Reklama

Widzew jak Lady Pank. Wielka firma, która czasem grała jak z nut, a czasem…

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

14 lipca 2023, 15:36 • 9 min czytania 30 komentarzy

Widzew Łódź w pierwszym sezonie po powrocie na główną scenę w kraju był nieregularny. Jednego dnia trafiał w każdy dźwięk i brzmiał wspaniale, a drugiego fałszował niemiłosiernie i przekręcał własne piosenki. Cel na kolejne rozgrywki – ograniczyć te gorsze dni.

Widzew jak Lady Pank. Wielka firma, która czasem grała jak z nut, a czasem…

Lady Pank to klasyka. Legenda. Pomnikowy zespół w historii polskiej muzyki. Pewnie trudno znaleźć w tym kraju kogoś, kto ma uszy, a nigdy nie słyszał „Kryzysowej narzeczonej”, „Mniej niż zero”, „Tańcz głupia, tańcz” czy „Zawsze tam, gdzie ty”. Janusz Panasewicz, Jan Borysewicz i reszta potrafią zagrać taki koncert, że tysiące szaleją i niełatwo ocenić, co później boli bardziej – nogi od skakania czy gardła od śpiewania.

Ale potrafią też dać „popis” jak w 2007 roku w Pruszczu Gdańskim, kiedy bełkoczący Panasewicz rzucił butelką w dziewczynę stojącą pod sceną. Albo jak w 2010 podczas wrocławskich Juwenaliów, gdy „zmęczony” Borysewicz przedwcześnie zszedł ze sceny. Lub jak w 2014 roku w Tarnobrzegu, kiedy „niedysponowany” Panasewicz mylił teksty piosenek i wyklinał między kaleczeniem własnych utworów…

Widzew Łódź to klasyka. Legenda. Pomnikowy zespół w historii polskiego futbolu. Pewnie trudno znaleźć w tym kraju kogoś, kto interesuje się piłką nożną i nigdy nie słyszał o wyeliminowaniu z europejskich pucharów Manchesteru United, Juventusu czy Liverpoolu, o szalonych meczach z Legią Warszawa w latach 90. czy występie w fazie grupowej Ligi Mistrzów i nieprawdopodobnym golu Marka Citki strzelonym z okolic koła środkowego Atletico Madryt albo o cyklicznej wyprzedaży kilkunastu tysięcy karnetów (czyli wszystkich dostępnych).

Reklama

RTS z Januszem Niedźwiedziem jako trenerem wrócił do Ekstraklasy i w ubiegłym sezonie potrafił grać tak, że niełatwo było ocenić, co później kibiców bolało bardziej – nogi od podrywania się z miejsc czy dłonie od klaskania. Nawet po spotkaniach bez wygranej – jak obu z Legią i Pogonią Szczecin czy pierwszym z Lechią Gdańsk.

Ale w pewnym momencie rundy wiosennej kumulacja kontuzji i problemów z miejscem do treningu sprawiły, że coś się zacięło, a po porażce ze Stalą Mielec już w ogóle nie działało. Ot, Jordi Sanchez przestał zdobywać bramki, Henrich Ravas świetnie bronić, a Mateusz Żyro pilnować dostępu do własnego pola karnego (a wyliczać można byłoby dalej). Było kaleczenie własnego stylu, tak chwalonego jeszcze do początku marca…

Słowem – w pierwszym sezonie po powrocie do elity Widzew był jak Lady Pank. Wielka marka, która czasem grała jak z nut, a czasem… Szkoda gadać.

WIDZEW ŁÓDŹ – ZAPOWIEDŹ SEZONU 2023/24

CHCIELIBY GRAĆ JAK…

Ciągle jak Lady Pank, ale trochę ograniczyć te gorsze dni. Jak Lady Pank, bo Widzew nie może sobie pozwolić na zachowawczość i postawić na efektywność kosztem efektowności. Szczególnie na stadionie przy Piłsudskiego, gdzie w miarę spokojnie może być jedynie na starcie, kiedy piłkarzy wita melodyjny „Taniec Eleny” Michała Lorenca, a później trybuny chcą się podrywać razem z nacierającymi zawodnikami gospodarzy.

