Niezwykle gościnnym miejscem jest stadion Cracovii. Przyjeżdżasz w odwiedziny, masz pełen komfort, gospodarz robi wszystko, żebyś czuł się jak najlepiej, rozwija przed tobą czerwony dywan i żyjesz jak król. Na AirBnb – pięć gwiazdek, opinia SuperHosta i lokal zabukowany na miesiące do przodu. W tabeli Ekstraklasy – zero punktów i dziewięć przyjętych bramek w dwóch ostatnich meczach u siebie.
Wita cię konsjerż, Sebastian Madejski.
– O, widzę, że ma pan rzut wolny. Niech pan pozwoli, że ustawię się kretyńsko i przepuszczę strzał za kołnierz, w porządku?
No jakby miało nie być w porządku. Uderzasz/wrzucasz futbolówkę, pan konsjerż zgodnie z obietnicą wychodzi po maliny, piłka ląduje w siatce, a skoro jest ledwie ósma minuta, to trudno oczekiwać lepszego wejścia w mecz. Prawda? Guzik tam prawda, to nie jest pierwszy lepszy hostel, tfu, hotel, to jest stadion Pasów, tutaj obsługa pracuje na najwyższych obrotach. I konsjerż znów zagaja:
– A bo jeszcze, tak sobie pomyślałem, że skoro pan chce uderzyć z dystansu, to ja wypluję piłkę jak junior i pan sobie dobije, w porządku?
Pewnie, że w porządku. Można sobie było wrzucić kolejną sztukę na pustaka, tym bardziej że reszta obsługi – tak zwani obrońcy Cracovii (trudno powiedzieć skąd wzięła się ta nazwa) – stała jak pachołki i nie miała zamiaru przeszkadzać w kolejnym gwoździu. No a przy 2:0 po 10 minutach to już można odetchnąć.
Zaczyna się druga doba i znów to samo, hotel Cracovia nie ustaje ze swoją gościnnością. Parę minut i trzeci gol, oddech, kolejne parę minut i czwarty. Można było sądzić, że tak miło jak na początku już nie będzie, ale gdzie tam, gość musi się czuć jak u siebie w domu przez cały pobyt. Szczególnie, gdy gość jest tak ważny jak Hansen, który dopiero rozkręca się w przyjezdnej Jagiellonii. Po raz pierwszy wyszedł w galowym składzie, więc niech czuje, że jest wśród swoich. Dwa gole, asysta. Miłe gesty krakowskiego hosta.
Oczywiście można też kręcić nosem, że przez chwilę zrobiło się mniej miło, bo gospodarz się trochę zapomniał i gościa uszczypnął dwukrotnie, ale czy naprawdę przy końcowej recenzji chce się mu to wypominać? Tyle zrobił, żeby przyjezdni czuli się wspaniale, więc można zaliczyć taką wpadkę jak przejawienie chwilowej chęci do grania w piłkę.
Ostateczna ocena: 9/10. Gospodarz dba o dobro swoich gości. Chce się tam wracać. Polecamy wszystkim.
*
Natomiast jeśli być złośliwym i jednak zauważyć, że Cracovia nie prowadzi hotelu, tylko klub piłkarski, to tak sympatycznie już nie jest. Dopiero co przyjechała Pogoń i wcisnęła piątkę. Teraz przyjeżdża Jagiellonia i wrzuca czwórkę. Dziewięć goli w dwóch meczach u siebie… No dramatyczny wynik. A jeśli dodać do tego fakt, że od 11 sierpnia Pasy w Ekstraklasie ograły tylko beznadziejny ŁKS, to naprawdę nie jest różowo z formą ekipy Zielińskiego.
Jasne, należy wspomnieć, że Cracovia chciała wrócić do tego meczu i po dwóch bramkach była też bliska trzeciej – jak wtedy gdy Jugas nie trafił w piłkę z trzech metrów – ale cholera, mówimy o rozpoczęciu rywalizacji sportowej od stanu 0:4. Zdaje się, że łatwiej byłoby zacząć od 0:0, a tak się składa, że każdy mecz się tak zaczyna.
Niestety – Cracovia nie chce z tej propozycji skorzystać.
Dla Jagiellonii zaś znów brawa, bo po raz kolejny pokazuje, że nie jest drużyną uzależnioną od Imaza. Hiszpan miał średnie wejście w sezon, długo się rozkręcał, a drużyna Siemieńca i tak wygrywała. Wygrywała również, gdy Imaz doszedł do wysokiej dyspozycji i zwyciężyła również dziś, kiedy zabrakło go przez kontuzję.
Niepoukładany zespół podwójnie cierpi na braku swojej gwiazdy. Poukładany potrafi to zamaskować. Trener Jagiellonię poukładał i teraz zbiera tego owoce, tak samo jak dyrektor sportowy, Masłowski, który wykoncypował, że ściągnięcie Hansena może być dobrym pomysłem. On w Widzewie pokazywał dobrą grę, ale też nie dogadywał się z Niedźwiedziem. Odszedł, mógł zaginąć na mapie polskiego futbolu, jednak wyciągnęła do niego rękę Jaga i czuć, że to dobry ruch.
Wiele się w tam zgadza i to widać w tabeli. Wiele się natomiast w Cracovii nie zgadza i to też widać w tabeli. Ale przynajmniej opinie na bookingu mogą być wysokie.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- „1,5 miliona za milczenie przed wyborami”. Marcin Torz o szokującej ofercie ze Śląska Wrocław
- Sprawa Marcina Torza, czyli legalna korupcja
- Załęczny: Jestem w szoku. Nie było żadnego przekupstwa!
- „Śląsk to przechowalnia polityków”, czyli jak miejski klub zatraca się w marazmie
Fot. Newspix