Ostatnia minuta doliczonego czasu gry. Rafał Leszczyński wyłapuje dośrodkowanie Górnika z rzutu rożnego. Ósme zwycięstwo z rzędu w Ekstraklasie niemal przyklepane. Śląsk prowadzi 1:0. Erik Exposito będzie bawił się jak król… Hola, hola, nie tak prędko!
Bramkarz gospodarzy kopie na oślep. Futbolówka ląduje jakieś dziewięćdziesiąt metrów dalej w rękach Daniela Bielicy. Bramkarz Górnika przekazuje ją Konstantinosowi Triantafyllopoulosowi. Grek posyła długą piłkę na połowę Śląska. Tam odbija się ona od Piotra Krawczyka, trafia pod nogi Szymona Czyża i ląduje w siatce Leszczyńskiego. Doprawdy piękna sekwencja, klasyczna dla tego sportu: tak niewiele trzeba, by stało się tak wiele.
Nie wystarczył popis Exposito
Piłkarze Śląska wyglądali na zdruzgotanych. Padli na murawę. Schowali twarze w koszulkach. Zwycięstwa byli prawie pewni. Takie jednak życie, że „prawie” robi różnicę. Podopieczni Jacka Magiery przejechali się na podejściu przypominającym ostatnie pół godziny ubiegłotygodniowego spotkania Górnika z Zagłębiem. Podobnie jak drużyna Waldemara Fornalika cofnęli się przy korzystnym wyniku, pozwolili rywalom przejąć inicjatywę i stwarzać sytuacje bramkowe, z tym że lubinianie przetrwali wszelkie ataki i w końcówce wcisnęli gola na 2:0, a wrocławianie grymaszą po trafieniu na 1:1.
Najbardziej żałować mógł Erik Exposito, który po dwóch słabszych występach znów wrócił do formy godnej MVP początku sezonu na polskich boiskach. W pierwszej połowie wyglądał fenomenalnie. Matias Nahuel powinien wykorzystać jego doskonałe podanie z głębi pola à la Leo Messi. Bielica – przy wydatnej pomocy poprzeczki – jakimś cudem uchronił Górnika przed jego atomowym strzałem z dystansu. Nieprzypadkowo mawiają jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze, bo zaraz władował gola z gatunku „stadiony świata”. Przyjęcie z powietrza, odnalezienie, opanowanie, odwrócenie, minięcie, wykończenie po widłach. Perfekcja.
Hiszpana ogląda się z przyjemnością. Emanuje pewnością siebie. Gdy ma swój dzień, a w ostatnich miesiącach zdarza mu się to wyjątkowo często, łączy w sobie cechy Iviego Lopeza, Lukasa Podolskiego, Kamila Grosickiego i Josue, czyli innych absolutnie topowych postaci Ekstraklasy z ostatnich lat. Tu chociażby obserwować można było kontrast między nim a kiepsko dysponowanym „Poldim”, który do tego przez jakiś uraz musiał przedwcześnie zejść z murawy…
Górnik ze Śląskiem zremisował, bo Nahuel był nieskuteczny, a Czyż (naprawdę!) potrafi uderzyć. Kompletnie jednak ta drużyna nie przekonuje. Grają w niej naprawdę nieźli piłkarze, ligowcy o solidnej marce, nie jest to też zespół ani za młody, ani za stary, a tu na razie zanosi się na brutalną walkę o utrzymanie/spadek. To drużyna zrywów, pojedynczych błysków i momentów, ciągłego liczenia, że przeciwnik nagle się podda. Z Zagłębiem – nie wyszło. Ze Śląskiem – wyszło.
I nic to nie znaczy.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- „1,5 miliona za milczenie przed wyborami”. Marcin Torz o szokującej ofercie ze Śląska Wrocław
- Sprawa Marcina Torza, czyli legalna korupcja
- Załęczny: Jestem w szoku. Nie było żadnego przekupstwa!
- „Śląsk to przechowalnia polityków”, czyli jak miejski klub zatraca się w marazmie
Fot. Newspix