Iga Świątek w sobotę obroniła tytuł w Dosze, a we wtorek już grała swój pierwszy mecz w turnieju w Dubaju. Podobnie jednak jak jej spotkania w Katarze, tak i to starcie nie obfitowało w przesadne emocje. Leylah Fernandez była w stanie ugrać tylko dwa gemy, po jednym na seta. Polka bez trudu awansowała do III rundy turnieju (w I miała wolny los). A tam czeka już na nią Ludmiła Samsonowa.
Choć to w Dosze broniła wywalczonego rok wcześniej tytułu, to punkty za tamten turniej broni w Dubaju. A to wszystko przez to, że obie te imprezy co roku zamieniają się miejscami w kalendarzu, a wraz z nimi punktami, jakie przyznawane są za poszczególne turnieje. W tym tygodniu Iga Świątek do obrony ma więc 900 oczek, a pierwszy krok ku temu, by ich nie stracić, wykonała właśnie dziś. Na jej drodze stanęła Leylah Fernandez, finalistka US Open 2021. W pojedynku z triumfatorką nowojorskiego szlema z poprzedniego sezonu Kanadyjka nie miała jednak żadnych szans.
Iga wygrała 6:1, 6:1. Choć jedno trzeba Fernandez oddać – że postawiła się bardziej, niż wiele rywalek. Przyznała to sama Polka.
– To nie był tak łatwy mecz. Wszystko było dużo trudniejsze, niż pokazuje sam wynik. W drugim secie Leylah miała break pointa, musiałam podnieść poziom swojej gry. Warunki? Faktycznie nie miałam wiele czasu, na przystosowanie się do nich. To korty szybsze niż w Dosze, ale podobne do Australian Open. Grałam więc na takich niedawno, jest w porządku. Jestem szczęśliwa, że grałam swój tenis – mówiła.
Wspomniany break point to właściwie jedyny moment w meczu, gdy Leylah faktycznie jej zagroziła. Poza tym popełniała zdecydowanie zbyt wiele błędów (w całym meczu aż 23 niewymuszone, przy ledwie 8 winnerach), by móc zagrozić dobrze grającej Idze Świątek. Polka też nie była bezbłędna (14 niewymuszonych), ale bez trudu przejmowała inicjatywę i skutecznymi, precyzyjnymi zagraniami spychała rywalką do defensywy. W dodatku gdy akurat pojawiały się jakiekolwiek problemy, świetnie funkcjonował jej serwis. W stosunkowo krótkim meczu zaliczyła pięć asów i kilka wygrywających bądź ustawiających wymianę podań.
W skrócie: nie niepokoiliśmy się w tym meczu właściwie ani przez sekundę. Nawet gdy Leylah w drugim secie miała break pointa, który jeszcze mógłby coś zmienić (bo w pierwszej partii przełamała Polkę, ale przy stanie 5:0 dla Świątek) czuć było, że Iga tę szansę Kanadyjki odeprze. I faktycznie, chwilę później dokładnie tak się stało. Cóż, to była profesura. Po prostu.
Liczymy, że to nie ostatni taki mecz Igi w tym turnieju. Teraz na jej drodze stanie Ludmiła Samsonowa, która wygrała swój mecz II rundy walkowerem. Ale w pierwszej rundzie pokazała, na co ją stać – po zaciętym, trzysetowym spotkaniu odprawiła Paulę Badosę. Zresztą Świątek dobrze pamięta, że Rosjanki zlekceważyć nie można. W zeszłym sezonie obie spotkały się w półfinale turnieju w Stuttgarcie, rozgrywanego na kortach ziemnych. I niewiele brakło, a to Samsonowa wyszłaby z niego zwycięsko. Mecz zakończył się wynikiem 6:7(4), 6:4, 7:5.
Jak na razie było to ich jedyne spotkanie. Jutro zmierzą się po raz drugi. Faworytką, oczywiście, znów będzie Iga. Nie obrazilibyśmy się jednak, gdyby tym razem wygrała szybciej i wyżej.
Fot. Newspix
Fot. Newspix