Za nami dopiero połowa marca, a Real Madryt już przystępuje do każdego meczu ligowego z nożem na gardle. FC Barcelona odskoczyła Królewskim na dość bezpieczną odległość, co oznacza, że piłkarze Carlo Ancelottiego są na musiku. Dziś nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów. A przecież w ostatnim czasie Klasyki nie poszły po myśli tego trenera i jego świty. Emocji nie powinno zabraknąć. Czeka nas powtórka z Superpucharu czy na Camp Nou wyścig o mistrzostwo kraju ponownie nabierze rumieńców?

Carlo, zafunduj wszystkim jeszcze trochę emocji

Trzy z ostatnich czterech bezpośrednich spotkań najlepszych hiszpańskich drużyn wygrała FC Barcelona – w tym mecz o Superpuchar i pierwszy półfinał Copa del Rey. Natomiast Real wygrał jesienią w lidze 3-1, ale od tego meczu wszystko się mocno przetasowało. Co więcej, wówczas Real zbudował sobie trzypunktową zaliczkę, którą z czasem roztrwonił i dziś może pluć sobie w brodę. Teraz zespół z Madrytu ma już dziewięć punktów straty do Barcy i nie ma, że boli – wieczorem musi ograć odwiecznego rywala, bo będzie już pozamiatane.

Real Madryt i obrona ligowego tytułu? Burzliwy związek

Królewscy w Lidze Mistrzów to zespół magiczny, niemal niezatapialny, który sprawia, że aż chce się oglądać te rozgrywki. Działa w myśl zasady: spodziewaj się niespodziewanego. Nie mrugaj, bo nagle może wydarzyć się coś, o czym wszyscy będą rozmawiali przez kilka kolejnych lat. Taki jest już Real na najważniejsze scenie piłki klubowej. Kiedy rozpoczyna swój spektakl, otrzymujemy gwarancję zwrotów akcji. Czego chcieć więcej od futbolu? Mało tego, nie znajdziecie drugiej takiej drużyny, która potrafiłaby obronić najważniejszy tytuł klubowy w Europie w XXI wieku, a Real tego dokonał i nadal jest w grze o to, by powtórzyć osiągnięcie rodem z ery Zinedine’a Zidane’a. Ale nie jest to klub bez skazy. Wielką rysę na honorze Realu stanowią problemy z obronieniem mistrzostwa Hiszpanii. Powoli to staje się tematem tabu. Szybka zagadka. Kiedy Real po raz ostatni obronił ten tytuł?

Trzy. Dwa. Jeden. Koniec czasu.

Tak, w sezonie 2007/08. Wówczas Daniel Guiza (w barwach RCD Mallorca) zdobył koronę króla strzelców, Ebi Smolarek walczył o pierwszy skład w Racingu Santander, a Vinicius Junior miał ledwie osiem lat i pewnie zupełnie inne problemy niż obecnie. Cokolwiek powiedzieć – zamierzchłe czasy i troszeczkę od tamtego momentu zmian zaobserwowaliśmy.

W XXI wieku wielu trenerów Królewskich wyłożyło się na próbie zdobycia drugiego mistrzostwa z rzędu, ale każdy przypadek jest nieco inny. Fabio Capello wygrał tytuł w sezonie 2006/07, ale klubowe władze uznały, że pora pożegnać Włocha i nawet nie mógł podjąć się próby powtórzenia sukcesu. Zastąpił go Bernd Schuster, który w pierwszym sezonie pracy wygrał mistrza, ale w połowie kolejnego został pożegnany – nie pomogła mu wypowiedź, w której powiedział, że to będzie rok FC Barcelony. Jose Mourinho tylko raz zakończył sezon na szczycie Primera Division i trafił prawdopodobnie na najmocniejszą FC Barcelonę w historii. Zidane w obu swoich kadencjach z wielu powodów nie był w stanie obronić tytułu, więc w obecnym stuleciu dokonanie tego jest czymś, co można porównać do uzyskania platyny w jednej z popularnych gier.

