Reklama

Świątek? Dla rywalek to ponownie inna [l]Iga

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

22 lutego 2023, 14:17 • 6 min czytania 6 komentarzy

Możemy to ogłosić wszem i wobec. Iga Świątek kolejny raz w karierze gra na poziomie, który najzwyczajniej w świecie jest nieosiągalny dla jej przeciwniczek. Polka w praktycznie każdym elemencie tenisowego rzemiosła jest zbyt dobra. Mało tego, nawet jeżeli w pierwszych minutach meczu rywalki mogą poczuć, że da się cokolwiek ze Świątek ugrać, to nasza rodaczka uczy się ich zagrań niczym maszyna, za której kolejne ruchy odpowiada sztuczna inteligencja. A że przy tym sama nie popełnia prawie żadnych błędów, to gra z nią wygląda tak, jak wygląda. Dziś przekonała się o tym Ludmiła Samsonowa – silnie serwująca Rosjanka, która przecież przystępowała do meczu, będąc w naprawdę dobrej formie. I nasza kosmitka rozjechała ją w dwóch setach: 6:1 i 6:0.

Świątek? Dla rywalek to ponownie inna [l]Iga

IGA WCHODZI NA NAJWYŻSZE OBROTY

Przed meczem trzeciej rundy turnieju WTA 1000 w Dubaju mogliśmy się poczuć, jakby dopadło nas delikatne deja vu. Wszak Iga Świątek po raz drugi nie zdołała wygrać Australian Open… i ponownie, powróciwszy z Australii, tenisistka z Raszyna zaczyna przypominać na korcie kogoś z innej planety. Maszynę z którą rywalki mogą tylko starać się urwać w meczu pojedyncze gemy – i nic więcej.

Świątek właśnie notuje serię pięciu wygranych z rzędu. Wiemy, do szalonego wyczynu trzydziestu siedmiu zwycięstw z poprzedniego sezonu jeszcze nie ma co nawiązywać. Ale styl tych triumfów już robi wrażenie. Niektóre zagrania z poszczególnych meczów, czy też dominacja w spotkaniach to coś, co nadawałoby się do kompilacji „The best of Iga Świątek”.

Dość powiedzieć, że Polka ma na swoim koncie pierwsze trofeum w 2023 roku. Cztery dni temu wygrała turniej w Dosze. W całych zawodach straciła zaledwie pięć gemów, a łącznie na korcie przebywała tylko sto osiemdziesiąt jeden minut. Owszem, wpływ na taki wynik miał walkower Belindy Bencić, jednak to przecież nie jest wina Igi, że rywalka miała problem ze zdrowiem. W każdym razie, Świątek w Katarze pobiła rekord Chris Evert, pod względem turnieju wygranego z najmniejszą liczbą straconych gemów w erze open. Legendarna Amerykanka w maju 1981 roku w Lugano triumfowała oddając rywalkom zaledwie siedem gemów – choć dodajmy, że zagrała pięć spotkań.

Reklama

ROSJANKA – ALE NIE DO KOŃCA

W swoim pierwszym meczu w Dubaju Świątek bez większych problemów rozprawiła się z Leylah Fernandez (6:1, 6:1). Dziś na drodze rakiety z Raszyna stanęła Ludmiła Samsonowa. Przez samo to, że aktualnie trzynasta zawodniczka rankingu WTA reprezentuje Rosję, szykował się mecz z pozasportowymi podtekstami.

I nie do końca słusznie, bowiem Samsonowa urodziła się w Rosji, lecz jej rodzina przeniosła się do Włoch kiedy ona sama miała zaledwie rok. Wszystko ze względu na jej tatę, który zawodowo grał w tenisa stołowego. Włoski to jej ojczysty język, w latach 2014-2018 reprezentowała właśnie Italię… chociaż jak sama twierdzi, nigdy nie posiadała obywatelstwa tego kraju. A włoska flaga, która widniała przy jej nazwisku podczas turniejów ITF, cóż, po prostu tam była.

Powodem przedłużających się formalności związanych z obywatelstwem był brak stałego dochodu Samsonowej. Tak przynajmniej twierdziła sama zainteresowana w 2017 roku. Miała wtedy 19 lat i zajmowała miejsce w siódmej setce rankingu WTA. Dziś Ludmiła jest w rankingu wyżej niż jakakolwiek tenisistka z Włoch. W tourze zarobiła grubo ponad dwa miliony dolarów. A włoska federacja tenisowa może sobie pluć w brodę, że straciła zawodniczkę, która wychowała się na ich ziemi, pod czujnym okiem tamtejszych specjalistów.

