Reklama

Kubacki nad Granerudem, Wellinger wygrywa po ponad pięciu latach!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

11 lutego 2023, 19:33 • 7 min czytania 0 komentarzy

To był szczególny konkurs Pucharu Świata. Zawody tej rangi wróciły bowiem do USA po 19 latach, a do samego Lake Placid po ponad trzech dekadach. Żadne miasto-gospodarz PŚ nie miało dłuższej przerwy. W dodatku… to wciąż ta sama – choć zmodernizowana – skocznia! Prawdziwy ewenement. Po dłuższej przerwie wrócił też Andreas Wellinger – na najwyższy szczyt podium. A co z Polakami? Ci poskakali nieźle, ale bez szału.

Kubacki nad Granerudem, Wellinger wygrywa po ponad pięciu latach!

Kubacki zaczął odrabiać. Na razie „drobniaki”

Najważniejszą historią ostatniego tygodnia w polskich skokach była ta dotycząca Kamila Stocha, który został wycofany ze składu na Lake Placid, a zamiast tego udał się do Zakopanego, by w nim odzyskać dobrą formę. Nasz trzykrotny mistrz olimpijski haruje więc w stolicy Tatr, ale jego koledzy walczą w Stanach Zjednoczonych o jak najlepsze lokaty. Zwłaszcza Dawid Kubacki. Biorąc pod uwagę, że Halvor Egner Granerud oddalił się od niego już na ponad 200 punktów w klasyfikacji generalnej, Dawid nie mógł sobie pozwolić na błędy.

CZYTAJ TEŻ: STOCH W DOŁKU, ALE JEST PLAN NAPRAWCZY

Zwłaszcza, że za niedługo może pojawić się szansa na odrobienie punktów – Granerud zapowiedział w końcu, że nie pojawi się w rumuńskim Rasnovie. Tam odbędzie się tylko jeden indywidualny konkurs, ale to zawsze coś. Nikt jednak nie powiedział, że odrabiania strat nie można zacząć już w Lake Placid. I połączone siły Dawida i wiatru sprawiły, że faktycznie mu się to udało.

Odrobił… dziewięć punktów.

Reklama

Wiemy, wiemy – nie za wiele. Ale to pierwszy raz od ośmiu konkursów, gdy skończył rywalizację nad Halvorem. Wtedy był drugi w Sapporo, a Norweg o jedno miejsce niżej, dziś zajęli odpowiednio 5. i 7. lokatę. Choć po pierwszej serii trudno było przypuszczać, że Dawid może go wyprzedzić. W stosunkowo trudnych warunkach – a przez cały konkurs przekonywaliśmy się, że wystarczy delikatna zmiana wiatru, by w Lake Placid różnice w skokach sięgały nawet kilkunastu metrów – Polak pofrunął na 119.5 metra i tracił do Graneruda 11.2 punktu. Ale w drugiej serii to Dawid huknął 126 metrów i z dziesiątego podniósł się na piąte miejsce.

CZYTAJ TEŻ: SUKCESY, PRZEBITE PŁUCO I GROŹBY OD KIBICÓW. SYLWETKA HALVORA EGNERA GRANERUDA

A że na gorsze warunki trafił Granerud (117 metrów), to Dawid skończył przed nim. Dla Norwega jednak ważniejsze było pewnie to, że stracił tym samym szansę na wyrównanie rekordu Janne Ahonena. Wielki Fin w pewnym momencie swojej kariery 13 razy z rzędu stanął na podium zawodów Pucharu Świata. Halvor zaciął się na dwunastu takich miejscach z rzędu. W rozmowie po konkursie biło z niego rozczarowanie, choć przyznawał też, że skoki same w sobie były okej.

Podobnie na antenie Eurosportu wypowiadał się Kubacki:

– Myślę, że drugi skok był takim skokiem, o jaki mi chodziło. Biorąc pod uwagę, że dziś pierwszy raz skakaliśmy na tej skoczni, to jest okej. Daje to nadzieję na dalszą część rywalizacji. Znalazłem to, o co chodzi. I to zadziałało. To najważniejsze. Czy żałuję, że wczoraj odwołano treningi i kwalifikacje? Żałuję, nie żałuję. Nie wiadomo, co działoby się w tych seriach. Myślę, że jesteśmy zawodnikami na takich etapach swoich karier, że jak nas obudzą w środku nocy i każą skakać, to sobie poradzimy. Można gdybać, czy trening zrobiłby lepiej, czy gorzej. Musimy się adaptować do tego, co znamy. Kibice? Polonia bardzo się postarała, przyszli w licznej grupie, dopingują. Jest fajna atmosfera. Cieszę się, że tu jestem – mówił.

