Wróciła Ekstraklasa. Kowal klaszcze, leci muzyka, tańce, hulanka, swawola, jedzą, piją, lulki palą, ledwie karczmy nie rozwalą, sami czujecie klimat. Jedziemy z pierwszą relacją live w tym sezonie. Bądźcie z nami.
–
Koniec meczu!
Lech wygrywa z Piastem. Zasłużenie. Show dał Filip Marchwiński, ale dla Kolejorza jest to mecz do zapomnienia, przeciętny, na przetarcie, ważny jest wynik, on idzie w świat. Tym samym swoje spotkania wygrała cała czołówka ligi: Pogoń z Wartą, Legia z ŁKS-em, Raków z Jagiellonią, Lech z Piastem. Czyżby kształtował się żelazny top Ekstraklasy? Może tak, może nie, to Ekstraklasa!
Dziękujemy za dzisiaj! I do jutra!
To powinien być gol dla Piasta. Kądzior na głowę Czerwińskiego, odbija Bednarek, z metra nie trafia przewracający się Pyrka... Tak być musiało.
Chrapek dośrodkował, Tomasiewicz wyskoczył do główki, pewnie interweniował Bednarek. Czy to była ta ostatnia szansa na wyrównanie? Chyba tak, no i zmarnowana, to przede wszystkim.
Dino Hotić w swoim debiucie jak odrębny byt. Nie może sobie znaleźć miejsca na boisku.
Kamil Wilczek próbował szczęścia nożycami, bardzo niecelnie. Lech trochę zwolnił, na hamulcu, a co Piast na to? Żadnej ciekawej odpowiedzi, akcje zbyt jednostajne, żeby kogokolwiek zaskoczyć.
Dobrą zmianę dał Serhij Krykun. Jedyny piłkarz Piasta, który nie wygląda, jakby w przerwie najadł się aviomarinu.
Odkupił winy z pierwszej połowy i sprokurowanego karnego Filip Bednarek. Wyjął huknięcie Czerwińskiego z najbliższej odległości.
Murawski schodzi, o własnych siłach, to dobry prognostyk. Do środka pola przesuwa się Andersson. Na lewą obronę wchodzi Douglas. Już wcześniej na boisku pojawił się też Dino Hotić, przyglądamy się nowemu nabytkowi Lecha.
Jakieś problemy Radosława Murawskiego z kolanem, trzyma się za nie, grymas na twarzy, oby to nie było nic groźnego.
Historia Filipa Marchwińskiego jest doprawdy fascynująca. Zaledwie 21 lat na karku, wciąż status młodzieżowca, a już prawie 100 meczów w Ekstraklasie, blisko 150 w seniorskim Lechu, doświadczenie w Lidze Europy i Lidze Konferencji. Już kilka lat temu wieszczono, że to największy talent w całym zaciągu młodych chłopaków bandy Kolejorza, a potem... wydawało się, że znalazł się na prostej drodze, żeby stać się zmarnowanym talentem, klasycznym typem przehajpowanego chłopaczka. Uwierzył w niego jednak John van den Brom, konsekwentnie na niego stawiał, budował go, no i zbiera teraz owoce swojej wiary Holender.
2:1!
Marchwiński wparował w pole karne, znalazł sobie miejsce, w czas wyskoczył i skierował głową piłkę do bramki po świetnym dośrodkowaniu Velde. Ładne to było!
Już wiosną Filip Marchwiński przeszedł renesans formy. Gole z Djurgarden w Lidze Konferencji, bramki z Cracovią, Rakowem czy Koroną w Ekstraklasie. Niedawno mówił nam, że to dla niego żadne zaskoczenie, a efekt wieloletniej pracy nad swoją głową i nogami. Fajnie, że widać to też po letniej przerwie.
1:1!
Pereira wypatrzył Marchwińskiego, a Marchwiński huknął nie do obrony dla Placha. Zasłużył Polak na to trafienie, już w pierwszej połowie wyglądał dobrze.
Przerwa!
Piast z Lechem prowadzi po karnym, który wciąż budzi kontrowersje.
Filip Bednarek przed kamerą Canal Plus: - Złe wybicie piłki, która zawiesiła się w powietrzu, nie byłem w stanie skoordynować tego wyjścia, patrzeć i na piłkę, i na przeciwnika, nie widziałem rywala. Temat do dyskusji. Jako bramkarze nie jesteśmy już tak chronieni jak kiedyś. Tak sędzia zdecydował, VAR potwierdził, nie ma sensu się rozwodzić. Szymon Marciniak powiedział mi tylko, że od odbił piłkę głową, a ja na niego wpadłem i to jest dla niego faul.
