Reklama

Król Gorzowa powrócił na włości. Zmarzlik wygrywa rundę SGP!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 czerwca 2023, 22:37 • 5 min czytania 8 komentarzy

Może Bartosz Zmarzlik już nie reprezentuje barw ebut.pl Stali Gorzów, przez co stadion imienia Edwarda Jancarza przestał być jego żużlowym domem. Ale przecież ten gość nie zapomniał, jak jeździć na tamtejszym torze. I dziś dobitnie to udowodnił. Bo okoliczności klubowe mogą być różne, ale jedno pozostaje bez zmian. Zmarzlik to król Gorzowa, tak jak lew jest król dżungli. Jeżeli tylko dopasuje się do aktualnego stanu nawierzchni – a zrobi to prędzej niż później – na Polaka nie ma tam mocnych. Dziś Bartek tylko to potwierdził, wygrywając w Gorzowie kolejną rundę Speedway Grand Prix! A to, co zrobił w finale zawodów, z miejsca wejdzie do klasyki najlepszych biegów w historii tego cyklu.

Król Gorzowa powrócił na włości. Zmarzlik wygrywa rundę SGP!

KRÓL WRACA DO SIEBIE

Bartosz Zmarzlik od tego sezonu reprezentuje barwy Platinum Motor Lublin, ale ewidentnie nadal pamięta, jak jeździ się w Gorzowie Wielkopolskim. Czyli na torze, na którym się wychował. Poza tym Zmarzlik – oraz Martin Vaculik – jako jedyni dwukrotnie wygrywali gorzowskie zawody z cyklu Grand Prix. Jeżeli więc w kimś upatrywano faworyta do dzisiejszego zwycięstwa, to oczywiście w Bartku, a w następnej kolejności w Słowaku. Który zresztą wciąż jeździ dla ebut.pl Stali Gorzów.

I główny faworyt generalnie nie zawodził. Owszem, rywalizację rozpoczął od małego falstartu, gdyż w pierwszym biegu przywiózł tylko 1 punkt. Ale mistrz świata szybko dogadał się z maszyną i dokonał odpowiednich zmian w przełożeniach. I (co za zaskoczenie!) w następnych startach spokojnie wygrywał, a rywale nawet nie za bardzo łapali się na jego szprycę spod deflektora.

Niestety dla kibiców ze Słowacji, w podobny sposób do Polaka nie zaprezentował się drugi z kandydatów do wygranej. Martin Vaculik zaczął zawody od jedynki i trójki, ale później popełnił szkolny błąd. Żużlowy kiks, odpowiadający spudłowaniu strzału z dwóch metrów do pustej bramki – przekładając tę wtopę na język piłkarski. Otóż Słowak… zapomniał odkręcić kranika podającego metanol maszynie. I tak, ku swojemu zaskoczeniu, zaraz po starcie Vaculik przycisnął gaz, a motocykl zgasł.

Reklama

Ponadto Martin męczył się na nawierzchni, na której występuje na co dzień: – Czuję się tu jak na obcym torze. To nie jest taki sam tor, jak przygotowany do ligi. Jako zawodnicy ciągle musimy szukać tego, żeby było dobrze.

Słowa Vacula znalazły swoje odzwierciedlenie w wynikach. Po feralnym defekcie Słowak nie wywalczył już żadnego punktu, ale pozostałym żużlowcom Stali Gorzów także poszło źle. Anders Thomsen zakończył zawody z 6 punktami, natomiast jadący z dziką kartą Szymon Woźniak uciułał ledwie oczko.

Ale wróćmy do bohatera dzisiejszego widowiska – Zmarzlik w półfinale spotkał się z Jasonem Doylem, oraz Jackiem Holderem i Maćkiem Janowskim. Obecność w biegu Magica cieszyła szczególnie, gdyż brązowy medalista SGP z ubiegłego sezonu, w tegorocznym cyklu jest cieniem samego siebie. Być może w Gorzowie Janowski się przełamał, ale nie na tyle, by wejść do finału. Ten był zarezerwowany dla drugiego z polskich jeźdźców, a także starszego z Australijczyków.

CO ZA FINAŁ!

W najważniejszym biegu reszta stawki – czyli wspomniany Doyle, a także Fredrik Lindgren i Leon Madsen, wiedzieli, że jeżeli chcą wygrać rywalizację z Polakiem, muszą popisać się idealnym startem. Ta sztuka im się nie udała, stąd Australijczyk i Szwed chcieli uciec do kredy i poszukać szansy na triumf szybkim wyjściem z łuku. Obaj wpadli na ten sam pomysł, przez co zetknęli się motocyklami, a Fredka zapoznał się z torem. Sędzia słusznie zarządził powtórkę finałowego biegu w pełnej obsadzie, więc rywale mieli jeszcze jedną szansę, by ograć mistrza.

