To jest niesamowite, jak Pep Guardiola dostaje po głowie na nowym stadionie Tottenhamu. Na nowym obiekcie Kogutów Obywatele nie wygrali jeszcze meczu, co musi być dla Katalończyka trudne do przetrawienia. Ba, nie zdobyli bramki i dziś znów zadziałała klątwa Tottenham Hotspur Stadium. Gospodarze znów napsuli krwi najlepszej angielskiej drużynie poprzedniego sezonu, sprawili małą niespodziankę i zgarnęli pełną pulę.

Mecz Tottenhamu z Manchesterem City zapowiadano jako pojedynek dwóch wybitnych snajperów. Harry’ego Kane’a i Erlinga Haalanda. I o ile obaj znajdowali się na boisku, o tyle tylko pierwszy rzucał się w oczy. Drugi został skutecznie schowany do kieszeni i sprawiono, że nie wiedział, co ze sobą począć.
Udany jubileusz Kane’a
Harry Kane miał dziś jasny cel. W meczu z Manchesterem City zdobyć gola numer 200 w Premier League i dołączyć do wąskiego grona piłkarzy, którym się ta sztuka udała. Przed nim dokonali tego tylko Alan Shearer i Wayne Rooney, więc absolutne tuzy angielskiej piłki. I dziś Kane ma co świętować. Strzelił upragnioną bramkę, ale ten gol nie jest wyłącznie zasługą bohatera dnia, a raczej konsekwencją wybitnej realizacji planu przez zespół. Dziś Tottenham wyglądał genialnie w pressingu i ten element gry był kluczowy.
Jeszcze w pierwszej połowie Koguty zmusiły Rodrigo do poważnego błędu. Hiszpan się zdrzemnął, gdy próbował nonszalancko wyprowadzić piłkę od tyłu. Efekt był taki, że wrzucił na minę Rico Henry’ego i skutki były opłakane. Pierwszy do futbolówki dopadł Pierre-Emile Hojberg, wyłożył Kane’owi i Anglik zrobił, co do niego należało. Kapitan Tottenhamu zdobył w swojej karierze mnóstwo ładniejszych bramek, ale dziś chodziło po prostu o wpisanie się do protokołu meczowego w rubryce z golami.
Potrzebujecie kolejnych powodów, żeby docenić dzisiejszą postawę Tottenhamu? Ależ proszę bardzo. Erling Haaland nie oddał tym razem strzału celnego. Był całkowicie odcięty od podań, z których mógłby coś zdziałać. Norweg nie wiedział, co z tym fantem zrobić. Cofał się bardzo głęboko, często przebywał w pobliżu koła środkowego, ale nic z tego nie wynikało. Niewiele lepiej spisał jego kompan z ataku Julian Alvarez. Oddał jeden groźny strzał po wymianie z Kevinem de Bruyne, ale niczego wielkiego nie pokazał. A reszta ofensywnych piłkarzy z niebieskiej części Manchesteru też nie może zaliczyć tego wieczora do udanych.
Bo jak inaczej tłumaczyć granie długich piłek na Jacka Grealisha, który był szybko gaszony?
Riyad Mahrez błysnął raz.
Bernardo Silva wyglądał dziś, jakby chciał dołączyć do kolonii portugalskiej w Radomiaku.
Z tego względu Guardiola wściekał się, machał na wszystkie strony, łapał się za głowę i powtarza sekwencję ruchów.
Duch zespołu
Nie jest tak, że goście nie mieli kompletnie sytuacji, bo choćby Mahrez trafił w poprzeczkę pod koniec pierwszej połowy, ale na przestrzeni całego meczu Tottenham radził sobie z rywalami doskonale. Świetne spotkanie rozgrywał Emerson Royal, któremu wychodziły nawet trudne wślizgi od tyłu. Na drugim wahadle tytaniczną pracę wykonywał Ivan Perisić, któremu do pełni szczęścia brakowało celnych zagrań w ofensywie. W środku pola maszynę do przechwytów przypominał Hojberg, który dziś nakrył czapką Rodriego. Na dobrą sprawę Duńczyka powinno się brać poważnie pod uwagę w procesie wyboru gracza meczu, ale chyba wypada mianować MVP spotkania Harryego Kane’a.
Defensorzy Tottenhamu również nie pękali.
Tak właściwie to jeden drugiego cały czas napędzał, nakręcał do dalszej młócki. Po każdej udanej akcji w obronie zbijali piątki, klepali się po plecach, rzucali motywujące teksty. Dziś był po prostu ich dzień i wiedzieli, że są piekielnie mocni. Jedyną rysę na ich występie stanowi druga żółta kartka dla Cristiana Romero, ale nikt do Argentyńczyka nie miał pretensji, bo uwijał się jak w ukropie i ułatwiał grę Daviesowi i Dierowi. Kiedy schodził do szatni po obejrzeniu czerwonego kartonika, został nagrodzony przez swoich kibiców gromkimi brawami na zasadzie „dzięki za walkę”.
I w takich okolicznościach gospodarze zrewanżowali się za porażkę sprzed nieco ponad dwóch tygodni i pokazali, że jednak są w stanie ograć czołową drużynę. W tym sezonie mieli kłopoty z wyżej notowanymi rywalami, ale być może dzisiejsze zwycięstwo sprawi, że wyspecjalizują się w spotkaniach z teoretyczni lepszymi od siebie.
