Trzy mecze, pięć celnych strzałów, trzy gole i bramka raz na 27 minut. Joselu Mato to najskuteczniejszy piłkarz w Hiszpanii, który z przytupem wszedł do reprezentacji i który przyszłym tygodniu postawi najlepszy w karierze sezon wymarzonym powrotem do Realu.
Joselu Mato to kolejny przykład na to, że po trzydziestce też można zrewolucjonizować swoją karierę. – Jestem ciężko pracującym facetem. Największe sukcesy osiągam pod koniec kariery, ale co z tego? I tak cieszę się nimi jak dziecko – uśmiecha się piłkarz, który po zdobyciu bramki klasyfikującej Hiszpanię do finału Ligi Narodów (2:1 z Włochami) otrzymał tyle wiadomości od nieznajomych, że jego konto na Instagramie zostało zablokowane.
– Dopóki będą pisać z gratulacjami, dopóty nie będzie to dla mnie problemem – powiedział 33-latek, któremu okazji do celebracji nie zabraknie, bo już w przyszłym tygodniu potwierdzony ma zostać jego powrót do Realu Madryt.
Zyskał na spadku
Takiego zwrotu akcji nie spodziewał się nikt. Joselu wydawał się iść ścieżką wytyczoną w przeszłości przez Roberto Soldado, Álvaro Negredo czy Raúla de Tomása. Każdy z nich imponował skutecznością w akademii czy w rezerwach Realu, ale po debiucie w białej koszulce szybko okazywało się, że nie mają szans na regularną grę w pierwszym zespole i muszą szukać sobie nowego domu. Po opuszczeniu Bernabéu w 2011 roku, Joselu wiódł losy obieżyświata. Grał w trzech krajach w dziesięciu różnych klubach, zazwyczaj walczących o utrzymanie. Od Hoffenheim, przez Eintracht, Deportivo, Stoke City, Newcastle, aż po RCD Espanyol, w barwach którego w ostatnim sezonie zdobył szesnaście bramek, sięgnął po trofeum dla najskuteczniejszego Hiszpana i… spadł z LaLiga.
W poprzednich latach, Joselu bywał wyróżniającym się zawodnikiem fatalnych drużyn. Teraz nie było inaczej. Trudno obarczać go winą za brak utrzymania, nawet mimo tego, że jego relacje z nowym trenerem, Luisem Garcíą, nie były tak dobre jak z poprzednikiem (Diego Martínez). Paradoksem jest, że kolektywne rozczarowanie doprowadzi do indywidualnej radości, bo dzięki spadkowi Espanyolu weszła w życie klauzula umożliwiająca Realowi wypożyczenie 33-latka wyłącznie dzięki przywróceniu mu „ekstraklasowej” pensji – po degradacji wynagrodzenie snajpera zostało obniżone o połowę.
– Czy na ziemi jest jakiś zawodnik, który nie chciałby grać w barwach Realu? – pytał retorycznie Joselu, który jest wychowankiem Celty, ale identyfikuje się z Królewskimi, czego dowód dostaliśmy przy okazji ubiegłorocznego finału Ligi Mistrzów. Snajper (wciąż) Espanyolu oglądał go z trybun Stade de France w koszulce z nazwiskiem Daniego Carvajala, swojego szwagra (ożenił się z siostrą żony Joselu), co w Hiszpanii, oczywiście, wzbudziło kontrowersje wyśmiane przez samego piłkarza. Związek napastnika z Madrytem zaczął się w 2010 roku, gdy trafił do Castilli. W rezerwach Realu spotkał Álvaro Moratę, Nacho Fernándeza czy Carvajala. – Mieliśmy taką pakę, że spokojnie dalibyśmy radę i w LaLiga – przekonywał Joselu, który na marcowym zgrupowaniu reprezentacji spotkał wszystkich przyjaciół.
Piłkarz wyspecjalizowany
W kadrze, napastnik po raz pierwszy zagrał na dwa dni przed 33. urodzinami. W historii, Hiszpanie mieli tylko dwóch starszych debiutantów – Ferenca Puskása i Fernando Argilę. Luis Enrique nie wierzył w snajperów niepasujących do jego filozofii. Jego następca, Luis de la Fuente, miejsce dla Joselu znalazł. Gwiazdor Espanyolu ani nie jest szybki, ani dobry technicznie, ale piłka go szuka. Ma instynkt strzelca. W debiucie z Norwegią (3:0) wszedł na boisko w 81. minucie, a 4 minuty i 15 sekund później miał na swoim koncie dublet. Mecz kończył płacząc ze szczęścia, tak jak jego najbliżsi siedzący na trybunach stadionu w Máladze. Spotkanie ze Szkocją (0:2) nie wyszło ani mu, ani całej drużynie. W czwartek, w starciu z Włochami, La Roja dominowała, ale brakowało jej skuteczności. W 84. minucie selekcjoner sięgnął po napastnika, a ten po czterech minutach uchronił swój zespół przed dogrywką, popisując się przytomnością umysłu i sprytem w polu bramkowym.
Czy Joselu to dobry piłkarz? Jeśli spojrzymy na wszystkie aspekty gry, to raczej nie – pewnie uznalibyśmy go za przeciętniaka. Ale Hiszpan się wyspecjalizował. Perfekcyjnie pasuje do futbolu bezpośredniego, w którym może być odgrywającym, albo do desperacko atakujących drużyn. Potrzebuje pół okazji do zdobycia bramki. W czterech ostatnich sezonach LaLiga był najlepiej grającym w powietrzu zawodnikiem w LaLiga, a o jego efektywności dobrze świadczy fakt, że nawet broniąc barw klubów walczących o utrzymanie (Alavés i Espanyol) ani razu nie zszedł poniżej jedenastu goli, zdobywając odpowiednio 11, 11, 14 i 16 bramek, choć nigdy wcześniej nie przekroczył 10 trafień. – Joselu będzie grać, bo na to zasługuje. To nie oznacza, że będę wystawiać go od pierwszej minuty. Sportowiec ma wykorzystać swój czas na murawie i Joselu to robi – podkreśla de la Fuente.
Pasuje, bo jest inny
Wychowanek Celty to piłkarz wyróżniający się na tle partnerów. Ma 192 cm wzrostu. Jest dobrze zbudowany, ma bardzo szeroką obręcz barkową. Jego atutem nie jest finezja, a siła fizyczna, dzięki której wygrywa masę pojedynków. W pojedynkę może pozwolić odmienić styl gry drużyny, niczym przed laty Fernando Llorente w reprezentacji Vicente del Bosque czy też, niedawno, Luuk de Jong w Barcelonie. Żaden z tych snajperów nie będzie gwiazdą wielkiego klubu, ale dobrze jest mieć takiego kogoś w odwodzie, bo w przypadku problemów będą w stanie zapewnić coś, czego brakuje reszcie zespołu. – Joselu znakomicie „wiąże” obrońców, potrafi współpracować z każdym typem napastnika, ma świetny strzał z obu nóg, a do tego jest zabójczy w powietrzu. To piłkarz kompletny, gotowy do gry na najwyższym poziomie – mówił w „El Mundo” Luismi Loro, jeden z analityków ze sztabu Javiera Callejy, byłego trenera Deportivo Alavés.
W przeszłości, napastnika łączono z transferami do Sevilli czy Barcelony, ale na wspomniany najwyższy poziom trafi na Bernabéu. W Realu ma pełnić podobną rolę, co w reprezentacji – być zmiennikiem dla gwiazd, ale po odejściu Karima Benzemy nie do końca wiadomo, dla kogo alternatywą ma być 33-latek. Na pewno będzie miał za to wnosić umiejętności, których brakuje napastnikom będącym w kadrze Królewskich, szczególnie grę w powietrzu oraz tyłem do bramki. To ofensywna wersja Lucasa Vázqueza czy Nacho, piłkarza zżytego z Realem, który w każdej chwili będzie gotowy zrobić wszystko, byle tylko pomóc „swojemu” klubowi.
Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, w poniedziałek Real ma oficjalnie potwierdzić transfer, a we wtorek ma odbyć się prezentacja 33-latka, który po dwunastoletniej przerwie wróci na Bernabéu. – Nadchodzący tydzień będzie bardzo długi – uśmiechał się Joselu, dodając: – Ale najpierw, Chorwacja. Trzeba wygrać finał Ligi Narodów!
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
fot. NewsPix.pl