Za pierwszym podejściem Ancelotti też nie podołał

To jest w ogóle ciekawa sprawa. Carlo Ancelotti hurtowo wygrywał w swojej karierze różnego rodzaju tytuły, ale podczas swojego pierwszego okresu pracy z Realem zabrakło mu przede wszystkim wygrania mistrzostwa kraju. Raz zakończył rozgrywki na trzecim miejscu, potem na drugim, co z pewnością nie było po myśli Włocha.

Za drugim podejściem od razu wygrał Primera Division, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Miał – i wciąż ma szansę – na przejście do historii – na obronę tytułu, ale wraz ze swoimi piłkarzami wpakował się na ścieżkę prowadzącą przez wyboje, które rozklekotały jego królewski powóz. Bolesne okazały się straty punktów z Osasuną (1:1), Gironą (1:1), Rayo (2:3), Villarrealem (1:2), Realem Sociedad (0:0), Mallorką (0:1), Atletico (1:1) i Realem Betis (0:0). Celowo wypisaliśmy wszystkie mecze, w których Real nie wyrwał kompletów oczek, żeby pokazać, że trochę takich spotkań było i nie da się ich wszystkich wpakować do jednej grupy. Były mecze przeciwko drużynom z pierwszej części stawki, ale i zmagania z takimi, których Królewscy powinni łyknąć bez większych problemów, czego nie zrobili.

Efekt tego jest taki, że FC Barcelona w tym momencie ma dziewięć „oczek” przewagi. Sporo, zważywszy na fakt, że Duma Katalonii też nie jest idealnie naoliwioną maszyną. Regularnie jej trener musi łatać kadrę przez urazy (w El Clasico zabraknie Pedriego, co będzie dużym osłabieniem) i zawieszenia. Sęk w tym, że katalońska drużyna wyuczyła się wygrywania spotkań, które z pozoru wymykają jej się z rąk. Mieszanka farta, przygotowania do meczu, bojaźni przeciwników i innych czynników sprawiła, że FC Barcelona jest tam, gdzie jest, co oznacza, że w tabeli nad Realem.

Królewskim w tym sezonie brakuje niekiedy czegoś w rodzaju instynktu kilera – innymi słowy zdecydowania pod bramką. Niby kontrolują mecze, są częściej przy piłce, zazwyczaj oddają, więcej strzałów, ale na koniec czegoś brakuje. Tu jeden gol, tam jakaś kontuzja (a nawet sporo ich na przestrzeni sezonu), tu coś, tam jeszcze coś innego i tak w kółko. Gdyby ten zespół zawsze zadbał o detale, jego sytuacja byłaby zupełnie inna.

A tak? Jest pod presją, choć jeszcze nie wszystko stracone.

Mecz o posadę?

Kto wie, ale chyba trochę to grubymi nićmi szyte są tezy, że Carletto mógłby stracić pracę po ewentualnym niepowodzeniu w klasyku. Wiadomo, że Real nie może sobie pozwolić na kolejne potknięcia, a przed trenerem tego zespołu stawiane są bez porównania większe wymagania, ale też nie można dać się zwariować. Prawdą jest, że Real może jeszcze dużo ugrać i poprawić swoją sytuację. Po cichu Florentino Perez i spółka zakładali przed startem sezonu walkę do końca na kilku frontach. Sęk w tym, że Ancelotti przegrał już Superpuchar Hiszpanii, w Pucharze Króla jego drużyna musi odrobić straty z pierwszego meczu (porażka z FC Barceloną 1-3), a o sytuacji w lidze już co nieco wspomnieliśmy.

