Dariusz Mioduski lubi od czasu do czasu z pozycji mędrca podsumować sytuację panującą w polskim futbolu. Wniosek płynący z jego wypowiedzi jest na ogół ten sam – wszystko działa doskonale, tylko dajcie jeszcze więcej pieniędzy, a wtedy to już na pewno podbijemy świat. Tym razem właściciel Legii Warszawa udał się po prośbie na londyński Financial Times Business of Football Summit.
Opowieści Mioduskiego szeroko cytuje „Reuters”. Można zatem powiedzieć, że swój cel pan Dariusz osiągnął – zrobiło się wokół niego głośno.
Co konkretnie nawygadywał Mioduski w angielskiej stolicy?
Łapcie kilka smakowitych cytatów:
- „Polska pozostaje nieodkrytym i niedocenionym klejnotem europejskiego futbolu. Pod względem wartości, mamy strukturę konkurencji podobną do Premier League, mimo że jesteśmy pozbawieni rządowych sponsorów i inwestycji oligarchów”
- „Nasze kluby rozwijały się organicznie. Budowały infrastrukturę, inwestowały w zawodników. Udało się to tylko dzięki wsparciu kilku prywatnych inwestorów, którym zależy na poszczególnych klubach i którzy angażują się w ich rozwijanie”
- „Dotarliśmy do punktu, w którym nasze kluby są dobrze zarządzane i posiadają pulę talentów, a wnieść je na jeszcze wyższy poziom mogliby inwestorzy zewnętrzni, tacy jak choćby fundusze private equity”
No dobrze, zatem po kolei.
Przede wszystkim – nazywanie „klejnotem europejskiego futbolu” ligi, dla której realnym sukcesem jest posiadanie przedstawiciela w 1/8 finału Ligi Konferencji UEFA to zagrywka, na jaką nie zdobyłby się nawet najbardziej nachalny akwizytor. Jasne, polskie kluby nie wykorzystują pełni drzemiącego w nim potencjału, ale też nie przesadzajmy – nie było ani jednego momentu w dziejach europejskiej piłki, gdy mogliśmy czuć w pełni przynależność do ścisłej czołówki Starego Kontynentu na arenie klubowej. Momentami bywaliśmy nieźli, na ogół – przeciętni, a od pewnego czasu jesteśmy po prostu słabi. Tyle.
Natomiast użalanie się na brak rządowego wsparcia to już fikołek wyższej klasy. No przecież, żeby daleko nie szukać przykładów, Legia Training Center, ośrodek którym Mioduski tak uwielbia się chwalić, powstał przy wydatnym wsparciu państwowych instytucji. Spółki skarbu państwa szerokim strumieniem pakują kasę w polski sport, w tym głównie w futbol. O tym, ile pieniędzy na poszczególne kluby przeznaczają również samorządy nie będziemy nawet wspominać. Dane „Sponsoring Insight”: w 2022 roku ze spółek skarbu państwa do branży piłkarskiej w ramach umów sponsorskich wpłynęło około 450 milionów złotych.
Mało? Może dla kogoś, kto zestawia Ekstraklasę z Premier League.
Inna sprawa, że jeśli chodzi o konkurencyjność w polskiej lidze, to Mioduski ma trochę racji. Do niedawna Legia Warszawa była dominatorem krajowego podwórka, ale jej właściciel sporo zrobił, by tę hegemonię przełamać. Walka o tytuły nabrała rumieńców.
Kolejna wypowiedź to też niezły kwiatek. Mioduski stara się bowiem wykreować obraz Ekstraklasy jako ligi, gdzie grupa nieugiętych biznesmenów z sektora prywatnego stworzyła szereg może i niezbyt zamożnych, ale za to świetnie zarządzanych klubów. Co, po pierwsze, w ogóle nie jest prawdą – mamy przecież w Polsce, również w Ekstraklasie, mnóstwo klubów miejskich. A po drugie, nawet jeśli by tak było, to niby co w tym złego? Gdzie jest problem? Futbol to tylko jedna z gałęzi branży rozrywkowej, stworzona właśnie dla prywatnych inwestorów. Nie polityków, nie urzędników. Naprawdę nie ma się nad czym użalać.
Jak mawia Zbigniew Boniek: chciałeś rower, to pedałuj.
Przesłaniem całej przemowy była naturalnie zachęta dla funduszy private equity, by zainteresowały się Ekstraklasą, tak jak to miało miejsce w Hiszpanii i Francji, gdzie fundusz CVC Capital Partners udzielił klubom sporych pożyczek, w zamian przejmując udział w zyskach ze sprzedaży praw komercyjnych.
Co z tego wyjdzie – zobaczymy. Jedno jest pewne: nie ma w futbolu takich pieniędzy, jakich właściciele polskich klubów nie zdołaliby przepalić.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Historia pisana złotymi zgłoskami. Kalisz na piłkarskich salonach [REPORTAŻ]
- „Rycerze Winnego Grodu” w piłkarskiej krainie czarów [REPORTAŻ]
- Dyrektor sportowy Rakowa: – W ostatnim oknie nie wszystko poszło po naszej myśli
- Trela: Zagubiona nowa fala. Gdzie się podziali następcy Kloppa i Tuchela?
- Pogoń traci bramki hurtowo? Ale Stipica i tak czuje się święty
fot. FotoPyk