Hu, hu, ha, przyszła zima zła! Przyszła i przerwała na dobre pół godziny mecz w Zabrzu, ale była mniej wytrwała niż dzień wcześniej w Płocku i tym razem udało się pograć. Na szczęście dla Szymona Włodarczyka i Łukasza Zwolińskiego.
W Zabrzu musieli z niepokojem oczekiwać meczu z Lechią. Oczywiście nie z powodu potęgi zespołu z Gdańska, a poziomu, jaki na inaugurację piłkarskiej wiosny zaprezentował Górnik. Małgorzata Mańka-Szulik – prezydent miasta, które jest właścicielem 14-krotnych mistrzów kraju – przed rundą zapowiadała, że w sumie to nie potrzeba w klubie ani prezesa, ani zewnętrznego inwestora, a po spotkaniu z Cracovią trudno było oprzeć się wrażeniu, że z rozpędu i zawodnicy uznali, że w sumie to nie potrzeba też grać w piłkę.
Na szczęście dla fanów miejscowych Bartoschowi Gaulowi wystarczył tydzień, by przekonać ich do zmiany zdania.
Ambicje Gaula i realia ligi. Trudna sytuacja w Zabrzu
Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 1:1
Kibicu Górnika, śpiesz się kochać Szymona Włodarczyka, bo tak szybko odejdzie. Zostaną po nim buty i euro na koncie. Rzecz jasna w oryginale napisanym przez księdza Jana Twardowskiego szło to nieco inaczej, ale kto nam zabroni małej przeróbki? Tym bardziej że pasuje idealnie do sytuacji.
W Zabrzu na Włodarczyka od początku sezonu chuchają i dmuchają, ponieważ doskonale zdają sobie sprawę, że da się na nim solidnie zarobić. Główny opiekun młodziana to Lukas Podolski, który podpowiada, tłumaczy, ruga, a na boisku dogrywa. Pewnie gdyby w trakcie tej chwilowej burzy śnieżnej obie drużyny musiały ciut dłużej zostać na murawie, mistrz świata zorganizowałby czapkę, szalik i rękawiczki, żeby czasem młokos się nie pochorował! A Włodarczyk kroczek po kroczku zbliża się do transferu.
Nie gra efektownie. Nie błyszczy. Nie odpala fajerwerków. Ale robi swoje. Tym razem po prostu pewnie wykonał rzut karny. Niby Dusan Kuciak przewidział, co atakujący sobie wymyślił, ale ten wykonał to z taką precyzją, że Słowakowi pozostało otrzepać się ze śniegu i wyjąć piłkę z siatki.
To ósme trafienie Włodarczyka w tym sezonie Ekstraklasy i – umówmy się – tego wieczoru cena za niego znów troszeczkę podskoczyła. 20-letni napastnik zapewne skończy z dwucyfrowym dorobkiem i biorąc pod uwagę, jaką kasę wykłada się na rynku, w Zabrzu z goli młodzieżowca cieszą się, jak dzieci na zbliżające się Boże Narodzenie. Nie ma co do tego wątpliwości.
Zwoliński uratowany i uratował
Kibicu Lechii, śpiesz się kochać Łukasza Zwolińskiego, bo tak szybko odejdzie. Zostaną po nim buty i… buty. 29-letniemu atakującemu w czerwcu skończy się kontrakt i odejdzie za darmo. Ostatnie okazje do zarobienia na nim kasy były latem, tyle że oferty Girondins Bordeaux i Hapoelu Beer Szewa (obie wynoszące ponad 600 tysięcy euro) zostały odrzucone. Nowa umowa? Nie ma opcji. Zwolińskiemu marzy się zagranica i robi wiele, by zasłużyć gdzieś na fajną pensję.
Ostatnie sześć występów to pięć zdobytych bramek przez szczecinianina i bezapelacyjnie zespół z Gdańska nie wyrwałby się ze strefy spadkowej bez niego. Tym razem Zwoliński dobrze skorzystał z fatalnej, niechlujnej interwencji Daniela Bielicy przy uderzeniu z dystansu i dobił do w zasadzie pustej bramki. Jeżeli utrzyma taką regularność, jako trzydziestolatek jeszcze raz ruszy na podbój obcych krain.
Inna sprawa, czy Zwoliński w ogóle powinien być na boisku w momencie strzelenia wyrównującego gola. Przed przerwą napastnik biało-zielonych na pełnej… no, z pełną prędkością wjechał w Norberta Wojtuszka i ściął przeciwnika równiutko z zaśnieżoną trawą. Co prawda nie trafił wyprostowaną nogą, a kolanem tej zgiętej, aczkolwiek przewinienie i tak nosiło znamiona brutalnego. Sędzia Damian Sylwestrzak po sygnale od VAR podbiegł do monitora, obejrzał sytuację jeszcze raz i uznał, że w sumie żółta wystarczy. Cóż, można mieć co do tego wątpliwości.
W Zabrzu nie uświadczyliśmy widowiska, ale też nie było dramatu. Górnik może się cieszyć, bo okazało się, że dwa razy tak tragicznie, jak w Krakowie nie może zagrać. Lechia, ponieważ uciułała kolejny punkcik i zbliżyła się do utrzymania.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Koutris: Mama wychowała mnie sama. Mój największy sukces to kupienie jej domu
- Ja mam 20 lat, za mną siódme niebo. Historia Linusa Wahlqvista
- Hokus Pontus. Jak Almqvist zaczarował Szczecin
foto. Newspix