W ostatnich dniach mówiło się sporo o nieco dłuższym horyzoncie czasowym. O tym, że po sezonie może dojść do zmiany na ławce Realu. W niemieckich mediach pisano, że Thomas Tuchel miałby zastąpić Carlo Ancelottiego już od początku następnego sezonu. W Hiszpanii nie bagatelizują tych plotek i tamtejsi dziennikarze starali się zgłębić temat przy pierwszej możliwej okazji. Włoch został zapytany na wczorajszej konferencji o to, czy jego zdaniem zrobił wystarczająco, żeby zostać na kolejny sezon. Z uśmiechem na ustach odpowiedział w następujący sposób:

– Od oceniania jest klub. Wiele razy mówiłem, że zostałbym tu na całe życie. Nie jest to niemożliwe. Tę decyzję musi podjąć klub i podejmie ją po zakończeniu sezonu. Mój punkt widzenia jest taki, że chcę tu zostać i mam nadzieję, że tak będzie. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, bo ja cieszę się tutaj każdym dniem. Jeśli klub będzie chciał mnie tylko na trzy miesiące, będę się tym cieszyć. Jeśli na kolejne trzy lata, też będzie mnie to cieszyć. Niezależnie od wszystkiego będę wdzięczny klubowi do końca życia.

Rzuca się w oczy, że trener Realu nie daje się ponieść emocjom – i słusznie. Później dorzucił do swojej wypowiedzi, że jeszcze dorzuci w tym sezonie jedno z trofeów – na początku sezonu wygrał Superpuchar UEFA – i faktycznie wypadałoby czymś jeszcze zasilić klubową gablotę.

Trudna misja w LaLidze, ale do zrobienia

I chyba właśnie spokój Ancelottiego okaże się kluczowy, ten, którym zaraża wszystkich od samego początku. Tym, który był fundamentem sukcesów z zeszłego sezonu. Mógłby się zżymać na trudną sytuację Królewskich, ale to nic im nie da. Kto jak kto, ale tak doświadczony i utytułowany trener zdaje sobie z tego sprawę. Poprzedni sezon utwierdził go w przekonaniu, że nie ma sytuacji, z której nie da się wyjść obronną ręką, a bywał wielokrotnie w gorszych opałach niż teraz. Teraz od końca sezonu dzieli Real trzynaście kolejek. Rok temu w przypadku dwumeczów w Lidze Mistrzów od odpadnięcia z PSG, Manchesterem City i Chelsea. Kolejno kwadranse, a potem i minuty. Inna skala.

Pal licho, że tym razem może nie uda się wyjść z trudnej sytuacji. Po prostu dobrze zrobiłoby rywalizacji, żeby proces walki o tytuł trwał i nadal gdzieś tliła się nadzieja w białych sercach. Przy -6 względem Barcelony nadal będzie wyczuwalna. Przy -9 czy -12 już chyba nie będzie o czym mówić. Realowi, Ancelottiemu i piłkarzom pozostanie skupienie się na innych misjach, których w tym sezonie nie powinno im zabraknąć.

Nie gorszych, ale w poczuciu wypuszczonych szans w spotkaniach z Osasuną, Gironą, Rayo, Mallorcą i tak dalej. Tak więc Carletto, dziś możesz znów pokazać, że jesteś wielki i rzucić sobie koło ratunkowe. Przyda się!

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix.pl

LIVE: Czy Fernando Santos wygra w debiucie?

Paweł Paczul

Gol Afonso Sousy w młodzieżówce Portugalii

redakcja

Znamy skład Polski na mecz z Czechami

redakcja

Media: Los Angeles FC finalizuje transfer Mateusza Bogusza

redakcja

Kontynuacja afery premiowej przykrywa słabą formę Lewandowskiego

redakcja

Polska przegrała z Czechami w Elite League

redakcja

W Barcelonie już +12 i nie chodzi o temperaturę. Duma Katalonii ograła Real Madryt!

Paweł Ożóg
71

Karim Benzema kontra Robert Lewandowski. Hit czy kit?

Paweł Ożóg
19

Carlo, zafunduj wszystkim jeszcze trochę emocji

redakcja
12

FC Barcelona powiela scenariusz! Nerwówka i 1:0 znów poszły w parze

Paweł Ożóg
29

Błędy, bałagan i afery. Jak wygląda świat hiszpańskich sędziów?

