W ubiegłym tygodniu z Industrią Kielce oficjalnie pożegnał się Bertus Servaas, wieloletni prezes tego klubu. Dzisiaj – już w nowej “erze” – szczypiorniści Tałanta Dujszebajewa otworzyli natomiast sezon Ligi Mistrzów. No i niestety: nie mogą być z siebie zadowoleni. Duński Aalborg nie tylko wywiózł z Kielc zwycięstwo, ale zrobił to zaskakująco łatwo.
To nie tak miało wyglądać, szczególnie jeśli przypomnimy sobie, jak kielczanie prezentowali się w ubiegłorocznej fazie grupowej LM. Łącznie zanotowali w niej tylko trzy porażki, co pozwoliło im uzyskać bezpośredni awans do ćwierćfinału, z ominięciem gry w 1/8.
Z racji, że ambicje w Kielcach nie maleją, a wręcz przeciwnie, zespół Tałanta Dujszebajewa ponownie celuje w jedno z pierwszych dwóch miejsc w grupie i wysokie rozstawienie w fazie pucharowej. Aby to osiągnąć, trzeba jednak zacząć od małych kroków. Dzisiaj drużyna, która od tego sezonu znana jest jako Industria Kielce, mierzyła się z Aalborgiem. A więc duńskim zespołem, który w trakcie ostatnich sezonów poczynił naprawdę spore wzmocnienia. Przede wszystkim: jego władze namówiły do powrotu do ojczyzny Mikkela Hansena oraz Niklasa Landina, a więc wielkie gwiazdy szczypiorniaka.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Mimo gry na własnym parkiecie, trudno zatem było spodziewać się dziś łatwej przeprawy kieleckiej ekipy. Szczególnie że ta była dość poważnie osłabiona. Wiadomo, wszyscy już przyzwyczaili się do tego, że poza grą pozostają Haukur Thrastarson i Paweł Paczkowski, ale uraz leczą również nowy nabytek Industrii, Hassan Kaddah, oraz Andreas Wolff. No i tu właśnie leżał pies pogrzebany – Niemiec od dawna jest kluczowym zawodnikiem układanki Dujszebajewa. A na dodatek w tym momencie nie ma żadnego ogranego na europejskim poziomie zmiennika. Bo Miłosz Wałach dopiero buduje swoją renomę, a Nikodem Błażejewski jeszcze niedawno grał tylko w młodzieżowych zespołach w Kielcach.
Pierwsze koty za płoty
Co ciekawe, to nie gra bramkarzy rzucała nam się w pierwszej połowie w oczy. Miłosz Wałach może nie błyszczał (podobnie jak jego odpowiednik w Aalborgu) , ale sporo złego działo się przede wszystkim w ofensywie kielczan: ich gra była po prostu niezwykle rwana. Z jednej strony w ataku Industrii przewijały się straty, z drugiej dało się dostrzec brak skuteczności. Duńczycy tymczasem prezentowali się bardzo solidnie, szybko wypracowując parę bramek przewagi. I to mimo tego, że ich gra nie była tak piekielnie szybka, w porównaniu do tego, co potrafi robić Barca czy PSG.
Po przerwie niewiele się zmieniło. Kielczanie mieli problem, aby zakończyć kilka akcji z rzędu z bramką, co zwyczajnie utrudniało im próbę odrobienia strat. Tak naprawdę ekipa Dujszebajewa kontakt z rywalami złapała tylko w jednym momencie – gdy Landina zaskoczył Igor Karacić, doprowadzając do stanu 30:31. Chwilę później Aalborg sam zdobył jednak bramkę, a potem ponownie namnożyły się błędy kielczan w ofensywie. No i cóż, tyle z tej pogoni za wynikiem było.
Ostatecznie zatem kielczanie przegrali dość gładko, i to na własnym terenie. Duńczycy podkreślali przed dzisiejszym meczem, że w Kielcach trudno jest nie tylko grać, ale w ogóle wywieźć z tego miasta jakiekolwiek punkty. Dzisiaj to jednak zrobili.
Brak Andreasa Wolffa na pewno powoduje ból głowy u Tałanta Dujszebajewa, ale nie ma co się oszukiwać: to nie on zdecydował o porażce Industrii Kielce na inaugurację sezonu Ligi Mistrzów. Trener polskiego zespołu ma sporo wniosków do wyciagnięcia, choć też na pewno nie widzi powodu do paniki. Przed kielczanami jeszcze kilkanaście meczów w samej fazie grupowej europejskich rozgrywek.
Industria Kielce – Aalborg Håndbold 31:34 (15:18)
Fot. Newspix.pl