Reklama

Będzie szósty polski mistrz świata? Mateusz Masternak w grudniu powalczy o pas WBO

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

17 października 2023, 16:43 • 7 min czytania 7 komentarzy

Dariusz Michalczewski. Tomasz Adamek. Krzysztofowie – Włodarczyk i Głowacki. A ostatnio Łukasz Różański. To pełna lista polskich zawodowych mistrzów świata w boksie. Jak widać, nie jest ona specjalnie długa, stąd trudno nie przyjmować z entuzjazmem informacji, że jeszcze w tym roku być może dopiszemy do niej kolejne nazwisko. Oto bowiem 16 grudnia Mateusz Masternak (47-5, 31 KO) prawdopodobnie wyjdzie na ring w Wielkiej Brytanii, gdzie stanie naprzeciwko mistrza wagi junior ciężkiej federacji WBO, Chrisa Billama-Smitha (18-1, 12 KO). I choć Master będzie walczył na terenie czempiona, to wcale nie jest w tym starciu bez szans.

Będzie szósty polski mistrz świata? Mateusz Masternak w grudniu powalczy o pas WBO

WIECZNY TALENT BEZ MISTRZOWSKIEJ WALKI

Kiedy Polak stawiał pierwsze kroki na zawodowych ringach, wielu kibiców i ekspertów znad Wisły upatrywało w nim następcy wspomnianych Górala i Diablo w wadze junior ciężkiej. Master niemal od zawsze uchodził za pięściarza o ogromnym talencie, którego styl rozbudzał wyobraźnię. Polak dysponował znakomitą pracą nóg. Jak na swoją kategorię wagową, boksował także na niesamowitej intensywności wyprowadzanych ciosów. Spora zasługa w tak wypracowanym stylu leżała po stronie Andrzeja Gmitruka. Tragicznie zmarły szkoleniowiec uchodził za jednego z najlepszych trenerskich fachowców w polskim boksie, jednak pamiętać należy, że wywodził się on z olimpijskiej odmiany tego sportu. Stąd większą wagę przywiązywał do ruchliwości swoich podopiecznych. Nawet, jeżeli w kolejnych rundach zaczynało im brakować sił.

W 2012 roku wydawało się, że wówczas 25-letni pięściarz jest na najlepszej drodze do walki o upragniony pas mistrza świata. Masternak związał się z niemiecką grupą Sauerland Promotions, która ponad dekadę temu była jednym z najbardziej liczących się graczy na promotorskim rynku w Europie. W tym samym roku Polak zebrał pierwsze owoce tej współpracy, kiedy pokonał Juho Haapoję i zdobył pas zawodowego mistrza Starego Kontynentu.

Niestety, wkrótce kariera Mateusza przystopowała. Sam zainteresowany w obszernym wywiadzie na naszym portalu tak wspominał ten czas: – Najgorsze, co wtedy mnie spotkało, to że Sauerland niedługo później stracił kontrakt z telewizją. Kiedy z milionów przychodów zrobiły się tylko setki tysięcy, to najbardziej ucierpieli na tym zawodnicy, którzy nie byli Niemcami. Między innymi ja. Miałem podpisany kontrakt na pięć lat, a to był mój pierwszy rok. Gdyby Sauerland nie stracił wtedy telewizji, to myślę że w 2013-2014 roku byłbym już mistrzem świata. I nawet nie wiem, czy dziś jeszcze w ogóle bym boksował.

PARYŻ I OLIMPIJSKIE ZŁOTO. OSTATNI CEL W KARIERZE MANNY’EGO PACQUIAO?

Reklama

Następnie przychodziły porażki niespodziewane, jak z Yourim Kalengą, czy te odniesione na trudnym terenie oponenta – z Grigorijem Drozdem, Tonym Bellewem czy Johnnym Mullerem. Nie każda z tych przegranych była słuszna – z ostatnim z wymienionych Masternak został po prostu oszukany. Z kolei za Drozdem, który w 2015 roku zawiesił rękawice na kołku, wciąż ciągnie się dopingowy smród.

