Reklama

Tryb eco krztusi się w końcówce. Bayern zwyciężył, grając na pół gwizdka

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

04 marca 2023, 21:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Przed bardzo ważnym meczem w Lidze Mistrzów z PSG Bayern Monachium na krajowym podwórku odpalił tryb eco. Nie przemęczał się, a mimo to pokonał VfB Stuttgart 2:1, choć do końca musiał drżeć o wygraną.

Tryb eco krztusi się w końcówce. Bayern zwyciężył, grając na pół gwizdka

W Niemczech krąży obiegowa opinia, że sezon dla Bayernu Monachium rozpoczyna się dopiero wiosną. Właśnie wtedy następują kluczowe rozstrzygnięcia w Lidze Mistrzów. W ostatnich latach kolejne zwycięstwa w Bundeslidze pozostawały formalnością i nie było większych problemów z utrzymaniem w niej prowadzenia. Choć teraz Borussia Dortmund mocno naciska obrońców tytułu, po raz drugi przeskakując Bawarczyków w tabeli za sprawą szybciej rozgrywanego spotkania, to podopieczni Juliana Nagelsmanna nie zamierzają dać się wciągnąć w ten wyścig. Traktują walkę o mistrzostwo jak maraton, dlatego, mając w perspektywie bardzo ważne rewanżowe spotkanie z PSG, Bayern w Bundeslidze przeciwko Stuttgartowi wrzucił tryb eco.

VfB Stuttagrt – Bayern Monachium 1:2: wygrana w trybie eco

Nie naciskał z takim zdecydowaniem jak przed tygodniem w starciu z Unionem Berlin. Nie musiał bowiem pokazywać swojej dominacja, a także wskazywać rywalom miejsca w szeregu. Dodatkowo mecz układał się po jego myśli i nikt, jak w potyczce z Borussią Moenchengladbach, nie otrzymał czerwonej kartki. Momentami Bayern grał po prostu na stojąco, licząc na przebłyski indywidualnego geniuszu poszczególnych piłkarzy. Niespodziewanie nadszedł on ze strony Matthijsa de Ligta.

De Ligt w formie

Holenderski obrońca przyszedł do Monachium z dużymi nadziejami. Jego przygoda z Juventusem nie ułożyła się tak dobrze, jak wszyscy się spodziewali. Ze Starą Damą rozstawał się w dość tajemniczych okolicznościach, które niedawno ujrzały światło. De Ligt był jednym z głównych świadków, zeznających w aferze finansowej działaczy Juve. To on udostępnił dane i wiadomości o nielegalnych działaniach, jakich dopuścili się Andrea Agnelli i inni. Początkowo te zaszłości ciągnęły się za Holendrem, który nie potrafił na stałe przebić się do podstawowego składu. Częściej występowali Dayot Upamecano, Benjamin Pavard czy Lucas Hernandez. W pewnym momencie znajdował się na czwartym miejscu w hierarchii stoperów. Wszystko zmieniło się zimą.

Reklama

De Ligt wykorzystał kontuzję Hernandeza i problemy kontraktowe Pavarda. Był jednym z wygranych zimowych przygotowań i w tym roku pozostaje wręcz niezbędnym elementem układanki Juliana Nagelsmanna. W 2023 roku tylko jednego spotkania nie rozpoczął w podstawowym składzie. Wydaje się, że nieprzypadkowo Bayern poniósł w nim porażkę z Borussią Moenchengladbach. Zaczął wyglądać bardzo dobrze pod względem fizycznym, a także coraz lepiej odnajdywał się w Bawarii, o czym mówił niedawno na łamach niemieckich mediów. – Bawarskie tradycje są ciekawe. Podoba mi się noszenie lederhosen, lecz mam drobny problem z ich założeniem. Moje uda są ogromne. Dwa razy większe niż Thomasa Muellera. W końcu czuję się bardzo dobrze. Znajduję się w odpowiedniej formie fizycznej, jak i mentalnej. Mam dobre przeczucia co do przyszłości – stwierdził holenderski obrońca na łamach „Bilda” i klubowych mediów.

Swoją dobrą dyspozycję de Ligt zaprezentował w sobotę. Górował w pojedynkach powietrznych, napędzał również akcje ofensywne i okazał się ostoją defensywy. W momencie, gdy przez chwilę Stuttgart przejął inicjatywę, mógł zaskoczyć Bayern po stałym fragmencie. Po niepewnym wyjściu Yanna Sommera z bramki i przypadkowym odbiciu, piłka zmierzała do siatki Die Roten. Tuż sprzed linii wybił ją De Ligt, ratując swój zespół. Chwilę później Holender ponownie znalazł się w objęciach swoich kolegów. Wykazał się odważną akcją i strzałem z dystansu. Niespodziewanie piłka po jego uderzeniu przeszła obok Konstantinosa Mavropanosa i pod ręką kiepsko interweniującego Fabiana Bredlowa. Bundesligowy algorytm ocenił szansę na zdobycie tej bramki na zaledwie 2%, a i tak się udało.

Podwójne powody do świętowania

Bo Bayernowi wiele się w sobotę udawało, grając na niewielkiej intensywności. Jak już przyspieszał grę, to tworzył duże zamieszanie pod bramką Stuttgartu. To właśnie takimi zrywami zagrażali rywalom w ofensywie. Było ich niewiele i tylko jeden udało się spożytkować. Po składnej akcji Jamala Musiali i Thomasa Muellera, Erik-Maxim Choupo-Moting strzelił drugiego gola w spotkaniu, a dziesiątego w tym sezonie ligowym. Tym samym uświetnił swoje przedłużenie kontraktu z Bayernem do 2024 roku. Na mocy nowej umowy Kameruńczyk będzie inkasował 10 mln euro brutto rocznie. Nie był to jedyny powód do radości bowiem asysta Muellera była trzechsetnym punktem w klasyfikacji kanadyjskiej 33-latka. W całej swojej karierze w Bundeslidze zdobył 141 bramek i zanotował 159 asyst.

Ta nieco nudnawa sielanka w zamyśle miała trwać do ostatniego gwizdka sędziego, ale przypadkowo przerodziła się w nerwówkę. Jedno dośrodkowanie, jeden przegrany pojedynek powietrzny przez De Ligta i gol Juana Jose Perey sprawiły, że Nagelsmann z zapartym tchem do końca oglądał spotkanie zza linii bocznej. Chaos, który zapanował na boisku, mógł kosztować Bayern utratę dwóch punktów i pozycję lidera Bundesligi. Dodatkowo zgęstniałaby atmosfera przed spotkaniem z PSG i powróciłyby pytania o trafność wyboru trenera po Hansim Flicku. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło, bo Tanguy Coulibaly zmarnował piłkę meczową, strzelając obok bramki.

Wobec tego na szczycie Bundesligi utrzymuje się status quo. Bayern i Borussia Dortmund powiększyły przewagę nad resztą stawki. Pozostałe drużyny z czołówki, czyli Union, Lipsk i Freiburg straciły punkty. W grze o mistrzostwo Niemiec pozostało zatem już tylko dwóch rywali. Jadący w trybie eco piłkarze Die Roten i rozpędzone dziesięcioma zwycięstwami z rzędu BVB. Na razie obie ekipy czeka trudna przeprawa w Lidze Mistrzów.

Reklama

VfB Stuttgart – Bayern Monachium 1:2 (0:1)

Bramki: Perea 88′ – De Ligt 39′, Choupo-Moting 62′

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

For. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Niemcy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...