Reklama

Trochę ograniczyć, bo nikt nie powinien mieć wątpliwości, że na tym etapie rozwoju klubu – i co za tym idzie drużyny – całkowicie się po prostu jeszcze nie da. Złe wyniki będą, RTS mimo stopniowego progresu finansowego (np. podpisanie rekordowo wysokiej od momentu reaktywacji umowy sponsorskiej z Panattoni) wciąż nie ma możliwości, by mierzyć się z czołówką – Rakowem Częstochowa, Legią, Lechem Poznań czy Pogonią. Byle było tych słabych rezultatów mniej niż wiosną (aż dziewięć porażek).

Naszym głównym celem będzie powrót do stylu i wyników z jesieni, ale realnie możemy zakładać sobie rozgoszczenie się w środku tabeli. Uważam zresztą, że w kolejnym sezonie powstaną trzy grupy. Pierwsza: silna sportowo i premiowana najwyższym zastrzykiem gotówki, rzeczywiście odstająca od całej reszty, w składzie – Raków, Legia, Lech i Pogoń. Druga: rozciągnięty środek, złożony z klubów o podobnych budżetach, kadrach, ambicjach, gdzie powinien znajdywać się Widzew. Trzecia: kluby trochę dyżurne, znowu pojawią się uboższe Warta i Stal, a także zespoły balansujące między Ekstraklasą a I ligą – mówił na naszych łamach właściciel Tomasz Stamirowski.

Powinniśmy celować w zajęcie wyższego miejsca, niż w poprzednim sezonie, czyli co najmniej jedenastego – stwierdził z kolei w wywiadzie udzielonym Expressowi Ilustrowanemu.

Wbrew pozorom – to odpowiednie podejście. Widzew sportowo nie miał potencjału na podium, na którym finiszował jesienią dzięki sprzyjającym okolicznościom (nowi trenerzy w Pogoni i Lechu oraz europejskie puchary w tym drugim przeciwniku), a finansowo nie ma potencjału, by to się szybko zmieniło, co potwierdza letnie okno transferowe. Być może nowi podniosą poziom zespołu, aczkolwiek na pewno nie na tyle, by RTS przestał być ekipą środka tabeli. To rejon drużyny Niedźwiedzia i jeśli naprawdę przy Piłsudskiego mają tego świadomość, to świetna informacja dla kibiców.

Stamirowski: Zainwestowałem połowę majątku. Chcę, żeby Widzew wygrywał trofea

Tak, świetna, bo znacznie lepiej widzieć w lustrze własne odbicie takim, jaki jest, a nie jakim chciałoby się być, jako że wówczas można eliminować wady. Kiedy się mankamentów nie dostrzega, to i trudno się ich pozbyć.

Przy Piłsudskiego zdają się widzieć prawdziwe oblicze zespołu, dlatego władze starają się dodać nowych zawodników, a Niedźwiedź kombinuje z ustawieniem – latem bazowym stało się 4-4-2, z Patrykiem Stępińskim ponownie na prawej obronie czy Ernestem Terpiłowskim w ataku. Pierwsza linia to duży kłopot, ponieważ Jordi Sanchez ciągle leczy uraz stopy, a nowa „dziewiątka” – Imad Rondić – została zatrudniona już po obozie, nieco ponad tydzień przed startem ligi. No późno.

NOWI W KAPELI

Fran Alvarez. Środkowy pomocnik, wychowanek Villarreal, ostatni sezon mocno przeciętny – w LaLiga 2 wystąpił 26-krotnie w barwach Albacete, ale aż 19 razy jako rezerwowy. Ba! Więcej meczów przesiedział w rezerwie (trzynaście) niż rozegrał w podstawowym składzie (siedem). To nie znaczy, że nie okaże się dobrym piłkarzem, ale na starcie kariery Hiszpana w Polsce nie ma co się zachwycać.

