Długo musiała czekać Iga Świątek na swój dzisiejszy mecz, bo poprzednie spotkania na tym samym korcie znacząco się przeciągnęły. A gdy w końcu wyszła na paryską mączkę, to awansowała po… sześciu gemach. Łesia Curenko z powodu problemów zdrowotnych poddała bowiem mecz przy stanie 5:1 dla Polki, jeszcze w pierwszym secie.
– To będzie największe wyzwanie w stawce. Iga jest numerem 1 i specjalistką od kortów ziemnych. Niedawno z nią grała i nie był zbyt dobrze. To znaczy było dobrze, ale Iga jest za mocna – mówiła Łesia Curenko, 66. w rankingu WTA przed dzisiejszym spotkaniem. Faktycznie, na turnieju w Rzymie, gdzie spotkała się z Polką, przegrała gładko, 2:6, 0:6. Czyli dokładnie takim samym wynikiem, jak przed rokiem, gdy obie zmierzyły się na… Roland Garros. Trudno więc było oczekiwać, że dziś sytuacja wyglądać będzie inaczej, nawet Agnieszka Radwańska zapowiadała, że cały mecz powinien rozstrzygnąć się w około godzinę.
Wystarczyło jednak ledwie 29 minut. Choć na pewno nie był to koniec taki, jakiego byśmy chcieli.
Iga od samego początku – podobnie jak w spotkaniu z Xinyu Wang w III rundzie (wygranym 6:0, 6:0) prowadziła grę i kontrolowała sytuację na korcie. O ile w pierwszych dwóch rundach zaliczała kiepskie początki spotkań, o tyle w tym i poprzednim podeszła do nich w pełni pewna swego i atakująca. Efekt był taki, że bardzo szybko dwukrotnie przełamała Curenko i wyszła na prowadzenie 4:0. Potem Ukrainka utrzymała swój serwis i poprosiła o pomoc medyczną. Lekarzom wskazywała, że ma problemy z oddychaniem – możliwe że związane z chorobą. Ukrainka wróciła co prawda jeszcze na kort, ale tylko na jednego gema, po czym zrezygnowała z dalszej gry.
Iga awansowała tym samym do ćwierćfinału French Open, już po raz czwarty z rzędu. W nim zmierzy się z dobrze sobie znaną Coco Gauff, którą rok temu ograła w finale paryskiej imprezy. Obie tenisistki grały ze sobą do tej pory sześciokrotnie, zawsze lepsza była Polka i nie oddała do tej pory młodszej rywalce nawet seta. Ich spotkanie w środę.
Iga Świątek – Łesia Curenko 5:1, krecz Ukrainki
Fot. Newspix