Wracając zaś do Polaka, to zdawał się on w pewnym momencie podejmować takie decyzje, jakby sam nie wiedział, w którym kierunku poprowadzić karierę. Z jednej strony wciąż walczył na zawodowych ringach, jednak z pięściarzami przeciętnymi, których odprawianie niespecjalnie poprawiało jego notowania w rankingach wagi cruiser. Z drugiej, Mateusz próbował też swoich sił w boksie olimpijskim, chciał reprezentować kraj na igrzyskach w Tokio. Ostatecznie jednak porzucił ten pomysł i powrócił do zawodowego pięściarstwa.

MIAŁ BYĆ OPETAIA

Ponownie w ringu pojawił się w październiku 2020 roku, występując już pod szyldem nowej grupy promotorskiej. Została nią KnockOut Promotions, czyli stajnia należąca do Andrzeja Wasilewskiego… z którym w przeszłości Masternakowi nie zawsze było po drodze. Jednak przez trzy lata pięściarz i promotor zawiązali owocną współpracę. Do tego stopnia, że w ostatniej walce, stoczonej w październiku ubiegłego roku, Master pokonał Jasoa Whateleya (10-1, 9 KO), dzięki czemu stał się głównym pretendentem do pasa IBF.

Z kolei ten tytuł należy do Jaia Opetai (23-0, 18 KO). To rodak Whateleya, którego magazyn The Ring uważa za najlepszego obecnie pięściarza wagi junior ciężkiej. Zresztą niedawno Australijczyk udowodnił swoją klasę, kiedy walcząc w Wembley Arenie (nie mylić ze stadionem Wembley) zdemolował niepokonanego Jordana Thompsona (15-1, 12 KO) w niecałe cztery rundy.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Reklama

Pierwotnie, by stoczyć swoją pierwszą walkę o pas mistrza świata, Mateusz miał udać się aż do Australii. Następnie rzekome plany uległy delikatnej korekcie, bowiem jako miejsce pojedynku w grę zaczęło wchodzić Samoa – kraj pochodzenia mistrza. Jednak ostatecznie w czerwcu tego roku obóz Polaka zrezygnował z walki.

Sam zainteresowany w rozmowie z TVP Sport tłumaczył, że negocjacje z Australijczykami za bardzo się przeciągały: – Trudno było z nimi dyskutować, też z tego powodu, że co chwilę ktoś nowy się pojawiał i przedstawiał, jako osoba z obozu Opetaii. Jednego dnia mówili o walce w Samoa, drugiego powiedzieli, że jednak boksujemy w innym dniu i w Australii, a trzeciego stwierdzili, że w sumie są gotowi, by przylecieć do Polski. Zdaję sobie sprawę, jak trudno byłoby zorganizować tę walkę w Polsce. Liczyłem, że do wakacji stoczę już ten pojedynek, jednak wszystko się przeciągało…

BĘDZIE DŻENTELMEN

W tej samej rozmowie Master stwierdził: – Limit mojej cierpliwości się wyczerpał, dlatego z promotorami postanowiliśmy, że idziemy inną drogą. Na chwilę obecną mogę powiedzieć tyle, że moi promotorzy Andrzej Wasilewski i Jacek Szelągowski mówią, że wszystko jest na dobrej drodze. O szczegółach pewnie poinformujemy niebawem.

Jak się okazuje, to „niebawem” trwało jeszcze kilka miesięcy, ale ostatecznie polscy promotorzy dopięli swego. I tak – o ile bokserskie zawiłości po raz enty nie pokrzyżują planów – Masternak 16 grudnia prawdopodobnie powalczy o mistrzowski pas. Ale organizacji WBO, którego posiadaczem jest Chris Billam-Smith. To znakomita wiadomość – i to z kilku względów.

Po pierwsze, Anglik to dobry pięściarz, ale jednak gorszy od wspomnianego Opetai. Przesadą byłoby stwierdzenie, że Mateusz z mistrzem IBF byłby skazany na pożarcie, jednak bez wątpienia to Jai byłby faworytem tej walki. W przypadku walki z The Gentlemanem – jak nazywany jest Chris – szanse rozkładają się bardziej równomiernie. A przecież mistrz będzie walczył na swojej ziemi.

