Reklama

Skrzyszowska po rekord, kontuzja Kaczmarek – już jutro ORLEN Copernicus Cup

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

07 lutego 2023, 17:12 • 7 min czytania 9 komentarzy

Już jutro w Arenie Toruń odbędzie się największy mityng lekkoatletyczny sezonu halowego w Polsce. ORLEN Copernicus Cup, bo o nim mowa, jak co roku przyciągnie na trybuny rzesze widzów. A na płytę główną i bieżnię – wielkie gwiazdy królowej sportu. Oczy fanów w szczególności będą zwrócone w kierunku Pii Skrzyszowskiej, która stanie przed kolejną szansą pobicia rekordu Polski w biegu na 60 metrów przez płotki, a także Gudaf Tsegay – Etiopki, która postara się ustanowić rekord świata w biegu na milę. Szkoda tylko, że z zawodów w ostatniej chwili wypadła Natalia Kaczmarek. Jednak nawet bez stadionowej wicemistrzyni Europy na 400 metrów fani w Toruniu nie powinni narzekać na nudę.

Skrzyszowska po rekord, kontuzja Kaczmarek – już jutro ORLEN Copernicus Cup

PIA BIEGNIE PO REKORD POLSKI

Zaledwie trzy dni temu byliśmy obecni na ORLEN Cup. Łódzki mityng był pierwszym dużym lekkoatletycznym wydarzeniem w tym roku w Polsce. Nie brakowało na nim gwiazd z zagranicy – na czele z mistrzem olimpijskim na 100 metrów Marcellem Jacobsem. Jednak wydarzenie było najbardziej reklamowane twarzami dwóch Polek, Ewy Swobody oraz Pii Skrzyszowskiej. Chociaż kulminacyjnym wydarzeniem zawodów był bieg na 60 metrów, czyli występ Swobody, to całe show skradł finał biegu na 60 metrów przez płotki.

W nim bowiem Skrzyszowska omal nie pobiła rekordu Polski. Wyniku długowiecznego, który w 1980 roku ustanowiła Zofia Bielczyk. Od tamtej pory żadnej Polce nie udało się pobiec w hali płotków krótkich szybciej, niż w czasie 7.77. Chociaż w Łodzi Skrzyszowska była bardzo blisko dokonania tej sztuki. Przez moment wydawało się nawet, że 21-latka ustanowiła rekord, gdyż na początku zegar wskazał czas 7.76. Ostatecznie nastąpiła korekta na 7.78. Co ciekawe, sama zawodniczka podskórnie przeczuwała, że to nie był bieg na rekord. Ale nie załamywała rąk z tego powodu.

– Cieszę się, bo przynajmniej mam motywację na kolejne starty. I potwierdziłam swoje słowa, że stać mnie na najlepszy wynik w historii. Mogę to zrobić – mówiła Skrzyszowska po swoim występie. Z tego względu jej myśli również powędrowały w stronę następnego występu. Czyli ORLEN Copernicus Cup: – W Toruniu będzie bardzo mocna stawka. Może to da mi kopa, żeby spiąć się na starcie, bo dziś przegrałam start, a powinnam go wygrać, to mój atut. Jest z czego ucinać. Muszę ruszyć szybciej i pobiec odważniej technicznie. Jeszcze nie było tak, jak biegałam latem. Jest trochę do poprawy.

Reklama

Jedno jest pewne – Pia już posiada mentalność i pewność siebie na iście mistrzowskim poziomie. Zarówno na bieżni jak i w wywiadach jest przekonująca do tego stopnia, że nikt nie kwestionuje tego, że w końcu uda jej się pobić najlepszy wynik w kraju.

– Pia jest osobą, która pokazuje emocje wtedy, kiedy one na to zasługują. Ta energia wybucha, kiedy osiągany przez nią wynik jest taki, jak to sobie zaplanowała. Czasami z boku mogło to wyglądać tak, jakby nie za bardzo cieszyła się ze swojego występu. Ale to właśnie dlatego, że w głowie planowała inny rezultat i go nie zrealizowała. Natomiast od ubiegłego roku realizuje cele, które sobie stawiamy. Stąd też ta radość, bo udaje jej się robić coś, co wcześniej sobie założyła – mówił nam Jarosław Skrzyszowski, ojciec i zarazem trener Pii, z którym rozmawialiśmy w Łodzi.

Pytanie tylko, kiedy nastąpi przełomowy bieg? Bo że takowy będzie – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Ale bardzo możliwe, że Skrzyszowska ustanowi rekord kraju właśnie w Toruniu, gdyż tamtejsza bieżnia sprzyja sprinterom. W zeszłym sezonie Ewa Swoboda złamała tam barierę siedmiu sekund w biegu na 60 metrów. Z kolei w biegu na 60 metrów przez płotki, w Toruniu rekord Polski ustanowił Damian Czykier. Miało to miejsce rok temu, właśnie podczas Copernicus Cup.

TSEGAY POBIJE REKORD ŚWIATA?

Bieg na 60 metrów przez płotki kobiet będzie tylko jedną z wielu konkurencji, na które podczas toruńskich zawodów warto będzie mieć oko. O wysokiej randzie zawodów niech świadczy to, że w 2020 roku Armand Duplantis ustanawiał w nich rekord świata w skoku o tyczce (6,17 m).

Chociaż do tej pory był to jedyny w historii zawodów udany atak na rekord, to prób było więcej. Wspomnieć należy chociażby Granta Hollowaya, który w 2021 roku walczył o najlepszy czas na 60 metrów przez płotki. Ostatecznie Amerykanin ustanowił rekord świata tydzień później w Madrycie. Podczas tej samej edycji Selemon Barega chciał pobiec najlepszy czas na 1500 metrów.

