i brązowe oznaki, albo okolicznościowe statuetki. Jednak organizatorzy potrafili je wręczyć nawet kilka miesięcy po rozegranej konkurencji. Ponadto nagrodami były przedmioty codziennego użytku, jak zegarki, portfele czy notesy. Z tym że i tutaj sportowcy mieli wiele zastrzeżeń, bowiem Francuzi nagminnie zawyżali wartość przyznawanych nagród. Wyobraźcie sobie skalę tego absurdu. Jesteście mistrzami olimpijskimi, o czym nawet nie wiecie, bo twórcy zawodów jak ognia unikali zwrotu „igrzyska olimpijskie” w reklamie zawodów. Ewentualną nagrodę otrzymaliście długo po starcie, o którym być może zdążyliście już zapomnieć. A owa nagroda to notes warty kilka franków. Witajcie w 1900 roku.

Wprawdzie media (głównie francuskie) zaraz po zawodach rozpisywały się o tym, jakim były one sukcesem. Pierre de Coubertin w 1901 roku przed członkami MKOl także zachwalał to wydarzenie. Ale czynił to wyłącznie dlatego, by ratować wciąż kruchy projekt. Jednak o wiele bliższa prawdy jest opinia barona o igrzyskach, którą ten zapisał w swoich wspomnieniach, opublikowanych w 1931 roku.

O innych konkursach 1900 roku nie mam tu nic do powiedzenia. […] Odnotowano ciekawe wyniki, ale nie olimpijskie. Według wypowiedzi jednego z naszych kolegów, „wykorzystaliśmy naszą pracę, rozrywając ją na strzępy”. Jego słowa okazały się prawdziwe. Charakteryzuje to doświadczenie roku 1900. Pokazało ono, że trzeba uważać, aby nie dopuścić do przyłączenia igrzysk do jednego z tych wielkich jarmarków, pośród których wyparowuje ich wartość filozoficzna i traci się znaczenie edukacyjne. Niestety, małżeństwo, które właśnie zostało zawarte, było silniejsze, niż nam się wydawało. Jeszcze dwukrotnie, w latach 1904 i 1908, ze względów budżetowych musieliśmy znosić wystawy***. Dopiero w 1912 r. dzięki staraniom Szwecji rozwód został sfinalizowany. Po tym nieszczęśliwym związku olimpizm przynajmniej miał coraz bardziej niezależną sytuację i nie był już sprowadzany do roli upokarzającego wasalstwa, której został poddany w Paryżu.

PARYŻ 1924 – ODRODZENIE

Niespełna ćwierć wieku później baron de Coubertin miał okazję ku temu, by udowodnić swoje racje. Drugie igrzyska w Paryżu były ogólnie siódmą**** edycją tego wydarzenia, ale zarazem ostatnią, nad której organizacją pieczę sprawował ojciec idei współczesnego olimpizmu.

I udało się. Paryż skutecznie zatarł po sobie okropne wrażenie – ku uciesze samego de Coubertina. Z biegiem lat igrzyska jako wydarzenie okrzepły, pozbyły się wielu chorób wieku dziecięcego. Wprawdzie zawody sprzed blisko stu lat rozmachem nijak mają się do współczesnych edycji igrzysk, jednak kilka kluczowych pomysłów organizacyjnych z Paryża do dziś utrzymało się w całej konwencji. Jedną z takich koncepcji była budowa wioski olimpijskiej. A było kogo gościć, bowiem do Francji przybyło ponad 3 tysiące sportowców. To także świadczyło o rozroście imprezy, bo w 1900 roku Paryż odwiedziło około tysiąc zawodników i zawodniczek. Stworzenie dla przyjezdnych gości miejsca w którym mogli się zatrzymać stawało się więc koniecznością… ale za pierwszym razem większość i tak wolała skorzystać z hoteli.

Jednak wydarzenie przypominało teraźniejsze igrzyska także pod innymi względami. Poza domem dla zawodników w sensie dosłownym, stworzono dla nich także miejsce będące centrum zmagań. W tym celu zmodernizowano Stade olympique de Colombes. Zwiększono pojemność tego obiektu do 45 tysięcy. Odbyły się na nim zawody w lekkoatletyce, tenisie, rugby, gimnastyce, oraz po części piłce nożnej, kolarstwie, jeździectwie i pięcioboju nowoczesnym.

Ceremonia otwarcia VIII Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.

Właśnie w Paryżu blisko sto lat temu po raz pierwszy wykorzystano także motto olimpijskie. Brzmiało ono „Citius, Altius, Fortius”, czyli „Szybciej, Wyżej, Silniej”. Było to hasło nieprzypadkowe, gdyż pierwotnie wykorzystywała je… USFSA. Czyli ta sama organizacja, która w 1900 roku uczyniła taką zadrę w sercu Pierre’a de Coubertina.