CZYTAJ TEŻ: CZŁOWIEK-BUMERANG. JAK AHONEN ODCHODZIŁ I WRACAŁ DO SKOKÓW

I oby na koniec pobytu w Lake Placid miał jeszcze więcej powodów do radości.

Zniszczoł potwierdził formę

W drugiej serii konkursowej oglądaliśmy jeszcze dwóch Polaków. Na etapie kwalifikacji odpadł Jan Habdas, z kolei do „30” nie weszli Tomek Pilch i Paweł Wąsek. Udało się to jednak Piotrowi Żyle i Aleksandrowi Zniszczołowi. Zatrzymać wypada się przy tym drugim – zwłaszcza, że ostatecznie skończył wyżej, na 13. miejscu, a Żyła był 19.

Reklama

Olek do niedawna wydawał się bowiem gościem, dla którego w kadrze nie może być miejsca. Skakał co prawda w ośmiu pierwszych konkursach tego sezonu, ale do drugiej serii wszedł tylko raz i był po niej drugi od końca. Jedyne, za co można go było pochwalić, to przechodzenie kwalifikacji, bo to udawało mu się zawsze. Ale w konkursach było już bardzo słabo. Był po kolei: 31., 45., 35. 40., 29., 45. i 46. Choć on sam twierdził, że jest całkiem blisko regularnych występów w drugiej serii.

Jak można się było domyślić – wzbudził tym jedynie śmiech kibiców.

Thomas Thurnbichler w końcu, przed Turniejem Czterech Skoczni, odesłał go do niższej ligi, czyli Pucharu Kontynentalnego. Tam Olek poskakał nieźle, ale nadal bez szału. Trzy razy był w dziesiątce, raz dwunasty. Do podium nawet się nie zbliżył. Ale takie skoki wystarczyły, by wrócił do kadry A. I od tamtego czasu jego forma zdawała się stale rosnąć. Na dziewięć konkursów tylko raz nie wszedł do drugiej serii. Od siedmiu z niej nie wypada. Choć bywało, że po pierwszej serii był wysoko, a w drugiej spadał, to jednak w tym okresie okazał się – obok Kubackiego i Żyły – najbardziej regularnym z Polaków w tym okresie. Przecież nawet Kamil Stoch nie przebrnął kwalifikacji w Willingen.

To wszystko zbiegło się też w czasie z gorszą dyspozycją Pawła Wąska. Na ten moment Olek jest więc kandydatem do drużyny i to właściwie nie czwartym, a trzecim w kolejce do skakania. Zaufanie mu ze strony Thomasa Thurnbichlera zaczęło się opłacać, ba, zaraz może się okazać, że będzie to najlepszy sezon w karierze już niemal 29-letniego Polaka. Dwie zimy temu skończył rywalizację z 81 punktami na liczniku. Teraz ma ich już 79.

Cóż, nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby już jutro przebił i swój rekord, i setkę. A potem poszedł jeszcze dalej.

Podium pełne historii

Przede wszystkim trzeba zaznaczyć jedno – na podium nie stanął żaden zawodnik z TOP 5 klasyfikacji generalnej. A że to sezon w dużej mierze zdominowany przez trójkę: Halvor Egner Granerud, Dawid Kubacki i Anze Lanisek, to jest to naprawdę spore zaskoczenie. Ale były i inne powody do tego, by uznać, że to być może najciekawszy skład czołowej trójki w tym sezonie.