Mógł odpowiedzieć golem na gola Lech, mocno wbił piłkę w pole karne Velde, tam futbolówka odbiła się od Marchwińskiego (celowy strzał to nie był, szanujmy się), słupek uchronił Placha.
1:0!
Patryk Dziczek nie myli się z rzutu karnego.
Ojojoj. Filip Bednarek wciąż ma problemy z grą na przedpolu, z reagowaniem, z zasięgiem oczywiście, z ogólną decyzyjnością, faulował tym razem w polu karnym Ameyawa. Będzie rzut karny, tak wskazuje sędzia Marciniak.
Niezły moment Piasta. Pyrka obsłużył Wilczka, ten przełożył sobie Murawskiego, ale zablokował go Czerwiński, następnie Tomasiewicz mógł „nabić” Ameyawa i zaskoczyć Bednarka, zabrakło trochę szczęścia. Lech przygasł.
Dużo takich drobnych, brudnych fauli w tym meczu. Dla płynności przebiegu meczu jest to po prostu destrukcyjne.
To nie są dwa udane kwadranse Kristoffera Velde. Co przyjmie, co ruszy, co poda, to dziwnie, niezrozumiale, niecelnie.
Nieprzyjemnie musi grać się przeciwko Piastowi. Czerwiński i Mosór grają twardo na kontakcie, barkami i klatami, antycypują, wchodzą w pojedynki, wygrywają te główki wszystkie. Reszta wyczekuje w średnim pressingu, jeździ na wślizgach, Lech ma z tym problem.
Wszelkie obiecujące akcje partaczą niecelne podania. A to Chrapek kiwnie sobie dwóch piłkarzy Lecha, ale nie będzie w stanie dośrodkować w pole karne Bednarka, a to Andersson zgrabnie dzióbnie piłkę w stronę Velde, ale Velde załączy swoją ekstraklasową wersję i wykopie piłkę za linię końcową boiska.
Kluczowa informacja: jest nieestetyczne bagienko w piątce Bednarka, ciut mniejsze u Placha, ale z murawą w Gliwicach nie ma tragedii. Tu jednak zaznaczamy: poprzeczka do „nie ma tragedii” po zimie i wiośnie zawieszona była niebywale wręcz nisko. Na tyle, że nawet zastanawialiśmy się, czy pisać o jakiejkolwiek poprzeczce.
Adriel Ba Loua wyprzedził na dystansie Czerwińskiego. Przypomniał, że jest szybki. Bardzo szybki. Turbo szybki. Ale to już wiemy od dawna. Przydałoby się, żeby w nowym sezonie do tej szybkości dołożył inne elementy piłkarskiego rzemiosła.
Zacznamy!
Dużo obiecujemy sobie po tym meczu. Na papierze: najciekawsze starcie kolejki.
Przed meczem do przeczytania duży wywiad z Tomaszem Rząsą, dyrektorem sportowym Lecha Poznań. Oto fragment.
Z większym spokojem niż rok temu podchodzicie do początku sezonu?
Tak, przy czym nasze przygotowania były trudne, bo zawodnicy dochodzili w różnych etapach. Nasi piłkarze, którzy występowali w reprezentacjach, mieli dłuższe urlopy, wrócili dwa tygodnie przed pierwszym meczem. Nowi przychodzili stopniowo. To sprawiło, że nie jesteśmy jeszcze optymalnie przygotowani.
A czujecie się mocniejsi niż rok temu?
Tak samo mocni, a może i mocniejsi.
Myśli pan, że jest do powtórzenia taka przygoda w europejskich pucharach?
Z tak jakościową kadrą to możliwe i tak, chcemy walczyć o mistrzostwo, puchar i w europejskich pucharach.
No i ostatni mecz soboty. Lech i Piast. Składy.
Piast: Plach; Pyrka, Mosór, Czerwiński, Katranis, Ameyaw, Dziczek, Tomasiewicz, Chrapek, Felix, Wilczek.
Lech: Bednarek; Pereira, Czerwiński, Milić, Andersson, Ba Loua, Murawski, Karlstrom, Marchwiński, Velde, Ishak.
Vuković konsekwentnie trzyma się składu z poprzedniego sezonu. Van den Brom daje szansę debiutu Anderssonowi, dosyć niespodziewanie wraca Ishak, no i czyżby Bednarek wygrał rywalizację z Mrozkiem?