Antoni Klimek. Młodzieżowiec i skrzydłowy. W tej kolejności. Może wystąpić na obu skrzydłach, ale w ubiegłym sezonie w I lidze w Odrze Opole… za wiele nie występował. 18 meczów, ledwie sześć w wyjściowej jedenastce, w sumie 606 minut na boisku. Mimo wszystko prawdopodobnie zacznie sezon w podstawowym składzie, bo drugi nowy spełniający kryteria młodzieżowca – Dawid Tkacz – dopiero dochodzi do siebie po kontuzji.

Jan Krzywański. 20-letni bramkarz z Legionovii. Bez większych szans na granie.

Luis Silva. Portugalczyk, lewonożny stoper. Były młodzieżowy reprezentant, miniony rok spędził na Cyprze. Dobra wiadomość – w Enossis Neon Paralimniou występował regularnie i to praktycznie zawsze. Zła – zleciał z tym zespołem z ligi. Wydaje się, że może razem z Serafinem Szotą tworzyć duet środkowych obrońców (o ile Niedźwiedź nie wróci do 3-4-2-1).

Imad Rondić. Napastnik, wysoki (190 centymetrów), urodzony i wychowany w Bośni i Hercegowinie, ale na poziomie seniorów kopał w Czechach. Najdłużej – trzy i pół roku – w Slovanie Liberec. Ubiegłe rozgrywki to cztery bramki w 28 spotkaniach. Dołączył do Widzewa późno, w najlepszym wypadku wystąpi w jednym sparingu, ale i tak jest w uprzywilejowanej sytuacji, jako że Sanchez ma kłopot ze stopą.

Jakub Szymański. 22-letni bramkarz z Siarki Tarnobrzeg. Bez większych szans na granie.

Dawid Tkacz. 18-letni pomocnik, wyciągnięty z Górnika Łęczna. Musiał przejść operację, dochodzi do siebie, ale kto wie, czy to nie będzie najlepszy letni transfer. Zdaje się, że największy potencjał z młodych w Widzewie.

FRONTMAN

Janusz Niedźwiedź.

Po pierwsze, bo musi sprawić, by drużyna notowała lepsze wyniki niż wiosną. O ile początkowo – czy to z Pogonią, czy z Legią – gra się jeszcze zgadzała, o tyle rezultaty od początku były takie sobie, a później jeszcze posypała się gra. Gdyby RTS miał dwie takie rundy, właśnie szykowałby się do I ligi.

Po drugie, ponieważ na mecie sezonu działo się to, co się działo między szkoleniowcem a ówczesnym prezesem Mateuszem Dróżdżem. Przypomnijmy, co pisaliśmy na ten temat:

Z kolei „ultimatum” trenera to wizyta u Tomasza Stamirowskiego, która miała miejsce jeszcze w dniu meczu z Górnikiem Zabrze, późnym wieczorem, zaaranżowana przez szkoleniowca po tym, jak Dróżdż chwilę po kolejnej porażce zaprosił do siebie na spotkanie sztab szkoleniowy na następny dzień. Wizyta, która zresztą zaowocowała ciekawą sceną podczas pożegnania prezesa z zespołem.

– Dopóki wszyscy jechaliśmy na tym samym wózku, wszystko było dobrze. Kiedy niektórzy zaczęli ciągnąć go w swoją stronę, kombinować za plecami, zaczęły się problemy. Nikt nie jest ważniejszy niż klub. Nikt nie może mówić, że stanowimy zespół, kiedy omija prezesa w rozmowach – tak mniej więcej miała brzmieć szpilka, którą Dróżdż wbił szkoleniowcowi.