KOLEJNY POGROM ZALICZONY

Samsonowa od początku spotkania pokazywała, który element tenisowego rzemiosła będzie jej największym atutem. Rosjanka sama o sobie mówi, że jest tenisistką „boom-boom”. Jej gra opiera się na mocnym, agresywnym serwisie i jest ukierunkowana na ofensywę. Pytaniem otwartym pozostawało, czy to wystarczy na Igę w topowej formie.

Trzeba oddać Samsonowej, że wykorzystywała swoje atuty. Mocno podawała i w pierwszych gemach była groźna dla Polki. Jednak Świątek z każdą kolejną minutą pokazywała, dlaczego jest najlepszą tenisistką na świecie. Ludzie, przecież ta dziewczyna pracuje na korcie niczym sztuczna inteligencja. Taki tenisowy Czat GPT, który uczy się nowych sztuczek z każdym kolejnym zagraniem przeciwniczki – ku zgubie tej ostatniej.

W ten sposób Iga, o której mówi się przecież, że nie przepada za zawodniczkami prezentującymi bardzo siłowy styl gry, pokazała spory spryt w zagraniach, kiedy oszukiwała rywalkę zmianami kierunków ataku. Do tego dodała prawdziwy kunszt w grze na returnie. Być może 65% skuteczności pierwszego podania Rosjanki sugeruje, że dziś jej serwis szwankował, ale tak nie było. Ludmiła posyłała piłki z prędkością oscylującą w okolicach dwustu kilometrów na godzinę. W kobiecym tenisie to kosmiczna szybkość. Z tym że właśnie – kosmitka znad Wisły nic sobie z niej nie robiła. I pierwszego seta wygrała 6:1.

Reklama

W drugiej partii już początkowy gem był symboliczny. Samsonowa rozpoczęła go dobrze, w swoim stylu mocno serwowała. Wygrywała już 40:0 i kiedy wydawało się, że Polka musi spisać gem na straty, Świątek jak gdyby nigdy nic zdołała odwrócić jego przebieg. Każdy tenisista, po przegraniu własnego podania w ten sposób mógłby się załamać. Nie dziwi zatem fakt, że Samsonowa od tego momentu grała tak, jakby się pogodziła z losem. Bo co innego mogła zrobić? Jeszcze bardziej ryzykowna gra powodowała, że Rosjanka popełniała więcej błędów i oddawała Polce punkty. Z kolei spokojniejsze prowadzenie akcji było o jakieś dwa tempa za wolne dla Igi, która wychodziła zwycięsko wychodziła z prawie każdej wymiany.

Samsonowa walczyła tylko o honor. O to, by w drugim secie nie przegrać do zera. I choć starała się jak mogła, to Iga nie pozwoliła jej nawet na to. W końcu w trzecim gemie, przy własnym serwisie, obie tenisistki ugrały 20 punktów. Jednak ostatecznie to Świątek go wygrała.

I tak, po zaledwie jednym straconym gemie w cały meczu, Iga Świątek zameldowała się w ćwierćfinale turnieju w Dubaju. Tam czeka na nią Karolina Pliskova. I jakoś podskórnie czujemy, że to nie będą dla Czeszki najprzyjemniejsze momenty w jej karierze.

Na marginesie dodajmy też, że to nie jedyny sukces, który dziś odniósł polski tenis. Otóż w turnieju w Meksyku gra druga najlepsza Polka w WTA – Magda Linette. W nocy jej rywalką była Camila Osorio – solidna tenisistka z Kolumbii. Magda przegrała pierwszego seta 5:7, a w drugim Osorio prowadziła już 5:3 i miała punkty na wygranie meczu. Tymczasem Linette zdołała odwrócić losy spotkania i ostatecznie wygrała 2:1 w setach. To się nazywa duch walki.

AKTUALIZACJA: Podobnie jak Belinda Bencic w Dosze, tak i Karolina Pliskova w Dubaju oddała spotkanie walkowerem, bojąc się konfrontacji z potężną Polką.

Tak naprawdę, to nie. To znaczy, owszem, Czeszka zrezygnowała z jutrzejszego meczu, jednak to przez infekcję wirusową której się nabawiła. Świątek może więc mówić, że ma sporo szczęścia podczas arabskich turniejów. Już drugi raz przechodzi fazę ćwierćfinału bez konieczności rozgrywania meczu. Chociaż w jej wypadku trudno nie powiedzieć, że szczęście sprzyja lepszym. Wobec takiego obrotu spraw, Iga swój następny mecz rozegra w piątek. Jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu Madison Keys-Coco Gauff.

Iga Świątek – Ludmiła Samsonowa 2:0 (6:1, 6:0)

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
1
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
3
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
4
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Tenis

Komentarze

6 komentarzy

Loading...