Nie ulegało wątpliwości, że jeżeli Polki wejdą na swój optymalny poziom gry, to ze Słowenek w tym meczu nie będzie czego zbierać. Nerwy? Owszem, były. Ale maksymalnie do połowy pierwszej partii. Później Biało-Czerwone pokazały moc i po trzech łatwo wygranych setach, perfekcyjnie weszły w mistrzostwa Europy kobiet. Niestety, mimo świetnej postawy siatkarek, Słowenia dziś w tym sporcie i tak potrafiła nam się dać we znaki…
POLKI ZACZYNAJĄ WALKĘ O MEDALE
Selekcjoner Stefano Lavarini skład na dzisiejsze spotkanie ustawił tak: Olivia Różański, Martyna Łukasik, Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Magdalena Jurczyk i Joanna Wołosz. Dodajmy, że nasze siatkarki mogły poczuć się, jakby grały u siebie, bowiem biało-czerwone barwy przeważały na trybunach w Gandawie.
Jednak nie rozpoczęły najlepiej tego meczu. W poczynaniach Polek widać było sporo nerwów. A to któraś popełniła banalny błąd w wystawie. A to przytrafiły się fatalne przestrzelenia prostych do wykończenia piłek. Wydawało się, że Słowenki – 23. reprezentacja świata – nie powinny sprawiać Polkom problemów. I nie sprawiałyby, lecz nasze siatkarki same trzymały je w grze, ze względu na liczbę popełnianych błędów.
Na całe szczęście, im dalej w mecz, tym polskie siatkarki lepiej sobie poczynały. Dość powiedzieć, że jeszcze pierwszego seta zdołały zakończyć z przewagą aż sześciu punktów. A później było tylko lepiej. Selekcjoner Słowenek Marco Bonitta – ten sam, który 15 lat temu prowadził Polki – apelował do swoich podopiecznych o spokój i konsekwencję. Ale słoweńskim zawodniczkom łatwiej było wysłuchać wskazówek doświadczonego szkoleniowca, niż wprowadzić je w życie.
Bo dziś Polki zgniotły swoje rywalki. Magda Stysiak i Martyna Łukasik świetnie poczynały sobie w ataku. Duża w tym zasługa Joanny Wołosz, co do której dyspozycji można było mieć wątpliwości przed tym spotkaniem. W końcu po zaleczeniu kontuzji kapitan reprezentacji rozegrała zaledwie trzy sparingi. Dziś – nie licząc wspomnianej nerwówki na początku – Asia bawiła się siatkówką. Nie zapominajmy także o skutecznym bloku, złożonym z naszych dwóch wież – wspomnianej już Stysiak oraz Agnieszki Korneluk, która także w pojedynkę potrafiła zatrzymywać przeciwniczki. Wreszcie, na pochwałę zasługuje także jakość zagrywki, bo ta w polskiej drużynie znajdowała się dziś na znakomitym poziomie.
W obliczu tak potężnych argumentów, ostatni set był tylko formalnością. Nawet jeżeli Słowenia w przypływie ambicji chciała nawiązać walkę, to wystarczyło że Polki podkręciły tempo i na tablicy wyników momentalnie odjeżdżały rywalkom. Trzecią partię, podobnie jak pierwszą, wygrały do 19. Z tą różnicą, że już bez żadnych nerwów.
Tym sposobem podopieczne Stefano Lavariniego zaliczyły znakomity start w najważniejszej imprezie sezonu. Wynik który wprawdzie był do przewidzenia, lecz i tak należy go docenić – w końcu nie każda drużyna potrafi się wywiązać z roli faworyta… ale wracając do siatkówki, następny mecz Polki zagrają w niedzielę o godzinie 20:00. Przeciwniczkami naszych siatkarek będą Węgierki – drużyna, która w rankingu kobiecych reprezentacji FIVB znajduje się jeszcze niżej od Słowenii. Biorąc pod uwagę to, co dziś zobaczyliśmy w wykonaniu reprezentacji Polski, o wynik tego spotkania możemy być spokojni.
Polska-Słowenia 3:0 (25:19, 25:14, 25:19)
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
POLSKA-SŁOWENIA. W MECZACH 1:1
Mecz Polek ze Słowenkami nie był dziś jedyną siatkarską rywalizacją pomiędzy tymi krajami. Tak się bowiem złożyło, że parę godzin wcześniej w krakowskiej Tauron Arenie wystartował XX Memoriał Wagnera. A w pierwszym meczu tych zawodów Polacy podejmowali Słoweńców. Po dwóch poprzednich zwycięstwach męskiej reprezentacji Polski nad Słowenią mieliśmy nadzieję, że widmo tego zespołu jako polskiej zmory odeszło do lamusa. Jednak dziś wśród fanów naszych siatkarzy odżyć mogły najbardziej traumatyczne wspomnienia ze zmagań z tym przeciwnikiem.
Owszem, Nikola Grbić potraktował to spotkanie jak przegląd kadr. Serbski szkoleniowiec postawił na dość eksperymentalny skład z Łukaszem Kaczmarkiem, ostatnio oddalającym się od pierwszego zespołu Kamilem Semeniukiem czy też Karolem Kłosem. Jednak to nie powinno być usprawiedliwieniem takiego rezultatu. Polacy zostali rozbici 0:3 (21:25, 18:25, 21:25). Długimi momentami nawet nie łapali się na równorzędną grę z rywalami – a przecież Słowenia to teoretycznie najsłabsza ekipa Memoriału.
Jasne, krakowskie zawody to mocno obsadzony, ale jednak tylko turniej towarzyski. Po Lidze Narodów w której Polacy grali do końca, obniżka formy musiała nastąpić. Jej powrót ma nastąpić dopiero podczas mistrzostw Europy, które wystartują 28 sierpnia. Mimo wszystko, po takim meczu trener Grbić ma nad czym myśleć. Wydaje się bowiem, że obecnie różnica w jakości pomiędzy pierwszym a drugim składem kadry jest ogromna.
Fot. Newspix
Czytaj też: