Pobyt Przemysława Płachety w Anglii to na razie jedna wielka sinusoida. Obiecująco zaczął w Norwich, później przez dłuższy czas walczył o skład i walczył o zdrowie. W ubiegłym sezonie posmakował mocniej Premier League w barwach „Kanarków”, ale po spadku do Championship odszedł na wypożyczenie do Birmingham. Tam zaczął dobrze, cały czas grał i… doznał na pierwszy rzut oka dość niepozornej kontuzji, która do dziś daje mu się we znaki.

Kiedy wróci na boisko? Na czym polegał błąd w diagnozie jego urazu? Kiedy poczuł, że naprawdę coś mu się w życiu udało? Czy przez kontuzję stracił mundial w Katarze? Jak dziś komentuje swoje zachowanie przy golu na 3:2 dla Szwecji podczas EURO? Zapraszamy.
*
Jak wygląda twoja sytuacja zdrowotna? W sierpniu zapowiadano, że będziesz pauzował 3-5 tygodni, a robi nam się już prawie pół roku.
Pierwszy raz zmagam się z kontuzją wymagającą tak długiej przerwy. Chodzi o pęknięcie piszczela. Nic przyjemnego. Urazu doznałem w sierpniu, ale już nawet rok wcześniej zaczynałem odczuwać pewne symptomy. W ostatnim meczu z Wigan czułem, że gram z bólem i to nie bólem mięśniowym, tylko kostnym. To bardziej sprawy zmęczeniowe, przeciążeniowe. W nowy sezon weszliśmy intensywnie, od 3. kolejki w ciągu tygodnia rozegraliśmy trzy spotkania. Ja od początku sezonu występowałem praktycznie od deski do deski. To był dla mnie pierwszy taki okres od wielu miesięcy. Po to szedłem na wypożyczenie do Birmingham, chciałem łapać minuty i odzyskać formę.
Już w okresie przygotowawczym zacząłem się fajnie zgrywać z drużyną. Następnie, już w sezonie, przez pierwszych pięć meczów wszystko szło zgodnie z planem. Grałem, strzeliłem gola z Huddersfield, forma rosła. No i niestety potem karta się odwróciła. Cóż, taki jest sport, nie ma piłki nożnej bez kontuzji, to część naszych karier. Życie kontuzjowanego zawodnika jest zupełnie inne, ale staram się wykorzystywać ten czas, żeby rozwijać się tam, gdzie mogę.
Skąd tak duże rozbieżności na początku co do terminu powrotu?
Stwierdzono wtedy, że nie ma pęknięcia w piszczelu, więc przewidywano właśnie od trzech do pięciu tygodni przerwy. Ciągle jednak czułem ból, który nie ustępował. Pod koniec piątego tygodnia zacząłem trenować na siłowni i zgłosiłem, że nadal jest problem. Pojechaliśmy na ponowny skan nogi. Dopiero za drugim razem doktor orzekł, że jednak pęknięcie jest i czeka mnie dłuższa pauza. Wychodzi na to, że wcześniej zostałem źle zdiagnozowany.
Od tego momentu staram się wyleczyć. Usłyszałem, że tu nie ma reguły, temat jest bardziej złożony i mniej przewidywalny niż w przypadku kontuzji mięśniowych. Jednemu kość zagoi się szybko, innemu znacznie wolniej. Ja niestety należę do drugiej grupy. Codziennie przechodzę terapię zastrzykową. Szukam sposobów, żeby przyspieszyć leczenie, ale i tak najbardziej potrzebny jest czas. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy.
Kiedy będziesz mógł wrócić do gry? Są jakieś prognozy?
Dokładnych nie ma. Wstępnie planujemy, że na przełomie marca i kwietnia wznowię normalne treningi z drużyną. Trzy tygodnie temu dostałem pozwolenie, żeby stopniowo zacząć trenować indywidualnie. Jestem w trakcie wzmacniania wszystkich mięśni. Najważniejsze, że już nie czuję bólu. Miesiąc temu, podczas ostatniego prześwietlenia, kość jeszcze nie była całkowicie zrośnięta, ale mogłem już zacząć, bo każde kolejne badanie dawało lepsze wyniki. Zawsze był postęp.