Tottenham – Manchester City 1:0 (1:0)
H. Kane 15′
Czytaj więcej o Premier League:
- Jak Heung-min Son popadł w przeciętność?
- Rudzki: Mason Greenwood znów przed sądem. Teraz wyrok wyda Erik Ten Hag
- Transferowe szaleństwo Chelsea trwa. Enzo Fernandez najdroższym piłkarzem w historii Premier League
- Eddie Nketiah, czyli kolejne złote dziecko trenera Artety
Fot. Newspix
Google paying a splendid earnings from domestic 6,850 USD a week, this is awesome a 12 months beyond I was laid-off in a totally horrible financial system. “w many thank you google every day for oc-11 blessing the ones guidelines and presently it’s miles my responsibility to pay and percentage it with all and Sunday.
.
.
Proper right here I started————————>>> https://l1nq.com/6DT84
Guardiola to wuefista. Po raz kolejny się to potwierdza. Conte go zjadł taktycznie.
Zero zdziwienia, City jest tam gnojone od 2018.To że od tego czasu dostają tam regularnie w mordę to mało, oni nie strzelili tam gola od prawie 5 lat.
Kapitanie,melduje ze sie wyjebalem wczorajszymi prognozami. Lysy Pepito jednak lezy i cienko kwiczy na kogucim stadionie. Tak ogolnie to wyglada ze ta druzyna mu sie porozlazila na rozne strony,mozna gdybac czy i w jakiej mierze to wina mundialu na przelomie jesieni i zimy czy jego filozofowanie pilkarskie juz kadrze bokiem wychodzi,de Bruyne znowu tylko z lawki,Haaland se pobiegal na tej samej zasadzie co boczny sedzia. Coz,jesli w Lipsku zbroje nie beda cale w ekstrementach jeszcze przed wyjsciem na boisko to RB moze nie byc na tak chujowej pozycji startowej jak to wygladalo w momencie losowania
No wygląda to już na przesyt Pepem w Manchesterze. Trochę podobna sytuacja jak z Kloppem w Liverpoolu tyle że City jednak jest w top 3,a Live leci na łeb na szyję. Ta ich pseudo tiki taka jest już od dawna ciężka do oglądania. Widziałem że pisales że nie grają na whl już. To się zgadza ale jako że mieszkam w Londku i znam wielu kibiców spurs, to oni zawsze mówią że idą na WHL 😉 Pozdro.
powtarzasz sie imbecylu! to było w reportazu
W jakim reportażu i co powtarzam? XDDD
W dupie nie w kieszeniach. MC od jakiegoś czasu gra tak, jakby w futbolu przyznawano punkty nie za bramki tylko za ilość wykonanych podań. Haaland nie strzela, bo koledzy wolą sobie podawać w szerz boiska zamiast podaniami otwierać mu drogę do bramki. Poradia tiki – taki. Przestaje mnie dziwić, że czołowi zawodnicy chcą stamtąd spierdalać. Pep się totalnie pogubił w swojej filozofii. Trenerskie zmęczenie materiału.
Jak nie będą podawać to ich łysy mędrzec posadzi na ławie za „nierealizowanie założeń taktycznych”.
Era piłki a la Guardiola minęła z dobre 10 lat temu.
Może po prostu weszło i cała reszta zrozumiecie wreszcie że Pep Guardiola wcale nie jest trenerskim Bogiem.
I nigdy nim nie był 🙂
a kiedy city cos wygrało procz dojenia zarabow ktorzy wykupuja pol klubow europy???+
To rodzina z arabsko-katalońskimi korzeniami: z Barcelony jest know-how, z Emiratów pieniądze. Na piłkarskim rynku działa od 2013 roku i dąży do posiadania klubu na każdym kontynencie. Obecnie ma udziały w aż dziesięciu: czterech w Europie – Manchesterze City, Gironie, Lommelu SK i Troyes, a do tego – w amerykańskim New York City, australijskim Melbourne City, japońskiej Yokohama F. Marinos, chińskim Sichuan Jiuniu, urugwajskim Club Atletico Torque i indyjskim Mumbai City. „Financial Times” uważa City Football Group za najdroższą firmę sportową, wartą już blisko 4 mld funtów.
Coś często ostatnio obrońcy chowają Erlinga w kieszenie. Na Old Trafford też nie pierdnął nawet.
Co te City sie tak zesralo nagle?
Bo każdego środkowego napastnika, dobrzy obrońcy mogą schować do kieszeni. Haalanda, Lewego i wielu, wielu innych.
Lewandowski w prawie każdym meczu się cofa i oddaje strzały groźne, a haaland nie oddał żadnego strzału.
Lewego nie schowa każdym bo lewy w każdym meccy cofa się do rozgrania i rozgrywa, to nie jest napsstnik co czeka, on w meczach cofa sue i cały czas jest pod grą.A haaland to klocek w polu karnym, nigdy sue nie cofa. Lewy a haaland to dwaj inni napastnicy
I to jest ten moment, w którym szejkowie powinni pożegnać Pepa, zatrudnić krótkoterminowo Tuchela celem wygrania LM, a w międzyczasie na spokojnie wybrać bardziej długoterminową opcję na ławkę trenerską.