Maraton w Londynie to normalnie nie wydarzenie, które wzbudza nasze przesadne zainteresowanie, ale tym razem musimy zrobić wyjątek. Stolica Wielkiej Brytanii była bowiem świadkami wielkich rzeczy. Karierę maratońską zakończył słynny Mo Farah, swój debiut na dystansie 42.195 km zanotowała mistrzyni olimpijska Sifan Hassan, a i tak wszystkich przebił młody Kelvin Kiptum. Być może przyszły rekordzista świata.
To nazwisko naprawdę warto zapamiętać. Kiptum ma zaledwie 23 lata, co jest bardzo młodym wiekiem jak na czołowego maratończyka. Mimo tego w Londynie Kenijczyk wykręcił drugi najlepszy czas w historii, biegnąc 2:01.25. To o zaledwie szesnaście sekund gorszy wynik niż ten, który w 2022 roku w Berlinie wybiegał Eliud Kipchoge!
Kiptum jest jednak aż czternaście lat młodszy od swojego rodaka i zapewne nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Na dodatek – warto podkreślić, że trasa w maratonie berlińskim jest uznawana za najdogodniejszą do bicia rekordów. To właśnie ona widziała ostatnie osiem najlepszych wyników w historii (licząc od 2003 roku i osiągnięcia Paula Tergata). A Kiptum biegł nie w stolicy Niemiec, a Londynie.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują zatem na to, że mamy do czynienia z doprawdy olbrzymim talentem do biegów długodystansowych. Liczymy też, że Kiptum trzyma się z daleka od dopingowego bagna, jakie obecnie panuje w Kenii (pisaliśmy o tym tu).
Oczywiście Eliuda Kipchoge nie zamierzamy skreślać, bo legenda lekkoatletyki bez wątpienia ma jeszcze sporo paliwa w baku. Ale 38-latkowi na pewno – w kontekście igrzysk w Paryżu czy dalszego poprawiania historycznych wyników w maratonie – wyrósł groźny rywal.
Hassan podbije kolejne pole?
Maraton w Londynie oznaczał również wielkie pożegnanie, bo ostatni start na pełnym dystansie maratońskim zaliczył Mo Farah. Biegacz, który olbrzymie sukcesy odnosił przede wszystkim na stadionie, nie zdołał wejść w ostatnich latach na poziom Kipchoge czy Kenenisy Bekele. Tym samym w wieku 40 lat postanowił zrobić swój „The Last Dance”. W tym roku pozostał mu jeszcze jeden start, po którym definitywnie pożegna się z kibicami – Great North Run, czyli największy półmaraton świata.
Jeśli natomiast chodzi o dzisiejsze zmagania – Mo Farah zanotował czas 2:10:28, który oczywiście wciąż robi niezłe wrażenie. Ale na rywalizację z najlepszymi maratończykami świata nie pozwala.
Mówiliśmy zatem o pożegnaniu, ale maraton w Londynie przyniósł też niezapomniany debiut. Sifan Hassan miała sezony, w których śmiało mogła być uważana za najlepszą lekkoatletkę globu. Holenderka z igrzysk w Tokio przywiozła trzy medale – złote na 5000 oraz 10000 metrów, a także brązowy na 1500 m. Być może już wtedy uznała, że stadion jest dla niej „za mały”. I w końcu spróbowała swoich sił w maratonie.
Cóż, „spróbowała” to pewnie mało celne określenie. 30-latka już w debiucie, w zawodach takiej rangi, okazała się najlepsza. Mimo tego, że na trasie napotkała pewne problemy ze skurczami, przez które musiała się nawet zatrzymywać, zanotowała czas 2.18.33. To pokazuje, że Sifan nie tylko może być jedną z najlepszych maratońskich biegaczek na świecie. Ona nawet może celować w rekord świata kobiet – wynoszący 2.14:14.
Miłośnicy długodystansowego biegania mogą zatem zacierać ręce. Nie tylko przez pojawienie się na długich dystansach niesamowitej Holenderki, ale też to, co mogą nam zgotować wybitni Kenijczycy w najbliższym czasie.
Fot. Newspix.pl