Koniec meczu!
Łatwe zwycięstwo Rakowa Częstochowa. Dwa gole Zwolińskiego. Konkretny mecz Yeboaha. Szczelna defensywa Medalików. Czas na egzamin z Karabachem. Oby to lanie na Jadze było dobrym prognostykiem.
Nene z dystansu, niecelnie, rozgoryczenie na twarzy, dla nich to spieprzony mecz.
Imaz uderza z szesnastu metrów. Piłka w rękach Kovacevicia. Kiepsko, kiepsko wypadają te ofensywne starania - lepiej brzmiałoby: podrygi - Jagi.
Swoją drogą: zaraz wybije 360 minut rozegranych przez Raków w nowym sezonie. I to 360 minut bez choćby jednego straconego gola. Może i powinno to imponować.
Prawda jest taka, że na tym etapie sezonu Raków i Jagiellonię dzieli przepaść - w jakości piłkarzy, w kulturze gry, w umiejętności egzekwowania założeń taktycznych.
Jest jakaś w miarę zgrabna akcja Jagi. Kubicki wyszedł na czystą pozycję, ale skiksował albo potknął się przy strzale. Pewnie patrzy na Zwolińskiego z zazdrością, w końcu obaj uciekli z tonącego okrętu Lechii.
3:0!
Raków się bawi. Bawi się Raków. Zwoliński do Yeboaha. Yeboaha do Berggrena. Berggren do Nowaka. 3:0.
2:0!
Pewne uderzenie Zwolińskiego. Alomerović wyczuł intencję strzelca, ale piłka bita w boczną siatkę wnętrza bramki, z dużą siłą, z pełnym przekonaniem, klasa.
Rzut karny dla Rakowa. I znów akacja Yeboaha i Zwolińskiego. Definicja konkretnych transferów.
Jest jedyna pozycja, na której Raków ma absolutnie topowych piłkarzy bez podziału na kategorie wagowe, wiekowe, gatunkowe, jakiekolwiek. I jest to środek obrony. Bogdan Racovițan - obok bezdyskusyjnie klasowego duetu Zoran Arsenić-Stratos Svarnas - czyści aż miło na serduszku.
Szemrany, to chyba najlepsze słowo, początek sezonu w wykonaniu Jeana Carlosa. Nietrafiony rzut karny z Legią w Superpucharze Polski, obcinki w defensywie z Florą, teraz pudło na prawie pustą bramkę z Jagiellonią.
Powinno być 2:0. Albo 3:0. Alomerović odbił dwa strzały: Zwolińskiego i Tudora. Dobitki przestrzelili zaś Jean Carlos (musiał to trafić) i Arsenić (nie musiał tego trafić).
22 lipca - Zwoliński strzela trzeciego gola dla Rakowa.
W poprzednim sezonie jeśli chodzi o napastników Rakowa i złamanie granicy trzech bramek:
- Fabian Piasecki - 11 września
- Vladislavs Gutkovskis - 5 listopada
- Sebastian Musiolik - wcale— Damian Smyk (@D_Smyk)
Koniec pierwszej połowy!
Zwoliński przed kamerami Canal Plus: - Wydaje mi się, że w każdym meczu tego sezonu Raków będzie cierpieć. Na zasadzie: bij mistrza.
I Zwoliński, i Yeboah zaliczają bardzo dobre wejścia do Rakowa.
1:0!
Yeboah naprawdę ładnym prostopadłym podaniem obsługuje Zwolińskiego, a Zwoliński wpakowuje piłkę do siatki.
Jest to jakiś romantyzm typowy Ekstraklasy. Tudor przy Romańczuku napędził się przy linii niczym kiedyś Bale przy Bartrze (wiemy, że każde takie porównanie jest żenujące, wybaczcie), tylko że w słynnym El Clasico skończyło się to kultową bramką, a tu faulem Ukraińca z polskim paszporcie na Chorwacie.
Pięciu-sześciu piłkarzy Jagi we własnym polu karnym, obok nich osamotniony Zwoliński. Oto powszedni obraz tego meczu. Co na to mistrz Polski? Piłka do boku i przeciągnięte dośrodkowania w szesnastkę. No przecież logiczne, że nic z tego nie było, nie jest i nie będzie.
Jesus Imaz z żółtą kartką. Na razie najciekawsza statystyka tego meczu: jedna żółta kartka przypada na każde dziesięć minut spotkania...
