Trudno w to uwierzyć, ale wiele wskazuje na to, że szansa życia przejdzie Lucasowi Paquecie koło nosa. Zgłosił się po niego Manchester City i zaoferował 80 milionów funtów, co zostało zaakceptowane przez władze West Hamu. Wielka rzecz. Transfer do najlepszej obecnie drużyny na świecie, która dopiero co sięgnęła po potrójną koronę. Żyć nie umierać. Niestety, kiedy już wydawało się, że wszystko zostanie przyklepane, pojawił się problem. I to niemały. W roli głównej – ponownie – zakłady bukmacherskie.
Brak skruchy
Dopiero co opinią publiczną wstrząsnęła afera Ivana Toneya, który został zawieszony przez FA na osiem miesięcy po tym jak przyznał się właśnie do złamania zasad dotyczących zakładów bukmacherskich. Anglik w poprzednim sezonie był w najlepszym momencie swojej kariery. Zdobywał seryjnie bramki, przez co Brentford pięło się w górę tabeli Premier League. Przebąkiwano w mediach, że tylko kwestią czasu jest jego transfer do któregoś z wielkich angielskich klubów.
Na jaw wyszło, wtedy że Toney jest zwyczajnie cynicznym oszustem, który złamał jedną z podstawowych zasad uczciwej rywalizacji sportowej. Grał u bukmachera, pomimo tego, że jest to surowo zabronione. Udowodniono mu, że przepisy naruszał aż 232 razy, a miało to miejsce w latach 2017-2021. Reprezentant Anglii łamał więc przepisy przez cztery lata, grając w czterech różnych klubach – Scunthorpe United, Wigan Athletic, Peterborough United i Brentford. Kara nałożona przez FA nie mogła być inna. Oprócz ośmiomiesięcznego zawieszenia, na piłkarza została nałożona grzywna w wysokości 50 tysięcy funtów.
Wydawałoby się, że zawodnik w takim położeniu powinien okazać skruchę, ale nic bardziej mylnego. Pomimo tego, że Toney przyznał się do stawianych mu zarzutów, nadal jest przekonany, że nałożona kara jest zbyt surowa.
Jednak sama arogancja Toneya nie jest w tym wszystkim najgorsza. Najgorsze jest to, że przypadek Anglika nie jest odosobniony.
Wyspa Paqueta
Niewykluczone, że już niedługo do Toneya dołączy inny zawodnik, który znajduje się w ostatnim czasie na fali wznoszącej. Chodzi oczywiście o Lucasa Paquetę, który w ostatnich tygodniach nie raz znalazł się na pierwszych stronach brytyjskich i brazylijskich gazet. Najpierw za sprawą transferu do Manchesteru City, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Dlaczego? Ano dlatego, że Brazylijczyk prawdopodobnie jest zamieszany w aferę z zakładami bukmacherskimi w roli głównej.
Dziennik “Daily Mail”, który jako pierwszy przekazał informacje o zaakceptowaniu przez West Ham oferty Manchesteru City opiewającej na 80 milionów funtów, już na następny dzień dotarł do informacji o śledztwie wszczętym przez FA w sprawie Paquety. Kiedy te doniesienia się potwierdziły, The Citizens wycofali swoją ofertę do czasu wyjaśnienia sprawy. Jeżeli Brazylijczykowi nic nie zostanie udowodnione, mistrzowie Anglii prawdopodobnie wrócą po niego w styczniu.
Śledztwo FA dotyczy trzech meczów, a konkretnie żółtych kartek, które Paqueta otrzymał w tamtych spotkaniach. Pierwsze z nich, które było pierwszym sygnałem ostrzegawczym, miało miejsce 12 marca i było to ligowe starcie z Aston Villą. Międzynarodowy system ostrzegania o oszustwach bukmacherskich został poinformowany wówczas o podejrzanej aktywności graczy wokół pewnego zdarzenia – otrzymania żółtej kartki przez Paquetę we wspomnianym spotkaniu. Pomocnik oczywiście otrzymał żółty kartonik w samej końcówce meczu za faul na Johnie McGinnie, co było jedyną tego typu karą w tamtym spotkaniu, prowadzonym przez sędziego Chrisa Kavanagha. Kurs nagle spadł bardzo nisko, a wpłaty musiały być naprawdę wysokie, choć szczegółów nie ujawniono.
To jeszcze może by jakoś przeszło, wokół Paquety niekoniecznie musiałby się od razu robić smród. Problem w tym, że szczególnie aktywni byli gracze w Brazylii, a konkretnie… na małej wyspie Paqueta w okolicy Rio de Janeiro. Oczywiście wyspa nieprzypadkowo tak się nazywa. Zawodnik West Hamu właśnie tam się wychował i dlatego w ten sposób sam się tytułuje. Natomiast jego prawdziwe imię i nazwisko to Lucas Tolentino Coelho de Lima.
Podobna sytuacja miała miejsce przy okazji dwóch innych spotkań – 21 maja z Leeds i 12 sierpnia z Bournemouth, czyli już w nowym sezonie. W obu przypadkach Paqueta otrzymał żółte kartki. Firma Betway, która jest zresztą sponsorem West Hamu, niezwłocznie zgłosiła sprawę do wszelkich organów, włącznie z FIFA i FA. Ta druga federacja niezwłocznie wszczęła śledztwo, podobnie, jak miało to miejsce w przypadku Toneya. FIFA standardowo, w swoim stylu odmówiła jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. – Zgodnie z ogólną polityką nie komentujemy, czy w takich rzekomych przypadkach toczy się dochodzenie, czy nie – powiedział rzecznik federacji.