Najwięcej odpowiedzi dadzą pierwsze dni po wyjściu na boisko. Powinno się to stać na początku marca, a może nawet nieco wcześniej. Wtedy się okaże, czy wszystko jest okej i możemy iść dalej. Nadal nie ma stuprocentowej pewności, czy aktualny sposób leczenia będzie odpowiedni. Istnieje niewielkie ryzyko operacji. W marcu wszystko się rozstrzygnie. Daj Boże, żebym na boisku nie odczuwał żadnego dyskomfortu. Wtedy już pozostanie mi nadrobienie typowych zaległości treningowych, z czym nie będę miał wielkiego problemu, bo do ciężkiej pracy jestem przyzwyczajony. Nie będę też zaczynał od zera. Ciągle jestem w ruchu, nie leżę na kanapie. Grunt, żeby niczego nie zrobić za szybko i wrócić w pełni zdrowym.
Wspominałeś, że pierwsze symptomy odczuwałeś o wiele wcześniej. Ta kontuzja była do uniknięcia?
Na pewno nie mam wrodzonej tendencji do łamania kości. Nikt w mojej rodzinie nie miał takich problemów. Powodem jest błąd w mechanice plus przeciążenie łydki spowodowane dużym natężeniem meczów po okresie, w którym grałem nieregularnie. To w sumie kontuzja charakterystyczna bardziej dla lekkoatletów niż piłkarzy. Trudny okres dla mnie, ale jestem gotowy, żeby go przejść. Mam pomoc od klubu i menadżera.
Birmignham zimą skróciło twoje wypożyczenie i wróciłeś do Norwich.
To raczej działo się poza mną, kluby dogadały się między sobą. Uznały, że taka opcja będzie najlepsza dla wszystkich stron. Leczenie przeciągało się na kolejne miesiące, w Birmingham nie wiedzieli, kiedy spodziewać się mojego powrotu. Do tego były pewne rozbieżności pomiędzy klubami w kwestii decyzyjności o moim leczeniu. Nie wszystko przebiegło tak, jak powinno, a szkoda, bo dobrze się tam czułem. Zostałem bardzo ciepło przyjęty, zacząłem sezon w pierwszym składzie, czułem, że mogę być ważną postacią dla tej drużyny i jej pomóc. Dostawałem wsparcie od trenera i jego sztabu, to świetni ludzie. Jestem im za to wdzięczny. Mógłbym wynieść wiele dobrego z tego wypożyczenia.
Mówiłeś, że forma rosła, czyli czułeś progres.
Tak, nawet tego gola strzeliłem i to całkiem ładnego. Zaczynałem zmierzać w kierunku, w którym od początku chciałem iść. Wiem, na co mnie stać, zawsze w siebie wierzyłem. Potrzebowałem tylko szansy i trochę zaufania. W Birmingham to dostałem.
Latem byłeś zaskoczony, że odejdziesz na wypożyczenie? Skoro pograłeś trochę w Premier League, a Norwich spadło, wydawało się, że tym bardziej będziesz występował szczebel niżej.
Już pod koniec poprzedniego sezonu nie byłem pewny mojej przyszłości w Norwich. Nie było wiadomo, jakie są plany wobec mnie na kolejne miesiące. Z agentem stwierdziliśmy, że poszukamy wypożyczenia, żebym regularnie grał, bo tego zawsze chcę w pierwszej kolejności. Chciałem iść do drużyny, której mógłbym być ważną częścią. Birmingham miało właśnie takie zamiary, do tego nawet nie zmieniałbym ligi.
Mimo to jestem wdzięczny menedżerowi Deanowi Smithowi, którego już nie ma w klubie, że wcześniej dał mi więcej minut w Premier League. To naprawdę nie tak oczywista sprawa, że zagrasz w najmocniejszej lidze świata.