Akcje Jagiellonii nie wyglądają na przesadnie wypracowane. Ot, co wyjdzie, to wyjdzie, co przejdzie, to przejdzie, ładu i składu w tym za grosz.
Jean Carlos na lewym wahadełku ma jeden, stosunkowo przewidywalny myk - prowadzi piłkę, na chwilę przystaje i zaraz przyspiesza. Nie uda uciec się na kilka metrów? Myk powtórzyć. Zadziwiające proste, ale skuteczne.
Z żółtkiem też Bojan Nastić. I też na Yeboahu. Żniwa.
Afimico Pululu zaznaczył się statystycznie w ciągu swoich pierwszych dziesięciu minut w Ekstraklasie. Dostał żółtą kartkę za zapasy z Johnem Yeboahem. Gratulujemy i czekamy na więcej smaczków.
Dwa nieudane dośrodkowania Frana Tudora. Najpierw zgranie w niewłaściwą stronę, następnie przeciągnięta centra, pretensje miał Łukasz Zwoliński. Od początku zresztą widać, że Jagiellonia w pressingu organizuje się lepiej niż Flora Tallinn.
Na stronie też ciekawy wywiad z Łukaszem Masłowskim, dyrektorem sportowym Jagiellonii Białystok, wprost przyznającym, że celem klubu na nowy sezon jest trwanie w środku ligowej stawki. Tak wypowiadał się na przykład o debiutującym dzisiaj na ekstraklasowych boiskach duecie Afimico Pululu-Adrian Dieguez.
Na pierwszy rzut oka największym znakiem zapytania z letnich nabytków jest Afimico Pululu.
To prawda. Trzeba wziąć pod uwagę, że „Afi” dość długo nie grał regularnie i potrzebuje czasu, żeby w pełni uwolnić swój potencjał. Na początku pozostaje pewną niewiadomą. Widzimy, że z treningu na trening i ze sparingu na sparing wygląda coraz lepiej, ale to jeszcze nie jest to, czego my i on sam byśmy oczekiwali. Pewnych rzeczy nie da się zrobić od razu, one muszą potrwać.
A kto najprędzej wejdzie do składu i zrobi różnicę?
Sądzę, że Adrian Dieguez. Gra defensywna była ostatnio naszym największym problemem. Na tę chwilę Adrian zapowiada się na kogoś, kto może zostać liderem obrony Jagiellonii.
Całość
TUTAJ.
W Rakowie panuje tłok na pozycji ofensywnego pomocnika. Z Jagą zagrają John Yeboah i Bartosz Nowak. Niedawno przyszedł Sonny Kittel, jeszcze nie ma go w składzie. Do Hiszpanii odchodzi Maxime Dominguez, który jeszcze niedawno miał być wzmocnieniem rotacji Medalików. Ruch jak na Dworcu Centralnym w szczycie dnia.
Jest też Marcin Cebula, którego powrotowi do zdrowia i dyspozycji poświęciliśmy dzisiaj większy tekst. Oto fragment jego wypowiedzi.
–
Ja jestem gotowy do gry. Rywalizacja na dziesiątkach jest bardzo duża. Nie ma co się obrażać jak ktoś nie zagra w jednym czy drugim meczu. Jesteśmy mistrzami Polski. U nas po prostu musi być walka o miejsce w składzie. Sami mamy świadomość tego, jaki tworzymy zespół. Okazji do występów w tym sezonie na pewno nie zabraknie, bo sporo meczów nadal przed nami. Zmiany i rotacje w poszczególnych spotkaniach są czymś absolutnie normalnym.
Całość
TUTAJ.
W ataku Rakowa Częstochowa wystąpi Łukasz Zwoliński, który w roli pierwszej strzelby ekipa mistrza Polski zastępuje już na stałe Vladislavsa Gutkovskisa, który trafił do koreańskiego Daejeon Hana Citizen. O kulisach dealu opowiada nam Adam Jarmołowicz z agencji menedżerskiej „FBG”, która reprezentuje „Gutka”.
Osiemset tysięcy euro za Vladislavsa Gutkovskisa. Można was nazwać cudotwórcami?
Widziałem takie opinie, ale opinia o „Gutku” w klubach i wśród trenerów jest taka, że to jest dobry napastnik i — przede wszystkim — poszukiwany profil zawodnika. Kwota nie była więc największą przeszkodą, ale to żeby oba kluby ostatecznie się dogadały, wymagało sporego zaangażowania i pewnej „gimnastyki”. Wszystko udało się pogodzić i przekonać Koreańczyków do zainwestowania większych pieniędzy niż początkowo planowali, a Raków do przyjęcia oferty.
