Simone Biles to nie tylko najlepsza gimnastyczka wszech czasów, ale też niezaprzeczalna ikona olimpijskiego sportu. Amerykanka na kilka lat zdominowała rywalizację na międzynarodowej scenie, jednak w międzyczasie walczyła ze swoimi demonami. Te odezwały się u niej podczas igrzysk w Tokio. Od czasu tamtej imprezy Amerykanka skupiła się na zdrowiu psychicznym. Do rywalizacji wróciła w ubiegły weekend. I z miejsca… okazała się najlepsza.
Amerykanka zawsze miała wyjątkowo talent. Unosiła się wyżej od innych gimnastyczek. Wykonywała trudniejsze akrobacje, a co za tym idzie – bardziej ryzykowała. Ale potrafiła się skupić, wyciszyć do tego stopnia, że praktycznie nie popełniała błędów. Wygrywała i wygrywała, aż została czterokrotną mistrzynią olimpijską oraz osiemnastokrotną mistrzynią świata.
Gimnastyczki, które kiedyś były jej idolkami, same zaczęły twierdzić, że lepszej w ich fachu niż Simone Biles nie było nigdy. A kiedy w 2021 roku zbliżał się drugi w karierze Amerykanki występ olimpijski nikt nie miał wątpliwości, z czym on będzie się wiązał. Biles miała jak zawsze być pozą konkurencję. Miała zdobyć kilka złotych medali, koronując swoją karierę.
Tego, co wydarzyło się w Tokio, nie można było przewidzieć. 24-latka… poczuła strach. Nie czuła się swobodnie w powietrzu. Jej ciało i głowa nie rozumiały, jak wykonać dany element . Gdzie i kiedy wylądować. Rzeczy, które wcześniej były dla Simone rutyną, czymś oczywistym, zaczęły ją przerastać. Jak potem opisywała: doświadczyła „yips”, czyli, posługując się definicją – widocznej utraty drobnych umiejętności motorycznych bez wyraźnego wyjaśnienia.
Ostatecznie na igrzyskach w 2021 roku wystartowała tylko dwukrotnie, zdobywając srebrny oraz brązowy medal. I od tamtego czasu przez praktycznie dwa lata była kompletnie poza światem sportu. Aż do ubiegłego weekendu.
Wiedziała, że wróci
Po Tokio Biles postanowiła się otworzyć. Podkreśliła, że z symptomami depresji mierzy się praktycznie przez całe swoje dorosłe życie. Była jedną z ofiar Larry’ego Nassara, byłego doktora amerykańskich gimnastyczek, skazanego za molestowanie 265 młodych kobiet oraz dziewczyn. Dobijało ją przełożenie igrzysk oraz to, co wiązało się z pandemią. Mimo tego wszystkiego była w stanie rywalizować na najwyższym poziomie, dopóki coś w niej nie pękło. W 2021 roku podjęła decyzję, że wycofuje się z rywalizacji gimnastycznej, aby pielęgnować swoje zdrowie psychiczne.
Jej „świadectwo” i walka z problemami mentalnymi zainspirowały oraz pomogły tysiącom osób, które znajdowały się w podobnej sytuacji. Od czasu poprzedniej olimpijskiej imprezy Biles została odznaczona przez Joe Bidena Prezydenckim Medalem Wolności. Zmienił się jej też status matrymonialny: wyszła za Jonathana Owensa, zawodnika NFL. A teraz, po dwóch latach przerwy, ponownie wystartowała w zawodach gimnastycznych. I z miejsca je wygrała.
Sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest ORLEN
W trakcie zawodów US Classic (stanowiących niejako główny test przed mistrzostwami USA) pokonała choćby Leanne Wong, mistrzynię świata w drużynie z ubiegłego roku, która ma sporą szansę polecieć na igrzyska do Paryża. Innymi słowy: Simone znowu zaprezentowała świetną formę. I to mimo tego, że jako zawodniczka z rocznika 1997… jest czasem starsza o nawet dziesięć lat od zawodniczek, z którymi rywalizuje.
– Każdy, kto mnie dopingował, stworzył plakaty, skandował z trybun – to sprawiło, że moje serce zaczęło się topić. Fakt, że tyle ludzi nadal we mnie wierzy. Po tym, co wydarzyło się w Tokio, bardzo nad sobą pracowałam. Wciąż chodzę na tygodniową terapię i było to dla mnie bardzo ekscytujące – móc pokazać taką samą pewność siebie jak kiedyś – opowiadała Biles (cytat za BBC).
Amerykanka podkreśliła też, że długo czekała na taki moment. – Poniekąd zawsze wiedziałam, że wrócę. Już tuż po tym, co stało się w Tokio. Tylko tym razem robię to wszystko dla siebie. Pracowałam nad sobą i bardziej w siebie wierzyłam. Chodziło o to, żebym mogła wrócić i ponownie stawiać pierwsze kroki.
Simone Biles nie powiedziała jeszcze jasno, że planuje wystartować za rok na igrzyskach w Paryżu. Ale możemy założyć, że jeśli wraca do sportu, to właśnie po to, żeby raz jeszcze pokazać się na olimpijskiej scenie. Ewentualne złote medale w stolicy Francji mogłyby uczynić ją jedną z z kilku najbardziej utytułowanych kobiet w historii igrzysk.
Czytaj też:
Fot. Newspix.pl