Czyli można powiedzieć, że Norwich cię nie wypychało, ale też nie wysyłało sygnałów, że po spadku będziesz odgrywał istotniejszą rolę.
Dokładnie, tak to odczuwałem. Nie czekałem na deklarację, że każdy mecz zaczynam w pierwszym składzie. Chciałem tylko czuć, że będę mocniej potrzebny zespołowi, a tego nie dostałem, dlatego uznałem, że wypożyczenie do Birmingham będzie najlepszym rozwiązaniem.
Pisano latem o zainteresowaniu AEK-u Ateny. Był temat?
Miałem oferty z wielu innych lig. To też mogły być ciekawe kierunki, ale od początku zakładałem, że nie chcę ruszać się z Anglii. Jestem w niej już grubo ponad dwa lata, okrzepłem. Poznałem nie tylko Premier League, ale też Championship, którą uważam za naprawdę mocną ligę. Większość klubów myśli tu o awansie, w każdym sezonie do tego grona dołącza ktoś nowy. Wiadomo, że zawsze są główni faworyci, jednak poziom jest wysoki i wyrównany, każdy z każdym może wygrać. Skoro mogłem zostać w Championship, wolałem takie rozwiązanie, bo wiem, że to nie są dla mnie za wysokie progi.
W angielskiej ekstraklasie zaliczyłeś 12 występów. Masz poczucie, że wycisnąłeś z nich maksimum?
Maksimum nie, ale czasu nie zmarnowałem. Zacząłem grać w trudnym momencie. Słabo nam szło, zmienił się menedżer, przyszedł Dean Smith i już po kilku tygodniach wystawił mnie w pierwszej jedenastce na Manchester United. To z jednej strony wielka nobilitacja, z drugiej nie najłatwiejsze okoliczności do wykazania się. Pracowałem jednak sumiennie i czułem, że dobrze wykonam swoje zadanie.
Uważam, że wypadłem pozytywnie, choć do ideału sporo zabrakło. Dla skrzydłowego liczby są ważne, a tych mi brakowało, dlatego nawet jeśli miałem dobre mecze – a kilka takich na pewno rozegrałem – to nie udawało się postawić kropki nad „i” golem lub asystą. To by mi pomogło w utrzymaniu składu. Okazje były, parę razy zabrakło szczęścia. W każdym razie, czułem, że stać mnie na występy na tym poziomie. Będę robił wszystko, żeby któregoś dnia tam wrócić.
Gdy już wszedłeś w meczowy wir, coś cię w Premier League zadziwiło czy zszokowało względem tego, co widziałeś z ławki lub trybun?
Otoczka meczów i jakość samych piłkarzy. Uważam, że to najlepsza liga na świecie, każdy zespół miał u siebie jakichś kozaków. Największe wrażenie zrobił na mnie debiut od początku, czyli występ z Manchesterem United przeciwko Cristiano Ronaldo. Będę pamiętał ten moment.
Pojawiło się wtedy uczucie spełnienia, być może pierwsze w życiu?
Spełnienie to chyba za duże słowo, aż tak daleko bym nie szedł, ale po wyjściu z tunelu na boisko przez chwilę poczułem, że naprawdę coś mi się udało, że warto było zasuwać przez tyle lat, że każdy ma szansę na zrealizowanie marzeń. Mogłem odhaczyć jeden z głównych celów w swoim piłkarskim życiu: zagranie na poważnie w topowej lidze. Wróciły wspomnienia dotyczące mojej wcześniejszej sytuacji, czyli walki o zdrowie po covidowych komplikacjach.
Od razu jednak pojawił się następny cel, czyli pójście za ciosem i pozostanie na poziomie Premier League. Drużynowo było nam bardzo trudno. Źle weszliśmy w sezon, większość meczów przegrywaliśmy, przeważnie się broniliśmy. W takich warunkach nie jest łatwo wyróżnić się indywidualnie i rosnąć z tygodnia na tydzień.