Ale Raków początkowo oczekiwał więcej.
Kwestia negocjacji. Raków osiągnął to, czego chciał — kwota, która pojawiała się w mediach, jest bliska tej prawdziwej.
Cały tekst
TUTAJ.
Jedziemy dalej. Raków i Jagiellonia. Składy.,
Raków: Kovacević; Tudor, Svarnas, Arsenić, Racovitan, Jean Carlos, Koczerhin, Berggren, Nowak, Yeboah, Zwoliński.
Jagiellonia: Alomerović; Marczuk, Stojinović, Dieguez, Nastić, Sacek, Romanczuk, Nene, Wdowik, Imaz, Pululu.
Koniec meczu!
2:2! Remis na inaugurację ligi teoretycznie bardziej urządza Stal, ale nie da się być w pełni zadowolonym, jeśli zaprzepaściło się dwubramkową przewagę. Tak czy inaczej, po jednym meczu nikt żadnych wiekopomnych wniosków ferować nie będzie. Fajnie, że padły ładne gole, było na co popatrzeć.
Totalny, ale to totalny chaos w polu karnym Cracovii. Ręka, noga, mózg na ścianie, ktoś piętką, ktoś główką, kozioł, odbitka, przebitka, wybitka, kiks, cholera-wie-co-jeszcze, aż Kai Meriluoto miał na nodze piłkę meczową. Nic z tego nie wyszło.
Tymczasem Lechii nie dałoby się wymyślić. Przejściowe koszulki, burdel organizacyjny, chaos w mediach społecznościowych, żałosna liczba sprzedanych karnetów, masowe odejścia i wszystko to przykrywający transfer Luisa Fernandeza, który w pierwszej kolejce I ligi załadowuje hat-tricka, a Lechia gniecie Chrobrego Głogów.
Na boisku Matthew Guillaumier. W ostatnich latach potrafił być nawet MVP ligi maltańskiej. Jeśli ta jest tak dobra, jak twierdzi Marcel Zapytkowski, Cracovia powinna stawiać autobus i odmawiać zdrowaśki.
Kiereś wprowadza Wolsztyńskiego i Hinokio. Mamy wątpliwości w kwestii klasy tego pierwszego, fajny chłopak, ale ostatnio nie błyszczał w II lidze.
Przed tym pięknym trafieniem Rakoczego (rośnie kolejny kandydat do dużego transferu), stuprocentową sytuację zmarnował Källman, który zamiast szukać podania do Bochnaka czy Makucha, strzelił wprost w Kochalskiego. Tak czy inaczej, kapitalny moment Cracovii.
2:2!
Świetna odpowiedź Cracovii na fatalną pierwszą połowę. Rakoczy kiwnął Ehmann, ominął Trąbkę i huknął pod ladę bramki Stali.
Källman popędził lewym skrzydłem, wpadł w szesnastkę, oddał płaski strzał, przytomnie broni Kochalski, zresztą od początku meczu dobrze dysponowany.
2:1!
Kto by się spodziewał, że jak Stali żarło, to zaraz Cracovia strzeliła kontaktowego gola. Jaroszyński przymierzył czyściutkim wolejem sprzed pola karnego, ładna bramka.
Mogło być 3:0, ale Wlazło minimalnie przestrzelił po centrze Getingera z rzutu rożnego.
Albo Łukasz Gerstenstein. Niewysoki chłopak, osiemnastoletni, wypożyczony ze Śląska, pierwsza poważna szansa w Ekstraklasie, a na prawym wahadle wymiata aż miło.
Druga połowa
Piłkarze Stali złapali luz. Taki Kamil Pajnowski wyprowadza piłkę na pełnym spokoju, po profesorsku, z nutką odwagi, a to przecież piłkarz, który półtora roku temu boleśnie odbił się od Ekstraklasy w Górniku Łęczna, w minionym sezonie przeważnie grzał ławę w Stali Rzeszów.
Reporter Canal Plus Sport: Szkurin-Domański to będzie nowy wystrzałowy duet w Ekstraklasie?
Domański: Oby tak.
Dokładnie tak, oby tak.
Przerwa!
