Reklama

Trela: Baseballowa rewolucja. Jak AZ Alkmaar zaczęło zarabiać miliony

Michał Trela

Autor:Michał Trela

05 października 2023, 10:30 • 9 min czytania 19 komentarzy

Do 2016 roku sprzedażowym rekordem transferowym AZ Alkmaar było wyciągnięcie od Sunderlandu dziesięciu milionów euro za Joziego Altidora. Od tego czasu skromny holenderski klub dostał za transfery dwieście czterdzieści pięć milionów. Polityka rekrutacyjna, przy której doradza sam Billy Beane, bohater książki i filmu „Moneyball”, przynosi wymierne efekty.

Trela: Baseballowa rewolucja. Jak AZ Alkmaar zaczęło zarabiać miliony

Kiedy w 2009 roku AZ Alkmaar jedyny raz w historii przełamywał odwieczną dominację Ajaksu Amsterdam, Feyenoordu Rotterdam i PSV Eindhoven w holenderskim futbolu, wymagało to sporych inwestycji finansowanych głównie przez biznesmena Dirka Scheringę. W latach poprzedzających triumf regularnie bito klubowy rekord transferowy lub kręcono się w jego okolicach. Do dziś, mimo eksplozji kwot wydawanych na piłkarzy, jaka nastąpiła w ostatnich latach, wśród dwudziestu najdroższych nabytków grupowych rywali Legii Warszawa w Lidze Konferencji zdecydowaną większość stanowią ruchy sprzed ponad dekady. Mounir El Hamdaoui, Graziano Pelle, Ari i Mousa Dembele do dziś stanowią rekordową czwórkę. Hector Moreno, Simon Poulsen czy Gijs Luirink nadal znajdują się w czołowej dziesiątce.

Sukcesy kosztują. Zresztą nie tylko w kwestii piłkarzy. AZ zapewniło też sobie wówczas bardzo znane nazwiska na ławce rezerwowych. W bogatej trenerskiej karierze Louisa Van Gaala nazwa Alkmaar wśród Barcelon, Bayernów, Ajaksów i Manchesterów United tego świata wygląda dość mocno jak niepasujący element. Ronald Koeman czy Dick Advocaat też mają w CV dumniej brzmiące wpisy. Dla klubu, który pod wodzą Van Gaala trzy razy kończył sezon na podium, na dłuższą metę rywalizacja z finansowymi potentatami była jednak nie do wytrzymania. Wyskoczenie na stałe ponad przeciętność wymagałoby dodatkowych inwestycji, na które nowych właścicieli nie było stać. Trzeba było znaleźć nowy sposób na siebie. Znaleziono go w zupełnie niespodziewanym miejscu. W świecie baseballu.

PREZES Z BASEBALLOWEJ FEDERACJI

Robert Eenhoorn urodził się w Rotterdamie. Jego ojciec grał w baseball w trakcie drugiej wojny światowej, co było wówczas aktem nieposłuszeństwa wobec niemieckiej okupacji. Syn poszedł w jego ślady, czyniąc z tego sportu sposób na życie. Dotarł do amerykańskiej MLB, w której w latach 90. rozegrał cztery sezony, m.in. w New York Yankees. Za oceanem przypisywano jego dobrą pracę nóg temu, że pochodził akurat z Holandii i za młodu regularnie grał w futbol. Zawodowo nie miał z nim jednak nic wspólnego. Po karierze prowadził baseballową reprezentację Holandii, z którą zdobył cztery mistrzostwa Europy i zakwalifikował się do Igrzysk Olimpijskich w Atenach i Pekinie. A po siedmiu latach na stanowisku kolejnych kilka spędził jako prezes federacji. Zakładał baseballowe akademie i popularyzował ten sport w Europie. Nic więc dziwnego, że przyjęto ze sporym zaskoczeniem zatrudnienie go w 2014 roku w roli prezesa AZ Alkmaar. Piłkarskiego.

Reklama

Akurat w momencie, gdy Eenhoorn (po niderlandzku jego nazwisko oznacza jednorożca) kończył zawodniczą karierę, w amerykańskim baseballu rodziła się rewolucja, o której obecnie słyszał już każdy, kto choćby pobieżnie interesuje się analityką sportową. W 1997 roku Billy Beane został mianowany generalnym menedżerem podrzędnego Oakland Athletics, a by zwiększyć szanse zespołu w rywalizacji z bogatszymi i silniejszymi rywalami, zaczął używać szczegółowych statystyk, by zobiektywizować podejście do rekrutacji, tym samym stawiając na zawodników, których tradycyjni skauci odrzucili. Jego historia została spopularyzowana dzięki książce „Moneyball” Michaela Lewisa oraz filmowi o tym samym tytule, w którym odtwórcą roli Beane’a był Brad Pitt. Dziś „Moneyball” to pojęcie wykraczające daleko poza baseball i sport w ogóle. Określa wszystko, co związane z podejmowaniem decyzji opartych o twarde dane, a nie intuicję i utarte wzorce.