Gdy Arsenal rozbijał was 5:0 trudno było czuć się mocnym.
Jakościowa przewaga rywali była odczuwalna w większości meczów. Kiedy grasz z takimi drużynami, nawet najmniejszy błąd może cię kosztować gola. Tak było wtedy z Arsenalem. Z drugiej strony, w każdym spotkaniu pojawiały się momenty, żeby nawet najlepszego przeciwnika skarcić golem. Przekonałem się, że nie ma obrony nie do sforsowania, każdy zespół na świecie ma chwile słabości. My niestety tych chwil nie zamienialiśmy na konkrety i dlatego wróciliśmy do Championship.
Z perspektywy czasu, spadek Norwich był nie do uniknięcia? Na finiszu traciliście aż 16 punktów do strefy bezpiecznej.
Przed sezonem naprawdę wierzyliśmy w utrzymanie, choć wiedzieliśmy, że czeka nas duże wyzwanie. Na każdy mecz wychodziliśmy z wiarą w zwycięstwo, ale potem często czegoś brakowało. Pierwszy punkt zdobyliśmy dopiero w siódmej kolejce. „Momenty” były nawet z faworytami, fajnie graliśmy w piłkę, tyle że popełnialiśmy też więcej błędów i słono za to płaciliśmy. Jeśli w całym sezonie zdobywasz 22 punkty i tracisz 84 gole, to trudno przekonywać, że najbardziej brakowało ci szczęścia.
Wracając do tego sezonu. Czułeś potem, że ominęła cię szansa na mundial? Zostałeś powołany w czerwcu, dobrze zacząłeś pobyt w Birmingham. Chyba mogłeś zakładać, że jest szansa pojechać w listopadzie do Kataru.
Nie ukrywam, że pojawiały się takie myśli. Poniekąd zdecydowałem się na wypożyczenie również z myślą o reprezentacji i zbliżającym się mundialu. Sądzę, że gdybym dalej grał i przynajmniej utrzymał formę z pierwszych kolejek, to dostałbym powołanie. Niestety doznałem kontuzji, mistrzostwa uciekły, ale nie pozostawało mi nic innego, jak przyjąć to na klatę. Jestem jeszcze dość młodym zawodnikiem, wciąż wiele przede mną.
Masz coś do udowodnienia w reprezentacji? Na razie w tym kontekście przez większość kibiców jesteś kojarzony głównie z tym wolnym powrotem przy golu na 3:2 dla Szwecji podczas Euro 2020.
Na pewno popełniłem wtedy błąd, mogłem się lepiej zachować. Rozmawiałem o tym i z selekcjonerem, i z osobami, które na co dzień pomagają mi w rozwoju. Nie sądzę jednak, że powinno się oceniać człowieka tylko na podstawie jednej sytuacji.
A czy mam coś do udowodnienia? Może to złe określenie, ale chcę walczyć o powrót do kadry i stać się w niej istotnym ogniwem.
Czyli ze Szwecją chodziło o błędną ocenę sytuacji z boiska? Nie zakładałeś, że tak szybki powrót będzie konieczny?
Tak, chodziło o ocenę tego, gdzie mam być ustawiony. Pamiętajmy, że wchodziłem przy remisie, który nic nam nie dawał, musieliśmy ten mecz wygrać. Wskazówki od Paulo Sousy dotyczyły głównie ofensywy, moje zadanie polegało na stwarzaniu zagrożenia z przodu. Oczywiście trzeba też pomagać w bronieniu i w tamtym momencie mogłem pomóc bardziej. Odebrałem to jako kolejną cenną lekcję, która powinna zaprocentować w przyszłości.