Oczywiście, że miejsce pojedynku to także atut Billiama-Smitha. Zwłaszcza, że podczas walk miejscowych czempionów, na kartach sędziowskich w Wielkiej Brytanii potrafią dziać się cuda. Jednakże wciąż podróż do Europy jest dla polskiego pretendenta lepszą opcją, niż gnanie na drugi koniec świata, walka z jet lagiem i zaaklimatyzowanie się do innych warunków atmosferycznych.

Brytyjczyk obecnie nie ma też wyrobionej przesadnie dużej marki, nie został porządnie zweryfikowany. Wprawdzie w walce mistrzowskiej zdetronizował Lawrence’a Okolie (19-1, 14 KO). Pokazał, że potrafi przyjąć mocny cios i sam ma czym oddać, gdyż położył Okoliego na deski aż trzy razy. Lecz w tamtej walce to bardziej ex-czempion fatalnie się zaprezentował. Dość powiedzieć, że główną bronią Lawrence’a był klincz, za który arbiter ringowy odjął mu aż dwa punkty.

Z kolei Billiam-Smith, w jeszcze wcześniejszym pojedynku w pokonał przez KO w piątej rundzie Armenda Xhoxhaja (17-3, 8 KO)… tego samego, z którym w 2021 roku Mateusz Masternak rozprawił się w cztery rundy.

Zatem przed Mateuszem w końcu otwiera się długo wyczekiwana szansa na zgarnięcie tytułu mistrza świata. Co warte podkreślenia, ta walka wydaje się dobrą okazją dla obu stron. Z perspektywy polskiego obozu, Billiama-Smitha można uważać za jednego ze słabszych obecnie panujących mistrzów wagi junior ciężkiej. Poza Opetaią są jeszcze Badou Jack posiadający pas WBC (28-3-3, 17 KO) i Arsen Goulamirian (27-0, 18 KO) – mistrz WBA. Jack posiada opinię niesamowicie twardego zawodnika, lubiącego pójść na ringową wojnę. Z kolei Francuz jest troszkę niedoceniany przez to, że toczy walki u siebie w kraju, nie na większych pięściarsko rynkach.

Ale Polak dla Brytyjczyków też jawi się jako przeciwnik atrakcyjny – chociażby pod względem bazy polskich kibiców na Wyspach, co przełoży się na sprzedaż biletów. Jednak zapewne w opinii obozu mistrza, nie stanowi największego z możliwych wyzwań. Szanse The Gentlemana w ocenie bukmacherów stałby niżej w starciach unifikacyjnych o którykolwiek z pasów. Kolejne brytyjsko-brytyjskie starcie, tym razem z Richardem Riakporhem (16-0, 12 KO) również byłoby obarczone większym ryzykiem. Także dlatego, że w walce z rodakiem sędziowie nie byliby tak przychylni poczynaniom mistrza, jak może to mieć miejsce z Masterem.

Po drodze upadł też temat rewanżowego pojedynku z Okoliem, i tak ostatecznie 36-letni Polak będzie miał okazję udowodnić, że Billiam-Smith nie docenił jego wartości. Prawdopodobnie to on otrzyma wymarzoną szansę walki o mistrzostwo świata. I kto wie – być może od grudnia tego roku, do wyliczanki polskich mistrzów świata w zawodowym boksie będziemy dorzucać nazwisko Masternaka.

Wielu kibiców w tym momencie zapewne powiedziałoby – wreszcie.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o boksie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
50
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Boks

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Boks

Pięściarz kompletny kontra król rewanżów. Czas na Usyk – Fury 2!

Szymon Szczepanik
11
Pięściarz kompletny kontra król rewanżów. Czas na Usyk – Fury 2!
Boks

Ringowe wojny. Wybieramy najlepsze rywalizacje w historii wagi ciężkiej

Szymon Szczepanik
15
Ringowe wojny. Wybieramy najlepsze rywalizacje w historii wagi ciężkiej

Komentarze

7 komentarzy

Loading...