To nie była walka pięściarzy o podobnych umiejętnościach czy tym bardziej podobnym doświadczeniu. Ołeksandr Usyk zdominował we Wrocławiu pojedynek z młodszym o dwanaście lat Danielem Dubois. Ukrainiec znokautował Brytyjczyka w 9. rundzie i tym samym obronił pasy mistrzowskie federacji WBO, IBF, WBA oraz IBO.
Trudno w to uwierzyć, ale od poprzedniej walki Usyka minął ponad rok. Było to oczywiście pokłosie przydługich (i ostatecznie nieudanych) negocjacji z obozem Tysona Fury’ego. Po tym, jak okazało się, że najbardziej oczekiwanie wydarzenie w światowym boksie się (przynajmniej na razie) nie odbędzie, jako rywala dla Ukraińca dobrano Daniela Dubois. Utalentowanego pięściarza, który jednak – na papierze – nie miał żadnych argumentów, aby zaskoczyć starego mistrza. Inna sprawa, że Usyk podjął i tak znacznie większe wyzwanie niż “Gypsy King”, którego czeka teraz starcie bokserskie… ze znanym zawodnikiem MMA, a więc Francisem Ngannou.
Eksperci przewidywali, że największą szansą dla Dubois w walce z 36-latkiem będzie wyprowadzenie jednego, nokautującego ciosu. Nie dało się w końcu ukryć, że przy swoich gabarytach – 196 cm i 105 kg wagi – Brytyjczyk dysponuje naprawdę ciężką ręką. No ale właśnie – pretendent musiał Usyka trafić. I to niezwykle czysto. A jak trudne jest to zadanie, przekonał się w przeszłości choćby w teorii znacznie lepszy pięściarz, a więc Anthony Joshua.
Na stadionie we Wrocławiu nie doszło do cudu. Usyk od pierwszej rundy kontrolował wydarzenia w ringu. Przesadnie nie szalał, ale po prostu punktował Brytyjczyka, wygrywał rundę za rundą. Aż… znalazł się na deskach. Dubois trafił bowiem przeciwnika, tylko bardzo nisko. Być może za nisko, żeby można było to uznać za “sportowy” cios. Ale też nieco za wysoko, żeby sędzia odjął Dubois punkt.
Cóż, w tej sytuacji Usyk dostał parę minut (słusznie?) na dojście do siebie. A potem kontynuował obijanie Dubois. W dziewiątej rundzie 25-latek miał już “dość”. Znalazł się (zresztą po raz drugi) na deskach i pojedynek nie był dalej kontynuowany. Zwycięstwo trafiło do starszego z pięściarzy, który potem tańczył w ringu, dziękował kibicom czy też podkreślił, że pragnie pojedynku z Furym i zunifikowania wszystkich pasów w kategorii ciężkiej.
Do ciekawej sytuacji doszło również na sam koniec gali, po “części” Usyka. Obóz Daniela Dubois podkreślił, że w piątej rundzie nie doszło do złamania przepisów. A więc Brytyjczyk niejako znokautował swojego przeciwnika. Przybyło nam zatem trochę kontrowersji, ale zmiany werdyktu już nie będzie. Wątpliwe też, czy dojdzie do rewanżu. A Ołeksandr Usyk raczej myśli już o kolejnym przeciwniku, którym – miejmy nadzieję – będzie faktycznie Tyson Fury.
Fot. Newspix.pl