Piłka to gra błędów. Wiadomo, że kibice mogli być źli, zwłaszcza na gorąco, ale tylko ode mnie zależało, co z tym dalej zrobię. Zacząłem później grać w Premier League, nie załamałem się, wyszedłem z tego mocniejszy.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ WIĘCEJ O POLAKACH ZA GRANICĄ:
- Co powinniśmy wiedzieć o sytuacji Walukiewicza? „Będzie grał, Empoli go wykupi”
- Banaszak: – Nie jestem w Uzbekistanie tylko dla pieniędzy. Można się tu wypromować [WYWIAD]
- „To nie była pora na Anglię, a na Feyenoord musielibyśmy czekać”. Piątkowski w Gent – kulisy
- Kornel Osyra: – W Bułgarii odkleiłem wszystkie łatki, ocenia się mnie tylko jako piłkarza [WYWIAD]
Fot. Foto/PyK/Newspix
Pojechać na MŚ. Tylko po co ? Do podawania piłek już były obsadzone miejsca.
W kadrze są potrzebni powazni piłkarze do poważnej gry a nie tacy wycieczkowicze.
Chłop ogólnie szybko biega, ale brakuje konkretów, ktoś pamięta jakieś jego piękne gole lub asysty z Anglii? Raczej mają już go dość w klubie, wątpię żeby przedłużyć chcieli z nim umowę. Powodzenia, jestem pewny, ze szybko skończy kariere, swoje zarobił, ustawiona cała rodzina, nie widać u niego radości z gry
Dlaczego ja nie gram w piłkę , tylko jeżdżę wózkami widłowymi.
Kadra: Szczęsny, Kiwior Glik Cash,Zieliński, Moder, Bielik, Frankowski Placheta Lewandowski Milik
Rezerwa:
Gikiewicz
Skorupski
Gumny
Bochniewicz
Helik
Kamiński
Żurkowski
Piątek
Szymanski
Panie Smuda, panu już dziękujemy.
Gikiewicz tak tej kadrze potrzebny , chyba żeby ją rozwalić od środka.
Płacheta i Helik to mogą grać co najwyżej w ogony w Championship lub wrócić do jakiegoś Śląska Wr./ Zagłebia Lubin.
Helik ogony hehehe. Zagrał 21 meczów na możliwe 24 w pełnym wymiarze czasowym.
Chyba Cię Chrystus opuścił
https://footroll.pl/footlol/video/32155,przemyslaw-placheta-vs-harry-maguire-d-video
PREMIER LEAGUE
Chciałbym sprzątać szatnie w Norwich City i czyścić buty wszystkim piłkarzom
Jako turysta…
Bez przesady. Nawet z kontuzją mógł jechać. Wystarczyło kupić bilet na trybuny. Po co od razu szukać wymówek?
Polska-Szwecja Euro ’21, nara.
Dokładnie, pamiętamy
Wina byla Bednarka ,a bereszynski uciekł, widac jak nasza obrona gra, pokazaly MŚ
Ty nie świruj, tylko się szykuj na porażkę w piątek.
Przemku, tylko do przodu, wszyscy Polacy są dumni, że próbujesz rozwijać swoją karierę, mimo przeciwności losu w postaci kontuzji. Czekamy aż się wyleczysz, bo taki skrzydłowy jak Ty na pewno przyda się reprezentacji. Pozdrawiam Ciebie Przemku, redakcję Weszło i wszystkich komentujących.
Przemek, męsko wyglądasz z tym wąsem, a do piłki się nie nadajesz.
Nikogo ten placek nie obchodzi.
Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka…
Gdyby świat cały obrósł w niebieskie migdaly
Dupą po płachcie mógłbyś pojeździć co najwyżej
Mozna też powiedzieć, jak by Przemek potrafił grać – to by grał w Premier League.
grał w zeszłym sezonie
srał nie grał , tam sam jak „grał” w meczu ze Szwecją na ME
Spierdalaj, nigdy więcej w kadrze. Popisales się na Euro jak parę minut po wejściu truchtales jak na rozgrzewce zamiast zatrzymać kontrę przeciwnika.
to jeszcze pół biedy, ale gość nie potrafił podać do kolegi na kilka metrów, o jakiejkolwiek akcji zaczepnej nie wspominając i dziś pierdzieli, że „moje zadanie polegało na stwarzaniu zagrożenia z przodu”. Noż jprd… Myśli, że ten mecz to było Wembley sprzed 50 lat i nikt nie pamięta jego popisów?