WSPARCIE BILLY’EGO BEANE’A

Każdy kibic piłkarski, ale i trener oraz działacz, który kiedykolwiek przeczytał lub obejrzał „Moneyball”, zadawał sobie to samo pytanie: czy tę historię da się w jakiś sposób przenieść na grunt piłkarski? Beane też je sobie zadawał. Choć był zrośnięty ze środowiskiem baseballowym (wcześniej jako zawodnik), też lubił ukochany sport Europejczyków. Zdarzało mu się wstawać o 5 rano, by oglądać mecze Liverpoolu. Podkreślano często, że ceni holenderski futbol, który – mimo niewielkiej populacji – jest w stanie regularnie osiągać dobre wyniki, czyli przezwyciężać swoje naturalne ograniczenia, a więc robić to, co próbował przez całe życie robić Beane. Eenhoorn, z którym znali się z baseballowego światka, w 2015 roku zaprosił go do współpracy w Alkmaar. A Beane, poszukujący w życiu czegoś nowego, postanowił spróbować przenieść swoje know-how na inną dyscyplinę.

Trudno wszystkie rewolucyjne zmiany, jakie dokonały się w Alkmaar w ostatnich ośmiu latach, przypisać tylko Beane’owi, który został zatrudniony jedynie w roli doradczej, a pięć lat później dokupił jeszcze mniejszościowy pakiet klubowych akcji (w portfolio ma też akcje Barnsley). Wszystko, co się po 2015 roku wydarzyło w AZ, to praca zespołowa. Eenhoorna, Beane’a, ale zwłaszcza Maksa Huibertsa, przyprowadzonego przez prezesa dyrektora sportowego klubu, Paula Brandenburga, czyli szefa akademii oraz Marijna Beukera, odpowiedzialnego za rozwój AZ. Faktem jest jednak, że w polityce klubu da się dostrzec wątki płynące prosto z „Moneyball”.

ZMIERZYĆ, CO SIĘ DA

Reklama

Nowa ekipa postanowiła w AZ mierzyć wszystko, co tylko da się zmierzyć. A przede wszystkim naprawdę poważnie traktować to, co dzięki temu odkryją. Chodzi nie tylko o statystyki boiskowe, ale też ocenianie kompetencji miękkich piłkarzy. Do akademii wprowadzono szczegółowe testy kognitywne oraz ćwiczenia, które mają rozwijać pracę mózgów młodych piłkarzy. Przy rekrutacji do grup młodzieżowych zwracają uwagę na wiek biologiczny piłkarzy, by nie sugerować się tym, jak dany zawodnik wygląda dzisiaj, ale przewidzieć trajektorię jego rozwoju. Testy osobowościowe pomagają przewidzieć ich przyszłą najbardziej pasującą pozycję na boisku. Treningi wykorzystujące wirtualną rzeczywistość pomagają zawodnikom szybciej podejmować lepsze decyzje na boisku. Pozwalają przeanalizować mecze z perspektywy oczu danego zawodnika, wrócić do konkretnej sytuacji, wspólnie zastanowić się nad lepszym wariantem jej rozwiązania oraz sprawdzić, jak mógł zadziałać.

W klubie chwalą się, że dzięki włączeniu treningów z użyciem wirtualnej rzeczywistości do klubowego programu szkolenia zawodnicy podejmują o 20% lepsze decyzje w czasie mniejszym o sekundę. Tego rodzaju ćwiczenia pomagają też przeprowadzać wartościowe zajęcia bez dalszego zwiększania obciążeń fizycznych dla piłkarzy i lepiej przygotowują tych wracających po kontuzji do tego, co zastaną na boisku. Na tego rodzaju działalność klub przeznacza rocznie około 12% budżetu.

Sam Beane, podczas jednego z wykładów, podkreślał zachwyt tym, co udało się w ciągu kilku lat osiągnąć w klubie. – Proces i powtarzalność, jaką osiągnęli w AZ, to jedna z najlepszych nieopowiedzianych historii w sporcie. Jasne, jestem nieobiektywny. Ale uważam, że to nie tylko świetna historia piłkarska, lecz także biznesowa – podkreślał. – Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Robert [Eenhoorn], to przestał tracić pieniądze. Niestety, pierwszy rok był bolesny, bo trzeba było sprzedać najlepszych piłkarzy, żeby naprawić złe decyzje podjęte przez poprzedników. Mając do dyspozycji niewielkie środki, poszedł na rynek i sprowadził głównie na podstawie danych statystycznych dwóch zawodników z drugiej ligi. Pierwszym był Vincent Janssen, drugim Alireza Jahanbakhsh – wspominał Amerykanin.

Jednym z rzadziej eksponowanych aspektów tego rodzaju przemyślanej rekrutacji jest jednak nie tylko to, kogo nieoczywistego warto pozyskać, ale też kogo warto sprzedać i w którym momencie najkorzystniej to zrobić. Z wyliczeń, jakie przeprowadzili w Alkmaar, miało im wyjść, że jest bardzo mało prawdopodobne, by obaj zawodnicy powtórzyli znakomite sezony, jakie zaliczyli w AZ. Sprzedali ich więc do Tottenhamu i Brighton za łączne 41 milionów euro. To do dziś najdroższe transfery wychodzące z historii klubu, dwukrotnie przebijające wcześniejszy rekord. Nowa ekipa, utwierdzona w przekonaniu, że jej sposób działa, nie zatrzymała się. Inwestowała w akademię, skauting, szczegółowe dane. Sprzedawała tych, którzy już wybijali się w pierwszej drużynie, a na ich miejsce wychowywała lub sprowadzała następnych. Za znacznie mniejsze pieniądze.

