Czy można wygrać mecz w LaLiga, spacerując przez jego większość jak turyści po La Rambli? Można. Tylko trzeba się spiąć w ostatnie dziesięć minut i sieknąć trzy gole. To się nazywa odpowiedzialność i w tę sobotę FC Barcelona była odpowiedzialna. Zasłużenie przegrywała z Celtą Vigo już 0:2, by na koniec odnieść zwycięstwo 3:2, a dwie bramki wbił nasz Robert Lewandowski.
Cóż, najwyraźniej w Barcelonie po dwóch efektownych wygranych po 5:0 – z Betisem Sewilla w lidze hiszpańskiej i Royal Antwerp w Lidze Mistrzów – wszyscy pomyśleli, że tak to będzie już zawsze.
Czy się stoi, czy się leży, piątka z przodu się należy.
I zawodnicy Dumy Katalonii stali, bo przecież położyć się powinni przeciwnicy, tyle że goście z Vigo ani myśleli się kłaść. Ba! Mieli ochotę zgarnąć trzy punkty.
Barcelona przez dużą część spotkania atakowała z werwą nastolatka zmuszonego do uczestnictwa w imieninach starej ciotki. Zawodnicy trenera Xaviego każdym ruchem zdawali się mówić, że tak naprawdę to nie chcą tam być i najchętniej zawinęliby się gdzie indziej, ale na władzę nie poradzę, trzeba swoje odbębnić.
I ciach, najpierw skorzystał z tego Jorgen Strand Larsen, który wykończył podanie Luki de la Torre, ale warto docenić, jak szybko do kontrataku zebrali się miejscowi. Raz, dwa i już żaden nie myślał o obronie, bo i po co, ustawili się daleko od własnej szesnastki, jakby zapraszali do wyprowadzenia ciosu.
I ciach, po przerwie po dograniu nieśmiertelnego Iago Aspasa skorzystał z tego Anastasios Douvikas.
2:0.
A okazji było więcej, tylko albo nieprawdopodobnie partolili przyjezdni (np. de la Torre nie trafił mniej więcej z miejsca, z którego wykonuje się karne), albo świetnie bronił Marc-Andre ter Stegen.
Jakimś cudem do nadrobienia były „tylko” dwie bramki, a „tylko” nieprzypadkowo w cudzysłowie. Jeszcze w 81. minucie zdawało się, że nie ma siły, ta Barcelona tego dnia nie będzie w stanie odwrócić wyniku. Co prawda już piłkarze Xaviego ruszali się ciut żwawiej, ale ciut, a i przebicie tempa z pierwszej połowy nie było żadnym wyzwaniem.
Aż wreszcie pach, Joao Felix do Roberta Lewandowskiego. 1:2. Jest nadzieja.
Momentu później świetne podanie Joao Cancelo do środka, Lewandowski „kliniczny” – jak to mówią Anglicy – i 2:2.
Po chwili kapitalne podanie Gaviego i Cancelo, 3:2. Szok i niedowierzanie.
To nie był wielki występ Barcelony, prędzej wielkie męczarnie, jakby ktoś ją do czyśćca strącił, ale przyjęła pokutę i na koniec wygrała. Chwała Celcie za podjęcie walki, punkty Dumie Katalonii za pokazanie umiejętności. Czasem nawet jak się nie chce, wystarczy być dobrym, by swoje zebrać.
FC Barcelona – Celta Vigo 3:2
Lewandowski 81’ i 86’, Cancelo 89’ – Larsen 19’, Douvikas 76’
WIĘCEJ O LALIGA:
- W dekadę od Korony do Ligi Europy. Pacheta wraca do pracy, Hiszpania się cieszy
- Ferran Torres przedstawia: „Nowy rok, nowy ja”. Poczuł się rekinem i gra lepiej niż kiedykolwiek
- Nauka o zarządzaniu. Lamine Yamal a inni nastolatkowie w Barcelonie
foto. Newspix