Akurat Wembley’73 u nas nadal każdy pamięta 🙂
Graj w kadrze jak najdłużej i udowodnił tym dupkom z polski, jak się znaja na pilce.Gdyby gral źle Lewandowski by go nie powoływał.A tak jest dobry jak Lewandowski Zielinski i Fabiański Kiwior i Frankowski
tak, tak występ Płachety, czy jak mu tam, ze Szwecją to koszmar. Grał z kwadrans i popełnił w tym czasie wszystkie możliwe błędy, nie tylko z tym powrotem truchcikiem, ani jednego dosłownie, ani jednego udanego zagarnia do przodu. Nic, null, zero, minus 2. I taki gość ma być rozważany w kontekście gry w kadrze? Usiąść i szlochać
Może on potrafi szybko biegać ale ma dwie zasadnicze wady:
Dziękuję, dobranoc
Bardzo dobre mecze z Ukraina Holandią San Marino , graj w kadrze.Zielinski Lewandowski Placheta Frankowski Kiwior. Milik , pierwszy skład!Do boju Polsko
z San Marino to prawie każdy ma wybitne mecze, ciężko nie mieć z takim mocnym przeciwnikiem. Bardzo dobre to one ma mniemanie o sobie i tyle.
Z San Marino to Kaminski mial swietny wystep.Lech juz nie ma kadrowiczow!
Zapomniales o najwazniejszej
+ nie umie grac w pilke
Płacheta to kolejny po Jozwiaku szybkobiegacz bez techniki uzytkowej…
Żeby jechać na MŚ trzeba umiec grac w piłkę. Brak kontuzji nie wystarczy.
„walczył ze zdrowiem” :))) Na Weszło co jeden piszący to większy jełop. Można walczyć o zdrowie, albo walczyć z chorobą/kontuzją. A nie walczyć ze zdrowiem :))
Wyglada to jakby on atakowal wlasny organizm 🙂
No chyba, że non stop chlasz, palisz i ćpasz. Wtedy jest walka ze zdrowiem
80% tytułów ostatnio w portalach piłkarskich to gdybanie: gdyby nie pił to by zrobił karierę, gdyby nie kontuzja to by zdobył tytuł, gdyby nie koks to by zrobił karierę, miał ofertę z Barcelony, ale skończył w LZS Kozie Syny…
Masz sporo racji. Niedawno Gikiewicz mowil, ze moglby byc Neuerem, ale cos tam… 🙂
Jakub Kosecki moglby grac w Atletico Madryd lub Liverpoolu, ale cos tam…
To juz jest dluga tradycja 🙂
Gikiewicz, to jeden z większych dzbanów w polskiej piłce. Ktoś bierze jeszcze to jego pierdolenie na poważnie?
Tak jak Kazik śpiewał: „Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka. „Gdyby” – to najczęstsze słowo polskie Gdyby mama miała fiuta, to by była ojcem”
Ten pajac sobie włosy zafarbował?
Bardzo dobry Polski zawodnik. Szkoda ze przerwała mu poważna kontuzja. -pęknięcia kości piszczelowej.
Wrócisz mocniejszy, i zapewne do Premier League.
Super się Pepe ciebie oglada Nie mogę doczekać jak bedziesz juz grał w 100%w lidze top 6 na świecie.Graj w Premier League, i utrzyj tym krytykantom nosa z Polski, widać jak sie znaja na pilce.Nie graj w kadrze , zrezygnuj jak to zrobil Fabiański Piszczek Glik.
Graj w Premier League jak juz grales wczesniej przeciw takim zawodnikom jak Ronaldo Fred Sterling Bernardo Fernandez Maguire Saka itp
Gdybanie…
Wskazówki od Paulo Sousy dotyczyły głównie ofensywy, moje zadanie polegało na stwarzaniu zagrożenia z przodu. Oczywiście trzeba też pomagać w bronieniu i w tamtym momencie mogłem pomóc bardziej. Odebrałem to jako kolejną cenną lekcję, która powinna zaprocentować w przyszłości.