Kto chciał odejścia Dróżdża, czym podpadł drużynie Niedźwiedź. Kulisy zmian w Widzewie Łódź

Wyszło tak, że po wizycie Niedźwiedzia u właściciela w kolejnym tygodniu Rada Nadzorcza pożegnała ówczesnego prezesa, a zostawiła trenera. Stamirowski twierdzi, że ta decyzja nie miała nic wspólnego z rozmową z Niedźwiedziem, ale zawodnicy odebrali zachowanie szkoleniowca jako donos i nie za bardzo im się to spodobało. Atmosfera w szatni uległa ochłodzeniu. To oczywiście niczego nie przesądza, natomiast zaufanie między zespołem a szkoleniowcem zostało przynajmniej nadszarpnięte. Teraz pytaniem pozostaje, czy w jakimkolwiek stopniu przełoży się to na wyniki.

Ale podwójna presja jest.

PUBLIKA OSZALEJE

Na punkcie relacji Widzewa z miastem. Tak, Dróżdża – można było odnieść wrażenie, że głównego wroga ratusza – już nie ma w klubie, ale przecież urzędnicy generalnie pozostają ci sami. Jakoś nie wierzymy, że do końca sezonu wytrzymają bez odpalenia czegoś w stylu tego żenującego filmu o rzekomym wniesieniu transparentu przez ówczesnego prezesa.

FAŁSZUJĄ…

Napastnicy.

Sanchez – po raz kolejny powtarzamy – męczy się z bólem stopy i nie pomagają ani konsultacje w Polsce, ani w Hiszpanii.

Rekomendacja ze strony lekarzy jest taka, by stosować profilaktyczne rozwiązania, które mają mu pomóc w zmniejszeniu tego dyskomfortu. Jednym z tych elementów jest między innymi wkładka do buta. Niestety zawodnik odczuwa na dzisiaj dolegliwości bólowe. Do tego dochodzi też aspekt mentalny i kwestia progu bólu, z którym piłkarz musi sobie po prostu poradzić, musi po prostu funkcjonować z tego typu dolegliwością – tłumaczył w Łódzkim Sporcie obecny prezes Michał Rydz.

Rondić dopiero co podpisał umowę, zaraz zacznie treningi, nie wiadomo, kiedy będzie gotowy do gry według sztabu szkoleniowego.

A Bartłomiej Pawłowski i Terpiłowski to nie są klasyczni atakujący.

Na starcie ligi – cienko to wygląda.

USTAWIENIE NA SCENIE

Na razie bez Rondicia i Sancheza, z trzema nowymi w składzie – Silvą, Alvarezem oraz Klimkiem – i w nowym ustawieniu.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?

1. Bo Niedźwiedź wyciągnie mityczne wnioski, a jako trener to jednak fachowiec.

2. Bo Rondić się okaże kozakiem, a Sanchez się wyleczy.

3. Bo Pawłowski w Widzewie gra jak król.

4. Bo latem drużyna ma gdzie trenować na naturalnych boiskach i do zimy będzie spokój z urazami przeciążeniowymi.

5. Bo zmiana ustawienia bazowego pomoże.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?

1. Bo Niedźwiedź nie udźwignie podwójnej presji.

2. Bo Rondić nie okaże się kozakiem, a Sanchez się nie wyleczy.

3. Bo transfery okażą się takie, jak na pierwszy rzut oka – przeciętne.

4. Bo mentalnie zespół nie podniesie się po wiośnie 2023.

5. Bo kiedy wyniki się nie poprawią, w klubie zaczną się nerwowe ruchy.

NA REPEACIE

Mimo koniec końców dramatycznej wiosny, nic złego Widzewowi się nie przytrafiło. Dostał kolejną szansę grania w Ekstraklasie i dlatego w głośnikach leci Doda.

Byłam w tym miejscu,

gdzie człowiek na ziemi

już dosięga piekła bram.

Ból i cierpienie,

wciąż niezrozumienie:

“Dlaczego właśnie ja?”.

Gdy sił mi zabrakło,

spojrzałam przez okno,

by zatęsknić jeszcze raz.

Widziałam człowieka,

smutny, bo czekał.

Nie doceniał tego, co ma.

Szansę znów dostałam,

ty ją ciągle masz.

Więc nie martw się!

Uśmiechnij się!

Nie jest tak źle,

problemy są,

lecz zdrowie masz,

by rozwiązać je.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

30 komentarzy

Loading...