I tak też się stało, a następnie Doyle’owi udało się zamknąć Bartka na starcie! Mało tego, jadący z czwartego pola Madsen, napędzony po zewnętrznej wykiwał wszystkich i wysunął się na pierwsze miejsce. Polak musiał rzucić się w pogoń, szybko minął na trasie Australijczyka i… ponownie doszło do kraksy. Tym razem Doyle został trącony przez Lindgrena i nie było zmiłuj – któryś z nich musiał być wykluczony.

Reklama

Sędzia podjął decyzję, że w drugiej już powtórce nie zobaczymy Jasona, który zdaniem arbitra mógł utrzymać się na motocyklu. I ta decyzja mogła się obronić.

Jak się okazało, mniej liczny skład nie oznaczał mniejszych emocji. W ponownym starcie to Zmarzlik wyszedł najsłabiej – tym razem założył go Lindgren. Z kolei nie niepokojony przez rywali Madsen ponownie wysunął się na prowadzenie. Wtedy zaczęło się show Polaka – absolutnego władcy tego toru. Zmarzlik najpierw napędził się i atakiem po zewnętrznej minął popularnego Fredkę.

Jadący na pierwszej pozycji Madsen stawiał bardziej zacięty opór, umiejętnie wyczuwał zamiary trzykrotnego mistrza świata. Ale na czwartym okrążeniu Bartek wyniósł się na szeroką, czym umiejętnie wydłużył prostą. Następnie napędzony wszedł pod łokieć Leona i wywiózł go w bandę na ostatnim wirażu. Bezradny Duńczyk mógł tylko z niedowierzaniem kręcić głową i pogodzić się z drugim miejscem. A Bartosz, ku uciesze polskich fanów, wpadł na metę, wygrywając całe zawody!

– Tak szczerze… najbardziej dziś interesowało mnie to, jak powitacie mnie na prezentacji, za co serdecznie dziękuję – mówił Zmarzlik do zgromadzonych na stadionie fanów zaraz po swoim zwycięstwie: – Za to, że tak miło mnie powitaliście, chciałem stanąć na rzęsach i zrobić dobre show specjalnie dla was, bo lubię tutaj jeździć.

I to zadanie udało mu się w stu procentach. Bo ograć na trasie takich kozaków jak Lindgren i Madsen, w dodatku w finale rundy zawodów o indywidualne mistrzostwo świata, i to w Gorzowie, na torze uchodzącym za arcynudny i trudny do wyprzedzania, to wielka sztuka. A dokonać mógł jej tylko jeden żużlowiec na świecie. Bartosz Zmarzlik.

Wyniki:

1. Bartosz Zmarzlik (Polska) – 19 (1,3,3,3,3,3,3) – 20 pkt do klasyfikacji generalnej
2. Leon Madsen (Dania) – 15 (3,1,3,1,3,2,2) – 18 
3. Fredrik Lindgren (Szwecja) – 14 (2,3,2,3,0,3,1) – 16
4. Jason Doyle (Australia) – 12 (0,2,3,3,2,2,w) – 14
5. Robert Lambert (Wielka Brytania) – 12 (1,3,3,1,3,1) – 12
6. Jack Holder (Australia) – 10 (1,1,2,2,3,1) – 11
7. Maciej Janowski (Polska) – 10 (2,2,2,2,2,0) – 10
8. Tai Woffinden (Wielka Brytania) – 8 (2,0,2,2,2,0) – 9
9. Daniel Bewley (Wielka Brytania) – 7 (3,2,0,1,1) – 8
10. Max Fricke (Australia) – 6 (3,1,1,0,1) – 7
11. Anders Thomsen (Dania) – 6 (3,0,1,1,1) – 6
12. Patryk Dudek (Polska) – 6 (2,2,0,2,0) – 5
13. Mikkel Michelsen (Dania) – 5 (0,0,1,3,1) – 4
14. Martin Vaculik (Słowacja) – 4 (1,3,d,0,0) – 3
15. Kim Nilsson (Szwecja) – 3 (0,1,0,0,2) – 2
16. Szymon Woźniak (Polska) – 1 (0,0,1,0,0) – 1

Fot. Newspix

Czytaj więcej o innych sportach:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Inne sporty

Komentarze

8 komentarzy

Loading...