Jermell Charlo (35-2-1, 19 KO) miał być pięściarzem, który będzie stanowił dla Saula Alvareza (60-2-2, 39 KO) prawdziwe wyzwanie. Pomimo tego, że Iron Man – niekwestionowany mistrz wagi junior średniej – toczył pojedynek w kategorii superśredniej, wielu ekspertów twierdziło, że to właśnie on ma wszelkie argumenty ku temu, by poskromić Meksykanina. Jednak Canelo udowodnił, że wciąż jest genialnym pięściarzem. W ringu zaprezentował się się fenomenalnie i bardzo pewnie zwyciężył walkę na punkty.
Opisywanie tego pojedynku runda po rundzie nie ma wielkiego sensu. Alvarez mądrze korzystał z przewagi fizycznej, zaś Charlo sprawiał wrażenie jakby podszedł do swojego oponenta ze zbyt wielkim respektem. Szybkość uderzeń w teorii powinna stać po stronie boksera z Ameryki, więc mógł on inicjować akcje. Rzecz w tym, że Charlo był w ringu okropnie bierny i wolał czekać na to, co stworzy Canelo. A to była pewna droga do porażki.
Wiele mówiło się o tym, że Meksykanin powoli staje się wypalonym zawodnikiem. Że w ringu boksuje coraz bardziej ekonomicznie i bardziej niż o kolejnych wyzwaniach, myśli o zbliżającej się wielkimi krokami emeryturze. Ale Saul dziś pokazał, że wciąż jest pięściarzem genialnym i w jego kategorii wagowej nikt nie ma do niego podjazdu. Mistrz kategorii superśredniej nieustannie wywierał presję na swojego rywala, a jego ciosy robiły na Charlo ogromne wrażenie.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Jermell natomiast zachowywał się tak, jakby obawiał się pójścia z Canelo na wymianę uderzeń. Jakby zdawał sobie sprawę z tego, że przewaga w warunkach fizycznych jest tak duża, że akcja cios na cios zakończy się jego wylądowaniem na deskach. Ale ostatecznie i tak się z nimi zapoznał, kiedy w siódmej rundzie Canelo trafił go potężnym prawym prostym. Po tym jak dał się wyliczyć, Iron Man kontynuował pojedynek który zakończył się po pełnych dwunastu rundach. Jednak punktacja z kart sędziowskich – 118:109, 118:109 i 119:108 – najlepiej oddaje dominację Alvareza w tym starciu. To było bezdyskusyjne zwycięstwo meksykańskiego czempiona.
– Nie obchodzi mnie, kto będzie następny. Jeśli jestem zdrowy i w takiej formie jak dziś, nikt nie może mnie pokonać – powiedział Alvarez w rozmowie po pojedynku.
I szczerze mówiąc, trudno nie uwierzyć słowom Canelo po tym, jak dziś się zaprezentował. W tej walce Alvarez pokazał prawdziwą klasę i udowodnił, że jeżeli któryś pięściarz zdecyduje walczyć z nim w jego kategorii wagowej, to musi liczyć się otrzymaniem bolesnej lekcji boksu. A potencjalnych rywali do kolejnych walk nie brakuje. Ci najbardziej prawdopodobni to David Benavidez (27-0, 23 KO), który posiada pas WBC Interim, a także Dimitrij Biwoł (21-0, 11 KO). W ubiegłym roku Rosjanin rozprawił się z Alvarezem, lecz pojedynek miał miejsce w wadze junior ciężkiej. Gdyby rewanżowe starcie zostało rozegrane w kategorii wagowej Saula, to Alvarez wcale nie stałby w ringu na straconej pozycji.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o boksie:
- Czy to się faktycznie dzieje? Walka Usyk vs Fury dogadana
- Paryż i olimpijskie złoto – ostatni cel w karierze Manny’ego Pacquiao?
- Walki Oleksandra Usyka to dla Ukrainy coś więcej, niż boks [REPORTAŻ Z WROCŁAWIA]
- Terence Crawford – król boksu, którego wreszcie poznał cały świat
- Wszyscy nienawidzą Tysona. Jak Król Cyganów zniszczył swoją bokserską reputację?