Weekend Gwiazd klasycznie rozpoczęła rywalizacja najlepszych młodych zawodników w NBA. Wśród nich nie zabrakło Jeremy’ego Sochana. Polak przed meczami Rising Stars… wchodził w zakłady z innymi koszykarzami. A już podczas właściwej rozgrywki popisał się choćby bardzo efektownym wsadem. Jego ekipa nie zdołała jednak odnieść zwycięstwa, przegrywając w finale mini-turnieju z drużyną Paua Gasola.
Na czym dokładnie polega Rising Stars i jaka jest jego historia? Mecze, z udziałem młodych zawodników NBA, stały się częścią Weekendu Gwiazd w 1994 roku. Początkowo jednak brali w nich udział wyłącznie „pierwszoroczniacy”. Od 2000 roku natomiast oglądaliśmy w akcji debiutantów rywalizujących z zawodnikami rozgrywającymi swój drugi sezon na parkietach NBA (tak zwane rookies vs sophomores).
Ten format przetrwał dwanaście lat. W 2012 roku wymyślono nazwę „Rising Stars” i postanowiono „pomieszać składy”, dzięki czemu drużyny były w połowie złożone z debiutantów, a w połowie z drugoroczniaków. Za wybór graczy do zespołu odpowiedzialni byli natomiast Shaquille O’Neal (Team Shaq) oraz Charles Barkley (Team Charles), czyli oczywiście emerytowane legendy NBA.
Kolejna zmiana? Nastąpiła w 2015 roku. W meczu wciąż brali udział zawodnicy z pierwszego i drugiego roku, ale dzielili się na graczy z USA oraz „świata”. Adamowi Silverowi, komisarzowi NBA, wciąż jednak coś nie grało. Dlatego rok temu, po pierwsze, do grupy graczy biorących udział w Rising Stars dołączyli nastolatkowie z G-League (zaplecza NBA). A po drugie, zamiast pojedynczego meczu, zorganizowano mini-turniej, z podziałem na półfinały oraz wielki finał.
Tak też Rising Stars wyglądało w tym sezonie.
Jeremy kocha zakłady
Niełatwo się domyślić, że w obliczu ostatnich zmian, zamiast dwóch zespołów, mieliśmy oglądać w akcji aż cztery. Wybór graczy do poszczególnych drużyn miał miejsce kilkanaście dni temu. Jeremy Sochan otrzymał „powołanie” do ekipy Joakima Noaha, byłego gracza Chicago Bulls (pozostałymi zespołami dowodzili Pau Gasol, Deron Williams oraz Jason Terry, który nie miał do dyspozycji talenciaków z NBA, ale wyłącznie G-League).
Kto jeszcze znalazł się w składzie Sochana? Między innymi Evan Mobley (być może najlepszy drugoroczniak w NBA), Jabari Smith Jr (trzeci numer draftu 2022) oraz Josh Giddey, utalentowany rozgrywający z Australii. Z ostatnim z nim Polak miał ciekawą wymianę zdań (co zostało uwiecznione na social mediach NBA).
Otóż podczas rozgrzewki panowie założyli się, że jeśli Jeremy trafi rzut z połowy boiska, to Australijczyk będzie musiał przefarbować swoje włosy. Niestety jednak żadna próba Sochana nie znalazła drogi do kosza. Giddey był więc bezpieczny.
Potem Polak pokusił się o jeszcze jeden zakład, tym razem z udziałem Smitha Jr. Znowu chodziło o to samo – jeśli Sochan trafi rzut z połowy, to jego kumpel się przefarbuje. Z tą różnicą, że trafienie musiałoby mieć miejsce podczas jednego z meczów Rising Stars.
https://twitter.com/NBA/status/1626654434762625046
Jeśli chodzi o włosy samego Sochana – podczas pobytu w Salt Lake City, gdzie rozgrywa się Weekend Gwiazd, postawił na miks czerni, fioletu, różu i błękitu.
„Respect Sochan”
Słowem o zasadach: półfinałowe mecze Rising Stars rozgrywano do 40 punktów, a finał do 25 oczek. Drużynę Polaka w teorii na start czekało łatwiejsze zadanie – bo mierzyła się z zawodnikami z G-League. Poziom rywalizacji oczywiście nie należał do specjalnie wysokich, mówimy w końcu o towarzyskiej rozgrywce w trakcie Weekendu Gwiazd. Ale były momenty, w których młodzi koszykarze chcieli „pokazać pazur”. I tak Sochanowi choćby zdarzyło się kryć rywala na całej szerokości boiska czy przechwycić piłkę pod koszem.
Akcja, którą zapamiętamy szczególnie, wyglądała jednak tak: Sochan minął jednego z zawodników ekipy Jasona Terry’ego i zaliczył efektowny wsad jedną ręką. To zrobiło wrażenie na komentatorach, którzy krzyczeli „respect Sochan”, a także żartowali, że Polakowi należy się miejsce w sobotnim konkursie wsadów. Ostatecznie w półfinale Jeremy zaliczył 6 punktów, zbiórkę, asystę i przechwyt.
https://twitter.com/NBA/status/1626781906816606209
Drużyna Joakima Noaha, do której należał Jeremy, pokonała natomiast zespół Terry’ego 40:32 i awansowała do finału. W nim musiała już uznać wyższość zawodników Paua Gasola. Finałowe starcie potrwało niespełna osiem minut i w jego czasie… Sochan nie zdążył oddać ani jednego rzutu. Aż 14 z 20 punktów jego ekipy zdobył za to Quentin Grimes z New York Knicks. Nagroda MVP Rising Stars powędrowała jednak do Jose Alvarado, który przy stanie 22:20 oddał rzut na zwycięstwo (a wcześniej w półfinale zdobył 13 punktów).
A co z obiecanym rzutem z połowy Sochana? Polak – w półfinale – faktycznie się go podjął. Ale na szczęście dla Jabariego Smitha Jr spudłował. Grono zawodników NBA z kolorowymi włosami nie powiększy się zatem o kolejne nazwisko.
JOSE ALVARADO CALLED GAME ‼️
TEAM PAU WINS #JordanRisingStars pic.twitter.com/EqyNmSdlWT
— NBA (@NBA) February 18, 2023
Na Rising Stars – w którym po raz pierwszy w historii zobaczyliśmy polskiego koszykarza – Weekend Gwiazd się oczywiście nie kończy. W nocy z soboty na niedzielę zobaczymy serię konkursów (w tym przede wszystkim rzutów za trzy oraz wsadów), a w nocy z niedzieli na poniedziałek główne wydarzenie, czyli Mecz Gwiazd.
Fot. Newspix.pl