Reklama

Oleksy: Koledzy śmiali się, że wygrałem nagrodę Puskasa, bo strzeliłem słabszą nogą!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

11 maja 2023, 11:54 • 7 min czytania 7 komentarzy

Podczas tegorocznych targów Impact’23 – wydarzenia łączącego ze sobą branże biznesu, technologii i marketingu – ekipa Weszło udała się do Strefy ORLEN w której można było spotkać znane twarze ze świata sportu. Udało nam się porozmawiać z Marcinem Oleksym, piłkarzem amp futbolu reprezentacji Polski oraz Warty Poznań, w barwach której zdobył bramkę, która dała mu nagrodę im. Ferenca Puskasa za rok 2022. – Każdy myśli, że po takim sukcesie już nie muszę pracować, ale tak nie jest. Muszę za coś żyć. To, że strzeliłem najładniejszą bramkę roku nie znaczy, że zostałem milionerem – mówi Oleksy.

Oleksy: Koledzy śmiali się, że wygrałem nagrodę Puskasa, bo strzeliłem słabszą nogą!

SZYMON SZCZEPANIK: Zacznijmy od samego strzału, za który dostałeś nagrodę Puskasa. W jaki sposób w ogóle się do niego złożyłeś? Utrzymałeś ciało, opierając cały swój ciężar na kuli i jeszcze oddałeś taki strzał. U 99 na 100 osób podobna próba zakończyłaby się glebą nadającą się tylko do kompilacji upadków na YouTube’a.

MARCIN OLEKSY: Przede wszystkim trzeba mieć trochę siły w nodze, bo najpierw poszło wybicie. Kula bardziej pomogła mi w tym, bym utrzymał równowagę w powietrzu. Wielu ludzi dziwi się jak to zrobiłem, ale dla mnie to normalne – mogę wykonać taki strzał dziesięć razy z rzędu. Myślę, że to także przez to, że w przeszłości grałem jako bramkarz. Wszędzie się rzucałem, nawet na twardych nawierzchniach, dlatego potrafię w powietrzu okręcić się tak, bym wygodnie później spadł. Panuję nad tym, co się wtedy dzieje wokół mnie.

Wspomniałeś, że byłeś bramkarzem. A którą nogę przed wypadkiem miałeś lepszą?

Reklama

Byłem obunożny. Od wieku juniorskiego zapowiadałem się jako bardzo perspektywiczny golkiper, z tego względu trenerzy parli na to, bym grał dwoma nogami. Więc jeżeli miałbym amputowaną prawą nogę, to lewą też dałbym sobie radę w amp futbolu.

W środowisku amp futbolistów lubicie podkręcić szyderę.

Ona musi być! Kilka razy usłyszałem od kolegów tekst, że wygrałem nagrodę Puskasa, bo strzeliłem słabszą nogą! (śmiech) Ale to dobrze, takie teksty świadczą o luźnej atmosferze w drużynie. Codziennie gonimy za własnymi sprawami, a w weekend jeździmy na wspólne wyjazdy i mecze. To są chwile dla nas, bo każdy potrzebuje męskich rozmów, w których jest dużo śmiechu i szydery.

Opowiem ci inną historię. Na treningach trenuję także z pełnosprawnymi zawodnikami z Czarnych Rudno. Początki były takie, że na pierwszym treningu gracz który zagrał do mnie piłkę, powiedział „sorry, nie na tę nogę ci podałem”. Widziałem, że zrobiło mu się strasznie głupio, ale sam zacząłem się z tego śmiać i powiedziałem, że dla mnie to normalny zwrot i dobrze, że tak powiedział. W takich sytuacjach też łapie się fajne kontakty międzyludzkie.

To świadczyło o tym, że traktuje cię jak każdego innego piłkarza na treningu.

Dokładnie. On się speszył, bo nie wiedział jaka będzie moja reakcja na jego słowa. Ale dla mnie to było fajne i w ogóle mnie nie uraziło.

Reklama

Podejrzewam, że gwiazdy naszej rodzimej Ekstraklasy nie będą miały możliwości by spotkać takie gwiazdy futbolu, jakie ty widziałeś podczas ceremonii rozdania nagród. Jak na nie zareagowałeś?

Wieczorem późno przylecieliśmy do hotelu do Paryża, ale pamiętam, że rano siedziałem na śniadaniu, a tam wchodzi Roberto Carlos czy brazylijski Ronaldo. Parę lat temu widziałem ich w telewizji i moim marzeniem było, by zobaczyć ich na żywo, a nagle jedliśmy obok siebie śniadanie. To było mega uczucie. Pierwszą osobą, która skojarzyła, po co tu jestem, był właśnie Roberto Carlos. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, a po gali on jako pierwszy podszedł do mnie z gratulacjami. Gwiazdy futbolu zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, bo zachowywali się jak normalni ludzie. Fajne, uśmiechnięte osoby, które nikogo nie odpychały swoim zachowaniem.

Z twojej nagrody płynie przesłanie, że nieważne o jakim rodzaju piłki mówimy: męskiej, żeńskiej, halowej czy właśnie o amp futbolu, dopiero w takich momentach możemy uświadomić sobie, jak wiele osób jednoczy ten sport.