Na całą imprezę rząd oraz władze miasta przeznaczyły łącznie 30 milionów franków. Pomimo sporej wartości sportowej oraz względnie dużego zainteresowania, igrzyska nie zwróciły swoich kosztów. Frank Zarnowski w swojej publikacji „A look at Olympic costs” oszacował, że francuskie towarzystwa ubezpieczeniowe zabezpieczyły wydarzenie na spodziewaną kwotę wpływów w wysokości 10 milionów franków. Te ostatecznie wyniosły jednak tylko 5,5 miliona.

W kwestii organizacji warto też podkreślić, że w Paryżu pojawiły się reprezentacje państw, które przegrały I wojnę światową, jak Austria, Bułgaria, Turcja czy Węgry. Zabrakło natomiast głównego przegranego wojny, czyli Niemiec. Oficjalnym powodem ich absencji było to, że gospodarze nie potrafiliby zapewnić im pełnego bezpieczeństwa. Nieoficjalnie, niechęć Francuzów wobec kraju z którym zaledwie sześć lat wcześniej toczyli wyniszczającą wojnę, była zbyt silna. Trudno dziwić się społeczeństwu, na którym wielka wojna odcisnęła gigantyczne piętno, że nie chciało Niemców u siebie.

PARYŻ 1924 – GWIAZDY ROZBŁYSŁY

Wraz z okrzepnięciem organizacyjnym kolejnych igrzysk, coraz klarowniej wyglądał także ich program sportowy i harmonogram imprezy. W 1924 roku jeszcze był on dość rozwleczony, na co narzekał także sam de Coubertin. Wprawdzie oficjalne otwarcie igrzysk nastąpiło 5, a zamknięcie 27 lipca, jednak niektóre konkurencje rozpoczęły się już 4 maja. Zatem igrzyskom może daleko było do obecnej formy, ale w porównaniu do chaosu z 1900 roku, i pod tym względem poczyniono progres.

Mało tego, strona sportowa wydarzenia okazała się tą najmocniejszą – zapewne ku uciesze samego barona. Bo na arenach w stolicy Francji błyszczało kilka olimpijskich legend.

Zdecydowanie największą z nich był Paavo Nurmi. Człowiek małomówny, który nawet po wielkich sukcesach nie okazywał jakichkolwiek emocji. Do tego stopnia, że w gazetach opisywano jaką trwogę jego zachowanie wywołuje wśród rywali.

To, co zniechęciło jego przeciwników bardziej niż cokolwiek innego, to jego lodowata samokontrola. Nie zwracał uwagi na swoich przeciwników przed, w trakcie i po wyścigu; nigdy się nie odzywał i nigdy się nie uśmiechał. Czysta nieludzkość tego człowieka łamała serca tych, którzy musieli przeciw niemu wystąpić.

Nurmi zachowywał się niczym stereotypowy Fin. Po raz pierwszy swą wielką klasę udowodnił cztery lata wcześniej w Antwerpii, gdzie wywalczył trzy złote i jeden srebrny medal. W Paryżu Paavo był najlepszy w każdej z pięciu konkurencji biegowych, w których brał udział. Czyli na 1500 i 5000 metrów oraz w biegach przełajowych indywidualnie, a także w drużynie: na 3000 metrów i ponownie w przełajach. Nurmi do dziś pozostaje najbardziej utytułowanym lekkoatletą w historii igrzysk olimpijskich. Na swoim koncie ma ogólnie 12 krążków – 9 złotych i 3 srebrne. Dodajmy, że równie znakomite igrzyska w Paryżu zaliczył także drugi z wielkich fińskich biegaczy – Ville Ritola, który wywalczył 4 złote i 2 srebrne medale.

Paavo Nurmi podczas biegu przełajowego na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

Na pływalni największą gwiazdą był Johnny Weissmuller. Amerykanin wywalczył trzy złote medale na 100, 400 i 4 x 200 metrów stylem dowolnym. Do tego dołożył także brąz w drużynie piłki wodnej. W trakcie kariery Weissmuller ustanowił aż 67 rekordów świata w pływaniu. Został też wybrany najlepszym pływakiem pierwszej połowy XX wieku. Trudno się temu dziwić, skoro przez dziesięć lat na dystansach od 50 jardów do połowy mili nigdy nie przegrał startu! Ale to nie wyczyny w basenie przyniosły mu największą sławę. Johnny po karierze sportowej został aktorem, a w 1932 roku wcielił się w rolę Tarzana. Zagrał tę postać w szesnastu filmach. To właśnie on stworzył słynny okrzyk Króla Dżungli.

Z kolei w szermierce najlepszy okazał się Roger Ducret. Człowiek, który podczas I wojny światowej był jeńcem wojennym, w Paryżu dokonał niezwykłego wyczynu, zdobywając medal w każdej z pięciu konkurencji w której wystartował. Dzierżona w ręce broń nie robiła mu żadnej różnicy. Floret, szpada czy szabla – Ducret sprawdzał się niezależnie od ostrza. Po zakończeniu kariery Francuz realizował się jako dziennikarz.

Godna zapamiętania stała się także historia dwóch brytyjskich biegaczy, Harolda Abrahamsa i Erica Liddella. Obaj wywalczyli mistrzostwo odpowiednio na 100 i 400 metrów… a także stali się głównymi bohaterami oscarowej produkcji „Rydwany Ognia”. Liddell zasłynął we Francji swoją bezkompromisową postawą, kiedy odmówił udziału w biegu eliminacyjnym na 100 metrów. Wszystko dlatego, że start był zaplanowany na niedzielę, a uprawianie sportu w dzień święty nie godziło się z przekonaniami zawodnika wychowanego w rodzinie szkockich misjonarzy.

PARYŻ 1924 – TERAZ POLSKA

Z naszej perspektywy igrzyska olimpijskie w Paryżu z pewnością najbardziej zapamiętane zostaną ze względu na debiut reprezentacji Polski na letniej odmianie tej imprezy. To ostatnie warto podkreślić, bowiem w tym samym roku polscy sportowcy pojawili się na pierwszych w historii zimowych igrzyskach w Chamonix. Jednak to zawody w stolicy Francji były głośniejszym wydarzeniem. Idealnym miejscem by pokazać, że nowo odrodzone państwo polskie żyje i uczestniczy w międzynarodowych wydarzeniach. Także sportowych.

Do Francji znad Wisły pojechała grupa 78 (niektóre źródła podają też liczbę 81) zawodników. Biało-Czerwoni wystartowali w dziesięciu dyscyplinach. Były to boks, jeździectwo, kolarstwo, lekkoatletyka, piłka nożna, strzelectwo, szermierka, wioślarstwo, zapasy i żeglarstwo.

W swoim debiucie reprezentacja Polski wywalczyła dwa medale. Być może z dzisiejszej perspektywy ten dorobek nie wydaje się imponujący, ale dla kraju dopiero zaczynającego przygodę z igrzyskami był to ogromny sukces. W końcu byliśmy wtedy kopciuszkiem na olimpijskiej scenie. Dość powiedzieć, że znaczna część kadry do Paryża udała się pociągiem w wagonach trzeciej klasy. Podróż w takich warunkach trwała 36 godzin.

Oba krążki zostały wywalczone… tego samego dnia, czyli 27 lipca. Najpierw srebrny medal zdobyli kolarze, w wyścigu drużynowym na dochodzenie mężczyzn. Polacy wystąpili w składzie Tomasz Stankiewicz, Franciszek Szymczyk, Józef Lange i Jan Łazarski. W półfinale Polacy zmierzyli się z gospodarzami z Francji. Franciszek Szymczyk tak opisywał tamte wydarzenia:

I oto start. Francuzi od razu zyskują nieznaczną przewagę. Kręcimy jednak zapamiętale. Przejechaliśmy całą pierwszą zmianę i w chwili kiedy Lange rozpoczyna drugi kilometr – pada strzał. Czyżby odwołanie wyścigu? Przejeżdżamy do góry, lecz ryk Włochów i pędzących w naszą stronę Garleya i Ika [Roman Garley i Wiktor Ryl, ps. Iko – kolarze, którzy byli obecni w Paryżu, ale nie startowali w zawodach – dop. red.] powoduje, że rzucam się z całym impetem w dół. […] Wreszcie ostatnie okrążenie i moja przedostatnia zmiana. Cały wysiłek, całą energię wkładam w ruch roweru w przód, nie patrząc gdzie są Francuzi; boję się, że obrót głowy w lewo zmniejszy wysiłek, przeszkodzi w pracy. Na ostatnią zmianę wychodzi Łazarski – zdobywamy się jeszcze na finisz i prawie równocześnie wpadamy na taśmę. Nasi kolarze przeskoczyli linię ograniczającą boisko i machając radośnie rękami krzyczą: „Zwyciężyliście! Zwyciężyliście!”.

Lecz czemu cały stadion gwiżdże? Co się stało? Dlaczego padł strzał, jak gdyby odwołujący wyścig? Dlaczego tylko jeden? I dlaczego tak przeraźliwie gwiżdżą? Czuję się bardzo zmęczony i nie chcę jechać dalej. Schodzę z roweru i idę wzdłuż trybun do wyjścia.

Mijam lożę, gdzie dwaj polscy kibice radośnie wiwatują. Poprzez gwizdy słyszę ich głosy: „Brawo, brawo!”.

Mijam lożę z urzędnikiem ambasady, który również zapamiętale gwiżdże. Zatrzymuję się i z irytacją pytam, co się stało? „To nie na was” – odpowiada. – „Wygraliście, ale nasi…” i znów zaczyna gwizdać.