Sytuacja beznadziejna
Na ten moment sytuacja wygląda fatalnie dla samego zawodnika. W końcu trudno to jakoś logicznie wytłumaczyć. Na wspomnianej wyspie mieszka niespełna 4 tysiące mieszkańców i akurat głównie tam, gdzie wychował się Paqueta, obstawiano wyjątkowo aktywnie to, że dostanie żółtą kartkę. Szczególnie, że Brazylijczyk nie jest też jakimś ich wielkim kolekcjonerem. Przez cały poprzedni sezon, licząc z tymi dwiema podejrzanymi, otrzymał ich dziewięć, licząc klub i reprezentację.
Sam zawodnik stanowczo zaprzeczył, jakoby miał z tym cokolwiek wspólnego. Zarzeka się, że sam niczego nigdy nie obstawiał i na nic się z nikim ze swoich rodzinnych stron nie umawiał. Problem w tym, że mało kto mu wierzy na słowo. Ostrożny w tej sprawie jest nie tylko Manchester City, ale także tymczasowy selekcjoner reprezentacji Brazylii Fernando Diniz, który zdecydował, że nie powoła Paquety do kadry, dopóki sprawa się nie wyjaśni. – Paqueta był na liście powołanych, bo to zawodnik, którego bardzo lubię. Nadszedł jednak czas, aby rozwiązać te problemy – powiedział Diniz w rozmowie z brazylijskimi mediami.
Jeżeli cokolwiek zostanie Paquecie udowodnione, to może się okazać, że w zaledwie kilka miesięcy Brazylijczyk stoczy się z samego szczytu swojej kariery na samo dno. Kilkumiesięczna przerwa w momencie, kiedy jesteś największą gwiazdą swojego klubu i jedną z najważniejszych postaci w reprezentacji, kiedy najlepszy obecnie klub na świecie oferuje za ciebie 80 milionów funtów, to naprawdę tragedia. I to wszystko tylko po to, żeby dać zarobić paru znajomym z rodzinnych stron? Przecież, jeżeli 25-latek chciał jakoś wspomóc swoich krajan, mógł zrobić to na milion innych sposobów, przede wszystkim legalnych. Ale cóż, w tej kwestii nic się nie zmienia. Jak widać – po piłkarzach wciąż często rozsądku nie należy się spodziewać.
Na cztery łapy
Co jest kluczowe w takich przypadkach jak te Toneya i Paquety? Skąd to się bierze? Zwykła arogancja i poczucie bezkarności czy może zwyczajna głupota? Wiadomo przecież, że takie rzeczy w dzisiejszych czasach wyjdą na jaw prędzej czy później, nie da się tego ukryć. Czy naprawdę nikt nie mógł im podpowiedzieć, że to nie jest najlepszy pomysł? Przecież zawodnicy są dzisiaj otoczeni wianuszkiem najróżniejszych PR-owych doradców.
A już w szczególności dziwi to, że najwięcej tego typu przypadków ma miejsce w Anglii, gdzie jest przecież najwięcej pieniędzy w piłce. Przypadki Toneya i Paquety nie są przecież jedynymi. Niedawno wątpliwości pojawiły się wokół Granita Xhaki, ale ten ostatecznie został oczyszczony z zarzutów. Wcześniej na 10 tygodni zawieszony został Kieran Trippiera, który udostępnił informację na temat swojego transferu z Tottenhamu do Atletico Madryt. Ze starszych spraw szczególnie bulwersująca jest ta byłego piłkarza Burnley Joeya Burtona, który został zawieszony na 13 miesięcy (początkowo na 18) za postawienie ponad 1200 zakładów na przestrzeni dziesięciu lat!
Trudno dziś przewidywać, jak potoczą się dalsze losy Paquety i Toneya. Przykład Kierana Trippiera pokazuje, że po takim zawieszeniu można się podnieść, a nawet wejść na jeszcze wyższy poziom. Toney na boisko wróci w styczniu 2024 roku, ale niewykluczone, że nie zagra już w barwach Brentford. Jego wybryki nie przeszkadzają największym klubom w Anglii, które wciąż są poważnie zainteresowane jego sprowadzeniem do siebie. W ostatnich dniach wrócił temat Manchesteru United, który podobno ma być gotowy na zapłacenie za niego 80 milionów funtów. Paqueta zawieszony jeszcze nie jest, ale patrząc na zapowiedź braku powołania do kadry i zawieszenie transferu do City, to trochę tak, jakby był. Różnica tylko taka, że przynajmniej może grać. A to nadal wychodzi mu całkiem nieźle.
Cały świat futbolowy, a w szczególności ten brytyjski, musi się przygotować na poważne wyzwania. Zawodnicy coraz częściej tracą rozum, w szczególności ci najmłodsi, a przecież będzie jeszcze gorzej, bo pieniądze w futbolu są coraz większe. W ostatnim czasie mieliśmy wysyp zawodników oskarżonych o przemoc seksualną, teraz wraca problem z bukmacherką, a wydaje się, że większość zawodników i tak spada na cztery łapy. Piłkarski świat schodzi na psy.
Czytaj więcej o Premier League:
- Miał być Bellingham, jest Wataru Endo. Co poszło nie tak w Liverpoolu?
- Premier League wróciła. Co słychać w każdym z klubów?
- Danish Dynamite. Czy Rasmus Hojlund rozwiąże problemy Manchesteru United?
- Zapowiada się spokojne lato w Tottenhamie? Potrzymajcie piwo Joe Lewisowi
- Rudzki: Słowo piłkarza – sprzedam drogo
Fot. Newspix