Piłka to gra błędów. Wiadomo, że kibice mogli być źli, zwłaszcza na gorąco, ale tylko ode mnie zależało, co z tym dalej zrobię. Zacząłem później grać w Premier League, nie załamałem się, wyszedłem z tego mocniejszy.
i tak bys chuja gral wiec nie gadaj
Są skróty Pepe na youtu.be
Stanowski lasuje linkii nie dodaje wszystkich komentarzy.Stanowski dodawaj linki
Ze Szwedami jest 2:2 czyli musimy gonić wynik i nadziewamy się na kontrę. Scenariusz jakich dziesiątki każdego weekendu w końcówkach meczów. Rozliczać kogoś, ze nie wrócił w ostniej minucie bo rzuciliśmy wszystko do ataku? Debilizm. Gdyby bylo 3:2 dla nas i by się zapędził, nie wrócił i 3:3 to tak.
NIE BO KURWA JELOP WSZEDL 10 minut wczesniej stracil pilke i nawet nie truchtal, POWINIEN NA PELNEJ PIZDZIE WROCIC ZABRAC PILKE I PODHOLOWAC DO PRZODU ALE JEST ZA GLUPI zeby to zrozumiec, wkoncu jest miernym pilkarzem
Broń nas „Felipe” przed takimi „talentami” w kadrze znanymi głównie z odjebania maniany…
Ten sam klub co ten wiecznie połamany piłkarski „orzeł” Bielik.
Te same zachowania.
Pamietamy w kadrze Bielika w meczu z Francją (strata bramki przy kontrze)
Pamietamy w kadrze Płachete w meczu ze Szwecją (strata bramki przy kontrze)
Ach te „talenty” ze słabeusza drugiej ligi angielskiej.
Chciałbym podawać piłki w Lidze championship. A jeżdżę taksówką
To zmień prace.
Nie dość że nie wraca to jeszcze pierdoli 😀
PRZYDUPAS KOŁAKOWSKIEGO
Angole to chyba naprawdę leczą w stylu średniowiecznych znachorów albo celtyckich druidów – obłożyć babką lancetowatą, odmówić trzy zdrowaśki i na boisko. Gość ma pękniętą kość, a oni za drugim razem mu mówią „O, faktycznie!”. No ja pierdolę, na NFZ czasem nie ma takich jaj. Ta akcja czy inna, z Moderem tylko to potwierdza. Nic dziwnego, że piłkarze bronią się przed leczeniem w Anglii jak tylko mogą. Przy tak napompowanej kasą lidzę nie mieści mi się w głowie, jak można odstawiać taką fuszerkę w kwestiach zdrowotnych
Przemek do pilki sie nadajesz i nie patrz na Januszy kanapkowych!Chcialnym Tobie przemek czyscic buty!
Ekstraklasa
https://youtu.be/qZ3fWnScxKk
Ilu już było w naszej ogórkowej lidze skrzydłowych z tzw. „potencjałem”, którymi zachwycali się poszczególni „eksperci”? Małecki, Kosecki, Michalak, Przybecki, Jóźwiak i im podobni mieli ze sobą wspólnego to, że:
Płacheta się w ten wzór idealnie wpisuje. Miał sporo szczęścia, że jakiś scout przeszacował jego umiejętności i że trafił do tego Norwich, ale to gość z tej samej półki co dżentelmeni, których wymieniłem wyżej.
amen
a gdyby w piłce nie chodziło o używanie piłki to byłbym świetnym piłkarzem xDXDXDXDXD
Placheta to drugi Sterling bądź Mudryk ,także jak nie długo trafi do Chelsea bądź Manchesteru.Im sika na takich fachowców jak co nie miarą, Januszy kanapkopcow itp.