Reprezentacja Tajlandii po trzech meczach turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk nie miała na koncie ani jednego zwycięstwa. Innymi słowy: praktycznie straciła szansę na grę w Paryżu (choć jest jeszcze jedna furtka, o której za chwilę). Dzisiaj jednak dała z siebie wszystko i kompletnie niespodziewanie pokonała polskie siatkarki.
Trzeba przyznać, że to był prawdziwy rollercoaster. Nasza drużyna przegrała pierwszego seta z Tajlandią 18:25, aby następnego wygrać do… siedmiu. To był pozytywny sygnał, ale po dwóch kolejnych partiach okazało się, że ostatecznie do rozstrzygnięcia losów rywalizacji potrzebny będzie tiebreak. A w nim zawodniczki z Azji triumfowały 15:12.
Dla Polek to pierwszy mecz w turnieju, który nie dał im trzech punktów. W kolejnych dniach natomiast czekają je w teorii najtrudniejsze rywalki. A więc Niemki, Amerykanki oraz Włoszki. Oczywiście – jeśli reprezentacja Stefano Lavariniego odniesie teraz trzy zwycięstwa, pewnie uzyska olimpijską kwalifikację. Ale generalnie: przez dzisiejszą porażkę nie ma już za bardzo miejsca na potknięcia.
Szczególnie że trzy zespoły, o których wspomnieliśmy, wciąż są niepokonane. A Włochy i USA nie straciły nawet punktu. Nie ma się zatem co oszukiwać, sytuacja naszych siatkarek naprawdę się skomplikowała. Inna sprawa, że nawet w przypadku niepowodzenia w turnieju kwalifikacyjnym, w przyszłym roku awans na igrzyska będzie mogło uzyskać jeszcze pięć kolejnych drużyn – na podstawie zajmowanego miejsca w rankingu.
Polska – Tajlandia 2:3 (18:25, 25:7, 22:25, 25:23, 12:15)
Fot. Newspix.pl