Mecze z udziałem Pogoni Szczecin w tym sezonie naprawdę rzadko są nudne. Pod wodzą Jensa Gustafssona przeważnie gra ona odważnie i ofensywnie, jednocześnie dając rywalom większe pole manewru w atakowaniu. Szczecińska drużyna często tworzy miłe dla oka widowiska, które nie zawsze idą w parze ze zdobyczami punktowymi. Coś się jednak ruszyło: “Portowcy” odnieśli trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech kolejkach.
Po raz drugi zawdzięczają to bramce zdobytej w doliczonym czasie. W Płocku wygraną zapewnił Wahan Biczachczjan, w Lubinie Marcel Wędrychowski. Dodając do tego gola Damiana Dąbrowskiego w Radomiu z końcówki rundy jesiennej, można już chyba mówić o pewnym patencie Pogoni na finiszowanie w meczach wyjazdowych.
Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin 0:1. Wędrychowski bohaterem
Tegoroczne zwycięstwa w delegacji były możliwe także z innego powodu: podopieczni Gustafssona wreszcie przestali tracić gole. Z Wisłą Płock przełamana została trwająca od sierpnia niemoc z czystymi kontami. Dziś udało się pójść za ciosem. Mariusz Malec udanie wrócił do składu i z nawiązką zastąpił wykartkowanego Kostasa, a Dante Stipica wreszcie faktycznie zrobił różnicę. Raz sam lekko dołożył się do budowania emocji, bo od jego nieprecyzyjnego wybicia piłki zaczęła się akcja Zagłębia, która zakończyła się groźnym strzałem głową Chodyny i udaną interwencją chorwackiego golkipera.
Co do Chodyny, on sam oddał w tym meczu sześć (!) strzałów. Żaden jednak nie zakończył się powodzeniem, choć co najmniej jeden powinien. Kapitan “Miedziowych” szczególnie może żałować akcji z początku, gdy po podaniu Pieńki miał miejsce i czas, ale kopnął zdecydowanie za lekko i na dodatek w środek bramki.
Gospodarze naprawdę nie rozegrali złego meczu, praktycznie przez cały czas byli godnym rywalem dla “Portowców”. Wydaje się jednak, że goście o tę jedną bramkę byli lepsi. Dioudis trzykrotnie musiał uwijać się jak w ukropie i notował efektowne interwencje, choć na przykład dobitka Kowalczyka wynikała głównie z tego, że wcześniej Grek nie najlepiej odbił strzał Biczachczjana. Wcześniej reprezentant Armenii fatalnie zmaścił kontrę 2 na 1 z Grosickim, który znów miał prawo wściekać się na brak asyst. W pierwszej połowie z jego pięknego podania “zewniakiem” użytku nie zrobił Zahović, a w samej końcówce niepilnowany Gorgon mógł po centrze “Grosika” zrobić wszystko i postanowił przywalić w poprzeczkę.
30 strzałów, 10 celnych
Fajnie się to widowisko oglądało. Gdyby skończyło się na 0:0, mówilibyśmy chyba o najlepszym bezbramkowym remisie w sezonie. Jedni i drudzy nastawili się na szukanie swoich szans, rzadko dłużej przetrzymywali piłkę i zostawiali sobie wiele miejsca. Najczęściej po odbiorze od razu szła szybka akcja do przodu. Efektem po 15 uderzeń z obu stron i po 5 celnych.
Kibice Zagłębia mogą się pocieszać, że debiut po powrocie zaliczył wreszcie Jakub Świerczok i opcji w ataku będzie jeszcze więcej. Inna sprawa, że Dawid Kurminowski po wywalczeniu sobie placu spisuje się nieźle i nie daje powodu, żeby ot tak posadzić go na ławce, bo sławniejszy kolega ma już więcej sił.
Pogoń, jak na liczbę stwarzanych sytuacji, ciągle jest nieskuteczna, ale przynajmniej przestaje się to mścić w końcowym rezultacie. Porażka z Rakowem, tak po prawdzie, mogła być wkalkulowana, ale z Wartą, Wisłą Płock i Zagłębiem wszystko kończyło się dobrze. Trener Gustafsson zyskał trochę spokoju, jego oponenci przynajmniej chwilowo muszą nieco odpuścić. Lubinianie wiele zmieniać nie muszą, niech po prostu raz czy drugi lepiej dostawią nogę lub głowę i będzie git.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Pracownicy vs Paweł Żelem. „Traktuje ludzi jak szmaty”,”to był mobbing”
- Mikulski: – Górnik vs Legia to mecz o podwyższonej temperaturze i dlatego sędziował go Frankowski
- Raków idzie po tytuł najlepszego mistrza od lat
Fot. Newspix