Daniel Tschofenig na przykład stał się pierwszym skoczkiem urodzonym w XXI wieku, który stanął na pudle zawodów najwyższej rangi. Austriak jest z rocznika 2002, w marcu skończy 21 lat. Do tej pory 12 razy zajmował miejsce w czołowej „10”, a teraz wreszcie zrobił kolejny krok. To być może największy talent, jaki Austriacy posiadają aktualnie w swojej pierwszej kadrze – gość, który w 2021 roku zostawał mistrzem świata juniorów w drużynie, a rok później, w Zakopanem, zgarnął trzy złota: indywidualne, drużynowe i w konkursie ekip mieszanych. Dziś zaczął kompletować swoje medale z Pucharu Świata.

Drugi był Ryoyu Kobayashi, który po pierwszej serii miał sporą przewagę nad resztą stawki, a to za sprawą fenomenalnego skoku na 136 metrów. I to o ten skok nam głównie chodzi, bo Japończyk ustanowił tym samym rekord obiektu. I to okazały, bo rozmiar największego obiektu w MacKenzie Intervale Ski Jumping Complex to 128 metrów. Zresztą widać było po lądowaniu Ryoyu, że skoczyć tam tak daleko nie jest łatwo. Ale wylądować się mimo wszystko da. Może więc ktoś jeszcze powalczy o to, by ten wynik poprawić.

Konkurs wygrał – i to wiadomość dnia – Andreas Wellinger. Niemiec na najwyższy stopień podium wrócił po ponad pięciu latach! A na „pudło” czekał w ogóle od listopada 2018 roku i konkursu w Ruce, gdy był drugi, a przed nim wylądował… Kobayashi. Dla Niemca to moment szczególny, bo jeszcze dwa lata temu miał problemy z punktowaniem nawet w FIS Cupach – skokowej trzeciej lidze. A wszystko zaczęło się od serii paskudnych kontuzji. Najpierw w czerwcu 2019 roku zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie. W sezonie 2019/20 nie startował więc w ogóle. Kolejny sezon przygotowawczy zajęło mu z kolei leczenie złamania lewego obojczyka.

A potem były FIS Cupy i mozolna walka o powrót do czołówki. Wreszcie się udało.

– To szalone, nie wiem, co powiedzieć. To moje czwarte zwycięstwo, pierwsze od grudnia 2017 roku. To był trudny okres, po kontuzji ostatnie lata były trudne. Ten sezon zacząłem w porządku, skakałem coraz lepiej. Tutaj od wczoraj skakałem świetnie, oba skoki w konkursie były bardzo dobre – mówił na antenie Europortu. Przy okazji zaliczył wygraną w zawodach PŚ na trzecim kontynencie w karierze. Triumfował bowiem w Europie i azjatyckiej części Rosji – w Niżnym Tagile. Teraz najlepszy okazał się w Ameryce Północnej.

A że w Lake Placid ewidentnie skacze mu się świetnie, to może dołoży sobie kolejne powody do radości. Szansa na kolejny… jeszcze dziś.

Czas na duety

To będzie historyczny, pierwszy taki konkurs w historii Pucharu Świata. Zamiast rywalizacji drużynowej po czterech skoczków, zobaczymy bowiem duety. W przypadku Polski wystartują Dawid Kubacki i Piotr Żyła, a w dodatku zrobią to tego samego dnia, bo konkurs rozpocznie się o 23 naszego czasu, pięć godzin po zakończeniu rywalizacji indywidualnej.

Jak będzie to działać? Przede wszystkim – będą trzy serie. W pierwszej wystartują wszystkie zgłoszone zespoły. W drugiej – dwanaście najlepszych. A w trzeciej czołowa ósemka. Na koniec sumuje się wyniki reprezentacji ze wszystkich trzech serii, czyli sześciu skoków. Proste? W sumie proste, a także całkiem emocjonujące, bo ten format testowano już w kilku miejscach.

Miejmy nadzieję, że sprawdzi się też w Pucharze Świata.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Duński piłkarz walczył z depresją. Teraz jest znanym ekspertem

Patryk Stec
4
Duński piłkarz walczył z depresją. Teraz jest znanym ekspertem
Piłka nożna

Probierz chce odwagi i wiary na boisku. Jak Polska może zagrać na Stadionie Smoka?

Jakub Radomski
11
Probierz chce odwagi i wiary na boisku. Jak Polska może zagrać na Stadionie Smoka?

Inne sporty

Polecane

W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Kacper Marciniak
41
W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...