W finale z Włochami wycieńczeni półfinałem Polacy nie mieli wielkich szans. Reprezentanci Italii byli zdecydowanie najlepszą ekipą w stawce. A w dodatku we wcześniejszych startach dwa razy dojechali do mety bez przeciwników, więc oszczędzili więcej sił. Włosi wygrali złoto w czasie 5 minut i 15 sekund, podczas gdy polscy kolarze stracili do nich 8 sekund. Jednak Szymczyk i tak opisywał ceremonię dekoracyjną jako bardzo podniosły moment.

Przy dźwiękach hymnu narodowego wyciągają chorągiew włoską. Za chwilę na drugi maszt wznosi się biało-czerwony sztandar. Niezapomniana chwila… Fanfary olimpijskie ogłaszają całemu światu, że istnieje Polska, że istnieje polski sport. Jestem głęboko wzruszony, lecz staram się to ukryć. Z trybun padają nasze nazwiska i brawa. To polscy widzowie dają wyraz radości.

Mało tego, chwilę później ogłoszono kolejną wspaniałą wieść dla Polaków. Oto bowiem w rozgrywanym równolegle konkursie skoku przez przeszkody, brąz w jeździectwie wywalczył Adam Królikiewicz. Był to bardzo zasłużony major kawalerii Wojska Polskiego, który w istocie uchodził za wybitnego jeźdźca. Jednakże Królikiewicz miał do dyspozycji także świetnego konia, Maćka, wychowywanego w stajniach I Pułku Szwoleżerów w Warszawie. Chociaż zwierzę charakteryzowało się niewielkim wzrostem (zaledwie 156 centymetrów), to było wyjątkowo skoczne, przez co zwróciło uwagę Królikiewicza. Polski wojskowy postanowił z nim ćwiczyć, a przy tym przechrzcił jego imię na Picador.

– Picador odznaczał się fenomenalną pamięcią i wielkim do mnie przywiązaniem. Chodził za mną jak pies. Kiedyś w Warszawie wracałem z jazdy terenowej od strony Siekierek i Wilanowa. Długą kocimi łbami brukowaną ulicę Czerniakowską przebywałem zwykle pieszo, zazwyczaj nie prowadząc Picadora. Puszczałem go wolno, szedł za mną sam spokojnie, nie odstając na krok, nie zwracając na nic uwagi. Spotkawszy znajomego, zagadałem się dłuższą chwilę, zapominając całkowicie o istnieniu konia. Nagle z lękiem obejrzałem się. Na ruchliwej ulicy, w oddaleniu kilku kroków stał mój poczciwy Picador – wspominał swego konia Królikiewicz.

Współpraca przebiegała tak dobrze, że Królikiewicz i jego rumak stali się sławni w całej Europie. Ale ich najsłynniejszym osiągnięciem jest brązowy medal igrzysk w Paryżu. Jakiś czas temu poświęciliśmy Adamowi Królikiewiczowi obszerny tekst, który możecie znaleźć w tym miejscu.

W jaki sposób będziemy wspominać paryską edycję igrzysk Anno Domini 2024? Bliżej będzie jej do organizacyjnej wtopy, którą były drugie nowożytne igrzyska, czy może jednak do udanych (przynajmniej pod względem sportowym) zawodów sprzed blisko stu lat? Wreszcie, jak na stulecie polskiego olimpizmu wypadną Polacy? Odpowiedzi na te pytania poznamy za niespełna rok.

SZYMON SZCZEPANIK

* Przez lata MKOl publikował różne wersje tabel medalowych, dotyczących pierwszych igrzysk w Paryżu. Jednak nie istnieje żaden oficjalny protokół ze zjazdu Komitetu, na którym poruszano by tę kwestię.

** Medale jako takie wprowadzono dopiero cztery lata później w Saint Louis. Z tego względu tabele medalowe, z którymi dziś możemy się zapoznać, zostały opublikowane przez MKOl później.

*** W 1904 roku w Saint Louis miała miejsce Wystawa Światowa. Z kolei w 1908 roku w Londynie odbyła się Wystawa Francusko-Brytyjska.

**** Ósmą według oficjalnej numeracji, która wlicza jednak odwołane z powodu wojny igrzyska z roku 1916, które miały zostać zorganizowane w Berlinie.

Fotografie wykorzystane w artykule: Wikimedia Commons

Czytaj więcej o igrzyskach olimpijskich:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Igrzyska

Igrzyska

Stres, depresja i inne zaburzenia polskich sportowców „Dzieje się dużo złego”

Jakub Radomski
62
Stres, depresja i inne zaburzenia polskich sportowców „Dzieje się dużo złego”

Komentarze

1 komentarz

Loading...