Reklama

Marchwiński: – Nie załamałem się. Jestem gotowy na zagraniczny wyjazd

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

18 czerwca 2023, 09:25 • 7 min czytania 71 komentarzy

Skąd wziął się renesans jego formy z końcówki sezonu w Lechu? Czy bolały go krytyczne słowa Macieja Skorży? Czy czuł się gorszy od Joao Amarala? John van den Brom jest lepszym taktykiem czy psychologiem? Dlaczego odciął się od Twittera? Czy frustrowała go łatka niespełnionego talentu? Czy odwaliła mu kiedyś sodówka? Czy szykuje się do zagranicznego wyjazdu? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada piłkarz Lecha Poznań i reprezentacji Polski U-21, Filip Marchwiński.

Marchwiński: – Nie załamałem się. Jestem gotowy na zagraniczny wyjazd

Zapraszamy.

Skąd wziął się renesans twojej formy z końcówki sezonu?

Postawiłem wszystko na jedną kartę i mocno poświęciłem się rozwojowi kariery. Wykonałem masę dodatkowych treningów. Popracowałem z psychologiem.

Czyli nie było w tym przypadku.

Reklama

Było też w tym trochę szczęścia, zresztą jak u każdego.

Gdzie doszukujesz się tego „szczęścia”?

Omijały mnie kontuzje. Ciągle byłem stuprocentowo zdolny do gry. No i zbiegło się to w czasie z bardzo dużym zaufaniem od Johna van den Broma, więc szczególnie końcówkę poprzedniego sezonu w Lechu mogę zaliczyć do udanych.

Bolało cię wcześniej, kiedy Maciej Skorża podkreślał, że brak pomysłu na optymalne wykorzystanie Filipa Marchwińskiego to jedna z jego największych porażek podczas jego mistrzowskiej kadencji w Lechu?

Tamten rok dał mi dużo w sferze mentalnej. Doświadczyłem nowych rzeczy. Musiałem pogodzić się z gorszą pozycją w drużynie, nauczyć się walczyć o miejsce w składzie, wyszarpywać minuty na boisku, dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc. Mieliśmy bardzo dobry zespół, pełen klasowych piłkarzy, poziom rywalizacji na treningach Lecha był pewnie najlepszy w Polsce.

Czułeś się dużo gorszy od Joao Amarala?

Reklama

Uważam, że Amaral zagrał wtedy świetny sezon.

MVP ligi. 

Ciężko było wskoczyć na jego miejsce. Walczyłem o pozycję numer dwa za jego plecami. Myślę, że zasługiwałem jednak na miano rezerwowej „dziesiątki”.

Mówisz, że gole z Djurgarden w Lidze Konferencji, bramki z Cracovią, Rakowem czy Koroną z końcówki sezonu wynikały z większego poświęcenia się dodatkowej pracy nad własnym rozwojem. Wcześniej to olewałeś?

Nie, zupełnie nie. Indywidualnie pracuję od dłuższego czasu, ale dopiero teraz zaczęły pojawiać się wymierne efekty.

Trochę zmienia to postać rzeczy. 

Za mną długa, mozolna, ciężka praca. Czasami się nie chciało, jak każdemu, ale trzeba było wziąć się w garść, zerwać się z łóżka i zrobić coś dla siebie. Nic nie przyszło od razu, budowałem siebie samego przez dwa lata. Może nawet trzy. Usłyszałem kiedyś fajny cytat: „Spadochronu nie szyje się po skoku”. Najpierw trzeba się przygotować, następnie można skakać.

Frustrowała cię łatka niespełnionego talentu?

Znałem swoją wartość. I moi najbliżsi też ją znali. Znajomi widzieli, jakim jestem człowiekiem i piłkarzem. To było dla mnie najważniejsze. Od reszty odcinałem się grubą kreską obojętności. Nie śledzę, nie czytam, nie interesuję się opiniami na mój temat.

Nic a nic?

Nic a nic.

Naprawdę?

Dochodziły do mnie różne rzeczy, ale nie siedzę na Twitterze i nie czytam wszystkich wzmianek o sobie, bo nie jest mi to do niczego potrzebne, tylko zaprzątałbym sobie głowę niepotrzebnymi rzeczami i zdaniem ludzi, których opinia nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Jak młody piłkarz może odciąć się od mediów społecznościowych we współczesnych czasach? Wszyscy jesteśmy bombardowani natłokiem powiadomień, a co dopiero ludzie, których popularność i rozpoznawalność wykracza poza przeciętność.

Nie odciąłem się od wszystkich social mediów, w końcu mam na przykład Instagrama. Trzeba dokonać odpowiedniej selekcji, największy dym jest zawsze na Twitterze, a Twittera nie mam. Artykuły, których jestem bohaterem, też do mnie nie trafiają, jeśli mam być szczery. Zresztą nie jestem typem człowieka, który szuka informacji na swój temat, analizuje oceny po meczach, sprawdza każdy ślad i trop w internecie.

Czyli można uciec z internetowej bańki?

Można, można, myślę, że jestem całkiem dobrym przykładem dla młodszych czy starszych piłkarzy, którzy mają problem z odcinania się od szumu mediów społecznościowych. Da się bez tego funkcjonować. Głowa jest spokojniejsza, czystsza, żyje się spokojniej.