Sami w Polsce mamy hasło, że łączy nas piłka. W tym miejscu należą się ukłony także w stronę FIFY, bo chyba nikt nie spodziewał się, że w światowym futbolu takie coś się wydarzy. A tu FIFA dała taką nominację. Ale to też sygnał dla osób niepełnosprawnych w pozostałych dyscyplinach sportu, że one także mogą wzbić się na wyżyny.

Nie męczy cię już trochę rola ambasadora amp futbolu? Może wolałbyś wrócić do tego, by skupić się w większości na grze w piłkę, ale jak na razie to nie możliwe, bo masz ciągłe wyjazdy i spotkania z mediami.

Już się do tego przyzwyczaiłem, choć na początku rzeczywiście mnie to męczyło, bo tych spotkań i rozmów było bardzo dużo. Jednak od momentu, w którym wróciłem do pracy i treningów, czuję się z tym w porządku. Kiedy dwa albo trzy razy w tygodniu muszę gdzieś pojechać, to mój pracodawca, który prywatnie jest moim kuzynem, rozumie, w jakim obecnie jestem momencie. On także bardzo mnie w tym wszystkim wspiera.

Przypomnijmy, że pracujesz jako operator koparki.

Dokładnie. Kuzyn wie, że to moment w którym moje marzenia się spełniają, dlatego kiedy tylko potrzebuję, to jadę załatwiać swoje sprawy, a na drugi dzień wracam do pracy. To dla mnie o tyle dobre, że nie czuję presji z jego strony. Nie stresuję się, że ponownie muszę wziąć wolne, że być może za dużo razy nie ma mnie w pracy i zaraz mnie zwolnią. Każdy myśli, że po takim sukcesie już nie muszę pracować, ale tak nie jest. Muszę za coś żyć. To że strzeliłem najładniejszą bramkę roku nie znaczy, że zostałem milionerem.

Z tą nagrodą w ogóle wiąże się jakaś gratyfikacja finansowa?

Nie, wiąże się z nią tylko zaszczyt i fun. Stąd mam normalną pracę, bo o takim Robercie Lewandowskim kibice jeszcze długo będą pamiętali, a moja osoba za jakiś czas zniknie. Gdybym dziś rzucił swoje życie zawodowe, to nie wiadomo czy za pół roku miałbym do czego wracać. O pewne rzeczy trzeba cały czas dbać.

To jakie efekty tej nagrody widzisz?

Oczywiście popularność, bo zapraszają mnie na różne rozmowy i spotkania. Ale myślę, że głośniej zrobiło się także o całym środowisku amp futbolu, media pojawiły się na naszych treningach. Mam nadzieje, że z czasem to zainteresowanie jeszcze mocniej przełoży się na dyscyplinę.

To wróćmy do ważniejszego z twoich zajęć, nie ambasadora, lecz piłkarza. Obecnie reprezentację Polski w amp futbolu czekają mecze w ramach Ligi Narodów. Z jakimi przeciwnikami tam zagracie?

To dla nas będzie bardzo trudny turniej. Zagrają w nim Turcy, czyli aktualni mistrzowie świata, Anglicy, z którymi także bardzo ciężko się gra, czy też Hiszpanie. Ten turniej będzie także sprawdzianem dla nowego selekcjonera [Dmytro Kameko – dop. red.]. Ostatnio zagraliśmy dwumecz we Włoszech, który o dziwo poszedł nam łatwo. Włosi chyba byli zaskoczeni tym, w jakim stylu zagraliśmy, a ten był bardzo futsalowy. Ale teraz przyjdzie czas zmierzyć się z silniejszymi rywalami, więc trener będzie miał okazję wyciągnąć pierwsze wnioski. To będzie nam potrzebne, bo niedługo mamy mistrzostwa Europy, a później mistrzostwa świata.

Powiedziałeś o waszym futsalowym stylu. Przypomnijmy, że w amp futbolu zmiany są nieograniczone, podobnie jak w futsalu.

Tak, schodzisz, odpoczywasz dwie minuty, później znowu wchodzisz. To bardzo ważne dla naszego stylu gry. Trener chce, byśmy grali bardzo mocno, szybko, pressowali całą drużyną. Choćbyś miał spędzić na boisku trzy minuty, to w ich trakcie masz dać z siebie maksa, po czym masz zejść, odpocząć przez parę minut i ponownie dać z siebie wszystko. Myślę, że to dobry kierunek.

Na jaki wynik wraz z reprezentacją nastawiasz się podczas Ligi Narodów?

Najważniejsze jest to, byśmy pozostawili po sobie dobre wrażenie. Że nie stoimy w miejscu, tylko cały czas się rozwijamy. Wiadomo, każdy z nas chciałby wygrywać, ale to nie zawsze się udaje. Pokazały to ostatnie mistrzostwa świata, na które pojechaliśmy jako jeden z faworytów, ale po wyjściu z grupy ulegliśmy Brazylii 1:2. Każdy myślał, że to będzie taki łatwiejszy mecz, tymczasem on wymknął się nam spod kontroli. Tak samo może być podczas Ligi Narodów. Dlatego wynik będzie ważny, ale najważniejsze żeby trener wyciągnął z tych meczów odpowiednie wnioski.

ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...