Reklama

Rok później Barega do spółki ze swoim rodakiem i rówieśnikiem, Lamehą Girmą, biegli po rekord świata na 3000 metrów. I ta sztuka nie udała się Etiopczykom, gdyż ambicja obu biegaczy wzięła górę. Musicie bowiem wiedzieć, że do pobicia rekordu zwykle potrzeba dobrego partnera, który będzie pełnił rolę kogoś w rodzaju pacemakera. Ale taki biegacz musi pogodzić się z tym, że nada odpowiednie tempo biegu. Girma nie miał zamiaru uczestniczyć w tego typu gierce z Baregą. Mistrz olimpijski na 10 000 metrów z Tokio sam musiał przewodzić stawce. A na ostatnim okrążeniu został ograny przez kolegę z kadry, który zachował więcej sił.

Podczas tej samej, czyli zeszłorocznej edycji zawodów, bardzo blisko ustanowienia nowego rekordu świata w biegu na 1500 metrów była też Gudaf Tsegay. Wówczas Etiopka pokonała ten dystans w czasie 3:54.77 – o 1.68 sekundy wolniej od najlepszego wyniku w historii. Pewnym pocieszeniem mogło być to, że najlepszy czas również należał do niej. Ale podczas ORLEN Copernicus Cup 2023 to Tsegay ma szansę zostać największą bohaterką wieczoru. Tym razem Gudaf podejmie się próby pobicia rekordu w biegu na jedną milę – czyli dokładnie 1609,34 m. Zatem być może kibice zgromadzeni w toruńskiej Arenie będą świadkami drugiego rekordu globu w historii mityngu.

KONTUZJA KACZMAREK, SWOBODA I CZYKIER SZUKAJĄ PRĘDKOŚCI

Jednym z ważniejszych wydarzeń jutrzejszych zawodów miał być pierwszy w tym roku oficjalny start Natalii Kaczmarek na 400 metrów. Stadionowa wicemistrzyni Europy na tym dystansie pokazała, że w tym roku wciąż jest szalenie szybka. 4 lutego, kiedy oczy większości kibiców lekkoatletyki w Polsce były skupione na Łodzi, Natalia ustanowiła swój rekord życiowy na 200 metrów. Czas 23.30 wykręciła… w Toruniu. Mało tego, Kaczmarek tego samego dnia wystartowała też na 300 metrów. I prawie pobiła swój własny halowy rekord na tym dystansie, pokonując go w czasie 36.25! Do najlepszego rezultatu, który ustanowiła rok temu w Spale, biegaczce zabrakło pięciu setnych sekundy.

Tym większa szkoda, ze Polka w ostatniej chwili wypada z ORLEN Copernicus Cup. Dziś Kaczmarek poinformowała w swoich mediach społecznościowych, że kontuzja uniemożliwi jej start w Toruniu. Wszystko wskazuje na to, że Natalii nie dolega nic poważnego, ale nie chce ryzykować pogłębienia się urazu. W końcu za chwilę będą halowe mistrzostwa Polski, a po nich – halowe mistrzostwa Europy. Trudno by zawodniczka zaryzykowała zaprzepaszczenie medalowej szansy kosztem występu w mityngu. Nawet tak prestiżowym, jak ten w grodzie Kopernika.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Natalia Kaczmarek (@nataliaakaczmarek)

Podczas ORLEN Copernicus Cup warto będzie śledzić też konkurencje techniczne. Owszem, w skoku o tyczce nie zobaczymy Armanda Duplantisa, jednak zmagania z wysoko zawieszoną poprzeczką nie kończą się na Szwedzie. Skakać będą między innymi Thiago Braz (złoty i brązowy medalista olimpijski) czy Ernest Obiena (brązowy medalista mistrzostw świata). W dodatku Piotr Lisek będzie walczył o uzyskanie minimum kwalifikacyjnego do HME, które wynosi 5.82 m. Świetnie obsadzony został też konkurs skoku w dal, w którym zmierzą się  Miltiadis Tendoglu oraz Maykel Mass. Czyli mistrz i brązowy medalista igrzysk olimpijskich.

W biegach na 800 metrów wśród panów zobaczymy rywalizację Patryka Dobka z Mateuszem Borkowskim. Z kolei u kobiet wystartuje znakomita Keely Hodgkinson. Ewa Swoboda i Damian Czykier w Toruniu będą szukać prędkości z ubiegłego sezonu. Białostoczanin podczas ORLEN Cup zameldował się dopiero na piątej pozycji w biegu na 60 m ppł, jednak wpływ na jego dyspozycję ma niedawno przebyta choroba. Z kolei sprinterka z Żor twierdzi, że na początku sezonu najzwyczajniej w świecie brakuje jej ikry.

– Wydaje mi się, że może nieco brak takiego pobudzenia przed startem. Próbuję się pobudzić, wyciszyć. Brak jakiejś małej szpileczki, igiełki, żeby to wszystko zagrało. Sezon przygotowawczy był dobry. Mamy jeszcze czas, muszę się uspokoić. Będzie dobrze – powiedziała Ewa w TVP Sport po swoim występie w Łodzi.

Jeżeli Czykier i Swoboda pragną powrócić do swojej optymalnej dyspozycji, to Arena Toruń jest do tego najlepszym miejscem. W końcu to właśnie w Toruniu obydwoje ustanawiali swoje życiówki, bijąc przy tym rekordy kraju.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o lekkoatletyce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Lekkoatletyka

Lekkoatletyka

Matusiński: Naszą siłą była równość i waleczność. Ostatnie lata wyglądają inaczej

Kacper Marciniak
3
Matusiński: Naszą siłą była równość i waleczność. Ostatnie lata wyglądają inaczej

Komentarze

9 komentarzy

Loading...