Michał Probierz nie był moim wymarzonym kandydatem na selekcjonera reprezentacji Polski, nie był też na miejscu numer dwa, trzy, cztery, może i nawet nie pięć, siedem czy dziesięć. Gdy Kuba Kosecki w Stanie Kadry wskazał właśnie jego, wykrzyknąłem „Boże!”, bo się po prostu przeraziłem. Niemniej – dziś nie mam ochoty w Probierza strzelać, przecież tak po ludzku można mu okazać choć trochę życzliwości.
Ostatecznie do kadry nie trafia facet, który chce tę kadrę rozwalić – przeciwnie, chce ją naprawić i osiągnąć sukces. Naturalnie nie wiadomo, czy ma ku temu kompetencje, można mieć uzasadnione wątpliwości, ale jeśli ktoś dziś – kilka godzin po konferencji – ma 100% przekonania, że Probierzowi nie wyjdzie, to w porządku: najwyraźniej wie wszystko (choć raczej udaje, że wie, a po prostu połakomił się na 50% szans).
Ja nie wiem. Może mu wyjdzie, może nie wyjdzie, więcej wskazuje na to, że nie wyjdzie, ale Nawałka też nas na kolana przed objęciem stanowiska nie rzucał, a jednak mu wyszło.
Oczywiście ktoś może taką retorykę sprowadzać do absurdu i stwierdzić, że w takim wypadku powinienem bronić też selekcjonera Wieczorka, Żurka czy Rumaka, ale to jest właśnie to nagminne czepianie się wszystkiego na samym początku. Można Probierza nie lubić, jednak w polskiej piłce zaznaczył się bardziej niż Żurek czy Wieczorek, tak więc podobnych piłeczek nawet nie chce się odbijać.
Natomiast na samym początku Probierz i tak odpiera atak, na Twitterze jego konferencja jest rozbierana na czynniki pierwsze, do rangi wielkiego problemu urósł fakt, że Probierz chce odwiedzić Wieteskę, który w kolejnym meczu grać nie może. Myślę, że mógł się pomylić, przez parę ostatnich dni ważyły się losy jego zawodowej przyszłości, na pewno też po ludzku mocno to przeżywał, zatem dość łatwo wybaczam mu brak znajomości zasad kartkowych w Serie A.
Naprawdę świat się nie zawali od tego, czy Probierz obejrzy Wieteskę, czy nie obejrzy.
Chodzi o coś innego – od pierwszych minut niektórzy próbują zrobić z niego kompletnego wariata. To, że ma swoje za uszami, jest jasne. Wygłosił masę nietrafionych teorii, manipulował, jak wtedy, gdy przekonywał, że mistrzostwo z Cracovią zabrał mu koronawirus (bzdura do zweryfikowania w 30 sekund w Internecie). Ale ostatecznie – wariatem jednak nie jest.
Nie bierzemy na selekcjonera jakiegoś prankstera z YouTube’a, to nie Mariusz Max Kolonko wyszedł ze schowka na miotły, by kierować teraz drużyną narodową.
Na konferencję przyszedł po prostu trener z dużym stażem, z określonymi wynikami. Znów: dla mnie, dla wielu z was, to wyniki za małe, zbyt odległe, okraszone często zbyt marnym stylem, by mówić o nim w kontekście reprezentacji. Ale to nie my decydujemy i Probierza – przynajmniej przez miesiąc, zakładam – nikt nie wywali.
Więc tak najzwyczajniej w świecie – co nam szkodzi okazać mu choć trochę życzliwości?
Co zmieniłby obecnie fakt, że będziemy w niego napierdalać od pierwszych sekund? Nic.
Niektórzy w niego nie wierzą, niektórzy wierzą tylko trochę bardziej niż w potwora z Loch Ness i okej – święte prawo, w dodatku uargumentowane tym, co widzieliśmy na przykład w Cracovii. Ja uważam, że zatrudnienie Probierza to błędna decyzja i jeśli wierzę, to bardziej naiwnie niż logicznie, bo naprawdę mało stoi za szkoleniowcem i ten wybór na poziomie racjonalnym się nie broni. Natomiast znów: szansę dam, nic mi innego nie zostało.
Wciąż Probierz jeszcze nic nie zepsuł. Usiadł poprawnie na krześle, przybił piątkę, nie budował oblężonej twierdzy od pierwszej konferencji. A i tak już powstało sto problemów, tak wydumanych i nic nie znaczących w kontekście pierwszego zgrupowania – jak ten Wieteska – że aż dziwne, dlaczego niektórym nie szkoda klawiatury.
Krytykujmy selekcjonera, gdy faktycznie na to zasłuży, na przykład – strzelam – gdy wyjdzie Krychowiakiem na swój pierwszy mecz. Tylko ślepy by to zrobił, zatem wówczas będzie można się po trenerze przejechać. Albo jak przegra z Wyspami Owczymi. Albo jak będziemy pałować. Albo jak nie będzie widać, że na tę kadrę ma pomysł.
Natomiast to wszystko zróbmy – jeśli będzie okazja – najwcześniej za miesiąc. Naprawdę można się zająć czymś innym niż biciem piany dla paru lajków (jak z Wieteską). Można było ostrzegać wcześniej, można krytykować później, lecz dziś? Ciut życzliwości nie zaszkodzi, naprawdę.
Mamy trenera, który – w przeciwieństwie do poprzednika – podejdzie do swojej pracy poważnie, bo właśnie złapał pana Boga za nogi i zrobi wszystko, żeby go nie puścić. Jesteśmy w takim momencie polskiego piłkarstwa, że to już może nie dużo, ale już coś takiego, że chce się powiedzieć klasykiem: Próbuj, trenerze.
Jak nie wyjdzie, to wtedy cię rozjedziemy. Uczciwy układ.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- MICHAŁ PROBIERZ NOWYM SELEKCJONEREM REPREZENTACJI POLSKI
- MIŁOSZ STĘPIŃSKI ZASTĄPI PROBIERZA W KADRZE U-21
Fot. FotoPyk