MASZYNKA DO ZARABIANIA PIENIĘDZY

Imponująco wyglądają dziś nawet nie same nazwiska, które przewinęły się przez Alkmaar, choć kariery Wouta Weghorsta, ściągniętego za 1,5 mln z Heraclesa Almelo, sprzedanego dziesięciokrotnie drożej do Wolfsburga, a potem dochodzącego na pułap Manchesteru United, czy Teuna Koopmeinersa, wychowanego we własnej akademii i sprzedanego do Atalanty Bergamo za 14 milionów euro działają na wyobraźnię. Najbardziej jednak przemawia skala. Od czasu baseballowej rewolucji w AZ, klub sprzedał w ciągu ośmiu lat aż 26 zawodników za przynajmniej milion euro. Łącznie z ich sprzedaży uzyskał 245 milionów euro, choć w ich pozyskanie włożył aż dwunastokrotnie mniej. Dwunastu spośród najdrożej sprzedanych (niemal połowa!) to wychowankowie, którzy przynieśli do klubu sto dziesięć milionów euro.

Jednocześnie klub nie zaniedbał wyników sportowych. Trzy razy w tym czasie finiszował na podium Eredivisie, raz został wicemistrzem kraju, jedynie w pierwszym sezonie skończył poza czołową piątką. W przerwanym przez pandemię sezonie 2019/20 AZ skończył na drugim miejscu, przegrywając drugi w historii tytuł z Ajaksem tylko gorszym bilansem bramek. To w tamtych rozgrywkach w zespole z Alkmaar 47% możliwych minut rozegrali zawodnicy, którzy przewinęli się wcześniej przez tamtejsze grupy juniorskie. W tabeli za ostatnie pięć sezonów AZ jest czwarty – ledwie czternaście punktów za trzecim Feyenoordem, ale za to aż 65 za piątym Utrechtem. Alkmaar nie rozbiło odwiecznego tercetu, ale do niego dołączyło.

MŁODZIEŻOWY TRIUMF

Zaczęło też wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej odznaczać się w Europie. Z imponującą regularnością, która nie zdarzyła się nigdy w historii klubu, występuje w pucharach, a w ostatniej edycji Ligi Konferencji dotarło nawet do półfinału, w którym uległo West Hamowi. Nawiązało w ten sposób do osiągnięcia z początku lat 80., gdy dobrnęło do finału Pucharu UEFA, w którym przegrało z Liverpoolem. To jednak teraz udało się po raz pierwszy w historii zgarnąć europejskie trofeum. Nawet jeśli tylko młodzieżowe, akurat w tym klubie niewątpliwie napawa władze szczególną dumą. W kwietniu jako pierwszy holenderski zespół w historii AZ zdobyło młodzieżową Ligę Mistrzów, rozbijając w finale Hajduk Split 5:0. Nazwy wcześniejszych triumfatorów – Benfica, Real Madryt, Porto, Barcelona, Chelsea i Red Bull Salzburg – sugerują, że obecność tak małego klubu bez wsparcia globalnego koncernu, które mają choćby mistrzowie Austrii, w tym gronie trzeba uznać za wielki sukces.

Na razie AZ Alkmaar w rękach speców od baseballa to przede wszystkim samonapędzająca się maszynka do zarabiania pieniędzy. W ostatnich ośmiu latach przeprowadziło dwanaście najdroższych transferów wychodzących w historii klubu, przy ledwie czterech spośród dwunastu najdroższych przychodzących. Na nikogo nie wydano więcej niż 4,5 miliona euro, choć w tym okresie w Holandii przeprowadzono aż 62 droższe transfery. To też pokazuje, na jak nierównym boisku wciąż, mimo dobrej pracy, rywalizuje zespół AZ. Mimo to w klubie wciąż żyją ambitnym planem, wedle którego do 2025 roku, czyli na dziesięciolecie od rewolucji, mają świętować drugie w historii klubu mistrzostwo. Na razie idzie im obiecująco. W pierwszych siedmiu kolejkach sezonu zdobyli 19 punktów i mają przed sobą tylko PSV. Niewykluczone więc, że przy mniejszych niż przed laty nakładach prędzej czy później uda im się nawiązać do sukcesów z czasów Van Gaala. Wszak podtytuł książki „Moneyball” brzmiał: „The art of winning an unfair game”. Sztuka wygrywania niesprawiedliwej gry przydaje się nie tylko w baseballu.

Czytaj więcej o Eredivisie:

Fot. Newspix

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!

Sebastian Warzecha
0
Jastrzębski potwierdził, że jest najlepszy. Drugie mistrzostwo Polski z rzędu!
Anglia

Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Paweł Wojciechowski
1
Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Komentarze

19 komentarzy

Loading...