Czego potrzebuje dobry sędzia? Między innymi autorytetu. Czego nie ma Bartosz Frankowski? No właśnie autorytetu. Dobitnie udowodnił to mecz Śląska Wrocław z Wisłą Płock, a konkretnie materiał Ligi od Kuchni.
Kamery Canal + pokazały, jak piłkarze zwracali się do arbitra i szczerze mówiąc, trudno tam się doszukiwać wielkiego respektu. Wyglądało to między innymi tak:
Błędy Frankowskiego to jedno. Ale rzeczywiście – to, jak zawodnicy się do niego odnosili, na jak wiele im pozawalał, w głowie się nie mieści. https://t.co/6J3SHm4pSN pic.twitter.com/zl27nJmmkr
— Dada 6 (@dada_6) May 14, 2023
Najmilszy okazał się więc Bartosz Śpiączka, który fachowo przekazał sędziemu, że ten gwiżdże dobrze, ale jednocześnie nie powinien dawać „takich kondonów”. Furman recenzował zaś krótko, a Rzeźniczak odnosił się do sytuacji sprzed kilku lat (konkretnie meczu Jagiellonii z Legią), kiedy stwierdził, że Frankowski nie potrafi nawet biegać.
Brzmi to wszystko jak docinki szkolnych cwaniaczków względem chuderlaka w amerykańskim filmie, a nie relacja piłkarz-sędzia.
Wyobrażacie sobie bowiem, że zawodnicy na takie historie pozwalają sobie na przykład w kontakcie z Szymonem Marciniakiem? No, nie wyobrażacie sobie, bo zawodnicy po prostu go szanują. A w najgorszym razie otrzymaliby od Marciniaka gest rodem z mistrzostw świata, kiedy Polak jasno przekazał – na sto razy lepszym poziomie zawodów – że wszystko, co piłkarze mogą robić w kontekście jego decyzji, to pogadać sobie o nich w kuchni.
Albo – odlećmy – i pomyślmy o Colinie w takiej sytuacji. Ha, nie da się nawet o tym pomyśleć, bo brzmi to jak jakiś skecz. Jeden chłop z drugim baliby się mu powiedzieć „dzień dobry”, a co dopiero myśleć, by rozmawiać z nim o „kondonach” i mówić mu, jak Śpiączka, żeby „nie spierdolił”.
Frankowski tymczasem dawał sobie wejść na głowę. Bez większej reakcji, na zarzuty Rzeźniczaka cichutko odpowiedział „nie…”. Chyba nie tak to powinno wyglądać. A jeśli dodamy do tego fakt, że ten mecz był sędziowany bardzo przeciętnie – problematyczna kartka Rzeźniczaka, skoro minutę później Kapuadi niby nie faulował tak samo w polu karnym – wychodzi nam, że cała „prezencja” Frankowskiego była marna.
I nie jest to naturalnie nic nowego, bo zwracaliśmy już uwagę jakiś czas temu, że Frankowski notuje bardzo słaby sezon. Kłopoty z autorytetem też zostały wówczas poruszone: Wiadomo, że zawodnicy nie są żadną wyrocznią, ale jednak nie ma przypadku w tym, że Frankowski nie cieszy się wśród ligowców szczególną sympatią. Z prostego powodu – nie czuje gry, ma problem z odpowiednim sprzedawaniem swoim decyzji, często buduje autorytet poprzez kartki.
Ile jest wart autorytet kupiony poprzez kartki, widzimy na obrazkach powyżej. Z AliExpress przypłynął na dziurawej tratwie.
Nie trzeba się kumplować z piłkarzami, ba, pewnie nawet – w przypadku sędziego – nie należy tego robić. Ale zbudowanie odpowiedniego autorytetu to już po prostu część tej roboty, a to, jak widać od dawna, Frankowski poważnie zaniedbał.
No i teraz słucha o „kondonach”, a widzowie obserwują to z niemałym zażenowaniem.
Czytaj więcej o Bartoszu Frankowskim: