Reklama

Grand Prix: Zmarzlik trzeci, ale w generalce jest lepiej, niż było

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 września 2023, 21:51 • 5 min czytania 9 komentarzy

Grand Prix w Cardiff przyniosło nam kawałek dobrego speedwaya, a co ważniejsze – powiększenie przewagi Bartosza Zmarzlika nad Fredrikiem Lindgrenem. Choć przez długi czas Polaka trapiły problemy, ale zebrał się do najlepszej jazdy w najważniejszych momentach. I ostatecznie po raz czwarty z rzędu stanął na podium w Cardiff.

Grand Prix: Zmarzlik trzeci, ale w generalce jest lepiej, niż było

Na drodze po mistrzostwo

Już przed sezonem Grand Prix właściwie jasnym było, że jeśli tylko Bartosz Zmarzlik będzie jeździć na swoim poziomie, to nikt nie powinien zagrozić mu w walce o kolejny – już czwarty w kolekcji – tytuł mistrza świata. I faktycznie, już przed dzisiejszą rundą zmagań w Wielkiej Brytanii istniała, choć tylko matematyczna, szansa na to, by Polak zdobył mistrzostwo. Ale że graniczyła z cudem, to cel na dziś był głównie jeden: wygrać w Cardiff i powiększyć przewagę nad rywalami. A że na tamtejszym torze Zmarzlik sobie radzi, to można było liczyć, że Polak faktycznie to zrobi.

Jak radzi? W czasie ostatnich trzech Grand Prix w stolicy Walii, zawsze był na podium. Rok temu przegrał tylko z Danem Bewleyem, wcześniej z kolei triumfował. Trzeci też zresztą już bywał. Pudło więc nie tylko było w zasięgu, ale zdawało się być Bartkowi pisane.

A gdyby na nim stanął, to znacznie przybliżyłoby go do mistrzostwa. W końcu po Cardiff zostały już tylko dwie rundy SGP – w Vojens i Toruniu. A już przed dzisiejszym ściganiem Bartek miał na koncie 122 punkty, przy równej setce drugiego Fredrika Lidngrena. Zresztą to do tej dwójki należało też ściganie w Rydze. W stolicy Łotwy najlepszy okazał się Polak, za którego plecami przyjechał na metę Szwed. Podium uzupełnił wtedy Martin Vaculik, trzeci w klasyfikacji generalnej cyklu. Można było podejrzewać, że dziś będzie wyglądać to podobnie.

Reklama

Jeśli więc mieliśmy jakieś specjalne życzenia na dzisiejsze ściganie, to takie by poprawili się nasi pozostali reprezentanci – bo i Patryk Dudek, i Maciej Janowski w tym sezonie absolutnie nie zachwycają. Ten pierwszy zdołał co prawda wkraść się na podium w Grand Prix Szwecji, ale poza tym ani razu nie jechał w finale. Janowski z kolei… tylko raz dostał się do półfinału. Poprawę ich formy naprawdę przyjęlibyśmy więc z uśmiechem. Choć niespecjalnie się na to zanosiło. Inna sprawa, że na sztucznym, jednodniowym torze – przygotowywanym specjalnie na potrzeby Grand Prix – potrafią dziać się cuda.

Liczyliśmy, że dziś właśnie cuda na torze obejrzymy. I w sumie tak było.

Świetne ściganie

Z jednodniowymi torami sprawa jest jednak taka, że może być wybitnie, a może też – rozczarowująco. W Cardiff na szczęście ściganie od początku nie zawodziło. Już w pierwszej serii startów przekonaliśmy się, że tor powinien gwarantować walkę. Kilka świetnych mijanek czy walka do kreski – to wszystko, co najbardziej uwielbiamy w speedwayu, oglądaliśmy w trakcie walijskiej rywalizacji. Krzysztof Gurgurewicz, statystyk Eurosportu, informował nawet, że w pierwszej serii startów mijanek było sześć. Rok temu w trakcie całego Grand Prix Cardiff… siedem.

Generalnie serducho się radowało, widząc, jak szaleją na torze zawodnicy.

