„Królewscy” nie mogli pozwolić sobie na porażkę i rozczarowanie swoich kibiców. Przecież czekali na wygranie Pucharu Króla dziewięć długich lat, które obfitowały w mniejsze i większe niepowodzenia w tych rozgrywkach. Gablota „Los Blancos” niemal wzywała do zasilenia ją o puchar kraju. I dziś wreszcie Real zgarnął trofeum, którego brak w ostatnich latach był jego solą w oku i generował spory niedosyt. Rodrygo, Vinicius i spółka zrobili, co do nich należało, ale kilka razy najedli się strachu.
Jeszcze człowiek nie ochłonął po pierwszoligowym szlagierze, czyli potyczce Górnika Łęczna z Podbeskidziem (3:3) i już mógł cieszyć oko finałem Pucharu Króla. Po takiej przystawce apetyt na mecz Realu z Osasuną rósł niemal geometrycznie. Przed pierwszym gwizdkiem nikt nie miał wątpliwości, kto jest faworytem spotkania, a kto będzie próbował sprawić niespodziankę. Jedni musieli wygrać, drudzy nie mieli nic do stracenia.
Real Madryt – Osasuna 2:1. Rodrygo bohaterem
Trzeba uczciwie przyznać, że nie oglądaliśmy nudnawego, pozbawionego emocji i jakości piłkarskiej meczu. Nie było większych przestojów i wyczekiwania na jeden błąd rywala, który zamknie mecz. Wręcz przeciwnie, bazę tego spotkania stanowiło przeskakiwanie pomiędzy granicą dzielącą fantazję i chaos. Nie oglądaliśmy najlepszego wydania Realu, ale na Osasunę wystarczyło takie, które lekko wykraczało poza przeciętność.
Nie da się ukryć, że piłkarze Jagoby Arrasate pozwalali faworytom na zbyt wiele. Sami wyprowadzali groźne ataki, ale kusili los. Tym bardziej że Real wie, jak rozstrzygać takie mecze. W madryckim zespole widoczny był podział obowiązków. Vinicius od rozrywania obrony rywala i Rodrygo jako specjalista ds. wykorzystywania sytuacji. Oba trafienia „Królewskich” wpasują się w to idealnie.
Na zegarze nie wybiła jeszcze trzecia minuta, a już Real cieszył się z pierwszego gola. Vinicius ośmieszył Moncayolę, ograł Penę i zagrał wszerz do Rodrygo, który z łatwością zapakował do sieci. W drugiej połowie Real dołożył drugie trafienie w na swój sposób podobnej akcji. Ponownie po rozpoczął Vinicius i wykończył Rodrygo. Tym razem było więcej szczęścia, bo panował duży chaos najpierw bezpośrednio po próbie odegrania Viniciusa, a następnie po zablokowanym strzale Kroosa, który też trafił pod nogi strzelca bramki. Ale szczęściu trzeba umieć pomóc.
Oczywiście nie były to jedyne sytuacje Realu, bo choćby Benzemie zabrakło niewiele do pokonania Sergio Herrery. Próba Alaby z rzutu wolnego trafiła w poprzeczkę. Swojego gola szukał też Vinicius, ale dziś nie wpisał się na listę strzelców.
Osasuna może wracać z podniesionym czołem
W sobotni wieczór Osasuna musiała uznać wyższość Realu, ale nie rozegrała złego spotkania. Nie pierwszy raz już pokazała, że jest w stanie sprawić mnóstwo problemów wyżej notowanej drużynie. Przekonał się o tym zwłaszcza Eder Militao, który przy próbie powstrzymania Eza Abde wyłożył się na murawę niczym przed laty Jerome Boateng przy kiwce Lionela Messiego. Brazylijczyk miał farta, że Marokańczyk kopnął zbyt lekko i Dani Carvajal zdołał wybić piłkę z linii.
Osasuna w meczu finałowym strzeliła tylko jednego gola i to nie wystarczyło, by zdobyć Puchar Króla. Autorem bramki dla „Los Rojillos” był Lucas Torro, a trafienie to było mocno „osasunowe”. Zebranie drugiej piłki i szybka próba finalizacji akcji. Pomocnik Osasuny po zgarnięciu futbolówki błyskawicznie kopnął na bramkę Thibaut Courtois, po czym świętował strzelenie gola (na 1:1). Był to tylko gol pocieszenia, ale Osasuna może wracać do Pampeluny z podniesionym czołem. Była skazywana na porażkę, ale przegrała godnie.
A „Królewscy” świętują zdobycie dwudziestego Pucharu Króla w historii. Kiedy Real po raz dziewiętnasty wygrywał to trofeum, w pierwszym składzie madryckiego klubu znaleźli się jeszcze tacy gracze jak Iker Casillas, Fabio Coentrao i Pepe, a zespół prowadził… Carlo Ancelotti. Włoch od tego czasu zdążył popracować w Bayernie, Napoli, Evertonie, wrócić do Realu i wygrać Ligę Mistrzów. Na La Cartuja wszystko spięło się w klamrę i Włoch po dziewięciu latach przypomniał sobie smak triumfu w pucharze Hiszpanii.
Misja została wykonana, teraz Carlo i jego podopieczni mogą skupić wszystkie siły na Lidze Mistrzów. Już we wtorek czeka ich pierwszy półfinał z Manchesterem City. Nie możemy się doczekać i już odliczamy godziny do tego starcia.
Real Madryt – Osasuna Pampeluna 2:1 (1:0)
Rodrygo 2′ i 70′ – L. Torro 58′
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Od ucieczki znad przepaści po finał Pucharu Króla. Współczesna historia Osasuny
- Jeśli rozgrywać mecz życia, to przeciwko Realowi Madryt. Magiczny wieczór Taty’ego Castellanosa
- Kręcidło: Kibice Barcy zobaczą dziś Griezmanna, o którym marzyli i którego nie dostali
Fot. Newspix.pl