Paweł Ożóg
8

Kręcidło: Kolejny sezon, kolejny kryzys. Dlaczego Real Sociedad znów strzela sobie w stopę?

Jakub Kręcidło
4
Liczba komentarzy: 12
Subscribe
Powiadom o
guest

12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
imie
imie
5 dni temu

ale my nie chcemy żadnych kurwa rumieńców – chcemy, żeby Lewy został mistrzem Hiszpanii. taki artykuły proponuję pisać na stronce o Realu

Lecę na piwo
Lecę na piwo
5 dni temu
Reply to  imie

Lewy to kukold i źle gra, bo Anka woli Dembele asystować przy golach

ŁĄCZY NAS SITWA
ŁĄCZY NAS SITWA
5 dni temu

Lewy strzel 6 bramek w 8 minut.

Andrzej
Andrzej
5 dni temu

„Trzy. Dwa. Jeden. Koniec czasu.”
„mówiło się sporo o nieco dłuższym horyzoncie czasowym.”
„To jest w ogóle ciekawa sprawa.”
„. Wiadomo, że Real nie może sobie pozwolić na kolejne potknięcia, a przed trenerem tego zespołu stawiane są bez porównania większe wymagania, ale też nie można dać się zwariować”
Te artykuły to są stylistycznie na poziomie komentarzy na Facebooku.

Bartek
Bartek
5 dni temu
Reply to  Andrzej

Chociaż można się z dwbili pośmiać

ŁĄCZY NAS SITWA
ŁĄCZY NAS SITWA
5 dni temu

Ożóg zmienił na „redakcja” – przestraszył się konsekwencji nie kibicowania polakowi rodakowi 😀 backlash będzie brutalny,

Bartek
Bartek
5 dni temu

,,ale nie jest to klub beż skazy,, hahaahahah to co powiedzieć o tych katalońskich scierwach? Jebany kurwidołek hahaha

Flinstone
Flinstone
5 dni temu
Reply to  Bartek

Kuridolek z 90 tys kibiców w prawie każdym meczu ? Chciałbym widzieć więcej takich kurwidolkow.

nazwisko i imię
nazwisko i imię
5 dni temu

Po cichu Florentino Perez i spółka zakładali przed startem sezonu walkę do końca na kilku frontach. Sęk w tym, że Ancelotti przegrał już Superpuchar Hiszpanii” – myślę, że jednak nie po cichu, kolejna kwestia – Real w dalszym ciągu gra na kilku frontach a i w Superpucharze dotarli do finału czyli do końca.

w Pucharze Króla jego drużyna musi odrobić straty z pierwszego meczu (porażka z FC Barceloną 1-3)” – Real przegrał 0-1, 1-3 było w Superpucharze.

zazwyczaj oddają, więcej strzałów, ale na koniec czegoś brakuje” – za mało przecinków, dopiszcie ich więcej 😛

Flinstone
Flinstone
5 dni temu

Real podsrywa Barce na wszystkich frontach z LaLiga włącznie … żeby tyle energii poświęcali na boisku to nie musieli by srac ze strachu i podpierdalac gdzie się da.

Piotr
Piotr
5 dni temu

Ale po co ?Przecież to jest najnudniejszy sezon w lalidze od dawna
Po co to ciągnąć?

To będzie najsłabszy mistrz laligi

Grający nudna archaiczna piłke,

Przecież na meczach Barcy można se pospać smacznie

A mecze drużyn z dołu i środka są jeszcze gorsze i nudniejsze niż w naszej klapie

W dodatku nie jestem przekonany czy Barca zostanie dopuszczona do pucharów

Wiec po co to ciągnac?.

Cham1 (dawniej Cham)
Cham1 (dawniej Cham)
5 dni temu

Ciekawiej byłoby, gdyby Real wygrał. Nawet 6-4, a Lewy strzela wszystkie gole dla Barcy. Jak już mecz jest o tak chujowej porze, to niech przynajmniej bramek nie zabraknie, do kurwy nędzy!