W życiu bardzo przydatna jest umiejętność rozstawania się z klasą. Można to przełożyć również na polskie rozgrywki ligowe i powiedzieć, że z Ekstraklasą też trzeba umieć się rozstać w taki sposób, by pozostawić po sobie dobre wrażenie. A Miedź tego nie potrafi zrobić za żadne skarby. Przez cały sezon przegrywała, gubiła frajersko punkty, wywalała się o własne nogi i dziś znów pokazała, że w obecnym kształcie nie nadaje się do gry na tym poziomie rozgrywkowym.
Kibice Miedzi podczas pierwszej połowy wywiesili transparent z napisem “Jak spadać to z hukiem” i musimy przyznać, że trafnie oddaje on sytuację ich ukochanego klubu. Sympatycy legnickiego klubu uzupełnili swoją oprawę odpaleniem petard hukowych, więc ich ulubieńcom pozostało już tylko wzięcie sobie do serca nowego motta. Dostali gotowca i z niego skorzystali.
Miedź Legnica – Widzew Łódź. Kun obnaża słabość przyszłych pierwszoligowców
Najgorsza drużyna tego sezonu niczym nas dziś nie zaskoczyła. Nie spodziewaliśmy się, że po spadku ta grupa zawodników zacznie olśniewać ekstraklasową publikę i się nie zawiedliśmy. Podopieczni trenera Mokrego znów grali swoje, czyli coś tam stworzyli (centrostrzał Velkovskiego, słupek i później precyzyjny rzut wolny Henriqueza), momentami utrzymywali się przy piłce, a jak przyszło co do czego, to wykazali się charakterystyczną dla nich nieporadnością.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że zawodnicy Miedzi mogą zapisać sobie na plus to, że długo nie dali sobie strzelić gola. Ha, stracili bramkę dopiero w 87. minucie, więc możemy pokusić się o nieśmiałe oklaski.
Ten gol był tak specyficzny, ta strata gola była tak miedziowata…
Jeszcze w pierwszej połowie gospodarze dawali się zbyt łatwo ogrywać Pawłowskiemu. Momentami wyglądali przy nim jak juniorzy. Zawodnik Widzewa bawił się z nimi, wkręcał ich w ziemię, wjeżdżał w pole karne jak w masło. Mało tego, oddał dwa groźne strzały po rzutach wolnych, jeden trafił w poprzeczkę, a drugi przeleciał tuż nad nią, więc straszył przeciwników regularnie. Wysłał mnóstwo znaków ostrzegawczych i był dziś najlepszym zawodnikiem, który wyszedł od pierwszej minuty. Z czasem jednak – ku uciesze gospodarzy – Pawłowski trochę przygasł, a następnie został zdjęty z boiska i… wtedy gospodarze stracili czujność.
Zaskoczył ich Dominik Kun, bo zrobił z nimi to, co wcześniej serwował im Pawłowski. W najważniejszej akcji meczu biegł z piłką przy nodze, biegł i biegł. Ośmieszył po drodze Carolinę, przemknął obok Niewulisa i posłał strzał, który wylądował w siatce. Fenomenalne trafienie, ale ludzie kochani, tak nie można dać sobie strzelić gola. To jak już nie jesteś w stanie samemu coś zmajstrować, to nie daj się tak łatwo zaskoczyć i nie zostawiaj krateru w środku. Ale Miedź wie lepiej. Miedź gra swoje.
Piłkarzom trenera Mokrego pozostały w tej kampanii już tylko trzy spotkania: Pogoń (wyjazd), Śląsk (wyjazd) i Górnik (dom). Choć jakby się tak zastanowić, to w przypadku Miedzi rywal nie ma znaczenia. Nie zdziwimy się, jeśli Miedź już do końca sezonu nie zdobędzie nawet jednego “oczka”. Pamiętajcie – jak spadać to z hukiem.
A Widzew tak na dobrą sprawę nie zagrał wybitnego meczu i nie porwał publiki, ale na sto procent wynik poprawił nastroje w drużynie Janusza Niedźwiedzia, która czekała na wygraną od połowy lutego, czyli zdecydowanie za długo. Jesienią łódzki klub wyciskał wyniki ponad stan, wiosną zaczął potykać się na potęgę, więc może dzisiejsza tchnie w Widzewiaków nowe życie. Utrzymanie mają już pewne, a przy odrobinie wysiłku mogą zakończyć sezon w górnej połowie stawki. Jak na beniaminka byłby to bardzo dobry rezultat, więc powinni jeszcze dokręcić śrubę i wycisnąć coś ekstra z tego sezonu.
CZYTAJ WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Trela: Gwiazdą był system. Czym Raków Częstochowa zdobył mistrzostwo Polski?
- Raków Częstochowa nie będzie efemerydą
- Świerczewski: – Papszun zastał Raków drewniany, a zostawia murowany
- „Zawsze miał świeże spojrzenie na futbol”, „był technicznym stoperem”. Historia Dawida Szwargi
Fot. Newspix