Szkoda tylko, że nie szaleli Polacy. Patryk Dudek i Maciej Janowski po prostu robili swoje, czyli – jak to w tym sezonie – początkowo jechali przeciętnie. Ale to, czego się nie spodziewaliśmy, to słabsza postawa Bartosza Zmarzlika, który przez całą fazę zasadniczą nie przywiózł żadnej trójki – a zrobili to w trzeciej serii nasi dwaj pozostali reprezentanci! – i męczył się na torze z własną maszyną. Miał też sporo pecha, kilkukrotnie gdy świetnie startował, jego bieg był przerywany. Fakt pozostawał jednak faktem – po raz ostatni bez trzech punktów Bartek przeszedł przez fazę zasadniczą… jeszcze przed pandemią.

Reklama

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Dziś tymczasem po pięciu biegach miał ledwie osiem punktów. A przy dodatkowo ściśniętej stawce – gdzie większość zawodników dzieliły ledwie trzy punkty – sprawiało to, że można było drżeć o udział Zmarzlika w półfinale. Udało się jednak, choć z ostatniego miejsca. Bartkowi pomogło jednak choćby nieszczęście Taia Woffindena, który w fatalny sposób upadł na tor w czwartej serii startów i w piątej nawet nie usiadł na motocyklu. Nieszczęścia Taia jednak mogło boleć kibiców, bo Woffinden do tej pory jeździł fantastycznie, a w i tamtym biegu prowadził. W rozmowie przekazał potem, że doznał złamania ręki.

Poza Zmarzlikiem do półfinału wszedł też Patryk Dudek, który w fenomenalnym stylu wygrał bieg 14., gdy z ostatniego pola ominął trójkę rywali i wyszedł na prowadzenie. Odpadł za to, zgodnie z przewidywaniami, Maciej Janowski.

Bartek zrobił swoje

Pierwszą trójkę Zmarzlik dowiózł… w półfinale. Bartek fantastycznie rozegrał wówczas pierwsze okrążenie, objechał resztę stawki po zewnętrznej i spokojnie dojechał na pierwszym miejscu. W tym samym biegu jechał też Patryk Dudek, ale odpadł, bo za plecami Zmarzlika na metę wjechał Martin Vaculik. Z kolei z pierwszego biegu wjechali Fredrik Lindgren i Jack Holder. Warto było zwrócić uwagę zwłaszcza na drugiego z nich, bo ten wracał po kontuzji, jakiej doznał w finale Drużynowego Pucharu Świata.

Finał? Tam Zmarzlik miał spore problemy. Podniosło mu motocykl, wytracił nieco prędkości, spadł z drugiego na ostatnie miejsce. Ale walczył do końca i opłaciło się – bo na ostatnim łuku poszedł świetnie po zewnętrznej, napędził się i wyprzedził…. Fredrika Lindgrena, dokładając tym samym kolejne dwa punkty przewagi nad drugim w klasyfikacji cyklu Szwedem. Drugi na metę wjechał Jack Holder, a pierwszy Martin Vaculik. I to dość niespodziewanie, bo przez całe zawody przejechał raczej bez błysku, choć na spokojnie.

To jego drugie zwycięstwo w tym sezonie. Tymczasem Bartosz Zmarzlik na dwie rundy przed końcem ma 24 punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem i jest już nawet nie o krok, a o kroczek od obrony mistrzowskiego tytułu.

Czołowa ósemka Grand Prix Cardiff:

  1. Martin Vaculik
  2. Jack Holder
  3. Bartosz Zmarzlik
  4. Fredrik Lindgren
  5. Robert Lambert
  6. Kim Nilsson
  7. Patryk Dudek
  8. Max Fricke

Czołówka klasyfikacji generalnej cyklu:

  1. Bartosz Zmarzlik – 138 punktów;
  2. Fredrik Lindgren – 114;
  3. Martin Vaculik – 105;
  4. Jack Holder – 97;
  5. Jason Doyle – 87;
  6. Daniel Bewley – 86.

Fot. Newspix

Czytaj też:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
14
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
11
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...