Strzały? Siedem do czterech dla Cracovii. Posiadanie piłki? 62% do 38% dla Cracovii. Wynik? 2:0 dla Stali. Czy zasłużenie? Zasłużenie, proszę pana. Cracovia męczy się w ataku pozycyjnym, koślawi przy wysoko ustawionej linii obrony, a Stal robi swoje, po swojemu, ni mniej, ni więcej.
Cracovia bardzo wysoko postawiła linię obrony, ewidentnie taktyczna decyzja. I co? Ma już dwa gole w plecy, które wynikały bezpośrednio z negatywnych skutków... bardzo wysoko postawionej linii obrony, kompletnie nietrafiony pomysł.
Maciej Domański to generalnie piłkarz, który uwielbia początki sezonów. 2022/23? Cztery gole i jedna asysta w pierwszych pięciu kolejkach. 2020/21? Gol i cztery asysty w pierwszych pięciu kolejkach. Teraz po czterdziestu minutach ze Stalą ma już gola i asystę.
2:0!
Stal leje Cracovię. Szkurin ładnym prostopadłym podaniem wypuścił Domańskiego, ten wpadł w pole karne, załadował, a piłka po rykoszecie wpadła do siatki.
I prawda jest taka, że Stal nie tylko prowadzi u siebie 1:0, ale wygląda zwyczajnie zdecydowanie poważniej przy pierdołowatej w ostatnich minutach Cracovii.
1:0!
Piękna bramka Ilji Szkurina. Dostał długie podanie od Macieja Domańskiego i lewą nogą przymierzył potężnie Białorusin obok Sebastiana Madejskiego.
Tu mogło być 1:0. Getinger dośrodkował z rzutu rożnego, Wlazło wygrał główkę, Szkurinowi zabrakło centymetrów, żeby zamknąć to wszystko przy dalszym słupku.
Knap, podobnie jak kiedyś Pestka, bierze się za wszystkie auty Cracovii w okolicach pola karnego Stali. Bierze rozbieg na kilka kroków, reszta zespołu w szesnastce i rzut na kilkadziesiąt metrów, przemyślana taktyka.
Stadion w Mielcu, wyrzuty z autu, Petteri Forsell łagodnie uśmiechnięty...
Ależ flashbacki.
Aj, popis niezdarności. Najpierw Rakoczy mógł strzelić z jakiegoś szesnastego metra na 1:0, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem uderzenia i dopadł go Wlazło, a następnie Domański podał CHOLERNIE niecelnie i spartaczył kontrę Stali.
Podoba nam się Takuto Oshima. Ma łatwość przy prowadzeniu piłki, zawsze jakiś pomysł na rozegranie akcji. Już w poprzednim sezonie należał do czołówki najbardziej niedocenianych ligowców. Nie narzekalibyśmy specjalnie, gdyby za kilka miesięcy okazało się, że to kolejny efektowny Japończyk w Ekstraklasie po Akahoshim czy Morioce.
Makuch niecelnie uderza głową, ale już widać, jak układać się będzie układ sił w tym meczu - Stal w defensywie, chaotycznie, z lagami do przodu, Cracovia w ofensywie, kombinacyjnie.
Zaczynamy!
Czy mecz Stali z Cracovią to idealny scenariusz na letnie, wakacyjne, sobotnie popołudnie? A jak myślicie? Pewnie, że tak!
Swoją drogą to starcie dwóch zespołów, które na dwa skrajnie różne sposoby podeszły do letniego okienka transferowego. Znaczy, pardon, „podeszły” sugerowałoby jakąś przemyślaną polityką kadrową, a tu zarówno rewolucja Stali, jak i stagnacja Cracovii wynikały przede wszystkim z konieczności, jeśli nie po prostu z biedy.
Stal pożegnała prawie dwudziestu zawodników i prawie dwudziestu piłkarzy sprowadziła.
Cracovia nie przeprowadziła żadnego transferu.
Na pierwszy ogień Stal Mielec i Cracovia. Rzut oka na składy.
Stal: Mateusz Kochalski, Kamil Pajnowski, Mateusz Matras, Marco Ehmann, Krystian Getinger- Łukasz Gerstenstein, Piotr Wlazło, Michał Trąbka, Maciej Domański, Krzysztof Wołkowicz- Ilya Shkurin.
Cracovia: Cracovia: Sebastian Madejski- Arrtu Hoskonen, Jakub Jugas, Virgil Ghita - Mateusz Bochnak, Karol Knap, Takuto Oshima - Patryk Makuch, Michał Rakoczy - Benjamin Kallman.