Od początku tegorocznego Tour de Pologne mówiło się, że to etap jazdy indywidualnej na czas w Katowicach rozstrzygnie o tym, kto wygra cały wyścig. Dziś więc siadaliśmy do jego oglądania z zainteresowaniem, zwłaszcza, że wysoko – na trzecim i czwartym miejscu generalki – mieliśmy przecież dwóch Polaków. Rafał Majka co prawda specjalistą od czasówek nie jest, ale po Michale Kwiatkowskim sporo można było sobie obiecywać. Rywale nie mieli jednak zamiaru odpuszczać.
Sytuacja przed dzisiejszym etapem wyglądała tak, że Michał musiał atakować – do liderującego wyścigowi Mateja Mohoricia tracił w końcu 18 sekund. Dużo, bo czasówka w Katowicach długa nie jest – najlepsi przejeżdżali ją w czasie poniżej 20 minut. Nie takie rzeczy jednak w świecie kolarstwa widzieliśmy, zwłaszcza że Słoweniec ekspertem od jazdy na czas po prostu nie jest. W przeciwieństwie do João Almeidy, drugiego w generalce, który potrafi przejechać takie etapy w naprawdę dobrym stylu, zwłaszcza gdy “noga podaje”, jak mówią kolarze. A w tym wyścigu pokazywał już, że formę ma i to całkiem niezłą. Zresztą nie pierwszy raz – polską imprezę wygrał przecież dwa lata temu.
Co ciekawe – na drugim miejscu skończył wówczas Matej Mohorić, a trzeci był… Michał Kwiatkowski. Liczyliśmy, że tym razem kolejność najlepszej trójki będzie odwrotna.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Niestety, wyszło na to, że w przypadku Michała czeka nas powtórka. Szybko przekonaliśmy się, że zgodnie z oczekiwaniami z rywalizacji o klasyfikację generalną wypadnie – choć dał z siebie wszystko – Rafał Majka, który po dzisiejszym etapie spadł na ósme miejsce, ze stratą 55 sekund do lidera. Wszystko miało więc rozstrzygnąć się w rywalizacji pozostałej trójki – Kwiatkowski, Almeida i Mohorić. Michał znakomicie przejechał pierwszą część dystansu, do jedynego rozmieszczonego na trasie punktu pomiaru czasu. Uplasował się tam minimalnie za Mattią Cattaneo, zwycięzcą etapu, o kilka sekund gorszy czas wykręcił João Almeida, z kolei Matej Mohorić tracił prawie 20 sekund do najlepszych kolarzy.
To dawało nam spore nadzieje. Wiedzieliśmy, że jeśli Michał zdoła utrzymać narzucone sobie mocne tempo, może powalczyć nawet o przejęcie żółtej koszulki. Ale że nie mieliśmy kolejnych punktów, w których moglibyśmy porównywać czasy, trzeba było czekać aż na metę. Kwiato wjechał tam ze stratą 21 sekund do Cattaneo. W tamtym momencie trudno było jeszcze oceniać, czy pojechał dobrze, a to Włoch zaprezentował się znakomicie, czy też Polak jednak osłabł w drugiej części dystansu. By to zrobić, musieliśmy czekać na kolejnych kolarzy. Najpierw do mety dojechał Rafał Majka, ale jego wynik niespecjalnie się już wówczas liczył.
W przeciwieństwie do tego Almeidy.
Portugalczyk ewidentnie przyspieszył w drugiej części dystansu, umiejętnie rozkładając siły. I już na kilkaset metrów przed metą widzieliśmy, że z Michałem najpewniej wygra. Tak się też zresztą ostatecznie stało, bo João na metę wjechał o osiem sekund szybciej od Polaka, notując drugi najlepszy czas dzisiejszego etapu. Czekaliśmy już więc wyłącznie na to, co zrobi Matej Mohorić. A Słoweniec też pokazał, że swoje jednak potrafi, zwłaszcza gdy motywuje go obrona żółtej koszulki lidera. W drugiej połowie czasówki mocniej nacisnął na pedały i choć przegrał z Almeidą, a nawet Kwiatkowskim, to wykręcił świetny jak na przedetapowe przewidywania czas.
Efekt? Pozostał liderem Tour de Pologne. O… setne sekundy przed João Almeidą.
Teoretycznie nic już w tej kwestii nie powinno się zmienić, w praktyce – możliwe, że tak mała przewaga rywala zmotywuje Portugalczyka do spróbowania ataków na ostatnim etapie, wiodącym do Krakowa. Tak przecież kilka lat temu Tour de Pologne wygrał Remco Evenepoel, który na jednym z odcinków odskoczył wszystkim rywalom i samotnie pognał do mety. Sęk w tym, że był to etap w Bukowinie, górski, a jutro kolarze przez podjazdy, owszem, przejadą, ale kończyć będą na płaskim, w Krakowie. Do tego Almeida będzie przez Mohoricia z pewnością czujnie pilnowany. I trudno się spodziewać, by miał rywalowi odskoczyć, choć motywację ma ciekawą – odkąd polski wyścig znajduje się w gronie imprez rangi World Tour, jeszcze nikt nie wygrał go dwukrotnie. Portugalczyk mógłby zostać więc pierwszym takim kolarzem.
CZYTAJ: SZTUKA POŚWIĘCENIA. MATEJ MOHORIĆ I ŁZY, KTÓRE DEFINIUJĄ KOLARSTWO
Czy tak się stanie, przekonamy się jutro. Na ten moment dla nas istotne jest jednak to, że jedno nie powinno się już zmienić – Michał Kwiatkowski znów stanie na podium klasyfikacji generalnej Tour de Pologne.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o kolarstwie: