Reklama

Zagłębie strzeliło pięć bramek, a i tak walczyło o zwycięstwo do końca

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 lipca 2023, 20:35 • 4 min czytania 14 komentarzy

Nie podejrzewamy Waldemara Fornalika o przesadnie ekscentryczne wypowiedzi, ale gdyby miał temperament jednego ze swoich kolegów po fachu, to pewnie rozmyślałby przez większość spotkania, że po powrocie do domu nie pozostanie mu nic innego niż pierdzielnąć sobie whisky. Ruch w pierwszej połowie nic nie grał (żeby nie było – Zagłębie też niewiele więcej), a kończył z jednobramkowym prowadzeniem po przypadkowym samobóju. Gdy Ławniczak wyrównał, to powtórki wykazały nieznaczne zagranie ręką (gol odwołany). Gdy Bohar znów wyrównał, sędziowie dostrzegli spalonego (gol znów odwołany). Można się było zdenerwować. Tym większy szacunek, że lubinianie cisnęli do końca i nie pozwolili wywieźć z własnego boiska żadnego punktu.

Zagłębie strzeliło pięć bramek, a i tak walczyło o zwycięstwo do końca

I to dzięki bramce, która…

Nie ma sensu o niej niczego pisać. Po prostu zobaczcie.

(i zapętlajcie)

Reklama

Zastanawialiśmy się, jaki Ruch zobaczymy w Ekstraklasie i gdybyśmy mieli wyciągać wnioski jedynie po inauguracyjnej kolejce, to wyszłoby nam, że to Ruch ślamazarny, przestraszony i nieszczególnie jakościowy. Jeszcze w pierwszej połowie dotrzymywał kroku swojemu rywalowi, ale pewnie dlatego, że była ona szalenie nieintensywna. Gdy później „Miedziowi” podkręcili tempo, to nie było czego zbierać. A gol na 0:1… Oczywiście mogła podobać się wrzutka Wójtowicza, ale później widzieliśmy nieczysty strzał Szczepana barkiem, który wylądował na słupku i dwukrotnie odbił się od bezradnego Ławniczaka. Najwięcej zasług przy tym trafieniu mieli panowie Przypadek i Fart.

Pewnie pamiętacie te dyskusje w prehistorycznych czasach, kiedy jeszcze nie mieliśmy VAR-u w piłce, jak wprowadzenie tego typu technologii wpłynie na futbol. Przeciwnicy podnosili najczęściej argument o tym, że zaburzy to zwykłego, nieuchwytnego w zerojedynkowym spojrzeniu na przepisy, ducha gry. Choć życie szybko obaliło ten punkt widzenia, to gdyby dzisiejszy mecz odbył się kilka lat temu, to pewnie stanowiłby podkładkę dla każdego, kto sprzeciwiałby się systemowi VAR.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Jarosław Przybył nie dostrzegł nieprzepisowego zagrania przy żadnej z dwóch odwołanych bramek (dopiero powtórki pozwoliły mu na zmianę decyzji), a więc w jego wewnętrznej ocenie pojawi się adnotacja o dwóch bramkowych błędach. Ich waga jest jednak piórkowa – praktycznie nie dało się tam niczego dostrzec gołym okiem. Przy pierwszej sytuacji Kopacz nastrzelił samego siebie w rękę (później piłkę skierował do bramki Ławniczak, a więc kolega zabrał mu odkupienie win), przy drugiej Bohar znalazł się na nieznacznym spalonym.

No, jak pisaliśmy wcześniej: można się było zdenerwować.

Reklama

W głowie trenera Fornalika kłębiły się oczywiście mocniejsze słowa.

Szkoda było zwłaszcza tej nieuznanej bramki Bohara, bo fantastycznie zabawił się z przeciwnikami Grzybek (po prostu przebiegł obok Sikory, Szywacza i Długosza – skandaliczna postawa chorzowian w polu karnym). Piłkarzy Zagłębia należy jednocześnie pochwalić za mental, bo nie podłamali się, nie dali się zdominować poczuciu frustracji, przeciwnie: cały czas parli i w końcu dopięli swego. Najpierw za sprawą dokładającego stopę Makowskiego (jego wejście za Dąbrowskiego wydawało nam się dziwne, ale jak widać była w nim nutka wizjonerska), a później, co już widzieliście, kapitalnie huknął Kłudka.

Bilans: pięć goli (bo jeszcze samobój Ławniczaka) i zwycięstwo, które trzeba było wydrzeć.

Zagłębie zaliczyło świetną końcówkę zeszłego sezonu i siłą rzeczy należy uznać je za drużynę, która potencjalnie może dobijać się do czołowego ligowego kwartetu. Co o niej wiemy po inauguracji? Po pierwsze – wymiana Filipa Starzyńskiego na Marka Mroza prawdopodobnie się obroni. Dziwiło nas, że były piłkarz Resovii zszedł dzisiaj w przerwie, bo był najaktywniejszym zawodnikiem pierwszej odsłony. Dwa razy spróbował sprzed pola karnego i choć dwa razy bez większej historii, to przynajmniej pokazał, że zamierza robić użytek ze swojej najgroźniejszej broni. To on też podawał do Bohara, gdy w pierwszej połowie trafiał w słupek. Po drugie – centralną postacią w środku pola z miejsca stał się Dąbrowski. Robił dokładnie to, co w Pogoni: efektowne piętki, estetyczne rozrzuty, ale i powolne reakcje. Po trzecie – zagubiony na boisku był najlepszy strzelec z zeszłego sezonu, czyli Chodyna. Po czwarte – dobrą zmianę dał Pieńko. Ale do tego akurat przywykliśmy.

A Ruch?

Czekamy na jego piękniejszą twarz.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Leeds otrzymało oficjalne przeprosiny. Przez ten błąd stracono punkty

Patryk Stec
0
Leeds otrzymało oficjalne przeprosiny. Przez ten błąd stracono punkty
Ekstraklasa

Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Bartosz Lodko
2
Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”
Hiszpania

Zmiany u Kamila Jóźwiaka. Wcześniej grał mało, teraz przestał grać w ogóle

Bartosz Lodko
8
Zmiany u Kamila Jóźwiaka. Wcześniej grał mało, teraz przestał grać w ogóle

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Bartosz Lodko
2
Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Komentarze

14 komentarzy

Loading...