John van den Brom jest lepszym taktykiem czy psychologiem?

Jest dobrym psychologiem i dobrym taktykiem.

A która z tych jego zdolności w większym stopniu wpłynęła na twój rozwój?

Podoba mi się całościowy warsztat trenera Johna van den Broma. Odbyliśmy kilka dłuższych rozmów. Z każdej z nich wyciągnąłem jakiś konkret, coś dla siebie, co później wydatnie mi pomogło. Jakąś wskazówkę, która realnie mnie rozwinęła. Czasami dotyczyło to gry, innym razem głowy i sfery mentalnej. Naprawdę wziąłem sobie to głęboko do serca, zacząłem się do tego stosować, bardzo mi to pomogło. Na boisku jego Lech też idealnie wpisuje się w mój styl grania.

Nie masz jednak takiego wrażenia, że z tej całej ferajny zdolnej młodzieży Lecha Poznań z ostatnich lat, to właśnie Filip Marchwiński rozwija się najwolniej?

Każdy rozwija się w swoim tempie. Każdy ma swoją drogę. Zazwyczaj różną, bardzo różną, nie ma jednej słusznej ścieżki.

Jako jeden z nielicznych młodych z Kolejorza nie zostałeś wysłany na wypożyczenie, może to też ci nie posłużyło?

Tak, a z drugiej strony kartę można odwrócić: Jakub Kamiński też nie był na wypożyczeniu. Nie ma sensu się do nikogo porównywać. Kwestia bardzo indywidualna. Jeden odpali w rundę, drugi w dwa lata, a trzeci po jeszcze dłuższym czasie. Być może to jeszcze nie pora na mnie, niewykluczone, że muszę poczekać na swoją kolej, ale nie jest to dla mnie żaden problem.

Nie czułeś się jednak trochę zagłaskany?

Nie.

Przez jakiś czas reklamowano cię jako największy polski talent, mogło to rozleniwiać, skłaniać do oderwanego spojrzenia na rzeczywistość. 

Docierało do mnie, że zrobiła się wokół mnie wielka burza, że chwalono mnie za talent i udane wejście do dorosłego futbolu. Starałem się jednak twardo stąpać po ziemi. Późniejsze gorsze momenty naturalnie sprawiły, że trochę dorobiono mi łatkę tego niespełnionego talentu, jak to nazwałeś, ale znów: zawsze myślałem zdroworozsądkowo, ani nie odlatywałem, ani się nie podłamywałem.

Sodówki nie było?

Nie jestem z tych.

Charakterologicznie bliżej ci do Jakuba Kamińskiego niż rozpieszczonej gwiazdeczki, tak?

Raczej tak.

Trochę się śmiejesz.

Przyjaźnimy się, bardzo dobrze mu życzę, on mi pewnie też, a śmieję się, bo jesteśmy trochę inni. Wracając, sodówki nie było, uczucia przytłoczenia w gorszych czasach też nie, ostatecznie cieszę się, że wyszedłem na prostą.

Jak oceniasz ten sezon Lecha? Udany, bo udało się dojść do ćwierćfinału Ligi Konferencji? Nieudany, bo nie udało się obronić mistrzostwa Polski?

Coś pośrodku. Potrafiliśmy grać jak równy z równym przeciwko Villarrealowi czy Fiorentinie, pokonywać w dwumeczach wicemistrzów Szwecji i Norwegii, w Lidze Konferencji zajść dalej niż ktokolwiek oczekiwał, dostarczyć mnóstwo wrażeń i punktów do rankingu UEFA dla całej Polski, to bardzo cieszy.

Ekstraklasę skończyliście z aż czternastoma punktami straty do pierwszego Rakowa Częstochowa. 

W lidze skończyliśmy na podium, więc poradziliśmy sobie na dwóch frontach, nigdzie nie odstawaliśmy, choć przecież dwa lata temu grę w Lidze Europy przypłaciliśmy dopiero jedenastym miejscem w Ekstraklasie. Tym razem było inaczej, choć zagraliśmy pięćdziesiąt sześć czy pięćdziesiąt siedem meczów w sezonie.

Dużo. 

Bardzo dużo. Byliśmy świetnie przygotowani. Zdecydowała wiedza trenera, umiejętne rotacje, szeroka kadra. Podium w Ekstraklasie i ćwierćfinał w Lidze Konferencji to udany sezon. Nie da się oceniać tego inaczej.

Które swoje mecze wskażesz jako najlepsze? 

Dwa strzelone gole w dwumeczu z Djurgarden.

Jesteś w pełni gotowy na zagraniczny wyjazd? 

Trudne pytanie.

Może bardziej przysłuży ci jeszcze jeden sezon w polskiej lidze, taki ze statystykami na poziomie dziesięciu goli, dziesięciu asyst?

Nie potrafię powiedzieć, co przyniesie przyszłość. Negocjuję nowy kontrakt z Lechem Poznań. Osobiście czuję się gotowy na zagraniczny wyjazd, ale zostanie w Kolejorzu nie będzie dla mnie krokiem w tył.

Ligi top 5? Top 10? Top 15?

Szczerze mówiąc: nie wiem.

Ale czujesz się gotowy. 

Myślę, że tak.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Czytaj więcej o polskim futbolu:

Fot. Newspix/400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

71 komentarzy

Loading...