Jeszcze rok temu PSG było na poziomie 1/8 potworem, narzucającym Realowi Madryt niebywałe tempo. Po tamtym meczu można było zachodzić w głowę, jakim cudem skończył się on tylko jednobramkowym zwycięstwem. Rewanż? On zdawał się być tylko formalnością. Dziś PSG zagrało słabo, przegrało, a gdy już poważnie zagroziło bramce rywala, a nawet do niej trafiło, sędziowie wychwycili spalonego. Skoro wtedy nie udało się przy takiej formie i dobrym wyniku, to z jakich powodów ma wystarczyć teraz?
Przecież Bayern u siebie będzie jeszcze mocniejszy, jeszcze bardziej pragmatyczny, z jeszcze większym wyrachowaniem spróbuje punktować coraz to bardziej desperackie próby paryskiego zespołu. Przed rokiem Real dokonał czegoś niemożliwego, odwracając losy dwumeczu, w którym nie miał prawa zrobić czegokolwiek. Teraz to PSG musi wejść w buty „Królewskich”. Dominacja Bawarczyków nie była może aż tak wielka, jak tamta Francuzów, ale jednak paryżanie będą musieli wznieść się na wyżyny.
Co muszą zrobić w rewanżu, by nie odpaść znów na poziomie 1/8? Znacznie szybciej grać w piłkę, bo dziś prezentowali podobny poziom co wiecznie spóźniony komentarz Polsatu. Mistrz Francji rozochocił się dopiero po wejściu na boisko Mbappe, co pokazuje, jak istotną postacią dla tej ekipy jest wicemistrz świata. Przecież na murawie był Leo Messi, lecz stworzył niewiele – tyle co spróbował wypuścić sam na sam Neymara po efektownym kółeczku. Był przecież też Neymar – gdy już wyszedł z akcją, dostał w twarz z łokcia. Byli też inni piłkarze o wielkiej klasie – i patrzyli, jak niemiecki zespół rozgrywa sobie piłkę.
A Mbappe? Wszedł, wprowadził ożywienie i dwa razy trafił do siatki. Na jego nieszczęście – dwa razy po spalonych. Żałować może zwłaszcza tej kapitalnej akcji Mendesa (to on był na minimalnym ofsajdzie), gdy wykończył szybką konterkę poprowadzoną lewym skrzydłem. Przy drugiej z akcji zmarnował sam na sam (róg był ostry, a Sommer czujny), potem dobijał Neymar raz, następnie drugi, a gdy piłka trafiła pod nogi pakującego futbolówkę do pustaka Francuza, spalonego było widać z kilometra.
PSG wjechało w tej końcówce na naprawdę wysokie obroty. Mendes nie dał za wygraną – znów poszalał na lewej stronie i wystawił Messiemu patelnię. Ten jednak został zablokowany przez jednego z defensorów Bayernu. Bombę zaprezentował Vitinha. Nie wystarczyło. Bayern trzymał się mocno. Bayern miał wynik i wiedział, że swoje już w tym meczu pokazał, teraz musi tylko wytrzymać.
To nie było tak, że wcześniej – aż Mbappe rozruszał mecz – Bawarczycy orali swojego rywala pługiem. Oni po prostu nie dawali mu dojść do głosu, przejęli kontrolę nad futbolówką i raz po raz szarpali, podgryzali, próbowali. Przy jedynym trafieniu w tym spotkaniu wydatnie pomógł im Donnarumma, który pokazał Pawełkowi, Przyrowskiemu czy innemu Cabajowi, że i on mógł trafić do poważnej drużyny grającej w poważnych rozgrywkach. Uderzenie Comana było jak najbardziej do zablokowania, gdyby tylko włoski bramkarz zdążył z interwencją. Zawiódł nie tylko on, ale i cała obrona. No bo skoro lewy obrońca posyła wrzutkę do prawego skrzydłowego, a ten ma na tyle dużo miejsca, by uderzyć nogą, to chyba coś jest nie tak.
Inne ataki Bayernu? Najwięcej było w nich Choupo-Motinga, który zaliczył słupek po efektownej akcji Musiali, wcześniej próbował z półprzewrotki (w bramkarza), po jego klepce z Pavardem było blisko sam na sam. Zapachniało bramką także po bombie Kimmicha sprzed pola karnego. Mimo lekkiego rykoszetu, przeczytał ją bramkarz.
Nikt w Paryżu nie spodziewał się dzisiaj cudów. Występ Messiego stał pod znakiem zapytania (zaczął w podstawie). Występ Mbappe stał pod znakiem zapytania (wszedł, jak wiecie, z ławki). Ostatnia forma Francuzów pozostawiała wiele do życzenia – dopiero co odpadli z Pucharu Francji na poziomie 1/8 przegrywając z Marsylią i polegli w lidze w prestiżowym spotkaniu z AS Monaco. W walentynki przyklepali trzecią porażkę z rzędu.
Ale… może to i lepiej?
Przed rokiem byli dream teamem, upokarzającym Real, mającym pojechać na Santiago Bernabeu jak po swoje. Jak było – wszyscy pamiętamy. Do Monachium PSG pojedzie przybite i żądne rewanżu. A Bayern nie jest przecież drużyną tak klasową, by jednobramkowa zaliczka zakończyła już jakiekolwiek emocje.
PSG 0:1 Bayern Monachium
53′ Coman
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Czy tak wygląda technologia Polsatu na kanale premium?
- Miesiące prawdy. Czy Julian Nagelsmann zdoła uczynić Bayern wielkim?
Fot. newspix.pl