Reklama

Lech wyciąga ręce po marzenia

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

13 kwietnia 2023, 10:10 • 4 min czytania 37 komentarzy

Drogi kibicu polskiej piłki, już wiemy, co będziesz robić dziś wieczorem. Tak, włączysz spotkanie Lecha z Fiorentiną, czyli najważniejsze od lat starcie przedstawiciela Ekstraklasy na arenie międzynarodowej. To jest jeden z tych czwartków, które warto spędzić przed telewizorem i zaprosić na kanapę swoich najbliższych. Dziś cała piłkarska Polska bez względu na sympatie i wynik końcowy będzie wymieniać się opiniami na temat poczynań Kolejorza.

Lech wyciąga ręce po marzenia

Co by nie mówić, nie można tego meczu opuścić. Po prostu nie wypada. Ileż to już razy człowiek narzekał na występy polskich drużyn na arenie międzynarodowej, które regularnie wywalały się na zespołach z krajów, które nawet nie kojarzą się z piłkarską otoczką. Historia eurowpierdoli jest tak bogata, że można spokojnie ją spisać w książce na tysiąc pięćset stron i pewnie jeszcze będzie mało.

Czasem się z tego pożartowało.

Innym razem rzucało gorzkimi słowami na prawo i lewo.

A teraz mamy Lecha Poznań w ćwierćfinale Ligi Konferencji.

Reklama

Zdanie „polski zespół w ćwierćfinale europejskich pucharów” nadal brzmi surrealistycznie i niełatwo się z nim oswoić po latach bryndzy i przesiąknięcia niepowodzeniami. Jest ono lekiem na dobry sen po serii wieloletnich koszmarów i wstawania po nich lewą nogą. I trzeba umieć cieszyć, że coś drgnęło i za sprawą Lecha pucharowy kac przestał nam doskwierać. A przecież nikt nie powiedział, że na ćwierćfinale musi się skończyć. Co prawda Fiorentina ostatnimi czasy gra lepiej niż przez większość sezonu, ale to nadal włoski średniak, który też ma swoje kłopoty.

Szacunek – jak najbardziej, strach – absolutnie nie.

[Dziewięć zwycięstw z rzędu. Ile naprawdę waży seria Fiorentiny?]

Widzimy czarno na białym, że Fiorentina wcale nie jest pewna swego, choć część ludzi skazuje Lecha na porażkę. Trener gości nie rzuca buńczucznych zapowiedzi o próbie rozjechania Kolejorza. Wie, że to nie powinno się wydarzyć. Wręcz wysyła sygnał światu, że ten mecz może pójść w obie strony. Na wczorajszej konferencji powiedział: – Kto jest faworytem? Szanse oceniam 50 na 50. W trakcie meczu okaże się, która drużyna jest lepsza.

I z pewnością w tej wypowiedzi jest szczypta asekuranctwa, ale skądś się ono bierze. Przepustki do ćwierćfinału Ligi Konferencji nie wygrywa się w czipsach. Lech sobie na nią zapracował, tocząc twarde boje na arenie międzynarodowej od lipca. We Włoszech wiedzą, że nie jest to „Puchar Biedronki”, jak niektórzy próbują nam wmówić. To poważne rozgrywki i znalezienie się w najlepszej ósemce jest nie lada sukcesem.

Zwłaszcza gdy cofniemy się do minionego lata.

Reklama

Początek sezonu w wykonaniu Lecha nie zwiastował, że będzie tak dobrze. Kolejorz przeszedł drogę pucharowego brzydkiego kaczątka, które zmieniło się w pięknego łabędzia. Pierwsze tygodnie pracy Johna van den Broma nie należały przecież do łatwych. Zdarzało mu się przestrzelić z decyzjami, a i gra jego zespołu pozostawiała wiele do życzenia. Potrzebował trochę czasu, żeby dostosować się do lechowych realiów i wprowadzić swoje idee. Ale to mu się udało.

Z jego Lechem nie można się było nudzić. Niepowodzenia w Ekstraklasie był w stanie odbijać sobie w pucharach. W nich zawodnicy Kolejorza byli i są pozbawieni strachu. Napełnieni odwagą, doskonale znoszący presję. I mecz po meczu, faza po fazie budowali swój autorytet. Nie będziemy was oszukiwać, że półfinał wisi w powietrzu, ale pucharowa historia Lecha nie musi skończyć się na ćwierćfinałowym dwumeczu.

Kolejorz swoimi czynami przyzwyczaił nas do powtarzania przed jego meczami w pucharach, że będzie dobrze. Taka aura pełna spokoju jest budująca i płynie też z wypowiedzi Holendra. Van den Brom unika wodolejstwa. Bije od niego zdrowa pewność siebie i projekcja przyszłości. Na łamach „NOS” wypowiedział się na temat dzisiejszego meczu w następujący sposób:

– Jestem ciekawy, jak potoczy się mecz, ale mam pełne zaufanie do swojego zespołu. W tym sezonie w Europie jeszcze nie przegraliśmy u siebie. Liczyłem, że w ćwierćfinale spotkamy się z AZ Alkmaar albo Anderlechtem. Może trafimy na AZ w finale. Zawsze warto marzyć.

Zawsze warto marzyć, a Lech potrafi wyciągać ręce po marzenia. To jest kluczowe. Dlatego wierzymy, że z Fiorentiną pokaże się z dobrej strony.

Łatwo nie będzie, ale trzymamy kciuki. Powodzenia, Lechu.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

Pięć rzeczy, których Lech musi się spodziewać po Fiorentinie

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

37 komentarzy

Loading...