Marek Koźmiński skrytykował wywiad Łukasza Skorupskiego w Przeglądzie Sportowym, ale wydaje się, że uderzył akurat nie tam, gdzie uderzyć należało w pierwszej kolejności.
Koźmiński w Sportowych Faktach powiedział: – Słowa Skorupskiego czytałem z ogromnym zażenowaniem. Tego typu wywiadów nie powinno się udzielać. Na pewno Łukasz powiedział prawdę, ale jest takie powiedzenie: „Co w szatni, umiera w szatni”. Trener Santos na pewno nie będzie zadowolony ze słów „Skorupa”. Zawsze myślałem, że dla niego ważna jest drużyna. Wyszło tak, jakby chciał na kogoś naskarżyć. Myślę, że to wszystko odbije się na drużynie. Brakowało jeszcze, żeby Skorupski podał nazwiska, kto z kim nie gadał, kto głośniej krzyczał… Drużynę długo się buduje, a rozpierniczyć można ją w dwie minuty. Dla mnie ta kadra właśnie się rozsypuje.
No i właśnie: problemem tak naprawdę nie jest to, że Skorupski o tym wszystkim powiedział, tylko że miał podstawy, by to zrobić. Sam Koźmiński uznaje, że bramkarz mówi prawdę i to jest przecież w tym wszystkim najgorsze – ta prawda. Reprezentacja Polski w czasie mundialu kłóciła się o pieniądze skarbu państwa. Śmiano się kiedyś z afrykańskich zespołów, że zawsze się pożrą o kasę, a to jednak Polacy wyszli na dzikusów.
Tymczasem Koźmiński mówi: – Jeżeli się kłócili – OK, niech to robią we własnym gronie. Brakowało jeszcze, żeby Skorupski podał nazwiska, kto z kim nie gadał, kto głośniej krzyczał…
No właśnie nie jest okej to, że się kłócili, ani nie jest też okej uwaga, by pozostało to w wewnątrz reprezentacji. Przecież skoro chodziło o publiczne pieniądze, to i informacja powinna być publiczna. Zresztą, gdyby jakimś cudem sprawa się nie rypła, to musielibyśmy się dowiedzieć, kto ile dostał, nie jest przecież tak, że Morawiecki wyciąga telefon i puszcza BLIK-a. Publiczne środki wydatkuje się transparentnie (a przynajmniej w założeniu, bo wiadomo, jak bywa).
Nie ma większego znaczenia, że od turnieju minęło już trochę czasu, a ostatecznie pieniędzy nie było. Nie możemy przecież zapomnieć o kuriozalnym skoku na publiczne środki tylko dlatego, że ten skok się nie udał.
Da się zrozumieć, że Koźmiński prezentuje swoje zdanie z perspektywy byłego piłkarza, dla którego szatnia była istotnym miejscem. Natomiast ma się wrażenie, że o ile on stawia dość trafne diagnozy, o tyle przyczyn stanu rzeczy szuka w złym miejscu.
Bo jeśli mówi, że „ta kadra się właśnie rozsypuje”, to raczej nie przez wywiad Skorupskiego. Wypada, by narodowa reprezentacja miała charakter, tymczasem na pierwszą konferencję po mundialu (a zatem pierwszą po aferze), wysyła się Bena Ledermana, który w zespole może dopiero zadebiutować. Głowa w piasek.
A jeśli Koźmiński twierdzi, że Skorupski „ośmieszył trenera, sztab kadry pracujący przy reprezentacji i kolegów z zespołu. Do niedawna odbieraną przez wszystkich grupę fajnych chłopaków przeistoczył w ekonomicznych krwiopijców”, to znów – nie Skorupski ośmieszył, tylko zespół (łącznie ze Skorupskim) ośmieszył się sam, taką a nie inną postawą – pozaboiskową – na mundialu.
Nie byłoby wywiadu Skorupskiego, gdyby nie zachowanie drużyny na turnieju. Oczywiście można założyć, że bramkarz zmyśla, ale nie zakłada tak nawet Koźmiński („Łukasz powiedział prawdę”).
Natomiast nie ma się z czego cieszyć, bo to nie jest wywiad typu brednia na bredni, po prostu droga do słusznej diagnozy wydaje się błędna. Na dziś ten zespół nie wygląda na zgraną, odważną, charyzmatyczną jedność. Na konferencję wysyła się świeżaka, o Lewandowskim pisano, że jest obrażony za krytykę, sprawa premii wraca jak bumerang.
A zaraz gramy z Czechami, jednocześnie mając nowego selekcjonera, a skład tak samo zdrowy, jak i – najwyraźniej – charakterny.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Paradoks Narodowego – w marcu można tam grać, ale w maju i czerwcu już nie
- Lederman zamiast Krychowiaka. Czy to symbol nowego otwarcia w reprezentacji Polski?
- Kowal o powołaniach: Brakuje Kownackiego, ale radość z nieobecności Krychowiaka jest duża!
- Santos ryzykuje, żeby Polska zaczęła grać piłką
Fot. FotoPyk